środa, 11 września 2013

Pielęgniarka środowiskowa...

Dziś mieliśmy wizytę pielęgniarki środowiskowej. Nie wiem po co ta komedia się odbyła. Chyba tylko po to, żeby wyszarpać pieniążki od NFZ.

Wczoraj o 9.30 zadzwoniła pani, że przyjdzie o 10. O nie. Tak to nie będzie. Nie lubię niezapowiedzianych wizyt. Umówiłyśmy się na dziś, tak, żeby Małżonek był w domu, między 11 a 12. Przyszła o 10.45 i jak na osobę, która przychodzi do niemowlaka, wyjątkowo długo dzwoniła domofonem. Akurat Malucha odkładałam uśpionego do kołyski. Szlag mnie jasny strzelił, wyjęłam Dziecię i usypiam dalej, jak będzie chciała go zobaczyć, to zobaczy śpiącego. Z sypialni słucham wywiadu pani z moim Mężem.
  • jaka jest państwa sytuacja materialna,
  • jakie mają państwo warunki mieszkaniowe (wystarczy się rozejrzeć),
  • kto się opiekuje dzieckiem z imienia i nazwiska (dobrze, że nikt oprócz nas).
Potem przyszłam ja i było jeszcze parę pytań o karmienie, kupki, zdrowie. Kazała się podpisać i tyle. Dziecka nawet nie widziała. Mąż olał pół dnia pracy dla czegoś takiego. Śmiech.

Przy okazji tego wydarzenia dowiedziałam się, że nasza pani doktor przychodniana jest na urlopie do października. Jest drugi pediatra w przychodni, ale nie wiadomo czy będzie chciała zaszczepić dziecko nie przypisane w karcie jej. Brak mi na to wszystko słów. Fifi miał być szczepiony w piątek, a teraz nie wiadomo jak będzie. Czekać do października to trochę długo.

3 komentarze:

  1. Jestem w szoku. Do mnie również przychodziła położna środowiskowa, ale bardzo chwalę sobie jej wizyty. Zaczęła przychodzić jak jeszcze byłam w ciąży, aby teoretycznie przygotować mnie do opieki nad dzieckiem. Po porodzie również pojawiła się kilka razy, pokazała troszkę praktyki, pomogła przystawić dziecko tak do piersi aby nie poraniła mi brodawek. Przeprowadziła szybki kurs pierwszej pomocy. Poza tym mogę zawsze i w każdej sytuacji do niej zadzwonić z najdziwniejszymi pytaniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszna sprawa :/
    Ja miałam cztery wizyty położnej, która mi bardzo pomagała przy karmienium wayżyła Gruu no i była dość ważnym elementem tych pierwszych dni. To musiała być "wyjątkowa" położna :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Położna u nas też była, raz, tydzień po powrocie do domu. Też zbytnio nie pomogła, tylko powypełniała jakieś papiery potrzebne do zarejestrowania Malucha w przychodni. Ta pani to pielęgniarka środowiskowa. Podobno mają obowiązek odwiedzić dziecko między 3 a 4 miesiącem, obejrzeć, sprawdzić, służyć poradą rodzicom. Z tym, że maluch 4 miesiące ma skończone, a pani nic nie widziała i w niczym nie pomogła.

    OdpowiedzUsuń