poniedziałek, 1 września 2014

Chłop w domu...

Gdzie się nie obejrzę, cały czas trafiam na ochy i achy na temat obecności współmałżonka w domu. Jaki to jest cudowny czas, gdy Tatuś ma urlop, jaki to wtedy luz dla Matki i w ogóle same zachwyty. No i owszem, w nas też zazwyczaj tak jest, nie powiem. Zazwyczaj z wytęsknieniem czekam na powrót M. z pracy i odliczam dni do weekendu. Zawsze wiele sobie obiecuję na te dwa wolne dni. Bo nie oszukujmy się, dla mnie też sobota i niedziela to dni luźniejsze. Tata jest w domu, to zawsze troszkę mnie odciąży, mogę więcej zrobić, bo pod nogami nie mam wiecznie małego terrorysty. I mogę odpocząć, bo Tata zabierze Synka na spacer albo zwyczajnie czymś zajmie.
Ale czasem są takie dni, że zwyczajnie mam ochotę tego chłopa wywalić za drzwi. Ciągle się pałęta pod nogami, w niczym nie pomaga, nic nie robi, a tylko przeszkadza.
No i taka właśnie była ubiegła sobota. A w zasadzie sobotnie przedpołudnie.
Miałam nadzieję, że sobie troszkę odeśpię, a raczej doleżę w łóżeczku tyle, ile mi będzie trzeba, a małżonek zajmie się Filipem. W końcu to ja nadal wstaję w nocy do Filipa, żeby go przykryć, budzę się pięć razy do toalety i raz w tygodniu należy mi się pół godzinki na rozbudzenie. No, niestety M. miał chyba inne plany , bo już od 6 zaczął swoje standardowe koncerty. Próbowałam dokimać, ale mi się nie udawało więc wstałam. Zostawiłam w sypialni niańkę i nakazałam zwracać uwagę na dziecia, a sama przeniosłam się do salonu i przymknęłam drzwi, żeby moje działania nie przeszkadzały im w spaniu. Nieważne, że to ja miałam dosypiać, a nie mąż, ale jak już tak wyszło, to co mam ich budzić. Niech skorzystają.
Mało tego. Miałam nadzieję właśnie w sobotę, bez pośpiechu załatwić badania, bo przecież już w czwartek mam wizytę u doktora, a na tygodniu zawsze jest coś innego do załatwienia. Jak już wcześniej pisałam, małżonek w tej materii też miał inne plany. Po wstaniu musiał się rozbudzić, pozbierać, ogarnąć i tak do godziny 11, a o tej porze, to już Fifi się bardziej kieruje w stronę łóżeczka, a nie na wyprawy. Wkurzona zabrałam się za swoje zajęcia.
Dalej nie było lepiej, bo M. nie raczył w domu palcem ruszyć. Ja z Filipem zdążyłam zrobić obiad, a on nadal siedział na kanapie. Co tu dużo mówić, wściekłam się i parę słów powiedziałam. Coś tam podziałało, bo w końcu zabrał się za montowanie półek w sypialni, ale mina męczennika na twarzy pozostała. Aż żal było patrzeć, jak się biedaczysko męczy.
Nie mogłam sobie darować pognębienia go jeszcze troszkę, bo zafundowałam mu wycieczkę do mojej babci. Zdecydowanie za rzadko u niej bywamy, a z babcię męża widujemy się cały czas więc też nam się należało. 
A na koniec naciągnęłam go na mega poduchę dla ciężarnych.
Troszkę sobie odbiłam nieudany poranek, ale odpocząć nie odpoczęłam wcale więc nic dziwnego, że liczyłam, że małżonek zrehabilituje się w niedzielę.
A gdzie tam.
Gdyby nie to, że po obiedzie zarządziłam strajk, przytuliłam się do poduchy, otuliłam kocykiem i zasnęłam, to pewnie w końcu wywaliłabym męża z domu, takie atrakcje mi zapewniał. Już patrzeć na niego nie mogłam i tylko krótka drzemka mogła uratować sytuację.

Po takim cudnym weekendzie, odetchnęłam z ulgą, jak się dziś obudziłam i małżonka nie było. Przynajmniej mogłam sobie w spokoju ogarnąć mieszkanie, co przez ostatnie dwa dni nie było wykonalne. A teraz korzystam z chwili ciszy, piszę posta i obserwuję, jak w garze pyrtolą się świńskie nóżki. Bo zapomniałam wspomnieć, że M. w ramach rekompensaty, postanowił zrobić zakupy i właśnie takim bonusem mnie uraczył. Cóż było robić, trzeba było zakasać rękawy i wziąć się za galaretę. 
No i oczywiście znowu z niecierpliwością czekam na powrót małżonka z pracy i odliczam dni do weekendu.
Nie.
Wróć!
Teraz odliczam dni do czwartku, bo wtedy M. robi sobie wolne i jedzie ze mną do doktora.

7 komentarzy:

  1. Ach te chłopy..
    U mnie tak samo jest wiesz..
    Niby czekam, aż będzie miał wolne, bo pomoże..
    Gdzie tam..
    Usiądzie i będzie grał.
    Tyle z Jego pomocy.
    Więc łączę się w bólu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Ja jak Fi idzie spać, to zabieram się za coś pożytecznego, a małżonek wtedy odpoczywa.

      Usuń
  2. Tak to bywa z tymi facetami raz przydatni innym razem bezużyteczni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami jak chłopu nie powiesz co ma robic (nie, nie zaasugerujesz, bo oni tego nie odbiorą) to nie zrobi tego w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój się nawet do tego przyznaje. Zapytałam go, co wczoraj w domu zrobił, a on na to, że nic, bo mu nie powiedziałam co.

      Usuń