piątek, 24 października 2014

Małe kopniaczki...

W tej ciąży mam bardzo mało czasu na delektowanie się swoim stanem. Jestem zalatana z Filipem, z pracą, z przygotowaniami. Czas przecieka przez palce, pędzi jak szalony i coraz mniej go zostaje. A ja mam wyrzuty sumienia, że nie korzystam z każdej chwilki. W ciąży z Fifim pracowałam prawie do samego końca, nie użalałam się nad sobą, wręcz przeciwnie, na siłę chciałam wszystkim udowodnić, że jestem herod babą. To był błąd, ogromny błąd. Obiecałam sobie, że tym razem będzie inaczej. No i niestety na obietnicach się skończyło. 
Już nie raz pisałam, że codzienność z Filipkiem jest dość intensywna, zwłaszcza, że teraz, gdy brzuszek jest już spory, jest mi zwyczajnie ciężko. Do tego jesteśmy tylko my we trójkę i musimy sobie jakoś radzić. W praktyce wygląda to tak, że jeśli ja czegoś nie zrobię, to nie będzie zrobione wcale. Staram się, dwoję i troję i w efekcie wieczorami jestem wykończona, bo popołudnia, gdy mąż wraca do domu też nie gwarantują mi chwilki odpoczynku. Fifi wtedy jakby bardziej uczepia się mnie i nie odpuszcza nawet na minutę. I tak, gdy w końcu nadejdzie ta chwila, gdy Fi śpi, a w mieszkaniu zapanuje względny ład, to padam, zwyczajnie padam na fotel i się nie ruszam.
Ale, ale. Ma to też swoje bardzo dobre strony. Wtedy właśnie mam czas na rozmowę z moim Brzuszkowym Maleństwem. Czasem czytam przy tym blogi, czasem oglądam telewizję, a czasem tylko leżę z gołym brzuszkiem i obserwuję. I wtedy zaczyna się małe bum, bum, bum. Mały akrobata zaczyna swoje tańce. A wraz z nim cały mój brzuszek. Popukam ja, popuka i Ono. Czasem rozciągnie się tak, że jedne łapki poczuję pod żebrami, a drugie w pachwinie. Ruchliwe Maleństwo jest strasznie. Do tego stopnia, że czasem jestem przerażona, bo Fifi aż tak nie dokazywał, a widzicie, co z niego wyszło. I już teraz się boję, czy nie będzie mi tych kopniaków brakowało, jak już się Kruszynka urodzi. Ale za chwilę przypominam sobie, jak to było z Filipem i się uspokajam.
Chyba żadnej mamusi nie muszę mówić, jakie cudne są takie małe kopniaczki. Nawet te troszkę mocniejsze mają swój niepowtarzalny urok. Parę razy próbowałam opisać to uczucie mężowi, ale tego się nie da zrobić. Jest to jedno ze zjawisk nieopisywalnych. Kto nie przeżył ten nie wie. I mimo, że momentami jest mi już ciężko, to dla tych chwil mogłabym być w ciąży jeszcze 5 lat. No i coraz częściej pojawia się myśl, że to chyba nie jest ostatni raz, kiedy dane mi czuć te małe stópki kopiące w mój brzuch od wewnątrz.

20 komentarzy:

  1. Oj pamiętam te niezwykłe kopniaczki :)
    Oszczędzaj się ile możesz!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak mogę, ale przy Filipie czasem to jest trudne. Choć już powoli zwalam niektóre sprawy na męża.

      Usuń
  2. Czytam i zazdroszcze, tak pozytywnie:-):-) ciaza to piekny i cudowny czas, pod warunkiem ze wszystko idzie dobrze. Sciskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na szczęście wszystko po raz drugi idzie gładko i bez komplikacji, choć nie ukrywam, że już zaczyna być mocno ciężko.

      Usuń
  3. Oj ja już kopniaków lokatora przyjemnie nie odczuwam. Niekiedy aż mnie z bólu skręca. Choć nie zmienia to faktu, że i tak te ruchy są słodkie i jedyne w swoim rodzaju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też już niektóre są mniej przyjemnie. Zwłaszcza, jak trafiają gdzieś pod żebra.

      Usuń
  4. Ah takie kopniaczki są cudowne:) Powoli dojrzewa we mnie myśl,żeby je czuć ponownie...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze gdyby było więcej czasu, żeby się nimi delektować;)

      Usuń
  5. Oj pamiętam , aż za dobrze te cudowne małe kopniaczki. Doznania niesamowite. Więcej odpoczynku zyczę. Buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne były...Myśmy się śmieli bo Niuniek gdy był w brzuchu zwiewał od ojca, a że brzuszek jak piłka fajnie to wyglądało. Mąż kładł rękę na młodym a on zwiewał w drugi kąt brzucha, za to Niko Ciągnął do taty mógł mi zrobić garba na plecach by tylko być bliżej męża....eh to są cudowne chwile

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje dziecię, jak mąż kładzie rękę na brzuchu, to się uspokaja;) Ale tylko na chwilę, bo zaraz znów kopie jak szalone;)

      Usuń
  7. O tak kopniaczki są super :) Teraz Alicja po tej stronie brzuszka też mnie kopie :p Jak śpi to tak wierzga, biega że oboje z mężem jesteśmy skopani :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Fifi też kopie, także jestem okopana podwójnie;) Dziś akurat Fi w nocy wylądował u nas w łóżku więc mam wrażenia na bieżąco;)

      Usuń
  8. Spokoju i odpoczynku Ci życzę :) Ja ewolucje w brzuchu wspominam niezbyt miło, bo Marycha wariowała przeważnie między 23 a 2 w nocy. Kopała zarąbiście mocno :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje Maleństwo też bardziej dokazuje w godzinach wieczornych i nocnych, ale jakoś zazwyczaj mi to nie przeszkadza. Czasem, jak zasypiam, to chwilę mi zajmie znalezienie takiej pozycji, by nóżka nie lądowała w bardziej bolesnych miejscach.

      Usuń
  9. Taka chyba kolej rzeczy , że każdą kolejną ciążę przeżywa się jakby mniej intensywnie bo najzwyklej w świecie jest się zbyt zajętą. Też to przerabiałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje drugie dziecię kopie dużo mocniej niż Filip więc jak już w końcu mam czas na przeżywanie mojego stanu, to przeżywam go bardzo intensywnie;) Ale faktycznie, teraz wszystko jest bardziej na wariackich papierach. Nie ma czasu na roztrząsanie wszystkiego tak, jak za pierwszym razem;)

      Usuń
  10. CIąża to piękny czas ;) Zazdroszczę i życzę powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń