piątek, 17 października 2014

Ostatnie podrygi czyli wypad do Sandomierza...

Niestety, chyba piękna złota jesień mówi nam już pa, pa. Na dworze szaro i ponuro, coraz chłodniej. Powoli spacery przestają być tak przyjemne, bardziej chce się siedzieć w domu niż wyłazić na dwór. Wszystkich ogarnia jakaś melancholia, trzeba będzie poszukać sobie jakiś rozrywek, coby nie zgnuśnieć na amen.

Rzutem na taśmę jednak udało się jeszcze skorzystać z ostatnich chwil pięknej pogody i po Kazimierzu i Zamościu przyszła kolej na Sandomierz. Znów troszkę mi się nie chciało, ociężałość dawała się we znaki od samego rana, ale prognozy mówiły jasno, to ostatni ładny weekend, potem to już tylko palto, parasol i kalosze. Przemogłam niechęci i koło godziny 10 byliśmy już w samochodzie i pędziliśmy w świat.
Plan był taki, że odwiedzamy przy okazji znajomych, CamelJankę i jej synka, małego Jasia, ale niestety choroby nie wybierają i tym razem padło na nich. Także na początek wybraliśmy się sami zobaczyć troszkę miejsc, po których ojciec Mateusz śmiga na swoim rowerku. Ostatni raz byłam tutaj na wiosnę, wtedy na brawurową wycieczkę z dziećmi ściągnęła nas wyżej wymieniona CamelJanka. Był to jakiś powszedni dzień i panował spokój. Nawet udało nam się wtedy zaparkować samochód przy samym rynku. Tym razem spotkało mnie zaskoczenie. Bo szczerze przyznam, że nie spodziewałam się takich tłumów tłumów. Ba, nie spodziewałam się wcale tłumów. Co reklama, to reklama jednak i troszkę się zawiodłam. Ludzisków dużo, jarmark jakiś, stragany zasłaniające cały rynek i jego atrakcje, chyba nie tego oczekiwałam. Liczyłam na piękne zdjęcia, a wyszło, jak wyszło. Nic szczególnego.


Jak zwykle mężulo z Filipiastym zdjęć mają najwięcej. 

W sumie to nasze zwiedzanie Sandomierza ograniczyliśmy do wędrówki naokoło rynku, troszkę w dół, troszkę w górę. Przeliczyłam się ze swoją kondycją i już po którymś podejściu pod górkę zakręciło mi się w głowie i marzyłam tylko o chwilce oddechu. Coś mi się wydaje, że powoli trzeba będzie przystopować. A pomyśleć, że w ciąży z Filipem jeszcze w szczęściu zdrowiu śmigałam do pracy. 

Koniec końców znaleźliśmy malutką knajpkę na uboczu i postanowiliśmy się uraczyć goframi. Coś nam te gofry ostatnio posmakowały. W międzyczasie dogadałam się jeszcze z koleżankę, że skoro oni siedzą chorzy w domu, to my ich na chwilkę odwiedzimy. Z chwilki zrobiła się godzina, ale tak to już jest, jak zna się z sieci i w końcu dorwie się na żywo. Mam nadzieję, że następnym razem to oni nawiedzą nas w Lublinie. Może, jak już urodzi się Maleństwo, to będzie okazja.

A oto co mieliśmy okazję podziwiać w Sandomierzu. Stragany, stragany i jeszcze raz stargany.



 i Kamień Pasiasty. Fifi nawet dotknął na szczęście. Nie wiem czy tak to działa, ale warto spróbować.


W drodze powrotnej zajechaliśmy jeszcze do filipiego dziadka na obiad. Skoro po drodze, to można. Posiedzieliśmy, zjedliśmy i pojechaliśmy dalej. W efekcie w domu byliśmy na wieczór i już tylko odpoczywaliśmy. 
Wycieczka była fajna, ale coś mi się wydaje, że już ostatnia w tym sezonie. Po głowie chodzi mi jeszcze ZOO w Wojciechowie czy inne pobliskie atrakcje, ale to już bardziej wyskoki niż wycieczki. I pogoda już nie pewna, i mi sił zaczyna brakować. Wkraczamy chyba w okres kocyka i herbatki.No i tej wspomnianej wyżej melancholii.

17 komentarzy:

  1. Super zdjęcia, dziś niestety u mnie pogoda paskudna..

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo...znajome widoki😊 szkoda ze niemoglismy z wami pospacerowac... Nastepnym razem...przeciez z malutkim bączkiem tez mozna pozwiedzac. ... A my..a jakze...pewnie zawitamy i u was...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie jakoś koło wiosny się jeszcze wybierzemy;) Ale wcześniej może Wy wyruszycie na wycieczkę;)

      Usuń
  3. Oj musisz trochę zwolnić :)
    A kobiety w ciąży mają różne prawa więc życze jeszcze wielu gofrów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie byłam w Sandomierzu a szkoda bo tescie mówią, że piękniejszej starówki nie widzieli:D

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas w wakacje w planach też był Sandomierz, ale niestety nie wyszło. Za to w tym tygodniu odwiedziliśmy Warszawę i zoo:) U nas też tak jest,że najwięcej zdjęć ja robię, eh takie uroki bycia blogerką;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Warszawy to już większa wyprawa. Pojechałabym, ale chyba już nie w tym sezonie;)

      Usuń
  6. super zdjęcia :) Ale fajne te Wasze wycieczki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie że korzystacie do końca :) Zdjęcia piękne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potem może być ciężko więc chcemy jak najwięcej skorzystać;)

      Usuń
  8. Trzeba było dać znać, może i my zajechlibyśmy do Sandomierza :) pozazdrościłam Wam tych wycieczek i jutro uderzają oglądać dinozaury do Bałtowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyślałam i teraz się będę gryzła;) A Bałtów chodzi mi po głowie już od dawna, ale wcześniej myślałam, że Filip jeszcze za mały, a teraz już mi troszkę się nie chce wybierać tak daleko;)

      Usuń
  9. Bardzo fajne miasto, na pewno jest tam dużo do roboty, ogromny kamień również robi wrażenie :) Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń