czwartek, 9 października 2014

Zamość czyli ciąg dalszy korzystania z uroków jesieni...

Plan był taki: pod koniec września, a co za tym idzie pod koniec 6. miesiąca ciąży, pakujemy manatki i wyruszamy w stronę Grecji. Niestety los bywa przewrotny i lubi krzyżować nasze plany. Zanim ogarnęliśmy sprawy firmowe na tyle, by móc zniknąć z pola widzenia na tydzień, to zastał nas październik i 7 miesiąc. Niby kobiety latają w 7 miesiącu, ale mnie jakby znienacka dopadła straszna ociężałość i zaczęłam się zastanawiać czy taki wywczas w ogóle ma sens. Zaczęliśmy się zastanawiać nad wycieczką na przykład w Bieszczady, ale do tego wszystkiego rozchorował nam się kot, a nie bardzo mamy kogoś zaufanego, kto mógłby się nim zająć podczas naszej nieobecności. Temat kilkudniowego wyjazdu został więc na razie zawieszony i tak naprawdę nie wiadomo czy jeszcze wróci.
Troszeczkę mnie to zmartwiło, bo każdemu od czasu do czasu należy się jakaś odskocznia więc postanowiliśmy jak najbardziej wykorzystać to, że jesień nas rozpieszcza piękną pogodą. Lubelszczyzna i okolice to bardzo piękne tereny więc postanowiliśmy powycieczkować. W tamtym tygodniu byliśmy już w Kazimirzu, a teraz wyruszyliśmy troszeczkę dalej, bo do Zamościa.
Obawialiśmy się tej wycieczki, bo Fifula ostatnio dręczą jakieś humory i potrafi naprawdę uprzykrzyć nam wyjścia. W wózku siedzieć nie chce, na nóżkach własnych chodzi, ale zawsze w inną stronę, urządza sceny, a w samochodzie można stawać na głowie, a on i tak zrobi wszystko, żeby podróż nie należała do przyjemnych. Ale co robić, trzeba dziecko jakoś cywilizować. Jedziemy i już.

Podróż, choć dłuższa niż się spodziewałam, minęła nam nad wyraz miło. Jak z dzieckiem. Pod koniec myślałam, że już nam Filipek uśnie i będziemy mieli problem, ale jakoś dotrzymał do samego celu. A celem było ZOO w Zamościu. Zdziwiła nas bardzo frekwencja zwiedzających. Parking mały, chętnych wielu, czynna jedna kasa. Ale i tak mieliśmy szczęście, bo jak wychodziliśmy po zwiedzaniu liczba ludzi i samochodów wzrosła kilkakrotnie.
Samo ZOO nie zachwyca jakoś specjalnie choć widać, że coś się dzieje, coś się remontuje, to zwierzątek mało i jakieś takie mizerne. Ale jak to się mówi, jak się nie ma co się lubi... Fifulowi się podobało, przyglądał się zwierzętom, wyciągał łapki, ale był chyba troszkę w szoku. Patrzył z rozdziawioną paszczką i nie domagał się wyjęcia z wózka, a to bardzo dziwne. Ja też byłam w szoku;)




Fifi zwiedzał bardzo spokojnie, nawet czapki specjalnie z łepetynki nie zdejmował, ale gdzy odchodziliśmy od wybiegów zwierzaków, to zaczynało mu się nudzić. Cały czas baliśmy się z mężem go pochwalić, żeby nie zapeszyć. Nawet gofry udało nam się w spokoju zjeść. I Filipek też prawie całego swojego oszamał. Nigdzie nie uciekał, nie oddalał się sam, tylko zwiedzał okolicę stolika, przy którym siedzieliśmy.



 Przyznam się Wam, że mimo tego, że mamy niedaleko, to w Zamościu byłam po raz pierwszy. W zasadzie to po raz drugi, ale pierwszym razem byłam na weselu przyjaciół i w sumie widziałam tylko dom weselny i nic więcej. Dlatego uparłam się, żebyśmy się wybrali zobaczyć rynek. Miałam obawy, jak to będzie z Filipem, bo pora drzemki już się zbliżała, a on już tarł sobie oczki, ale postanowiliśmy spróbować. I znów milusie zaskoczenie. Chwilkę tylko pomarudził, ale właśnie w miejscu, gdzie nie było nic do podziwiania, a potem znów buźka rozdziawiona i zainteresowanie wszystkim naokoło. 


Zamość pięknym miastem jest, przynajmniej te miejsca, które my widzieliśmy. Widać, że coś się dzieje, że dbają o swoje zabytki, o to, by turyści chętnie tu przyjeżdżali. I choć bardzo kocham swoje miasto, to Lublin wygląda w porównaniu do Zamościa troszkę bałaganiarsko, tak jakby ktoś tylko próbował łatać dziury. W Zamościu nawet boczne uliczki są zadbane. I powiem Wam, że spacerując po tych właśnie bocznych uliczkach i zaułkach poczułam się troszkę, jak na zagranicznych wczasach. No może było troszkę chłodniej;)
No i dowiedziałam się, że w Zamościu urodził się Marek Grechuta.


 Wycieczkę uważam za super udaną. Jestem skłonna powiedzieć, że była to chyba najlepsza nasza wspólna wyprawa ever. Filip zadziwił nas niesamowicie. Nie chcę zapeszać, ale mogłoby być tak zawsze. W drodze powrotnej zjadł coś i zaraz zasnął. Przespał całą drogę, która w tą stronę wydała się bardzo krótka.
Jedynym minusem jest katarek, który dopadł Fifula po tej wyprawie. Choć tak naprawdę nie jestem pewna czy przypadkiem nie jest to wynik wychodzących stadnie ząbków.

Na najbliższy weekend zapowiadają jeszcze lepszą pogodę więc znów pewnie nas najdzie na wycieczki. Już chodzą po głowie pewne pomysły, ale to jeszcze nic pewnego. A może Wy macie jakieś sugestie?? Gdzie tu jeszcze można się wybrać? 

16 komentarzy:

  1. Jak ja uwielbiam takie rodzinne wypady.
    Tak całą rodzinką, u Nas niestety tata coraz więcej czasu spędza w pracy:(
    Mam nadzieję że się to zmieni bo tak spędzony czas to super sprawa:)
    I do ZOO też planujemy się wybrać:)
    Ciekawe czy Mój Młody będzie zainteresowany zwierzątkami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My zaczęliśmy teraz doceniać ten czas razem i korzystamy, jak tylko się da.

      Usuń
  2. Fajne zdjęcia i widać, że było co zwiedzać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było, ale też nie za dużo;) Specjalnie wybieramy takie miejsca, żeby je obskoczyć jednodniową wycieczką;)

      Usuń
  3. Jejku jak ja Wam zazdroszczę tych wolnych weekendów i wspólnych wypadów :(

    OdpowiedzUsuń
  4. polecam mini Zoo w Wojciechowie i Kozłówkę:) Też marzy mi się Zamość,ale chyba dopiero na wiosnę pojedziemy.
    U nas na szczęście z wszelkimi wycieczkami nie ma problemu, a na marudzenie w aucie (choć zdarza się bardzo rzadko,bo Filip uwielbia jeździć) hitem okazały się pacynki (takie wkładane na rękę)-mieszkają na stałe w samochodzie,więc są zawsze atrakcją:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Wojciechów zdecydujemy się jak tylko pogoda pozwoli;) Kozłówka mnie na razie nie ciągnie specjalnie, tam chętnie bym pozwiedzała muzeum, a z Filipem raczej to mało możliwe. Byłam raz, mieliśmy tam sesję ślubną;)

      Usuń
  5. W życiu nie byłam w Zamościu :) W Lublinie z resztą też.
    Takie rodzinne wycieczki to świetna sprawa, jak oczywiście najmniejszy człowiek ma dobry humor. Chociaż piszesz, że ZOO w którym byliście nie powala to i tak widzę, że jest wypaśniejsze niż nasze gdańskie, bo u nas jeszcze się lwów nie dorobili, a żyrafy są od niedawna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w takim razie zapraszamy do Lublina i na Lubelszczyznę. Tutaj naprawdę jest dużo fajnych miejsc;)

      Usuń
  6. Cudne są takie wypady. Widać , że wszyscy zadowoleni. My z reguły w niedzielę gdzieś wyruszamy .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też się teraz staramy co niedzielę o jakieś atrakcje. Wracamy zmęczeni, ale zadowoleni;)

      Usuń
  7. Zamość u nas nadal na liście miejsc wartych zobaczenia ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się też długo zbierałam, żeby zobaczyć, ale warto...

      Usuń
  8. No proszę bardzo ,jaki z małego prawdziwy podróżnik :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie pomyśleliśmy, że lepiej w nim od małego zaszczepić żyłkę podróżniczą, niż miałby w domu przed tv siedzieć;)

      Usuń