poniedziałek, 26 stycznia 2015

Tata do zadań specjalnych...

Już myślałam, że nie ma szans na spokój i ciszę. Że przynajmniej przez najbliższe miesiące nie spędzę z mężem miłego wieczoru, takiego, które obydwoje lubimy i do których przywykliśmy odkąd Fifi pięknie zasypiał sam, a przynajmniej, jak zasypiał usypiany, mieliśmy pewność, że nie zapewni nam dodatkowych atrakcji. Myślałam, że sąsiedzi będą wzywać policję, a moja nerwica objawi się ze zdwojoną siłą.
Początkowo wieczorne i nocne wrzaski braliśmy na karb kolki i gazów, ale nie. Wykluczyliśmy i jedno i drugie. Fakt, że Zosia czasem śpi niespokojnie i marudzi właśnie przez te drugie, ale nie to było powodem awantur. Wyczytałam o wieczornym nagromadzeniu emocji i przypomniałam sobie, że Filip też miał taki czas, że ryczał bez powodu. Wtedy myśleliśmy, że jest śpiący i przesuwaliśmy kąpiel i spanie w nieskończoność aż wylądowaliśmy ze śpiącym dzieckiem o 18 i pobudkami przed 5. No, ale Fifula dawało się kupić cyckiem, a potem, gdy już zasypiał zatkać smoczkiem. Potem jeszcze parę powtórek i za którymś razem mieliśmy spokój.
Z Zośką problem jest taki, że ona smoczkiem gardzi, a że wieczorem za jedyne uspokojenie uważa mój biust, to mam, delikatnie mówiąc, przechlapane. Zosia, gdy tylko zaczyna się ściemniać, na moich rękach nie jest w stanie się uspokoić. Wije się i szuka piersi, a jak jej nie znajdzie, ssie piąstkę i zaczyna histeryzować. Gdy jednak ją dostanie, to swoje zje, a potem znów się denerwuje. Chce ssać, ale krztusi się mlekiem, wypluwa pierś, znów szuka nerwowo i tak cały czas, aż w końcu włącza wycie i nic już nie jestem w stanie zrobić. W międzyczasie jeszcze zwymiotuje, trzeba ją przebierać, a sytuacja robi się coraz bardziej nerwowa. Mogę ją przekładać tylko w różne pozycje z nadzieją, że w końcu się zmęczy i padnie albo, że sama wcześniej nie padnę, bo takie tańce bujańce powodują u mnie zakwasy w całym ciele.
Jednak zupełnie przypadkiem, pewniej nocy odkryliśmy sposób. Nie chcę zapeszać, ale przynajmniej na tą chwilę tak mi się wydaje. Skuteczny raz lepiej, raz gorzej, ale na pewno bardziej niż moje czary mary z biustem i bujaniem. Ano jednej nocy, już koło godziny 1 zwątpiłam i oddałam Małą Tatusiowi, sama zaś w rykach i kwikach odwróciłam się na drugi boki i postanowiłam nie zwracać na nic uwagi. O dziwo Zośka trochę przycichła, o dziwo tak bardzo, że ja przysnęłam i gdy się obudziłam oni spali oboje. Na drugi dzień sytuacja się powtórzyła, a na trzeci dzień, gdy M. zauważył, że znów siedzę w sypialni z drącą się córą postanowił ją zabrać do salonu i tam lulać. I tak nosił, aż zasnęła, odkładał i znów nosił i w zasadzie od tamtej pory prawie zawsze najpóźniej o 22 mamy święty spokój. W międzyczasie jeszcze z raz ją biorę na karmienie, ale jak widzę, że zaczyna się robić nerwowa, oddaję ją Tatusiowi. Troszkę na tym ucierpiał mój honor jako matki, ale co innego miałam zrobić, jak Zosina u mnie na rękach znów dostawała amoku.
Nie ma jednak nic za darmo. Od jakiegoś czasu M. miał również problemy z usypianiem Filipa, bo Fifi był zazdrosny i domagał się do mamy więc daliśmy mu to czego chce. Gdy M. wykąpie Fifula, przejmuje ode mnie Zośkę, a ja idę usypiać Filipa, który w większości przypadków zasypia sam, ale wymaga do tego mojej obecności. Tatuś ma zadanie utrudnione i czasem, gdy ja już siedzę w salonie i oglądam telewizję lub klepię w laptopik, on jeszcze chodzi z Małą i się męczy, a ja mam wyrzuty sumienia, ale co poradzić. Moje usypianie skutkuje dzikimi wrzaskami, obudzeniem Filipa, podwójnymi wrzaskami, naszym zdenerwowaniem i ogólnym rozbiciem na drugi dzień.


Czasem Tatusiowi idzie gorzej i się denerwuje, a ja mam wtedy jeszcze większe poczucie winy, że go tym obarczam, ale szybko sobie przypominam, że Filipa to ja usypiałam do 15 miesiąca życia, niejednokrotnie siedząc sama z nim w sypialni do późnych godzin wieczorno-nocnych, że to ja wstawałam po 10 razy żeby go lulać, że przez właśnie takie usypianie i uspokajanie biustem, nie mogłam się nigdzie ruszyć, bo Filipiasty domagał się "przytulenia" co godzinę chyba do 9 miesiąca i jedynymi atrakcjami były weekendy u teściów, które też w większości spędzałam w pokoiku na piętrze z piersią w filipiej paszczy. Ale wtedy wydawało mi się, że usypianie dziecka, to mój obowiązek i dziwiłam się, jak inne mamy opowiadały, że to mężowie usypiają ich dzieci. Ja nie widziałam takiej możliwości. Filip pierwszy raz został uśpiony przez Męża chyba dwa dni przed moim pójściem do szpitala, żeby urodzić Zosię. Teraz też przecież nie siedzę z założonymi rękami i nic nie robię. Nie oszukujmy się, ale większość roboty wykonuję ja i chyba to że Tatuś usypia dziecię nie jest niczym złym czy uwłaczającym jego godności. Trzeba czasem coś sobie odpuścić dla własnego zdrowia psychicznego.
Także muszę Mężowi oddać honor i przyznać, że to On jest lepszy w usypianiu naszej córki Zofii. Może jeszcze nie osiągnął mistrzostwa, ale jest na najlepszej drodze, a ja muszę się usunąć w cień. To on jest specjalistą od tego zadania...

PS. Jednak przychodzą takie wieczory, gdy razem musimy stanąć do walki, bo Zosia nie chce dać za wygraną. Nie wiem czym to jest spowodowane, może nadmiarem wrażeń w dzień, nagromadzeniem emocji, bólem istnienia, ale czasem po prostu jest niezmordowana. I wtedy jedna osoba nie daje rady. Choćby żeby zjeść kolację, druga musi lulać Zosinę. Tak na przykład było wczoraj. M. z Filipem byli cały dzień w domu, istny rozgardiasz, do tego odwiedziny teściowej... no i wieczór się nam troszkę przedłużył. Nosiliśmy, przytulaliśmy, Zosia krzyczała, wiła się, jadła, potem wymiotowała, myślałam, że coś jej jest, ale ewidentnie było to na tle nerwowym. Dopiero władowanie się całą trójką do łóżka poskutkowało. M. ją uspokoił bujając, ja wyprzytulałam i Malutka usnęła. Potem jeszcze się wierciła, ale tutaj już ja stanęłam na wysokości zadania głaszcząc i masując. No i udało się uratować noc. Ale nie oszukujmy się, bez Taty nie dałabym rady.

13 komentarzy:

  1. wow. no to niezły hardcor.
    ja już pomału zapominam. kiedy karmiłam piersią tylko Ja wstawałam do młodej. trochę uległo to zmianie gdy wróciłam do pracy, to małż po prostu przynosił młodą do karmienia. teraz mam odwrotną sytuacje. odkąd Hania śpi na materacu, czyli nic ją nie ogranicza sama do Nas co wieczór przychodzi.
    mam nadzieję, ze przed 18stkę - przestanie...choć może wcześniej? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wstawać wstaję cały czas ja;) I do jednego i do drugiego zazwyczaj;) To znaczy, Zośka śpi z nami, ale jak już się obudzę, to jeszcze i do Filipa poczłapię sprawdzić czy wszystko ok. No i powoli zastanawiam się nad normalnym łóżkiem dla niego, ale boję się wędrówek, zwłaszcza teraz, póki Zosia jeszcze u nas.

      Usuń
  2. Nie masz co w ogóle mieć wyrzutów sumienia. Jeśli taki sposób działa to nawet lepiej, bo tatusiek może czuć się doceniony, a ty odsapniesz lub posiedzisz z Filipem. U nas Lulkę codziennie usypia tata, bo sama się tego domaga. Anulka jest na razie na moje głowie - a raczej piersi i ramionach, bo zaśnie tylko u mnie, oczywiście najlepiej upojona ;) Ale sama widzę, że mój chciałby więcej nosić Ankę, ale co z tego, jak się syrena włącza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też wyje czy to u mnie czy u Tatusia, ale Tatuś ma więcej siły, szersze ramiona i więcej cierpliwości i w końcu udaje mu się ją jakoś uspokoić. A u mnie domaga się piersi, a jak w końcu dostanie, to nie zna opamiętania więc wolę ją troszkę stopować.

      Usuń
  3. Tak to z tymi dzieciaczkami bywa.
    Dobrze ,że z tego wyrastają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbuję sobie przypomnieć, kiedy Fifi z tego wyrósł, żeby się pocieszać, ale jakoś nie mogę;)

      Usuń
  4. Ach, taki tata to skarb :) powiem ci, że y mojej siostry są etapy na zmianę, nawet jak starszy syn ma juz swoje kilka lat to do tej pory bywa, że jedynym roziwązaniem jest tata! czasem tak po prostu jest! siostra na początku tez była lekko zazdrosna, i miała wyrzuty sumienia czytając książkę kiedy małożonek jeszcze uspiał małego, ale syn obrał sobie usypiacza i koniec kropka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest dziwnie, bo w dzień nie mam z Małą problemu, usypia u mnie bez problemu. Mało tego, potrafi zasnąć odłożona do łóżeczka. A wieczorem zaczyna się dramat, który tylko mąż jest w stanie opanować. Nie wiem od czego to zależy. Może od siły i cierpliwości.

      Usuń
  5. Jakie wyrzuty sumienia. Tylko się cieszyć , że znalazł się sposób i tatuś okazał się tu bardzo pomocny. Nie od dziś wiadomo, że córeczki są tatusia. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno przydaje się jego upór i wytrzymałość, bo jak Zosia włącza syrenę to trzeba mieć dużo cierpliwości;)

      Usuń
  6. Czasami z tatą źle, ale bez niego jeszcze gorzej :))

    OdpowiedzUsuń