piątek, 23 stycznia 2015

Złośliwości losu...

O złośliwości Filipa miałam pisać już niejednokrotnie.
O tym, że staramy sobie z nią jakoś radzić i panować nad nerwami też miałam pisać.
O tym, że nie je już pisałam, ale że odmawia już któryś dzień drzemki dopiero się zbierałam żeby napisać.
Obiecałam sobie, że na świeżo i w emocjach pisać nie będę, ale wtedy nie napisałabym nic, dlatego odczekałam godzinkę i piszę.
A o co chodzi?
A o dzisiejszą sytuację.
Małżonek wrócił z wyjazdu chwilkę po południu. Przywiózł ze sobą od mojego Tatusia wałówkę, co byśmy nie głodowali. Zośka na zaśnięciu więc wzięłam się za odgrzewanie kurczaczka z ziemniaczkami i marchewką z groszkiem. Filip nie wyglądał na śpiącego więc go nie wyganiałam przecież już któryś dzień nie śpi i dajemy radę, teraz też damy. Odłożyłam mu na talerzyk po troszku wszystkiego, co i my będziemy jedli. Może w ten sposób w końcu przekona się do normalnego jedzenia. Zośka zasnęła, została wyniesiona do sypialni, żeby Fifiś jej w salonie nie przeszkadzał, drzwi zamknięte, spokój. Zasiadamy do obiadu. Obok jedzonko Filipa, a on ma je głęboko.... Nadzieja jednak jest, może przyjrzy się, że my jemy i sam w końcu usiądzie i zje. Chodzi obok, chodzi, aż w końcu jak rakieta wydziera w stronę sypialni, z impetem za klamkę i z całej siły drzwiami wali o ścianę.
Z premedytacją.
Złośliwie.
Żeby zwrócić na siebie naszą uwagę.
Mężowi nerwy puściły, bo to on usypiał Zośkę, gdy ja odgrzewałam obiad. Złapał Filipa i Filip został karnie oddelegowany do spania. O dziwo przyjął to z godnością. My natomiast mogliśmy zapomnieć o wspólnym posiłku. Jedno jadło, a drugie bujało Zosię i na zmianę.
Zosina w końcu padła, Filip też nadal spał, a my przez jego złośliwość zyskaliśmy godzinkę świętego spokoju.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Niestety, na tym nasze szczęście się zakończyło. Fifi obiadu odmówił nawet po wstaniu z drzemki, mimo podetkania pod ryjek trzech różnych dań. Pewnie czekoladkę przyjął by chętnie, tylko jakoś nie było chętnych do częstowania. Zosia zrobiła się marudna wcześniej niż zwykle. A do tego wszystkiego, zepsuła nam się elektroniczna niańka i M. pobiegł do fachowca szukać przyczyny awarii, a ja znów zostałam z dwójką sama.
Witaj weekendzie!!!

27 komentarzy:

  1. Witajcie uroki podwójnego rodzicielstwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem z dziecmi sama caly dzien caly tydzien a czasem nawet weekend.Nie masz tak zle jak Cibsie wydaje.U nas pomogly spacery codziennie.Wybiegaja sie i jest spokoj.Sprobuj z Filipkiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie twierdzę, że jest mi strasznie źle, tylko czasem ciężko;) A pomarudzić trochę można;) Jakoś tak się lżej wtedy robi;)
      Co do Filipiastego, to jest wulkan energii, wymyślamy różne aktywności, baseny, piłki, sale zabaw, a on jest niezłomny;)

      Usuń
    2. Pewnie, że pomarudzic trochę zawsze można!!!! człowiekowi jakos lżej się robi jak trochę z siebie wyrzuci prawda???? Nasza cóka też nad wyraz aktywna (ma 5lat), nie wiem jak Filipek....wyznaję zasadę, że jak nie chce obiadu ( w przedszkolu się zajada podwójnymi porcjami, widac moje jej nie smakują albo na złość mi robi) to nie dostaje nic innego, na ogół kończy się jedzeniem zimnego, ale od tego jeszcze nikt nie umarł co nie? :)

      Usuń
    3. Madziu, masz prawo być zmęczona, niewyspana itd. Masz prawo pisać o tym na swoim blogu. A ja uwielbiam i chce o tym czytac. Bo Twoj blog jest taki prawdziwy. Nie przejmuj się. Zawsze pewnie znajdzie sie ktos kto ma gorzej ale kazdy ma prawo sie wyzalic i ponarzekac, w koncu jestesmy tylko ludzmi. Chętnie bym Ci pomogła bo mi sie wydajesz super sypmatyczna babeczka ale sama mam małego urwisa w domu i kawal drogi do Ciebie :) Trzymaj sie.

      Usuń
    4. Dzięki Dziewczyny za miłe słowa;)
      Pozdrawiam;)

      Usuń
  3. Oj, dzieci mogą dać popalić... Filip jest jeszcze mały, więc pewnie przechodzi okres buntu, może też zazdrości - trochę trzeba go zrozumieć, pewnie sam nie do końca potrafi sobie z tymi uczuciami poradzić. Powiem Ci na pociechę, że nasz prawie 8-latek potrafi być bardzo emocjonalny i bardzo zazdrosny o młodszego brata - i też nie do końca sobie radzi z opanowaniem uczuć. Staramy się spokojnie i cierpliwe znosić jego humory, spokojnie mu tłumaczyć - ale nie zawsze się da.... Trudno być rodzicem dwójki, wiem coś o tym... ;). Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też staram się do wszystkiego podchodzić na spokojnie, bo widzę, że Fifi w tym wszystkim czuje się bardzo zagubiony, ale czasem mam takie poczucie bezradności, że nie wiem jak na niego wpłynąć i jak mu pomóc.

      Usuń
  4. Nie narzekaj bo i tak tego nie zmienisz a tylko sie nakrecisz i humor sobie popsujesz. Skup sie na pozytywach i mam nadzieje ze wkoncu napiszesz na blogu o czyms milym a nie stale narzekanie na dzieci rodzine meza itp.To juz bylo przy Filipie teraz chcialabym przeczytac o czyms pozytywnym u Ciebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, staram. I nie wydaje mi się, żebym nie pisała o pozytywnych rzeczach, bo to się tak przeplata...
      A z tym psuciem sobie humoru, to masz całkowitą rację, sama doszłam do wniosku, że trzeba myśleć pozytywnie choć czasem nie jest to łatwe...

      Usuń
  5. Też liczyłam na weekend w komplecie i co? Mąż w Berlinie :-(
    Naszym starszakom na pewno przejdzie, nie wiadomo tylko kiedy. A spacery i inne aktywności nic nie dają. Dzieciaki chyba tlen przetwarzają na energię bo są niezmordowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Dziś już Filip był na basenie i na urodzinach u kolegi, a po powrocie i tak rozniósł mi pół mieszkania;)

      Usuń
  6. Wiesz nie jestem za lekami, ale może by mu tenie apetizer czy jakoś tak pomógł? przynajmniej jeden problem z głowy by był...a te złości to normalne z czasem.mu przejdzie a potem zacznie pyskowac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się obawiam mu dawać coś na apetyt, bo mam przeczucie, że on nie je też jakoś nam na złość i apetyt wzrośnie, a jeść nie będzie chciał i dopiero będzie lament...

      Usuń
  7. Tak to własnie bywa, gdy starsze dziecko przestaje być jedynakiem. Znam to dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jeszcze nikt od tego nie umarł;) Ja podobno też byłam strasznie zazdrosna o młodszą siostrę, ale jakoś tego już nie pamiętam;)

      Usuń
  8. On za maly jest na apetizer ale bioaron c mpzesz mu dac lyzeczke rano i wieczorem przez dwa tygodnie.To takie lagodne jest i wspomaga odpornosc

    OdpowiedzUsuń
  9. Nic Ci nie doradzę niestety bo to wszystko dopiero przede mną. Trzymaj się dzielnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. to nie jest złośliwość, my tak to odbieramy bo uważamy że dzieci robią różne rzeczy z premedytacją tak jak my, on sprawdza co się stanie, to ciekawość Waszych reakcji i zachowań na jego reakcje, w jego życiu wiele się teraz zmieniło więc może się zachowywać w różny "dziwny" dla Was sposób. U nas starszy synek ma teraz 3,5 roku młodszy 2 i nadal bywa ciężko, choć jest już spora zmiana, wszystko robią razem i nie bardzo lubią się rozdzielać, razem się bawią, kapią, zasypiają ale też się biją, choć to rzadziej, ale ciężko jest nadal, tak jest przy takiej różnicy wieku ale było warto :) pozdrawiam i życzę wytrwałości, czasem lepiej nie nazywać czegoś złośliwością czy złem dziecka, warto na to spojrzeć w inny sposób, a wtedy łatwiej to zrozumieć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W niektórych przypadkach na pewno tak, ale są sytuacje, które on specjalnie prowokuje, bo uważa to za świetna zabawę;) Staram się patrzeć na to z wyrozumiałością, ale czasem jest ciężko, gdy za dobrą zabawę uzna coś co jest zwyczajnie niebezpieczne, jak na przykład wspinanie się na okno i patrzenie czy przybiegnę go ściągnąć.

      Usuń
    2. Jasne ja to doskonale znam, ale to jest wlaśnie odpowiedź szuka sposobu na świetną zabawę powiem Ci że za 2lata będą się bawić w taki sposób razem u nakręcać się w największych głupotach jak no skakanie z lóżka jedno zdejmiesz, drugie jest już na górze i robią sobie z ciebie jazdę ;) pociesz się że na razie masz jedno do przyhamowania

      Usuń
  11. Trzymaj sie, ja jeszcze tego nie przerabialam , ale moja znajoma ma ten sam problem, nic nie chce jesc w domu, za to w żlobku je bardzo ładnie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety u nas jest bardzo podobnie, ale jakoś sobie radzę. Po roku znalazłam na wiele rzeczy sposoby. Muszę o tym zacząć pisać. U nas pomagają spacery dla Tomka, lub jazda na rowerze w garażu blokowym, albo intensywne zajęcia w domu. Często nie kładę go spać w południe, jak Ty i przez to o 19:30 już śpi. Jak jest zdrowy to idzie do żłobka, więc jest jeszcze lepiej. Wiem, to bez porównania... Życzę Ci dużo siły i cierpliwości:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Napisze Ci jak bylo dzis u nas. Zrobilam zupke dla synka posadzilam go zeby go nakarmic. Jego miseczka jego lyzeczka. Zjadl kilka i zaczal wydziwiac rzucac lyzeczka przewracac miseczke, wypluwac. Sajgon. Plakac mi sie chcialo. Troche wepchalam mu na sile ale protestowal wiec koniec obiadu. Ogarnelam wszystko i nalalam sobie tej samej zupy na talerz. Usiadlam zeby zjesc i przyszla ta "mala menda" i krzyczy am am. Tym sposobem zjadl cala moja zupe za pomoca mojej lyzki na stojaco przy stole a potem zasnal snem kamiennym. Moze tez sprobuj czegos takiego :) Te cyrki przy jedzeniu mnie oslabiaja ale widze ze najlepiej je sie z mojego talerza i to co ja wiec sprobuje tego przy innych posilkach.

    OdpowiedzUsuń