wtorek, 26 maja 2015

Matka też człowiek, też kobieta...

Odkąd stałam się zwierzęciem internetowym wiele czytam, odwiedzam blogi, przeglądam zdjęcia. Oczywiście, najwięcej obserwowanych przeze mnie blogów, to blogi parentingowe. Ich tematyka kręci się wokół dzieci. Ale przecież matki, to też kobiety, też gospodynie domowe, też ludzie z różnymi zainteresowaniami, z pracą i pasją. Na tych blogach często przewijają się przepisy, z których i ja korzystam. Pojawiają się recenzje książek, filmów, spektakli, wystaw godnych polecenia. Pojawiają się porady kosmetyczne, opinie na temat kremów, szamponów i ogromu innych specyfików, o których istnieniu nawet nie miałam pojęcia. Pojawiają się opisy różnych wycieczek, wojaży, wakacji, czasu spędzanego aktywnie z rodziną. To wszystko pokazało mi, że mając lat 30 plus, dwójkę dzieci, męża, stałą pracę, nie koniecznie trzeba się interesować tylko tym, co zdarzyło się w najnowszym odcinku serialu i tym co będzie jutro na obiad.

Takie małe przyjemności, chwile sam na sam ze sobą, ciekawy film obejrzany z mężem, maseczka wieczorem, nowy kolor na paznokciach, wypróbowany nowy przepis, spacer z rodziną, czasem szybka kawa na mieście. Raz na jakiś czas większe wow w postaci wakacji czy czegoś ekstra. To wszystko sprawia, że potem nawet cięższe chwile łatwiej jest przeżyć, że szybko zapomina się o nieprzespanych nocach. Warto czasem pomyśleć o sobie, nie tylko od święta, ale bez okazji.

Wydawać by się mogło, że życie mamuśki na macierzyńskim toczy się od jednego ząbka do drugiego, od jednego skoku rozwojowego do drugiego. Obiadek, kupka, zupka. Matka Polka powinna mieć przetłuszczone włosy, brak makijażu, worek zamiast ubrania i pachnieć pawikiem niemowlaka. Taki obraz matki ma przed oczami spora część moich bezdzietnych znajomych i rodziny. A tu takie zdziwienie. Ja mam wrażenie, że odkąd jestem matką, mam więcej wymagań co do siebie, co do swojego wyglądu, ale i tego, czym się interesuję. Stałam się bardziej ambitna, chcę więcej i więcej. Tutaj czasem trochę narzekam, ale na co dzień, w życiu prywatnym się nie żalę, staram się być zawsze uśmiechnięta, nie daję po sobie poznać zmęczenia. Może to mój błąd, ale tak już mam. Chcę udowodnić wszystkim niedowiarkom, że się da. Że dzieci, praca, rozrywki i atrakcje, że to można pogodzić. Taka moja osobista misja. Chcę pokazać innym, że się da. Owszem, wymaga to troszkę gimnastyki i wysiłku, ale się da. No i chyba będzie fajnie, jak kiedyś nasze dzieci będą mogły o mamach powiedzieć coś ciekawego, a nie to, że tylko siedziała w domu. Bo wiecie, dzieci to moja największa pasja, one zawsze są na pierwszym miejscu. Ja dla dzieci teraz też jestem numerem jeden, ale kiedyś i one znajdą swoją drogę... co wtedy z moim wolnym czasem? Już teraz staram się nie zaniedbywać niczego by potem móc zapełnić sobie czymś czas.

Widzę czasem przerażenie w oczach naszych gości. Jak my to wszystko ogarniamy, skąd przy dwójce dzieci u nas pojawia się jedzenie, jak się robią zakupy, skąd wiemy o czym jest ten czy tamten film albo najnowsza książka Cobena. Słucham opowieści, jak to z dziećmi nic się nie da zrobić, o tym, jak na kilka lat mogę zapomnieć o wakacjach, bo przecież co to za odpoczynek z dziećmi. Wkurzam się, jak ktoś mi mówi, że chyba nie potrzebuję nowych spodni, bo przecież i tak siedzą w domu. Wkurzam się, gdy ktoś z litością kiwa głową, gdy opowiada o kolejnej imprezie, na której nas nie było. Wkurzam się, bo przecież my nic nie tracimy. Ba, my wiele zyskujemy. Przez te dwa lata, jak jesteśmy rodzicami, dowiedziałam się więcej niż przez całe swoje życie, odwiedziłam miejsca, których pewnie normalnie bym nie odwiedziła, obejrzałam całą masę filmów, przeczytałam wiele książek. Przecież jakoś musieliśmy sobie zapełnić ten czas, który inni spędzają na imprezach. I nie, nie potrzebuję litości, że nie spędzam wieczorów w klubie, bo ja swój klub mam tutaj, ja mam swoją własną imprezę, codziennie, w stałym gronie. I bawię się na niej świetnie, i na pewno się nie nudzę. A wakacje? Z jednym Filipem się dało więc i z dwójką się da... Mam nadzieję, że przekonamy się na jesieni. A już teraz mamy za sobą super weekend na Mazurach i nie padliśmy ze zmęczenia. Mało tego, jesteśmy zadowoleni, także chyba się można...

A jak jest u Was?
Nudzicie się z dziećmi czy to dla Was też jedna wielka impreza?
Spełniacie się na wszystkich płaszczyznach czy poświęciłyście się bez reszty dzieciom?

6 komentarzy:

  1. Bardzo madry post! Calkowicie sie z Toba zgadzam i gratuluje podejscia i samozaparcia! Buziaki dla Was... no i czekamy na odwiedziny .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się tylko cieplej zrobi, to zbierzemy majdan i przyjedziemy;) Tylko ostrzegam, nasze dzieciaki sieją zniszczenie ostatnio;)

      Usuń
  2. Do pełni rodzinnego szczęścia brakuje tylko tego żeby raz na jakiś czas mieć z kim zostawić Olusia i wyjść z domu tylko we dwoje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, tego też i mi brakuje. Jeszcze jak musimy coś załatwić, a Fi jest w żłobku, to czasem uda się Zośkę zostawić z opiekunką na godzinkę, ale popołudniem dwójki nie ma komu podrzucić.

      Usuń
  3. Ale Ty masz meza na codzien i pania do pomocy.A jaka masz rade dla mnie czyli matki dwojki urwisow ktorych tata bywa w domu tylko w weekend i wtedy polowe tego czasu spedza na zakupach na caly tydz.Calymi dniami siedze sama z dziecmi kolezanki o mnie zapomnialy bo dla nich jestem nudna. Z nikim nie gadam nigdzie nie bywam bo z dwojka jest mi samej trudno.Chodzimy na spacery i jezdze do przychodni to moje rozrywki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W radach jestem niestety kiepska, ale wierz mi, u nas też nie jest tak różowo, jakby się mogło zdawać. Mąż, żeby bywać w domu, przywozi pracę ze sobą i też jest średnio obecny (no, ale jest, wiem o tym), pani do pomocy ostatnio spełnia funkcję, którą w normalnych rodzinach spełniają dziadkowie czyli, jak już musimy coś załatwić, to zostaje z którymś z dzieci (z dwójką zdarzyło się dwa razy, jak byłam na zdjęciu szwów po cesarce i jak byłam na kontroli u lekarza). Na wszystko znalazłam sobie jakieś substytuty. Zakupy robię on-line, koleżanki znalazłam w internecie, bo dla tych bezdzietnych też wydaję się nudna, a te dzieciate, tak jak ja nie mają czasu. Chwilę dla siebie znajduję wieczorami, jak potwory pójdą spać, choć ostatnio padam jak mucha zaraz po nich. Tu nie chodzi o jakieś super aktywności, zostawianie dzieci, nie o to mi chodziło w tekście... Ale znalezienie paru minut dziennie na spokojne napicie się herbaty, przeczytanie dwóch stron książki, cokolwiek, co sprawi Ci odrobinę przyjemności.

      Usuń