środa, 13 maja 2015

Słońce świeci, przybyli kosiarze...

Przyszła wiosna i zaczęło się koszenie... Koszą tu, koszą tam, a mi głowa pęka... Nienawidzę głośnych sąsiadów, remontów za ścianą, rozdartych studentów wracających po nocach z imprez pod moimi oknami, głośnych imprez, które wraz z wiosną rozpoczynają się w naszej okolicy i trwają do późnej jesieni. I nienawidzę koszenia.
O ile na większość z tych przypadłości w zasadzie nikt nie ma wpływu, bo przecież sąsiedzi do remontów prawo mają... fakt, że mogliby się streszczać, a nie pultać wiertareczką po dwie dziurki na godzinę. Studentów też nie uciszę, a i juwenalia, kozienalia i inne takie są i pewnie być będą, to z koszeniem można by było, przy odrobinie dobrej woli mieszkańcom ulżyć. Wystarczyłoby się umówić na jeden dzień, a nie codziennie i wciąż...

Przyszła wiosna i zaczęło się koszenie. Aż się dziwiłam, że tak późno..., ale nic straconego, jak już się zaczęło, to trwać będzie...
Wyszłam z Zosieńką na spacer, żal w domu siedzieć, przewietrzyć się trzeba. Centrum miasta nie sprzyja ciszy, ale zaraz obok mamy dość spore osiedle domków jednorodzinnych, tam się często wybieram na popołudniowe odreagowanie. Ale dziś wyszłam przedpołudniem, wszyscy w pracy, powinno być jeszcze spokojniej. Ale nie... wysyp kosiarek przeogromny... feria różnorodnych dźwięków, ryk, huk, co tych ludzi opętało. Ale to dobrze, wszyscy rzucili się na prace porządkowe jednego dnia, to potem będzie troszkę oddechu... Gorzej u nas pod blokiem...
U nas jak się zacznie, tak ciągnie się przez całą wiosnę, lato i jesień. Czasem nawet, gdy deszcz pada. Nieważne, ważne, że hałasuje. U nas każdy blok to inna wspólnota, inna spółdzielnia, inna jednostka zarządzająca. Każdy sobie rzepkę skrobie, a co za tym idzie, każdy kosi, remontuje, sprząta w innym terminie. Podobnie było z ocieplaniem bloków... Po co na raz, jak można każdy oddzielnie, miesiąc po miesiącu wbijać, docinać, piłować, rozkładać i składać rusztowania. A robotnicy też skoczną muzyczkę lubią także i przygrywanie do roboty było...

Ja wiem, że narzekam, ale w naszym domu panuje wieczny deficyt ciszy. Nie jest ważne czy to noc czy dzień, zawsze coś się musi odzywać. Jak dzieci śpią, to mąż chrapie, jak mąż wyjątkowo nie hałasuje, to kot się drze, jak kot się zamknie, to Filip się obudzi, jak Fi zaśnie, to Zosiak się przebudzi. I tak ciągle i tak w koło... Jedyne chwile ciszy na jakie mogłam sobie pozwolić, to te w dzień, gdy Zo udaje się na drzemkę. O ile można powiedzieć o ciszy w centrum miasta..., ale powiedzmy. No i wtedy przychodzi wiosna i się zaczyna... w dzień koszenie, w nocy studenci i tak aż nie spadnie pierwszy śnieg...

Siedzę właśnie, piszę dla Was ten post, za oknem piękne słońce, na balkonie nowe meble i kolorowe kwiaty, a ja siedzę przy zamkniętych oknach i drzwiach balkonowych i pęka mi głowa... Koszą... Coraz częściej marzy mi się ranczo na wsi, taka chatka dwu- trzyizbowa, kawałek stodółki, kawałek obórki, ogródek i wieś jak malowane... Nawet coś takiego znaleźliśmy, nawet już widzę to oczami wyobraźni, ale odwagi brak... Zostać takim zaocznym wieśniakiem... To byłoby coś!!!

9 komentarzy:

  1. Osoba mieszkajaca na wsi wcale nie jest wiesniakiem.Twoje narzekanie na koszenie jest nieco glupie bo gdyby nie kosili to pewnie narzekalabys ze trawa nieestetycznie rosnie na dziko itp.Trudno doszukiwac sie ciszy w centrum miasta.Miasto ma swoje prawa.Ale gdzies we wczesniejszych postach wspomnialas na o budowie domu.Mysle ze jak chcesz znalezc cisze to musisz sie przeprowadzic w spokojniejsze miejsce. Sadze ze skoro stac Was na wczasy to na budowe tez.Chyba ze wydajecie do zera to juz nie moja sprawa. Ale na wsi tez kosza trawe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie narzekam na koszenie, tylko na brak zorganizowania tego koszenia. Proszę czytać ze zrozumieniem.
      Nie nazywam ludzi mieszkających na wsi wieśniakami, piszę to żartobliwie, o kimś, kto z miasta nagle przenosi się na wieś.
      Decyzja o budowie domu, to bardzo poważna decyzja i to czy nas stać czy nie stać nie ma w tej chwili najmniejszego znaczenia.
      I owszem, nasze finanse są naszą prywatną sprawą i nikomu się z nich nie opowiadamy... No może poza US.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. A ja lubię ten czas kiedy wszyscy wychodzą z domów, kiedy możesz pogadać z sąsiadem, który również wyszedł skosić trawę ... Chya należę do soób, które lubią, gdy coś się dzieje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domkach to co innego. Też dobrze wspominam ten czas, gdy na wiosnę jeździłam do rodziców i podczas prac porządkowych na podwórku gaworzyło się z sąsiadami... Ale w bloku...? Nie, to nie to samo...

      Usuń
  3. Znajomi taką chatę w górach kupili i jeżdżą tam na całe wakacje, tylko problem taki że jak wracają do miasta to tego hałasu.znieść nie potrafią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzy mi się strasznie. Tyle że nie w górach, tylko gdzieś blisko, taki domek na wolne dni, weekendy i kiedy tylko nam się zamarzy trochę spokoju. Chatka, parę zabudowań, ogródek, kwiatki, rabatki;)

      Usuń
  4. Dlatego ja decyduje się na remont, a nie kupno nowego większego mieszkania, bo polozenie naszego bloku jest super. oczywiście jak biore wolne w tygodniu to tez narzekam na hałas...najbardziej na smieciarki, hehe...
    ale nasz blok jest tak fajnie usytuowany, chroni od wiatru , mamy duzy plac zabaw - wiec chyba wytrzymam miesiąc remontu?
    pzdr...ja nie lubie koszenia tylko z jednego powodu . cholerne pyłki, ale co zrobić....

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno jak Ty na wszystko narzekasz, jak nie na dzieci to na koszenie i sąsiadów. Już chyba nie masz o czym pisać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej nie będą pisać wcale... Albo jeszcze lepiej... Ty nie czytaj!

      Usuń