środa, 15 lipca 2015

Każda złotówka się liczy... Pomagajmy!!!

Czasami narzekamy, jesteśmy źli, niewyspani, zmęczeni. Wkurzają nas dzieci, bo to czy tamto. Denerwujemy się, bo rozlane mleko, wyciśnięta na dywan cała tubka pasty do zębów, wysypana w kuchni karma dla kota. Licytujemy się ze znajomymi, kogo dziecko bardziej daje w kość, kogo dziecko mniej śpi w nocy czy bardziej rozrabia. Marudzimy i nie doceniamy tego co mamy. A mamy naprawdę wiele. Mamy zdrowe dzieci.

Odkąd siedzę w internecie cały czas przewijają mi się przed oczami ludzkie nieszczęścia. A choroba dziecka, to chyba najgorsze co może spotkać rodzica. Non stop natykam się na akcje pomocowe, zbiórki pieniędzy. Dokładam się ile mogę, ale nóż mi się w kieszeni otwiera, bo przecież tak być nie powinno. Przecież większość z nas jest ubezpieczonych, co miesiąc płacimy duże pieniądze na to, by w przypadku choroby mieć pomoc. Ale gdy przychodzi co do czego, to radź sobie człowieku sam. Bo za poważna choroba, bo specjalistów brak, bo u nas się tego nie leczy albo najzwyczajniej w świecie gdzieś maluszek miałby większe szanse. Ale czy to wina dziecka, że zachorowało na rzadką chorobę, że leczy się ją tylko za granicą. Przecież to nie powinno mieć znaczenia. Przecież po to jest ubezpieczenie, by w takim przypadku nas ubezpieczało.

Kochani, pomagajmy!!! Po troszku, tyle ile możemy. Nawet złotówka potrafi zdziałać cuda. Ja gdy czytam historie tych dzieci, mam łzy w oczach i ogromny żal, że rodzice muszą prosić o pomoc, że nie otrzymują jej od razu, że muszą zbierać pieniądze na leczenie, które może dać ich dzieciom normalne życie. Niesprawiedliwe jest to, że takie malutkie istotki tak ciepią, ale jeszcze bardziej niesprawiedliwe jest to, że nie jest oczywistym, że leczenie im się należy, że niejednokrotnie trzeba na nie wyłożyć ogromne pieniądze, na które nie stać zwykłego, szarego obywatela.


Dziś chciałabym zwrócić Waszą uwagę na dwa maluszki, które poruszyły moje serce i, za które trzymam bardzo mocno kciuki. Mam nadzieję, że poruszą także Was i pomożecie.

Jaś.
Jeszcze siedzi u mamusi w brzuszku choć zaczyna mu się mocno śpieszyć. Jaś ma wadę serduszka, którą trzeba zaraz po urodzeniu operować. Rodzice zdecydowali o operacji w Niemczech, ale NFZ jej nie pokryje. Liczy się każdy grosz i każda chwila, bo maluszek nie zostanie przyjęty do szpitala bez wpłacenia pieniążków. 


Kajtek
Kajtuś jest chory na pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Nieuleczalna odmiana tej choroby, z którą polscy lekarze nie potrafią sobie poradzić. Na operację w USA potrzeba 6 milionów złotych. Kwota ogromna i niewyobrażalna dla zwykłego śmiertelnika dlatego potrzeba pomocy wielu osób by Kajtek miał szansę na normalne życie.


Te dzieci powinny mieć szansę na normalne życie i tylko dzięki ludziom dobrej woli będzie to możliwe.
Nie bądźmy obojętni...
Każdy grosz się liczy, każde udostępnienie, nagłośnienie...
Pomóżmy!!!

5 komentarzy:

  1. Ja też śledzę losy chłopców, i naprawdę za każdym razem płaczę jakie to niesprawiedliwe jest :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudno Cie zrozumiec.Nie raz pisalam Ci komentarz ze za bardzo narzekasz ze sa mamy co maja wieksze zmartwienia i wtedy odpisywalas ze kazdy musi sobie ponarzekac itp.A ja uwazam inaczej.Ze nie mamy prawa narzekac Ty rowniez bo wlasnie tak jak piszesz w poscie masz zdrowe dzeci i to sie liczy.Zaczelam czytac Twojego bloga i wydawal mi sie fajny ale coraz zadziej zagladam bo czasem szkoda czasy na czytanie wiecznie wylewanego zalu do rodziny do meza wszystko jest beznadziejne bo dziecko marudzi bo noc nie przespana.Serio? Kurcze ludzie maja wieksze problemy jak np te chore dzieci.Co maja powiedziec mamy tych chorych dzieci? One maja nie jedna nie przespana noc za soba a dzus w tvn wypowiadala sie mama tego chlopca co ma skore chora i az milo sie patrzy na kobiete ktora pomimo przeciwnosci losu usmiecha sie i jest pozytywna na maxa.A Ty robisz tragedie z pojscia na szczepienie z dwojka dzieci itp. Musisz wolac meza lub opiekunke.Czasem mam wrazenie ze masz za wygodne zycie i Ci sie w tylku przewraca. Juz nie bede zagladac na Twojego bloga ani na fb.Za duzo pesymizmu a zycie masz super.Kasa dom maz w domu zdrowe dzieci no ale polska mentalnosc robi swoje...trzeba narzekac nawet jak sie nie ma na co

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że rzeczywiście nie rozumiesz... Owszem, każdy może sobie pomarudzić i ponarzekać, ale ważne żeby nie robił tego na poważnie.
      Co do szczepienia, nie, nie robię tragedii. Zwyczajnie, nie pójdę z dwoma wózkami, a Fifi jeszcze tak grzecznie nie chodzi przy wózku Zosi, podwójnego nie mam. To tak w ramach wyjaśnienia.
      A ja doceniam to co mam, ale jak każdy, mam swoje kłopoty, o których tutaj nie piszę. Mam gorszy dzień, co nie znaczy, że nie cieszę się z tego co mam. Kocham swoje dzieci i jestem za nie wdzięczna losowi, ale jestem tylko człowiekiem.
      Przykro mi, że odbierasz to, jako wieczne wylewanie żalu, ale też nie zmuszę Cię do zaglądania tutaj.

      Usuń
    2. Ale dlaczego kazdy moze ponarzekac? Dlaczego dajemy sobie takie prawo? Prawdziwe klopoty zaczynaja sie tam gdzie sa chore dzieci gdzie nie mozemy pomoc im sami. Mysle ze to jest wlasnie powod do zmartwien cos czego nie da sie rozwiazac w zaden sposob mozemy tylko liczc na to ze ktos pomoze ze operacja sie uda.A inne problemy sa blahe.Ja mam takie wlasnie podejscie do zycia ze najwazniejsze sa moje dzieciaki ainne klopoty sie rozwiaza lepiej lub mniej pomyslnie ale jesli nie mam na cos wplywu np na zachowanie tesciow to trudno poprostu ich nie odwiedzam nie rozpoczynam dyskusji a jak probuja mi dziecko przestawiac ostro reaguje.Ale nie przezywam tak jak Ty nie mam dola z powodu tych osob bo najwazniejsze ze wstsje rano i slysze smiech dzieci.Kiedys Dorota Welman tez tak powiedziala ze zdrowa jest jej syn tez i cala rodzina wiec nie ma na co narzekac.Za czesto dajemy sobie takie prawo.A dla syna polecam dostawke do wozka i mozesz smigac.Ucz go chodzenia przy wozku nie zabierajcie na spacery dwoch wozkow. Moja corka ma 2.5 lat a id roku wozka nie uzwam dla niej i mam maluszka rowniez.Jak sie zmeczy to wskakuje na dostawke na chwilke.Wozek to wygoda rodzicow.

      Usuń
    3. Ja się z Tobą zgadzam w zupełności, wiem, że dzieci są najważniejsze i tylko ich choroba jest naprawdę prawdziwym problemem. Staram się nie myśleć o innych problemów, olewać głupie rady rodziny i walczyć o swoje. Coraz lepiej mi wychodzi, ale nadal mam gorsze dni. Zazdroszczę Ci, ze że masz takie podejście, mam nadzieję, że ja kiedyś też takie będę miała. A co do niewyspania czy zmęczenia, raczej stwierdzam fakt niż narzekam, niczego nie przyśpieszam, bo wiem, że na wszystko przyjdzie czas, nawet na spokojne noce.
      A co do dostawek, na razie Fifi reaguje negatywne na takie wynalazki, mam nadzieję, że prędzej czy później mu się spodoba. Ładnie chodzi koło wózka, trzyma się ramy, ale mieszkamy w centrum, żeby trzeba dojść do wielu miejsc trzeba przejść przez bardzo ruchliwe ulice. Do tego czasem zobaczy pieska czy gołąbka i potrafi wyrwać się i pobiec. Na razie się zwyczajnie boję o jego bezpieczeństwo. Poza tym

      Usuń