Sezon ogórkowy w pełni, u rodziny M. ogórków zatrzęsienie, babcia kisi sama, ale rozdziela też po rodzinie. Do tamtego roku bałam się sama robić, myślałam, że to strasznie trudne, że mi nie wyjdzie. No, ale zostałam zasypana plonami i coś zrobić musiałam. Poinstruowana przez mężową babcię, zmodyfikowałam troszkę przepis i zabrałam się za robotę. I co? I wyszły mi super. Ani jeden słoik się nie zepsuł, twardziutkie, kwaśniutkie, po prostu idealne.
Jeśli ktoś z Was ma takie same wątpliwości, jak ja miałam rok temu, to dziś przedstawię Wam swój sposób na kiszone ogórki krok po kroku. Nie podaję na ile ogórków jest przepis, bo zwyczajnie nie wiem, robię tyle ile mam.
- słoiki litrowe,
- pokrywki (najlepiej nowe, tyle co słoików),
- ogórki gruntowe,
- czosnek (dużo),
- korzeń chrzanu (sporo),
- cały, rozkwitnięty koper (sporo),
- sól (najlepiej niejodowana, do przetworów)
- woda.
Słoiki i pokrywki wyparzamy, czekamy aż ostygną.
Ogórki wrzucamy do miski z zimną wodą i płuczemy dokładnie.
Obieramy czosnek, skrobiemy chrzan, kroimy go w niewielkie słupki.
Do słoika ładujemy cały koper, łodygę i kwiat. Ugniatamy ładnie na dnie.Na koper wrzucamy pokrojony na kawałki duży (nawet bardzo duży) ząbek czosnku).
Na to wszystko ustawiamy pionowo ogórki. Naokoło słoika, a potem dopychamy jeden na środek.
Pomiędzy ogórki wkładamy 3-4 paski chrzanu (może być więcej, jak ktoś lubi) i znów pocięty czosnek.
I teraz wolna amerykanka, w zależności od tego ile mamy miejsca, możemy ułożyć jeszcze jeden rząd ogórków w pionie lub walimy, jak się zmieści w poziomie. Dorzucamy w szczeliny parę pasków chrzanu i pokrojony ząbek czosnku.
Czosnek kroję, bo wydaje mi się, że lepiej przechodzi smak, ale też dlatego, że ładniej wchodzi w szczeliny między ogórkami.
Zalewamy gotowaną wodą z solą. Oczywiście ostudzoną. Dwie płaskie łyżki na litr wody. Można dać jedną czubatą, kwestia gustu.
Słoiki zakręcamy. Nie koniecznie mega mocno, normalnie. Odstawiamy na parę dni, najlepiej na czymś, bo mogą przeciekać. Mogą też syczeć, to normalne. Ale po paru dniach nie powinny puszczać wody po przechyleniu. Gdy już troszkę nabiorą koloru i przestaną wydawać dźwięki, wynosimy je do piwnicy.
I voila, mamy kiszone ogórachy na zupkę, do sałatki czy do czego tam jeszcze nam się podoba.
ja na szczęście wszelkie przetwory dostaję od rodziców;)
OdpowiedzUsuńJa powoli zaczynam sama się zaopatrywać;) Ale czasem też coś dostajemy;)
UsuńJA zalewam wrzącą wodą , i 2 łyżki soli na litr, i bez chrzanu, dodaje parę ziarenek gorczycy :-) Też się muszę zabrać do roboty.
OdpowiedzUsuńJa wrzącą czasem zalewam małosolne, jak mi się mocno do nich śpieszy;)
UsuńAle mi apetytu narobilas....:-) uwielbiam domowe,kiszone ogorki:-)
OdpowiedzUsuńTo nie ma zmiłuj, trzeba się zabierać do roboty;)
UsuńDużo czosnku kopru i chrzanu twarde i smaczne ogóraski pozdrowionka dla wszystkich gospodyń które robią zapasy na zimę
Usuń