poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Swojskie wakacje: jezioro Piaseczno.

Pisałam Wam już o tym, że na wakacjach mogą nas spotkać różne niespodzianki. Możemy trafić na uciążliwych sąsiadów, głośną okolicę, nieuczciwego właściciela czy wiele innych. Nie musimy toczyć się na zagraniczne wojaże, żeby zamiast w czterogwiazdkowym hotelu wylądować w norze. 

My właśnie wróciliśmy z takich wakacji, na których nie wszystko było idealne. Ale też, żeby było jasne, nie było bardzo źle. Było parę sytuacji, które już teraz wspominam z uśmiechem na ustach, ale w momencie, w którym się działy, do śmiechu nam nie było. Jak tak przyjrzeć się teraz temu wszystkiemu, to był to bardzo udany, rodzinny tydzień, który przyniósł nam sporo oddechu od miasta i spraw z nim związanych.


A wybraliśmy się nad okoliczne jezioro Piaseczno. Niby żadna wielka wyprawa, ale zawsze oderwanie się od miasta, pracy, rodziny. Wynajęliśmy sobie skromny domek z łazienką i kuchnią. Na piętro nawet nie zachodziliśmy, wszyscy pomieściliśmy się w saloniku na dole. Wygód zbyt wielu nie było, ale narzekać też nie możemy. Jedyne co nam dokuczało to nocne upały. W dzień mieliśmy basen, jezioro i klimatyzację w samochodzie, gdy przemierzaliśmy okolicę.
Całe dnie bawiliśmy się z dziećmi, pluskaliśmy się w jeziorze i w basenie, jedliśmy nie do końca zdrowe rzeczy i nie zwracaliśmy uwagi na czas. Wieczorami z M. robiliśmy grilla i siedzieliśmy na tarasie nadrabiając zaległości czytelnicze. Czerni nieba i ciszy, która zapadała, gdy już wszyscy wczasowicze poszli spać będzie mi brakowało do czasu, gdy znów wybierzemy się w takie miejsce. I mimo, że tarczyca daje mi się we znaki, mimo, że upał jest nie do zniesienia, mimo, że czasu na spokojny odpoczynek mieliśmy naprawdę niewiele, to my odpoczęliśmy. Odsapnęliśmy od dnia codziennego, a tego nam trzeba było najbardziej.
I pozostały nam piękne wspomnienia i fotografie...


Takie wakacje pamiętam z dzieciństwa. Wspominam je zawsze z łezką w oku, z sentymentem. Wakacje na działce nad jeziorem Zagłębocze. Bez prądu, bez wody, z toaletą na dworze. Z mamą i siostrą. Z mlekiem prosto od krowy i młodymi ziemniakami na obiad. Wiem, że teraz to nie to samo, ale mam nadzieję, że kiedyś, za x lat, moje dzieci będą tak miło wspominały te i inne, które nastaną, nasze wakacje. Bo wiecie, ja uwielbiam wczasy zagraniczne, kocham Grecję i podróże samolotem, ale takich swojskich wakacji na naszym pojezierzu nie oddałabym za nic. Załadować po brzegi samochód i uciec od miasta...


Nie wiem, czy wrócimy konkretnie w to miejsce, nie wiem czy nad to samo jezioro, ale M. już coś przebąkiwał, że może we wrześniu... Kto wie...

4 komentarze:

  1. Taki oldskulowy wyjazd tez ma swoje plusy:-) tez tak jezdziilismyz rodzicami, fajnie sie to wspomina!

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze jest świetne towarzystwo, a to jak widać miałaś zapewnione :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To super że pomimo przeszkód udało wam się miło spędzić ten czas ;)
    www.kolorowe-usta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Co tam luksusy, czasem wystarczy kilka kilometrów od domu, cisza i spokój, czas dla siebie. Super, że wam się udało.

    OdpowiedzUsuń