poniedziałek, 28 września 2015

Usypianie dwójki - zadanie z gwiazdką...

Gdy miała się urodzić Zosia, myśleliśmy o wszystkim. Planowaliśmy co, jak, kiedy. Jak będzie wyglądał nasz plan dnia, jaki będzie podział obowiązków, kto, kiedy, co będzie robił. Ale jak to z planami bywa, można sobie planować, a wychodzi jak chce. Zwłaszcza, jeśli plany dotyczą dzieci.

A plan był prosty. Ja karmię i usypiam Zosię, a M. układa do snu i usypia Fifula. Nikt jednak nie przewidział, że i jedno i drugie będzie w tym samym czasie domagało się mamy. No i zaczęły się schody. Zośka się darła pierwszy miesiąc, bo męczyły ją kolki, trzeba było lulać. Fifi zagubiony domagał się mamy. Potem chwilka oddechu, bo chyba dwójce się znudziło i zasypiały spokojnie, same, odłożone do łóżeczek. A potem zaczęły się tance, hulańce i zabawy.

Od dłuższego czasu wieczory u nas w domu to szaleństwa na zmianę raz jednego, raz drugiego dziecka. Gdy Zosia zasypiała jak aniołek, Fifi stawał na głowie, wyciągał dziesięć książeczek, śpiewał, znów stawał na głowie, uciekał z łóżka, biegał po domu, do spania było mu zdecydowanie daleko. Zdarzało się, że budził Zosię i mieliśmy kociokwik do 23. Jak Filipkowi minął okres wieczornych szaleństw, swoje 15 groszy dołożyła Zośka. Ona też pragnęła, i w zasadzie pragnie nadal, towarzystwa mamy. Zdecydowanie najlepiej śpi jej się przy biuście, odłożenie jej do łóżeczka jest mega problemem. Zofia włącza od razu żałosny jęk, staje, wyciąga rączki, przewraca się, bo już jest śpiąca, ale bez mamy spać nie chce. W nocy odpuszczam i pozwalam jej spać ze sobą, ale wieczorem, umówmy się, należy mi się godzinka świętego spokoju i zależy mi na tym, żeby dzieciaki spały więc cierpliwie przychodzę, przytulam, usypiam i próbuje odkładać. I tak pięć, dziesięć, piętnaście razy aż w końcu uśnie na kołderce, wywrócona w drugą stronę, z główką przy szczebelkach.
Oprócz zamiennych atrakcji, raz na jakiś czas dzieciaki fundują nam bonus czyli postanawiają szaleć razem. Wtedy mam problem, bo z rozdwojeniem się bywa u mnie ciężko, a dzieci upatrzyły sobie mnie jako ulubioną przytulankę i nie dają się przechytrzyć tatą.  Biegam więc między jednym a drugim pokojem. Jednemu czytam i śpiewam, drugie karmię i przytulam i tak po tysiąc razy. Nie muszę Wam chyba mówić, jaką satysfakcję mam, gdy w końcu zasnął. 


Ale, żeby było jasne, wieczorne zasypianie to pikuś w porównaniu z zasypianiem w dzień. O tyle o ile na tygodniu Fi jest w przedszkolu, to w weekend zsynchronizowanie drzemki, żeby i Zofia i Fifi spały w tym samym momencie, to jest zadanie z gwiazdką. Z Filipem jest o tyle łatwo, że w przedszkolu śpi wcześnie, a w domu go troszkę przetrzymujemy i potem pada jak zabity, ale Zofia czasem po prostu odmawia spania. Efekt tego taki, że śpią na zmianę, budzą się nawzajem, marudzą z tego powodu, a my siedzimy cały dzień w domu, bo staramy się je uśpić. A na sam koniec, gdy w końcu wyjdziemy, to któreś i tak zaśnie nam w samochodzie. Czasem jednak się udaje i wtedy rozpiera mnie duma z siebie, że się udało.

Żeby tego było mało, to Zosia jeszcze sypia przed południem. I co jeśli Fifi jest w domu? A no ciężko, bo koniecznie musi wtedy śpiewać, przytulać się, krzyczeć, ładować się do sypialni czy do łóżeczka. Jak M. jest w domu, to wyganiam ich na spacer czy zakupy, ale gdy go nie ma, to już zaczynają się schody. Jeśli czekacie na jakiś mój sposób na uśpienie niemowlaka, jak w domu szaleje dwulatek, to go tutaj nie znajdziecie, bo zwyczajnie go nie mam. O ile, gdy razem idą spać, udaje się je jakoś wsadzić do łóżek i biegając między pokojami, uśpić, to, gdy trzeba położyć spać samą Zosię, jest to czysty przypadek. Zośka pada, jak już jest tak zmęczona, że pada. Nie ma w tym żadnego sposobu, to jest przypadek. Jak nie padnie, to można w domu oszaleć, ale na to też nie mam wpływu.

Tak to właśnie u nas wygląda. Do usypiania dodać mogę opowieść o tym, jak sprawić, żeby raz uśpione dzieci spały jak najdłużej i się nawzajem nie budziły. To też ostatnio moje hobby. Nie powiem, jest wesoło, a będzie jeszcze weselej, bo podejrzewam, że będzie jeszcze wiele takich sytuacji, że dzieciakom nie będzie razem po drodze i będę się rozdwajała, żeby zadowolić i jedno i drugie. Ale, tak jak już pisałam, satysfakcja, gdy w końcu się uda, jest nie do opisania.

15 komentarzy:

  1. haha, przepraszam ale uśmiałam się. Wiesz ile razy myślę, że zwariowałam podejmując starania nad 2 dzieckiem? ;D Myślę sobię "Antek już tak pięknie zasypia. Już mamy wieczory wolne. Spi całą noc. I co? I ja mam znowu wszystko od nowa przechodzić? Jemu się pozmienia i znowu będzie sajgon?" ;D
    No cóż, pozostaje zacisnąć zęby i wierzyć, że kiedyś to minie ;D
    Miłego poniedziałku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Filip zaczął przesypiać noce, jak już byłam w ciąży więc nie było odwrotu, jak poczułam luksus wysypiania się;) Ale dzięki temu przemęczę się raz a porządnie i potem luz;) Tam mówi mój mąż;)
      Pozdrawiam!!!

      Usuń
  2. Ja tak nie mam. Wydaje mi sie po tym jak czytam Twoje posty ze Ty strasznie im stale cos wymyslasz.Moze za duzo tych atrakcji.Ja tez mam dwojke jedno 2,5 a drugie 10 miesiecy.Ja rygorystycznie trzymam sie rytmu dnia.Wstajemy jemy razem sniadanie ( maly pije mleko rano wiec on siedzi na krzeselku i ciamka jakas bule) pitem mycie zabkow czesanie ubieranie i odprowadzam corke do przedszkola.Potem ide z malym na targ lub do sklepu.W tuli go nosze robie drobne zakupy wieksze zamawiam przez neta.Potem drzemka malego.Ja w tym czasie zajmuje sie domem gotuje itp.czasem zamawiam z pysznej (bar domowy) maly spi ok godz.Potem drugie sniadanie czyli twarozek z owocami i o 12 ide po corke.Od razu idziemy na spacer do 14.Potem obiad i o 15 idziemy na drzemke.Starsza cora ju nie spi ale kiedys spala i zasypiqlq bez problemu jak karmilam malego i spiewalam aaaa kotki dwa cichutko. O 17 podwieczorek o 19 kolacja mycie i 20 do spanka.Przed 21 oboje spia.Usypiam ich w tym samym pokoju.Zawsze trzymam sie planu.Na weekend tez.Nawet godz basenu mamy takie zeby sie wpasowac.Ma to swoje minusy bo nigdzie prawie nie jezdzimy ale przynajmniej jestem wypoczeta i wyspanq bo dzieci spia cala noc.U Ciebie jest haos takie mam wrazenie.Dodam ze jestem sama w tygodniu caly dzien.Maz wraca jak dzieci spia. Sprobuj je wyciszyc na wieczor.Nie czytaj bajek a raczej zgas swiatlo i sama cos opowiedz z glowy.Twoj maly jest strasznie rozbrykany.Moze sprobuj wizyty w poradni psychologicznej.Duzo dzieci teraz ma problem z wyciszeniem sie ze skupieniem. To nie wstyd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czego ja mam się wstydzić? Tego, że mam wesołe i żywe dzieci, że spędzamy razem ciekawie czas? Rozbrykane są, to prawda, ale taka ich natura. A plan dnia mamy, zazwyczaj stały, drzemki niemal święte, rytuał wieczorny też codziennie ten sam. A że czasem coś pójdzie nie tak, albo gdzieś wyjedziemy, coś przesuniemy? To są dzieci, tak bywa, czasem trzeba sobie dać trochę luzu, bo inaczej można zwariować.

      Usuń
  3. Wesoło. Dobrze że to już za mną, bo uwierz miałam podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem ci, ze ja za to wielbię przedszkole, a wcześniej żłobek, że odpada mi w większości konieczność usypiania dwójki w ciągu dnia. Lipiec i kawałek sierpnia to była masakra, bo Lulka trochę podobna do Fifiego. Przyznaję się, że często na konieczność przedpołudniowego usypiania Anki puszczałam Lulce bajki, by mieć te kilkanaście minut, a gdy była ładna pogoda, to Anka odbębniała pierwszą drzemkę na placu zabaw, gdy Lulka szalała w piaskownicy. Gorzej z drugą Ankową drzemką, która zazębiała się z Lulkowym spaniem. Czasem udawało mi się najpierw Ankę położyć, a potem zajmowałam się Lulką, ledwo ta zasnęła to wstawała Anka, więc zero chwili odpoczynku, ale wolę to niż przemęczoną rozbrykaną Lulkę bez drzemki. Za to nocki, chyba dzięki temu, że już nie karmię już na spokojnie, bo zazwyczaj tatusiek usypia Ankę, a ja Lulkę. Szczęśliwie Anka zasypia wcześniej, więc nawet dla jednej osoby jest to do zrobienia. Więc ci współczuję odrobinę, ale jeśli mogę doradzić - jednak upieraj się by tatek Fifka usypiał, wiadomo, ze Fifi będzie darł twarz na początku, u nas Lulka też ma takie fazy, ale inaczej ty się zajedziesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na szczęście Zośka śpi dwa razy, raz jak Fifi wyjdzie do przedszkola, a drugi raz popołudniem akurat, jak wraca więc zazwyczaj nie ma z tym problemu. W weekend, tak jak pisałam, na pierwszą drzemkę wyganiam ich na zakupy, a drugą kombinujemy, żeby zgrać. A wieczorami dają popalić czasem, ale idzie przywyknąć. Na przykład dziś jakoś wszystko gładko poszło;) A i Fi ma czasem takie dni, że daje się ululać mężowi, ale ja koniecznie muszę potem przyjść dać buzi;) No i przecież to nie będzie trwało wiecznie;)

      Usuń
    2. I ostatnie zdanie mówi wszystko :)

      Usuń
  5. Ojejku współczuje... nie wytrzymała bym psychicznie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idzie się przyzwyczaić;) A jaka radocha, jak raz na jakiś czas zasnął jak cywilizowani ludzie;)

      Usuń
  6. Fajny tytul postu :D Wiem ze na pewno probowalas wszystkiego i nie chcesz rad ale moze Filipka powinien usypiac tata. Wytlumaczyc ze mamusia teraz usypia Zosie i nie moze przyjsc. Jakos zagadac, odwrocic uwage. Ze jest juz duzym chlopcem a Zosia jeszcze malutka. U nas to dziala. Lacznie z oszukiwaniem ze mama poszla do sklepu i jej nie ma. Musi isc spac to rano jak wstanie to sie beda bawic. itp itd. Podzialac na wyobraznie. Male dzieci rozumieja wiecej niz nam sie wydaje. Zreszta u nas synek ma lepszy kontakt z tata. Tata to jego idol a mama jest od brudnej roboty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też czasem działa, ciągle próbujemy, nawet nam wychodzi, ale są dni, że ni hu, hu, musi być mama i już;) Ale faktycznie, jak ma lepszy dzień i chce współpracować, to sam opowiada, że Zosia zasypia i zaraz on będzie zasypiał, że trzeba być cicho;)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Boję się to pisać, bo jak zwykle zapeszę, ale od paru dni dzieciaki zasypiają jak aniołeczki. Fakt, że potem ze spaniem bywa różnie, ale wieczory mamy wolne;)

      Usuń