czwartek, 3 września 2015

Zosia wyrusza w świat... 8 miesięcy...

Zosia parę dni temu weszła w dziewiąty miesiąc swojego krótkiego życia. Dosłownie weszła, bo właśnie w miesiącu poprzednim Zośka ruszyła w świat na własnych, jeszcze czterech, kopytkach. Pierwsze dni powolutku, powolutku zmierzała do celu, a teraz pędzi już z prędkością światła. Przemierza mieszkanie, pokój po pokoju, kuchnię, łazienkę, wszędzie dotrze, wszędzie wsadzi małą buźkę. Mało tego, ostatnio wylazła sama na balkon, a wierzcie mi, to nie takie łatwe, bo oprócz progu są tam jeszcze stopnie. Pamiętam, że Filip bardzo długo miał z tym problem, a jak już próbował, to lądował po drugiej stronie na buzi. A Zośka raz spróbowała i nauczyła się, że musi uważać, a teraz powoli, delikatnie, ale przechodzi.

Jestem niesamowicie z niej dumna, ale jednocześnie martwię się tym etapem, bo to już nie będzie bułka z masłem. Zaczynamy nowy rozdział w naszym wspólnym życiu. Po pierwsze, mogę pożegnać się z samotnością nawet przez chwilę, Zośka podąża za mną wszędzie, nie zważa na podłoże czy przeszkody. Po drugie, możemy pożegnać się z porządkiem, bo Zosia raczkująca, a do tego powoli już wstająca, sięga wszędzie i nic się przed nią nie ukryje. Na szczęście, większość rzeczy nie przeznaczonych dla dzieci jeszcze za czasów filipiej okupacji zniknęło z dolnych rejonów mieszkania, ale nawet te bezpieczne potrafią narobić niezłego bałaganu, gdy się je rozrzuca bez ładu i składu. A Zosia swoje porządki wprowadzać lubi, oj lubi. A pomyśleć, że dopiero parę miesięcy temu skończył się ten etap rozwalania wszystkiego u Filipa. Po trzecie, czas pomyśleć o zabezpieczeniach. Część oczywiście nadal jest, ale część pozdejmowaliśmy, część się rozleciała, a część dynda na szafkach nieużywana. Trzeba posprawdzać co i gdzie i znów się pooklejać. A po czwarte, małe przedmioty. Przy Filipie byliśmy czujni, ale on tak naprawdę nigdy nic do buzi nie pchał i szybko olaliśmy uważanie na monety czy niewielkie części sprzętów kuchennych. Nie zwracał również uwagi na domowe rośliny. Z Zośką jest inaczej. Pcha do buzi wszystko, co znajdzie na swojej drodze. Nie ważne czy to śmieć, czy nie śmieć, trzeba bardzo uważać. Nie ma wyjścia, trzeba się wziąć za siebie i częściej kontrolować powierzchnie płaskie naszego mieszkania.


Ech, chciałoby się powiedzieć. Zaczęło się. Zaczął się okres chyba najcięższy w całym okresie siedzenia z dzieckiem w domu. Przynajmniej przy pierwszym dziecku jest ciężko. Bobas, który dotychczas jest leżący lub siedzący nagle rusza na podbój mieszkania. Rodzic nawet sobie jeszcze nie wyobraża, jak bardzo ciekawskie jest takie dziecko, jak bardzo trzeba je będzie pilnować i jakie genialne będzie miało pomysły. Zaczyna się ciągła gonitwa za małym odkrywcą, a gdy jeszcze chcemy coś w domu zrobić, to może być ciekawie. Od tej pory aż do momentu, gdy dziecko zacznie mocno, stabilnie chodzić trzeba mieć oczy dookoła głowy. Oczywiście, potem też nie jest łatwo, ale przynajmniej nie trzeba się bać, że dziecko może sobie zrobić krzywdę przy każdym kroku.
Zośka jest moim drugim dzieckiem, całkiem niedawno wyszłam z tego etapu z Fifim więc wiem na czym stoję i co mnie czeka. Staram się oddychać głęboko, ale czasem mam ochotę usiąść i westchnąć nad swoim losem. Bo, nie oszukujmy się, łatwo nie jest. Ale z drugiej strony... To bardzo fajny okres. Dziecko poznaje świat, jest bardziej samodzielne, cieszy się tym, jest radosne, biega, goni, odkrywa. Taka mała Zosia - Samosia. Uwielbiam na to patrzeć. Uwielbiam podziwiać, jak świetnie się przy tym bawi.

8 komentarzy:

  1. Brawo !!! Skąd ja to znam :) Mój Jasiek ma 9 miesięcy i najlepsza zabawa to obecnie wycieranie podłogi na przedpokoju swoimi ciuszkami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co, a ja się okrutnie cieszę, że i nasza samodzielnie się przemieszcza. Nie trzeba już tak nosić, sama się dłużej zajmie, i nawet to że za mną łazi mi nie przeszkadza, bo tak jak dzisiaj - ja sprzątałam, ona za mną, bez marudzenia, że mnie w pokoju nie ma, ze wyjdę na chwilę coś zanieść. Ja to lubię ten etap. Mimo ewidentnej miłości Anki do szuflad wszelakich ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię, ale Zośka poszła krok dalej i zaczyna mi stawać przy wszystkim, trzeba pilnować, żeby sobie głowy nie rozbiła ;)

      Usuń
    2. No tak, pilnowanie na okrągło, to fakt, chociaż już tak nie chucham dmucham, jak przy początkach Lulki. Walnie się to się walnie ;)

      Usuń
  3. Brawo dla Zosi ;)
    Dasz sobie rade i z bałaganem i ze wszystkim ;)
    Trzymam za Ciebie kciuki aby było jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe, jak kombinuje:) świetnie to wygląda:)

    OdpowiedzUsuń