wtorek, 24 listopada 2015

Karmienie piersią - kolejny kryzys...

No i nadszedł ten czas, kiedy znów muszę napisać, że mam kryzys. Że nie chce mi się już momentami karmić piersią, choć tak naprawdę chcę nadal i to jeszcze długo. Złoszczę się tą całą sytuacją, mam ochotę się odwrócić, nie zwracać na nią uwagi, wysłać męża do apteki po mleko modyfikowane i zakończyć temat raz na zawsze. Ale ja nie umiem. Po pierwsze, nie potrafię zostawić Zośki w potrzebie, a wiem, że ona mnie teraz potrzebuje, że ona też ma kryzys i jestem jej potrzebna. Po drugie, ja nie wiem, jak się karmi butelką. Nigdy butelką nie karmiłam i dla mnie chyba byłby to ogromny stres, skok na głęboką wodę i w zasadzie wcale bym nie osiągnęła tego mojego wymarzonego spokoju. A po trzecie, nikt mi nie zagwarantuje, że nawet gdybym jednego dnia opanowała karmienie butelką do perfekcji, to spokój bym osiągnęła, bo przecież nie koniecznie Zosia musi zacząć mi przesypiać noce, nie koniecznie musi spać w swoim łóżeczku i nie koniecznie musi chcieć się ode mnie odczepić choć na chwilkę. Może właśnie dlatego, że zabiorę jej pierś, to będzie potrzebowała więcej bliskości i spadnę z deszczu pod rynnę.

Jak wiecie, bo nie raz już o tym pisałam, jestem zwolenniczką pozwolenia dziecku do wszystkiego dorosnąć. Mam zdanie, że na wszystko przyjdzie czas, że można dziecko delikatnie naprowadzić, ale jak nie będzie gotowe, to nie opanuje tego co od niego oczekujemy. Ta teoria sprawdziła mi się wiele razy przy Filipie i przy Zosi również staram się ją stosować. Jak dotąd z sukcesami, co nie oznacza, że czasem to czekanie jest irytujące i chcemy coś niecoś przyśpieszyć. Próbujemy, mimo że wiemy, że to nie ma sensu, ale łapiemy się czasem ostatniej deski ratunku. Irytuje nas to jeszcze bardziej i wpadamy w błędne koło. Tak właśnie jest teraz ze mną. Mój poziom irytacji osiągnął chyba zenit.

A wszystko rozbija się właśnie o to, że jestem już tym wszystkim zmęczona i wszystkie męczące i dręczące sprawy zwalam na karb karmienia piersią. Zosia zrobiła się mocno wymagająca, nie chce spać w łóżeczku, budzi się co 1,5 godziny, najpóźniej koło północy musi wylądować ze mną w łóżku, bo inaczej nie zaśnie, a i tam nie ma pewności, że pośpi spokojnie. No i oczywiście jedynym uspokojeniem jest pierś w buzi. Najgorsze, że ostatnio ta pierś nie służy jej tylko do jedzenia. Po prostu dobrze mieć ją w buzi i tyle. Większość nocy jestem uziemiona w łóżku w jednej pozycji i nie ważny jest Fifi w drugim pokoju, nie ważne są matczyne potrzeby tak momentami silne, że mam wrażenie, że będzie nam potrzebny osuszacz (http://www.osuszacze.watersmile.pl/), nie ważne obolałe kości i zdrętwiały biust. Dokładając do tego moją chorobę, która daje się mi mocno przy takiej aurze we znaki i nerwy związane ze sprawami niezależnymi od dzieci, jestem padnięta i już mi te przytulanki przestają sprawiać taką przyjemność, jak powinny. 

W dzień niestety nie jest lepiej. Zofia nie chce jeść nic, jak ja jestem w pobliżu. Ona ode mnie oczekuje piersi, a nie jakiś owocków, kaszek czy obiadków. A ja, mimo zmęczenia, staram się bardzo, a potem się denerwuję, bo ona nie chce jeść. Nie chce jeść, a potem płacze, bo chce pierś. Ja czasem się zaprę i nie dam, ale potem panienka i tak sobie odbije przed spaniem albo w nocy na mnie i koło się zamyka. A poziom mojej irytacji rośnie.


W momencie, gdy piszę ten post i tak sytuacja idzie ku lepszemu, bo zdałam sobie sprawę, że irytacja jest niepotrzebna, że nic nie wniesie do sprawy, nic nie zmieni, a tylko nas wszystkich pokosztuje wiele nerwów. Znów wiem, że muszę wziąć na luz i czekać spokojnie, że przyjdzie czas, gdy wszystko się unormuje. Joga, oddechy, spokój. Ale czasem łatwo jest mówić, gdy oczy trzeba podtrzymywać na zapałki, a biust wydaje się nie mieć końca. Także przyznaję się, że mam teraz kryzys i choć bardzo kocham tą bliskość, jaką daje karmienie piersią, to teraz tego nie lubię. Mam nadzieję, że szybko znów wszystko powróci na swoje miejsce.

10 komentarzy:

  1. Musi być Ci ciężko. .. od siebie dodam,że te trudne chwile miną. Też jestem zwolenniczką tego, że dzieci do wszystkiego dorastają. Mam nadzieję, że za niedługo kryzys zazegnacie i karmienie będzie Cię cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już tych kryzysów przeżyłam kilka i zawsze przechodziły, ale łatwo nie jest;)

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że niedługo będzie lepiej. Mój Jaś sam w pewnym momencie zrezygnował z piersi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie jak mój Fifi. Z tym, że ja wtedy byłam w ciąży i nie wiem czy to właśnie nie było przyczyną odstawienia się od piersi.

      Usuń
  3. Dokładnie wiem co przeżywasz. Karmię już ponad cztery lata i nie raz miałam ochotę powiedzieć - koniec. Ale tylko na chwilę, bo jak sobie pomyślę, że ten etap w moim życiu się już definitywnie skończy, to przykro trochę. Z doświadczenia wiem, że taka frustracja wynika z braku alternatywy, z tego, że wiesz, że wszystko wisi na tobie i nie masz żadnej innej opcji. Sposobów jest kilka - możesz wykorzystać czas karmienia na coś przyjemnego - książka, serial, medytacja. Możesz pogodzić się z tym stanem rzeczy i wyobrażać sobie, że już niedługo twoje dziecko nie będzie się chciało nawet przytulić (chociaż to nie zawsze działa), możesz zająć się sobą i swoimi potrzebami, przynajmniej trochę, wtedy kiedy masz chwilę czasu (jeśli czujesz, że o ciebie też ktoś dba, ławtiej się czasami trochę "poświęcić". Możesz też zastanowić się czy aby na pewno nie ma innej opcji - może chciałabyś wyjść gdzieś na pół godziny, wziąć kąpiel, przespać się w spokoju, niech ktoś inny się zajmie dzieckiem? Odciągnij mleko, albo zostaw mieszankę na wszelki wypadek, ale przez pół godziny czy godzinę może wytrzymają bez:) Im wcześniej zdasz sobie sprawę z tego, że karmienie jest nie tylko dla dziecka ale i dla mamy tym lepiej :) Fakt - trochę musisz się poświęcić, ale na pewno masz z tego jakieś korzyści i ty, bo inaczej pewnie dawno być już to rzuciła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja już dawno zdałam sobie sprawę, że dla mnie też jest to ważne ;) O karmienie synka walczyłam, mimo że ciągle narzekałam, a jak się odstawił w wieku 14 miesięcy, to płakałam jak bóbr ;) A problem polega właśnie na tym, że gdy Zosia się budzi, to muszę wstać ja, zawsze ja i tylko ja, a to bywa męczące. Na szczęście Mała pięknie radzi sobie beze mnie, jak mnie nie ma w pobliżu (gorzej jak jestem, wtedy muszę być ja i tyle) więc zaczynam ją od czasu do czasu zostawiać i wychodzę, może to jakoś poprawi moje ostatnie samopoczucie.

      Usuń
  4. Hm a ja tego nie rozumiem.Jak karmisz butelka to tez przytulasz dziecko do siebie. Ja ez uwazam ze dzieci powinny dorosnac do pewnych rzeczy same ale bez przesady.Ja odstawilam synka od piersi jak mial 4 miesiace i nic mu nie brakuje.Przytulamy sie nadal azem podczas karmienia.Nie uwazam zeby Twoja corka stracila na tym jakbys przestala karmic cycem.A maz moglby Cie wyreczyc w tej czynnosci i moglabys np pobyc z Filipkiem wiecej.Tez mam dwojke dzieciakow i staram sie po rowno ich traktowac.Czesto jestem sama w domu a malemu ida zeby wiec jest bardziej wymagajacy ale jak jest maz w domu to on zajmuje sie synkiem a ja ide z coreczka na zakupy lub na spacer.Zeby ona miala tez czas z mama nietylko synek. Czasami nie ma nas nawet 5 godz. Jakbym karmila nie byloby to mozliwe.Zreszta ja uwazam ze roczne dziecko powinno jesc pokarmy stale nie tylko mleko mamy.Miesko rybke warzywa owoce jajo. Nie mowie ze powinnas przestac karmic ale uwazam ze cyc na cale zlo to nie jest za dobry pomysl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to ja nie rozumiem, gdzie tu jest przesada?
      Nie uważam, żebym moje dzieci traktowała inaczej. Wręcz przeciwnie, na głowie staję, żeby żadne nie czuło się poszkodowane i miało oboje rodziców tyle, ile tego potrzebuje. Filipa karmiłam, Zośkę też karmię i nie przeszkadza to w żadnym stopniu w spacerach czy zabawach z którymkolwiek z dzieci. Mało tego, Zosia świetnie sobie radzi, gdy ja gdzieś wychodzę. Może nie na 5 godzin, ale na 3 spokojnie. A jak jest głodna, to je wszystko inne. Nigdzie nie napisałam, że je tylko moje mleko, po prostu teraz ma taki okres, że muszę się mocno nagimnastykować, żeby zjadła ode mnie coś innego, jak ma w alternatywie pierś.

      Usuń
    2. Tak napisalas ze nie chce jesc nic innego tylko cyc i ze tylko Ty sie liczysz jak jestes w poblizu.Przesada jest to ze uwazasz ze dziecko straci na tym jak przestaniesz karmic a nie rozumiem tego ze nie chce Ci sie karmic ale zmuszasz sie bo tak. No nie jest to dla mnie zrozumiale ale to tez zalezy od podejscia i sytuacji.Ja nie uwazam kp za cos nadzwyczajnego i wcale mi tego nie brakuje Ty podejrzewam ze jestes inna. Z Twoich postow wynika tez ze Twoj maz duzo jest w domu i ze Ci pomaga sporo. Ja musze sama starsza zaprowadzic i przyprowadzic a co jesli ja mialabym wyjsc a tu dziecko placz bo chce cyca? 3 godz to moje dziecko w przedszkolu jest jakbym karmila to w zyciu bym nie ogarnela domu ani obiadu nie ugotowalabym w tym czasie.Zazdroszcze ze masz tyle swobody i pomocy od meza

      Usuń
    3. Ja nikogo do karmienia nie zmuszam. Siebie zresztą też nie zmuszam, ale przyznaję, że mam czasem chwile zwątpienia, wydaje mi się to normalne. Szanuję wybór innych, nie oceniam. Dla mnie to bardzo ważny aspekt macierzyństwa, ale tak jak napisałaś, każdy jest inny.
      A co do mojego męża. On pracuje, jak większość mężów zresztą. Czasami całymi dniami, czasami wieczorami, czasami w nocy, różnie. Owszem, stara się Filipa odprowadzać i odbierać, ale nie zawsze się to udaje. A wierz mi, prawie roczne dziecko nie urządza już histerii o cycka. Owszem, potrzebuje przed snem czy w nocy, ale bez przesady. Wiele można z nią zrobić, zresztą nie tylko z nią, z dwójką też, jak się lepiej człowiek postara.

      Usuń