poniedziałek, 14 grudnia 2015

Czemu pędzę wprost przed siebie...?


Ostatnio zdałam sobie sprawę, że zapomniałam się pochwalić. Zapomniałam, pominęłam, przeszłam nad tym do porządku dziennego, wydało mi się to tak oczywiste, że zwyczajnie o tym nie wspomniałam. Zosia 29 listopada weszła w 12, ostatni w swoim niemowlęcym życiu miesiąc. Weszła na własnych, stabilnych, tylko troszkę chwiejnych nogach. Weszła, poczłapała troszkę, rozpędziła się, wpadła w zakręt, pobiegła dalej i tak teraz biegnie i pędzi już w stronę roczku cały czas. Mało tego, Zosia po drodze wspięła się na krzesło, które profilaktycznie zostało schowane na balkon, wlazła na filipkowe łóżko i nie potrafi zejść, próbuje innych akrobacji i najgorsze, że coraz więcej jej wychodzi.

Przeraża mnie, jak to wszystko gna do przodu, jak szybciutko rozwija się to moje dziecię, z którym w ramionach przecież jeszcze wczoraj witałam 2015 rok. Przecież to było wczoraj, a dziś sama już chodzi, sama wszystko sobie bierze, sama zawoła, sama rozwali, sama i sama. Zofia, duża dziewczynka. 

Zośka goni Filipa jak szalona. Koniecznie do wiosny chce się z nim zrównać i to nie tylko wielkościowo. Zabawki oddzielne dla każdego? Ale po co, one bawią się jednymi. Czasem mam wrażenie, że Zosia bardziej analitycznie i z sensem podchodzi do zabawek, które Filip jeszcze do tej pory rozwiązuje jedynym słusznym sposobem czyli walnięciem na odlew. Ułożenie piramidki po kolei, jak trzeba, dla niej to nie problem. Sorterek, klocki? Nic trudnego. Mało tego, już chce wszystko odkładać na miejsce, porządkować, segregować. Wiadomo, wychodzi jej różnie, ale widzę jej szczere chęci.

Ale, ale, w tej całej gonitwie Zosia zachowuje też ostrożność. Jest naprawdę garstka ludzi, którzy bez obaw mogą do niej podejść, do których pójdzie na rączki bez zawahania, z którymi zostanie. Cała reszta wywołuje u niej minę, delikatnie mówiąc, niepewną, często podkówkę, a i dziki lament też się zdarza. W sytuacjach niepewnych kurczowo trzyma się mojej nogi, wspina się mi na ręce, wtula mocno i z bezpiecznej odległości ocenia sytuację.
Zosia jest bardzo rozsądna, bardzo analitycznie do wszystkiego podchodzi, bada, sprawdza, kontempluje, nie pędzi na złamanie karku. Gdy czegoś sama nie potrafi, nie leci na oślep, na rympał, tylko spokojnie stanie i jęczy w celu uzyskania tego, czego oczekuje. Pięknie pokazuje paluszkiem i woła, a że jeszcze nie jest nauczona, że nie wszystko jej się należy, to bardzo często również krzyczy.


Co tu więcej napisać? Nie wierzyłam koleżankom, które na forum chwaliły się osiągnięciami swoich córeczek, kiedy mój Filip zachowywał się, jak mały szczeniaczek. Owszem, ruchowo rozwijał się bardzo szybko, ale daleki był od rozumowego podchodzenia do świata go otaczającego. Wszystko na szybko, bez zastanowienia. Tym bardziej nie wierzyłam, bo koleżanki, mamy chłopców, miały podobną sytuację, jak ja. Kiwałyśmy głowami, a i tak uważałyśmy, że mamy dziewczynek nas wkręcają. Teraz wiem, że tak nie było. Dziewczynki właśnie tak się rozwijają. Wszechstronnie, szybko, niesamowicie. A mi z każdym dniem szczęka opada coraz niżej.

PS.
Ale żeby nie było tak różowo, to jest też minus tego analitycznego podchodzenia do świata. Zosia bardzo wiele rozumie, kojarzy fakty, dzięki temu bardzo szybko pojmuje co się od niej oczekuje, ale też nie daje się oszukiwać. Z Fifim było łatwiej. Można go było zagadać, odwrócić uwagę, coś pominąć, a on niejednokrotnie się w swoim pędzie nie orientował. Z Zosią to nie przechodzi i już wiem, że odzwyczajanie jej od niektórych rzeczy będzie dużo cięższe niż było z Filipem.

3 komentarze:

  1. Jestem mamą jednej dziewczynki, druga już w drodze ;) Dziewczynki takie są :) Wprawdzie nie mam porównania z chłopcem, ale mam siostrzeńca, więc mniej więcej rozumiem, o ci Ci chodzi. To musi być naprawdę niesamowite, obserwować, jakimi odrębnymi ścieżkami podąża mieszane rodzeństwo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram! Mam jedną dziewczynke i wiem o czym piszesz :) Siostra ma dwójkę chłopców i żadna z nas nie rozumie drugiej tak do końca, bo różnica płci jest ogromna )

    OdpowiedzUsuń
  3. Potwierdzam . Może to tez wpływ starszego rodzeństwa, ale nasza Hanka idzie przebojem. choć ma w sobie również uroczy akcent nieśmiałości i dziewczęcego wdzięku :)

    OdpowiedzUsuń