piątek, 22 stycznia 2016

Jak zaplanować wczasy z dziećmi...

Za oknem szaro, buro, ponuro... Noce nieprzespane, dni senne, dzieci nudzące się... Temu co mamy teraz za oknem daleko do pięknej, słonecznej zimy. Tak się złożyło, że kłopoty się kumulują, Fifi nam trochę choruje, Zosia ząbkuje, my mamy cięższy okres. Dopiero styczeń, a mi już myśli uciekają do wiosny, lata, pola, jeziora. Coraz częściej łapię się na tym, że kombinuję, jak tu się wyrwać w ciepłe kraje. Niestety, sytuacja teraz nie pozwala nam na rzucenie wszystkiego, zebranie się i wczasowanie. Szybki weekend jeszcze jako tako, ale wylot na zagraniczne wczasy będzie musiał jeszcze trochę poczekać. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby sobie troszkę poplanować, pofantazjować, pomarzyć. Tak sposób na zimową chandrę. Wizualizacja...
A już dziś mogę się powymądrzać, jak najlepiej przygotować się na taki "wylotowy" wyczas z dzieckiem? 

W zależności od tego, co kto lubi, zdajemy się na swoje zdolności i załatwiamy wszystko sami lub powierzamy nasza sprawy profesjonalistom. My zazwyczaj stawiamy na tą drugą ewentualność. Mamy zaprzyjaźnione biuro podróży, panie, które chętnie pomogą i załatwią za nas wiele formalności. Ale zanim przejdziemy do konkretów zaplanujmy sobie w przybliżeniu kierunek i czas w jakim chcemy lecieć. Gdy już wiemy mniej więcej co nas interesuje możemy przejść do przygotowań.

Pamiętajmy, że gdy lecimy z małymi dziećmi niezwykle ważny jest klimat i pora roku w jakiej tam się wybieramy. Odradzałabym ciepłe kraje w środku sezonu, i ze względu na tłumy, ale przede wszystkim ze względu na temperatury. Każdy oczywiście lubi coś innego, ale chyba każdy się ze mną zgodzi, że 40 stopni i więcej nie jest najlepszym rozwiązaniem dla dzieci. Polecam wyjazdy przedsezonowe lub posezonowe, bo prócz dogodniejszych temperatur i mniejszych tłumów, można trafić niesamowite okazje cenowe.

Gdy już to wszystko ustalimy, możemy zacząć zbieranie tego, co nam będzie potrzebne. Najbezpieczniej zacząć od garderoby i akcesoriów przybocznych. Gdy lecimy w środku naszego, polskiego lata sprawa jest ułatwiona, bo zazwyczaj zabieramy ze sobą to, w czym chodzimy i tutaj. Gorzej, gdy lecimy zimą, bo nie wiem, jak Wam, ale mi czasem ciężko sobie wyobrazić, że gdy ja tutaj trzęsę się z zimna w trzech swetrach, gdzieś tam można chodzić w klapkach. Dlatego trzeba sobie zaplanować co i jak i ewentualnie dokupić. Najlepiej odpowiednio wcześniej o tym pomyśleć, bo sklepy stacjonarne mogą nie dysponować odzieżą letnią w sezonie zimowym.

Teraz możemy się zająć wybieraniem miejsca dokąd dokładnie chcemy polecieć. My zostawiamy to prawie na sam koniec, dlatego, że po pierwsze jest taniej, a po drugie większe prawdopodobieństwo, że dzieci nam się, na przykład nie rozchorowały. I na co przydałoby się zwrócić uwagę? Wybieramy hotel przystosowany dla rodzin z dziećmi, ale również położony w przyjaznej okolicy. Co przez to rozumiem? Nie oszukujmy się, z dziećmi zbyt wiele nie pozwiedzamy, raczej musimy się nastawić na bardziej leniwe spędzanie czasu dlatego, żeby nie było nam przykro, że coś nas ominęło, wybierzmy okolicę, gdzie nie ma zbyt wiele muzeów i tego typu atrakcji. Dobrze by było mieć więc gdzie pospacerować, powycieczkować. Odpuśćmy sobie centra miast na rzecz spokojnych, malowniczych okolic. Nie potrzebujemy przecież w pobliżu dyskotek czy innych tego typu przybytków. Zwróćmy też uwagę czy nie jest to całkowite zadupie. Dobrze gdy jednak w okolicy znajduje się tamtejszy odpowiednik naszej Biedronki, odpadnie nam wtedy problem targania ze sobą dziecięcych akcesoriów i ewentualnych jedzonek. Pampersy i gerberki są w całej Europie takie same więc nie ma potrzeby dźwigać ze sobą całej dodatkowej torby. 

A co powinien mieć hotel przyjazny rodzinie? Po pierwsze powinien stawiać właśnie na rodziny z dziećmi, bo co nam po takiej nazwie, jak codziennie do późnych godzin nocnych będą urządzane imprezy słyszane w każdym zakamarku hotelu? Animacje powinny być skierowane dla dzieci, dla dzieci i rodziców lub dla dorosłych, ale dla dorosłych, którzy wiedzą, że gdzieś tam, w pokoju obok śpi małe dziecko. Plac zabaw, brodzik, menu dla dzieci i dostosowana do nich restauracja, to raczej podstawa. No i oczywiście udogodnienia w pokojach, łóżeczka, nocniczki, nakładki. Każdy ma inne wymagania dlatego warto zadzwonić i się upewnić. My zazwyczaj właśnie o taką pomoc prosimy panie z biura podróży.


Ok, wszystko już wiemy, to trzeba zebrać się w sobie i najpierw dotrzeć na lotnisko, a z lotniska dolecieć na wczasy. 

Kiedyś zawsze prosiliśmy o podwózkę znajomego lub kogoś z rodziny. Gdy wybieraliśmy się na wczasy już z Filipem, znów pomocne panie z biura podróży podsunęły nam pomysł wybrania się swoim autem i zostawienia go na parkingu pod lotniskiem (http://modlinparking.pl/dojazd/). Niesamowita wygoda, bo podjeżdżamy na miejsce, nie musimy się nigdzie kręcić, zostawiamy samochód pod dobrym nadzorem, a gdy przylatujemy, tylko wsiadamy i jedziemy. Nie musimy bać się, że ktoś się spóźni czy pomyli wyjścia, a my z dziećmi i bagażami utkniemy gdzieś w oczekiwaniu. A jaka wygoda jechać własnym samochodem, zwłaszcza, gdy ma się do lotniska kilka godzin drogi. Kiedyś wydawało mi się, że taki lotniskowy parking sporo kosztuje, ale nie, spokojnie można sobie na taki luksus pozwolić i nie martwić się o pozostawione gdzieś bez nadzoru auto.

No i pozostaje nam lot. Na to dobrego sposobu nie mam, bo jak do tej pory leciałam z Filipem dwa razy i dwa razy prawie w całości przespał. Z dwójką jeszcze nie miałam przyjemności tak podróżować, ale mam nadzieję, że niedługo się odważę. Jedno co mogę doradzić, podejść do sprawy na luzie, nie stresować się. Nawet, jak dziecko będzie "troszkę niegrzeczne", to co z tego? Więcej tych ludzi nie zobaczycie więc po co się spinać. Zaczynacie wakacje, trzeba się cieszyć, a nie denerwować. Gwarantuję Wam, nawet, jak troszkę się przemęczycie lecąc, to po wylądowaniu nie będziecie już tego pamiętać, a za czas jakiś zostaną Wam tylko piękne wspomnienia.
Pamiętajcie tylko, żeby dowiedzieć się, na co pozwalają dane linie lotnicze, a czego nie można wnosić na pokład samolotu. Większość pozwala na jedzonka czy soczki dla dzieci, niektóre dokładniej kontrolują, a jeszcze inne każą wyrzucić i wtedy jest mniej przyjemnie.

No nic, ja się rozmarzyłam... Chyba poprzeglądam sobie oferty biur podróży... Pooglądam i pomarzę, gdzie mogłabym teraz być... Też tak macie, że gdy za oknem szaro, buro, to lubicie sobie fantazjować o miejscach, gdzie chcielibyście być? Ja często wracam do zdjęć z wakacji, przeglądam katalogi, piękne fotki na internecie... A może tylko Wam takie obrazki na nerwy działają i tylko nakręcają zniecierpliwienie przedłużającą się szarugą? Jak to jest u Was, co?

5 komentarzy:

  1. Ja tam nie wybiegam tak daleko w przyszlosc. Na razie mysle najdalej o Wielkanocy :) Za urlopem jakos nie tesknie bo konczy sie to tak ze z takich wakacji z dzieckiem wracam tak zmeczona ze potrzebuje dodatkowego urlopu od urlopu :P Co innego gdyby w tym czasie ktos zajal sie dzieckiem to wtedy moze bym odpoczela. W sumie ciesza mnie te dlugie zimowe wieczory ktore moge spedzic przy ksiazce czy filmie gdy dziecko juz spi i nie trzeba wychodzic z domu tylko mozna poleniuchowac w pizamie, odpoaczac. Kazda pora roku ma swoje plusy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cieszyłam na długie wieczory z dziećmi w domu. Wyobrażałam sobie, że czytamy, bawimy się, oglądamy bajki, jest miło, spokojnie.... ale rzeczywistość okazała się inna;) Dzieciaki się kłócą, nudzą, na dworze za długo nie posiedzą, bo marudzą, że im zimno, a poza tym wiecznie zagilane... A jak w końcu pousypiają, to mi oczy same się zamykają... No znudziła mi się ta zima ;) Ale faktycznie, fajnie mieć czasem wymówkę, żeby w weekend nawet nie przebierać się z piżamy ;)
      A co do wakacji z dziećmi, to faktycznie, zawsze wracam utyrana, jak koń po westernie, ale pocieszam się, że im dzieci starsze, tym będzie lepiej;)

      Usuń
  2. Jejku, jakaś Ty odpowiedzialna ! <3
    Aż mi sie głupio zrobiło bo ja zawsze robię tak , zeby mi dali łóżeczko w pokoju , a reszta sie nie przejmuje :) płac zabaw wszędzie sie znajdzie, hipermarket tez, zamiast brodzika dla dzieci stawiam na otwarte morze do pluskania a zamiast sprawdzania temperatury , kupuje najmocniejszy krem z filtrem i ala namiocik do ochrony przed słońcem.
    Aż sie zaczęłam martwić ze Teneryfy w lipcu z dwulatkiem to nie najlepszy pomysł ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, od razu odpowiedzialna, raczej wypunktowałam to, o co zawsze sobie plułam w brodę, że nie zadbałam ;) A wierz mi, trafiałam już w takie miejsca, gdzie nie było niczego ;) Nawet małego sklepu ;)
      O Teneryfę, nawet w lipcu bym się zbytnio nie bała. Raczej jest tam klimat łagodny więc nawet 30 stopni nie jest tak uciążliwe. A ja na myśli miałam właśnie uciążliwość upałów. Szkoda by było, żeby dziecko zmęczone skwarem było cały czas ospałe... Zresztą i dorośli różnie znoszą odmienne klimaty ;)

      Usuń
  3. Dzięki za ten wpis, właśnie jestem na etapie planowania wakacji :)

    OdpowiedzUsuń