piątek, 4 marca 2016

14 miesięcy kiedyś, 14 miesięcy dziś...

Ostatnia chorobowa, nocna akcja z Zosią i z Szanownym w rolach głównych, a mianowicie Zośkowe gonitwy po mieszkaniu, wspinanie się na łóżko, szukanie picia i powtórne gonitwy oraz mężowe spostrzeżenie, że ona jest niesamowicie samodzielna, jak na takie malutkie dziecko, uzmysłowiła mi jedno. Zosia parę dni temu skończyła 14 miesięcy i pędzi dalej jak szalona. Pędzi zdecydowanie szybciej i z większym przytupem niż robił to Fifi, który swój pęd ku samodzielności zaczął sporo później, ale który jednocześnie właśnie w tym momencie swojego życia postanowił odkleić się od mamusi.

A dokładniej...
Filip w wieku 14 miesięcy był już na swoich pierwszych zagranicznych wczasach z bardzo poważnym środkiem transportu zwanym samolotem. Fifi również wtedy postanowił postawić na picie z niekapka odstawiając się definitywnie i szybko od maminego cyca czym zapoczątkował również erę przespanych nocy... Przynajmniej dla niego, bo matka wówczas już w ciąży, popadła w chroniczną bezsenność. Od przespanych nocy już tylko jeden kroczek do własnego pokoju i odzyskanej rodzicielskiej sypialni. 
Niestety, wtedy też zaczęły się nasze problemy z Fifulowym jedzeniem. Kiedy wszystkie dzieci zjadały malinki, truskaweczki, porzeczki z krzaczków, Fi kategorycznie odmawiał owoców, z wyjątkiem banana, arbuza i czasem jabłka. Wędlinka mogła nie istnieć, obiadki też nie. Były co prawda nieśmiałe próby ziemniaczków z sosikami, ale szybko i to zbrzydło wybredulcowi i tak trwa do dziś. Zosia w zasadzie je wszystko, patrząc wcześniej na mnie czy zaaprobuję jej próbowanie. Wiadomo, czasem nie ma apetytu, czegoś nie lubi, ale nie ma czegoś takiego, że nie spróbuje, bo nie. Przynajmniej, jak w pobliżu nie ma Filipa, bo gdy on się pojawia, ona koniecznie chce go naśladować i czasem też się zacina.

Wszedł też w okres rozwalania wszystkiego dla zabawy. Nie mówię, że Zosia tego nie robi, ale Zosia ma jakiś swój rytm w tym wywalaniu, ma jakiś cel w wyciąganiu różnych przedmiotów, którymi potem się bawi i zwyczajnie porzuca. Fi wywalał, bo tak... No i Zosia potrafi się czasem zająć sama sobą, a konkretnie zabawkami przeznaczonymi dla dzieci, a nie tylko przedmiotami codziennego użytku. Niestety już podłapała od Filipa ogromne pragnienie wszelkiej elektroniki, ale jestem w tej kwestii konsekwentna i mam nadzieję, że nie wyrośnie na takiego telefonomaniaka, jakim jest jej starszy brat, który wielbi każdego, kto ma w dłoni telefon i może mu zrobić zdjęcie. 


Ale wracając do mamowatości. Zosia bije w tej dyscyplinę o głowę... Ba, o dwie głowy...
Wisi na mnie w dzień i w nocy. Mama jest tylko jedna, biust maminy, z różną atrakcyjnością, ale pojawia się codziennie i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. A gdy przychodzi choroba, jest wręcz jedynym ukojeniem. Co tam tata, co tam obcy, mama jest najlepsza na wszystko. Wystarczy się uwiesić jak małpka i już świat wydaje się lepszy. A gdy spać nie może w łóżeczku, to dokąd kierują ją jej malutkie nóżki? Oczywiście do maminego łóżka. I nic nie wskazuje na to, że miałoby się to szybko skończyć. A jak się nad tym głębiej zastanowić, to nawet nie jest takie złe. To jest całkiem miłe i mile łechce w podniebienie, takie przekonanie, że jest się niezastąpionym...Zresztą obecnie jestem niezastąpiona dla mojej dwójki co niejednokrotnie rodzi nieporozumienia, bo matka jest tylko jedna i się nie rozdwoi, a dzieci dwójeczka zazwyczaj chce czegoś w jednym czasie.

Jednak jest jedna rzecz, jedna cecha, obok której nie mogę przejść obojętnie, która wprawia mnie codziennie w osłupienie, która wywołuje u mnie dumę nie do opisania... To właśnie ta samodzielność, ta zaradność, to zdecydowanie, które mój mąż, a tata wyżej wymienionych, dostrzegł w tą jedną, chorobową, nieprzespaną noc. 
Bo Zosia wszystko wie, wszystko rozumie, wszystko umie i pojmuje. Ona wie, jak pokazać, co ją w danej chwili interesuje. Ona wie, kogo poprosić o pomoc, gdy zabawka nie działa. Ona wie, co trzeba przynieść i gdzie się usadowić, gdy mama mówi, że będziemy zmieniać pieluchę. Wie, że gdy ciekną gluciory, trzeba wytrzeć nosek, a gdy jest bardzo źle, wtarabanić się mamie na kolana, zwinąć się w kłębek i zasnąć. Wie, o której wraca Filip i wie, że gdy wychodzimy wszyscy trzeba założyć buciki i kurtkę. Koło północy mama koniecznie musi być już w sypialni i spać obok, a rano nie ma przeproś, łóżeczko ma mieć wyjęte szczebelki, żeby mała, samodzielna dama mogła dysponować swoim łożem po swojemu. Jeść też chce sama, przy zwykłym stoliku, na zwykłym krzesełku. Jej nie kręci już zamknięcie w dziecięcym, musi być wolność i swoboda. Taka to dorosła już panienka.
Tylko w butach jakoś chodzić nie chce, a Fifi od samego początku nie miał z tym najmniejszego problemu...

I tak sobie myślę, że ona sobie już poradzi, że może jednak żłobek, bo jest taka hop do przodu... a może opiekunka na pełen etat, albo choć jakaś ciocia... I potem widzę podkówkę na buzi, gdy oddaję ją komuś innemu, czuję jak mocno się do mnie przytula albo jak czujnie sprawdza czy jestem przy niej, jak śpi i wiem, że to jeszcze malutkie dzieciątko... malutki szkrabek... choć już taki duży... podobnie zresztą jak Fifi. Moje dzieciaki - przytulaki...

PS.
A swoją drogą... banał nad banały..., ale nie wiem, jak, kiedy, dlaczego tak szybko... Jeszcze niedawno Fi był takim bobasem, zaliczał swoje pierwsze, piesze spacery..., a teraz Zosia..., już taka duża..., a Fifi już prawie gigant... Pędzi czas jak oszalały...


5 komentarzy:

  1. Twoja córka będzie piękna kobieta ale narazie to łysa główka trochę jej odejmuje urody.Taka ma duza glowe przez to.Troche dziwnie to wyglada no ale kiedys napewno wlosy jej urosna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O LUDU! Co to za komentarz w ogóle?! Moja starsza córka do 2lat była niemal łysa. A dziś? Ma gęste, długie, ekspresowo rosnące włosy... I tak sobie myślę, czy na placu zabaw albo w autobusie, też mówisz każdej mamie łysej dziewczynki, że to odejmuje Małej urody???

      Usuń
    2. No, dziwny komentarz, ale co tam ;) Filip dwa lata wyglądał jak nieopierzony kurczak, a teraz pióra na lewo i prawo, okiełznać nie można. A Zośka o dziwo włosów ma sporo, ale blondasek z niej taki, że na zdjęciach nie widać ;)

      Usuń
  2. Nie przejmuj się takimi komentarzami. Dla mnie każde dziecko jest cudowne i piękne:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuję się i mam takie samo zdanie jak Ty ;) Wszystkie dzieci są piękne, cudowne i wyjątkowe ;) Nawet te łyse ;)

      Usuń