środa, 16 marca 2016

Urodowy ekspres czyli jak nadać życia niewyspanej matce...

Doba matki zawsze jest za krótka. Jak bardzo byśmy się nie starały, zawsze na coś brakuje czasu. Trzeba go wycinać tam, gdzie się da. Wiadomo, na dzieciach się tego czasu nie oszczędzi, na pracy raczej też nie bardzo, obowiązki też są obowiązkami więc wykonać je jakoś trzeba, a czasu wolnego już i tak nie mamy, żeby z niego zaczerpnąć. Kończy się na tym, że czas wygospodarujemy z naszego snu, jemy na szybko, w biegu, nie dbamy o siebie. Efekty tego niestety bardzo szybko widać gołym okiem. Podkrążone oczy, bladość, wręcz zieloność. Ja, gdy jestem już taka wypompowana z energii, nie mogę na siebie patrzeć w lustrze. Mam wrażenie, że widać mi każdą zmarszczkę, każdy por skóry, kąciki ust od razu idą w dół, ramiona się przygarbiają. Dramat i zgrzytanie zębami. Nie chce mi się nawet wychodzić z domu, bo mam wrażenie, że z takiego stanu nie wyprowadzi mnie nawet siedzenie przed lustrem pięć godzin. A jednak istnieją szybkie i fajne sposoby na dodanie sobie blasku i energii. Ja się jeszcze ich uczę, jeszcze odkrywam kosmetyki, ale już jest kilka, które mi przypadły do gustu.


1. Diorskin Forever Compakt.

Poprawiacz humoru sam w sobie. Za taką kasę samo spojrzenie na pudełeczko powinno powodować uśmiech. I nie ukrywam, że powoduje, bo ja tak naprawdę używam go bardzo rzadko. Bardziej przydaje mi się w lecie niż w zimie, bo jest delikatny i maskuje wszelkie niekontrolowane świecenia spowodowane uciekaniem makijażu z naszej twarzy. Choć w zimie potrafi zamaskować czerwony nos nie powodując efektu tapety. W zasadzie jest niewidoczny, a robi dobrą robotę.
Moja taka mała fanaberia, która pewnie pozostanie ze mną na długo z racji małej eksploatacji.

2. Seduction CODE No 3 Astor

Całkiem przyzwoita maskara. Dobrze i szybko pokrywa rzęsy, rozdziela je i pogrubia. Niby bez zarzutów, ale jednak. Pojawiają się one po dłuższym używaniu. Po pierwsze troszkę szybko się kończy, a w zasadzie nie kończy, tylko gęstnieje, a wtedy przestaje już być taka rewelacyjna i szybka, bo zwyczajnie trzeba więcej czasu poświęcić na doprowadzenie rzęs do spodziewanego efektu, a i tak nie mamy gwarancji czy nie poskleja nam rzęs na amen. Po drugie, etykietki z opakowania się odklejają. Jeśli tusz ma leżeć tylko na toaletce, to ok, ale po noszeniu w kosmetyczce czy torebce, nie wygląda to ładnie.
Czyli podsumowując... super, ale.

3. Diamond Illuminator Wibo

Tego kosmetyku chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, a mi zarekomendował go mój mąż... Naczytał się gdzieś w internetach opinii i ochów i achów i kazał mi spróbować. No, ale gdyby to było takie łatwe. Wtedy nie mogłam dostać w żadnym Rossmannie, gdy tylko się pojawiał, to znikał w mgnieniu oka. Na szczęście upolowała go dla mnie znajoma i od tej pory zaczęła się moja przygoda z rozświetlaczem. Przyznam się szczerze, że przedtem nigdy nie używałam takich cudów i trochę się bałam. Nie wiedziałam, jak dobrać pędzel, jak rozprowadzać kosmetyk, jak nie przesadzić. Trochę treningu potrzebowałam i teraz wiem, że bez niego z domu nie wyjdę. Nadaje buzi blasku, odmładza, dodaje energii. Wydajny, tani, łatwy w użyciu. Na pewno jest to kosmetyk, którego nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce. Przyglądałam się innym, testowałam, próbowałam, ale zdecydowanie stawiam właśnie na ten.
Mój tutaj akurat pokruszony troszkę, ale takie uroki posiadania dzieci.

4. Róż do policzków DIADEM

Jak już spróbowałam z rozświetlaczem, ktoś mi zwrócił uwagę, że może by spróbować różu. Zawsze się go bałam, bo miałam koleżankę, która chyba troszkę przesadzała i róż kojarzył mi się właśnie z takimi klaunowatymi policzkami. Ale, że kiedyś dostałam do przetestowania takie cudo, w końcu wygrzebałam go z odmętów kosmetyczki i jakież było moje zaskoczenie, gdy moja buzia zaczęła żyć. Oczywiście, nie obyło się bez wpadek, ale szybko nabrałam wprawy i przed wyjściem z domu zawsze troszkę różu, troszkę rozświetlacza i już wychodzi inny człowiek. 
Róż super się nakłada, nie ściera się, długo zostaje na twarzy. Nawet z dziećmi pacającymi mnie ciągle po buzi. 

5. Perfect - Skim Lip Gloss

Coś niezwykłego. Błyszczyk zmieniający kolor naskórka pod wpływem temperatury. No, nie byłam przekonana, ale spróbowałam i polubiłam. Wystarczy nanieść na wargi, rozprowadzić i po chwili mamy błyszczące, żywe usta. Długo się utrzymuje i wygląda naprawdę naturalnie. Nie wiem, czy są inne kolory, mi się trafił do przetestowania "rosy pink" i bardzo mi odpowiada.


Co więcej można dodać. Mimo, że wydaje się, że kosmetyków jest sporo, to poradzenie sobie z nimi zajmuje naprawdę chwilkę. Ja rano robię sobie tak zwaną domową twarz, czyli podkład, tusz czasem cienie, jak mi czasu wystarczy, a gdy mam gdzieś wyjść, rach-ciach i jestem gotowa. Szybko, łatwo, przyjemnie. A efekt naprawdę niesamowity.

4 komentarze:

  1. Fajny post :) Mozesz wiec napisac jak uzywac rozswietlacza i rozu?:P Sprobuje tych kosmetykow. Bede na nie polowac. Dzieki za odmozdzajacy post.

    OdpowiedzUsuń
  2. Madzia, a mozesz polecic jakis dobry krem przeciwzamarszczkowy pod oczy i na noc 30+?
    W sumie to nie wiem ile masz lat:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja uwielbiam krem z mlekiem oślim od so'bio'etic, do znalezienia np w bobomio.pl - jest kapitalny, poprawił mi wygląd skóry.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam meteoryty, które w cudowny sposób odejmują mi lat. Kuleczki przetrwały w dobrej formie kilka przeprowadzek i mimo częstego używania nadal mam ich sporo. Nie są tanie, ale warte w 100% wydanych pieniedzy. Zapraszamy do nas: www.mama-to-wie.pl.

    OdpowiedzUsuń