środa, 18 maja 2016

Zwierzę w domu... obowiązek, ale i przyjaciel...

W moim rodzinnym domu zawsze były zwierzęta. Moja mama była doktorem weterynarii (specjalnie tak piszę, bo strasznie się irytowała, jak tata, żeby ją zezłościć mówił, że jest weterynarką ), moja siostra poszła w jej ślady, tata był chyba trochę zmuszony też polubić zwierzęta, a mi się to lubienie dostało w genach. Nasze dzieciństwo upływało pod znakiem zwierząt. Psy były zawsze, koty się pojawiały, świnki morskie, chomiki, szynszyle, myszki czy króliki są dla mnie nie do policzenie. Zdarzyły się i papużki i inne latające stworki, ale i gąski czy dzikie kaczki. Był też okres, gdy nieodłącznym elementem wyposażenia naszego domu, a potem firmy było wielkie akwarium. Jakby tego było mało, obie z siostrą próbowałyśmy swoich sił w jeździe konnej czy w pomocy wujkom na wsi. Czasem miałam wrażenie, że mama bardziej troszczy się o swoje pupilki niż o nas, a na pewno zawsze miała do nich więcej cierpliwości niż do dzieci. Nie zmienia to jednak faktu, że zawsze uczyła nas dbania o przychówek, zajmowania się zwierzątkami, karmienia, pielęgnowania. No i rzecz jasna odpowiedzialności. 

W tej chwili, w naszym domu jest jeden kot. Pojawił się przypadkiem trochę, gdy zmarła moja babcia i zostałam w mieszkaniu sama. Uznałam, że dobrze mieć kogoś do towarzystwa, a kot będzie odpowiedniejszy dla kogoś, kto studiuje i czasem przez chwilkę nie pojawia się w domu. Gdy urodził się Fifi, były już u nas dwa koty i wszyscy pokochali się miłością dla mnie niezrozumiałą, ale wielką. Niestety zanim na świat przyszła Zosia, byliśmy zmuszeni uśpić kocurka... Obecnie nadal kwitnie miłość między jedną kocicą i dwójką dzieci. Raz się przytulają, karmią, głaszczą, a raz się ganiają, szarpią, noszą, a szturchają. Zaskakuje mnie to, jak szybko dzieci pojmują, co można z takim kotkiem zrobić, a czego nie. Filip, mimo swoich tylko trzech lat, wie, kiedy kotka trzeba nakarmić, zwraca mi uwagę, gdy w misce zabraknie wody, upomina Zosię, gdy ta niedelikatnie się z nim obchodzi. No i zadziwia mnie kocica, która znosi fanaberie i niedelikatności już drugiego z kolei dziecka. Już teraz boję się co będzie, gdy Bestia już przecież wiekowa, zacznie się zbierać z tego świata. Nie da się tego faktu zamieść pod dywan, bo dzieciaki już po przebudzeniu szukają kotka po domu. Nie chcę sobie wyobrażać tego smutku, jaki będziemy musieli wtedy znieść.


Powiecie, że może w takim razie nie powinno się mieć zwierząt, wtedy uniknie się niepotrzebnych zmartwień związanych z ich utratą. Może, ale ja w życiu przeżyłam wiele zwierząt, nad niejednym rozpaczałam, płakałam, tęskniłam, ale za chwilkę pojawiało się inne zwierzątko, trzeba było się nim zająć, zaopiekować i o smutku zapominałam. A radość z obcowania z psem, kotem czy innym żyjątkiem jest niewspółmierna do wysiłku włożonego w opiekę nad nim. Zwierzęta uczą odpowiedzialności i obowiązkowości, to powie każdy, ale uczą też delikatności, uczuciowości, wrażliwości. Jeśli tylko jest taka możliwość i nie ma przeciwwskazań do trzymania w domu zwierzęcia, to jestem całym sercem za tym. Ale zanim w domu pojawi się nowy mieszkaniec, trzeba przeanalizować wiele za i przeciw, trzeba się zastanowić nad wszystkim i zdać sobie sprawę z tego, że to nie jest na tydzień lub dwa.


Ja bardzo marzę o piesku, moje dzieci pewnie też, bo widzę, jak reagują na dziadkowego kundelka, ale w tej chwili, myśląc zdroworozsądkowo, nie możemy sobie na niego pozwolić. Blok, dwójka dzieci, zalatany tryb życia, dość częste wyjazdy. Tylko byśmy unieszczęśliwili futrzaka. Ale gdy w końcu dochrapiemy się własnego podwórza, nie mówię nie, a raczej mówię zdecydowane tak. Małe klatkowe zwierzątko też raczej odpada przy naszych dzieciach. Stres, zagłaskiwanie na śmierć i zawał murowane. Za jakiś czas oczywiście możemy pomyśleć, ale w tej chwili dzieci są jeszcze za małe. Ptaszyska nigdy mnie nie interesowały, strasznie hałasują nad ranem, nie znam się na nich, ale kto wie, co przyniesie los. Ja do mojego rodzinnego domu przytaszczyłam klatkę z papużką ze szkoły, bo nie miał się kto nią zająć na wakacje i tak jakoś została. Nikt nie protestował. Mojemu mężowi z kolei marzy się wielkie akwarium, które też na razie nie ma racji bytu w naszym mieszkaniu. Ale małe akwarium, dla dzieci w wieku przedszkolnym czy szkolnym, to niezła sprawa. Gdy ja hodowałam rybki, było z tym sporo zachodu, dlatego na samo wspomnienie tych czynności od razu się jeżyłam i odmawiałam jakichkolwiek dyskusji na temat takiego uzwierzęcenia naszego domu. Dałam się jednak przekonać i poszperałam troszkę po sieci i jestem mile zaskoczona tym, że teraz w zasadzie wszystko można kupić, wszystko można dostać, można urządzić akwarium tak, by zminimalizować pracę, jaką trzeba włożyć w jego utrzymanie. Niedowiarków zapraszam na stronę http://www.plantica.pl/, można tam znaleźć przysłowiowe cuda na kiju, rzeczy, o których naszym rodzicom się nie śniło, gdy urządzali nam akwaria w naszych pokojach. A na rybki może sobie pozwolić niemal każdy, bo nawet wyjeżdżając na kilka dni, specjalne urządzenie je za nas dokarmi.


Ja chwilowo pozostanę przy naszej Bestii i ewentualnym przeszukiwaniu otchłani internetu w poszukiwaniu informacji o ragdoll'ach, ale myślę, że gdy tylko uda nam się w końcu zagnieździć w swoim własnym domku, to liczba stworzonek w naszym życiu się zwiększy. Zapewne też znajdzie się miejsce na wymarzone, mężowe akwarium więc strona http://www.plantica.pl/ pozostaje w moich zakładkach. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, co do zasadności posiadania zwierzątka w domu, gdzie są małe dzieci. Nie przeczę, że zwierzę, to kłopot, obowiązek i przywiązanie, ale też, to przyjaciel, nauczyciel i towarzysz. Zdecydowanie więcej jest plusów niż minusów...

PS.
A Wy macie jakieś zwierzątka? Lubicie, nie lubicie (bo pewnie zdarzają się i tacy co nie lubią lub się zwierząt boją)? Jak dogadują się z dziećmi?

7 komentarzy:

  1. My niedlugo planujemy kupić małego pieska. zawsze marzyłam o psie, rodzice się nie zgadzali, więc czas spełnić marzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie ;) U nas pewnie też z czasem piesek się pojawi, bo nie wierzę, by było inaczej biorąc pod uwagę tradycje rodzinne, ale na razie jakoś nam nie śpieszno ;)

      Usuń
  2. Moje osobiste zdanie to takie,ze zadnych zwierzat w domu. Mówię to ja,która kocham koty,miałam dwa norweskie leśne przez półtora roku. Wiem jaki to obowiązek, sprzątanie, jak balaganią: ))) chociaż jakbym miała wybierać to zdecydowanie kot. Psy niestety okropnie smierdza i są niebezpieczne. .może tym postem się naraże. Ale boję się psów bo też nieraz się słyszy,ze zagryzly człowieka czy pogryzly dotkliwie dziecko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem komu miałabyś się narazić, ale na pewno nie mi... Ja również nie ufam do końca zwierzętom, nawet swoim, a obcych zdarza mi się bać. Wiem, że zwierzę, to zwierzę i może być różne, może mieć różne reakcje dlatego nigdy nie potępiam ludzi, którzy się ich obawiają i omijają łukiem. Nie mniej jednak widzę wiele plusów wychowywania dzieci ze zwierzakami i wydaje mi się, że odpowiednio pokierowane mogą być wspaniałymi przyjaciółmi na długie lata ;)

      Usuń
  3. Mam w domu 3 latka i psa-boksera. Pies miał 3 lata jak urodził się syn. W tej chwili są nierozłączni. Pies uwielbia dziecko,dziecko kocha go chyba bardziej niż rodziców:)Syn wie co boli pieska,że trzeba mu dac jeść,posprzątac po nim,od małego uczy się odpowiedzialności i miłości do zwierząt. Dom bez psa dla mnie nie jest domem,dla mojego syna chyba też:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie chciałam wierzyć, jak położna na szkole rodzenia opowiadała o kotkach, które opiekują się niemowlakami. Bałam się, jak to będzie, gdy Fifi się urodzi. W końcu w domu były już dwa dorosłe koty, a wszyscy mi powtarzali, że będę je musiała oddać. I co? I nic... Na początku omijały, potem ładowały się do łóżeczka, ale zawsze pod nieobecność lokatora, potem zaczęły się przytulanki, a teraz Bestia daje się Zosi tarmosić aż mi jej czasem żal, a Filip, troszkę już starszy, czasem zarobi fuknięcie, jako reprymendę.

      Usuń
  4. My mamy pieska . Taka nasza mała sunia . ( mała jest bo sięga delikatnie po za kostke ) Synek dostał ją jako małego szczeniaczka. I tak została z nami . I jest już z nami 4 lata. A myślimy teraz o akwarium :)

    OdpowiedzUsuń