piątek, 8 lipca 2016

Wsteczna samodzielność...

Dużo się mówi o tym, że drugie dziecko łatwiej się chowa, że jest samodzielniejsze, wymaga mniej uwagi, szybciej się uczy i rozwija. Że, zwłaszcza przy niewielkm skoku wiekowym, bardzo szybko zacierają się różnice między rodzeństwem, że to starsze ciągnie za uszy to młodsze. Dużo w tym prawdy, bo patrząc z własnego doświadczenie, Zosia wszystko łapie dużo wcześniej niż łapał Filip, szybciej chce być Zosią samosią, cwaniakuje, uczy się, nie tylko tego, co byśmy chcieli by się uczyła. Ma to swoje plusy i minusy, ale faktycznie, tak jest. Fifi miał do naśladowania tylko nas, a takiemu maluchowi czasem ciężko udawać dorosłego, Zosia ma już przykład bardziej zbliżony do siebie.

Ale ja dziś chciałam zwrócić uwagę na drugą stronę medalu. Na zmiany jakie zachodzą w tym starszym z rodzeństwa. Większość zdań jakie słyszałam, większość tekstów, jakie czytałam traktują o zazdrości, o zawiści, o poczuciu odrzucenia przez to starsze z dwójki. U nas tego zbytnio nie było i nie ma, przynajmniej ze strony Filipa. Bardziej Zosia, gdy już zaczęła kojarzyć, zaczęła domagać się swego, ale o tym kiedy indziej. Dziś chcę zwrócić uwagę, że skoro nasza młodsza pociecha się rozwija patrząc na starsze, to czy starsze się cofa? U nas są takie sytuacje, gdy niestety to widać. Może nie do końca cofanie, ale udawanie, że się cofa. Takie udawanie dla zwrócenia na siebie uwagi (http://promotiontops.pl/), udawanie bobasa, udawanie, że się czegoś nie umie, że wymaga się więcej pomocy niż jest to konieczne.


I tak Filip, ten sam, który bierze Zosię w przedszkolu za rączkę i chce jej wszystko pokazywać, który pociesza ją i całuje, gdy płacze, który uczy ją mówić i pierwszy biegnie, żeby ją nakarmić. Ten sam Fifi, który mówi "ale mamo, Zosia jest malutka, ona tego nie umie" albo "Zosiu, to nie dla dzieci, Filip może, a Zosia nie"... Ten sam Filip za chwilę woła "mamo, zobacz jak nie umiem" i "mamo, nakarmisz mnie?". Ten sam Filip zakłada buty lewy na prawą nogę i mnie woła udowodnić mi, że ja mam go ubierać, bo on "tak bardzo nie umie". Ten sam Fifi, który poucza mnie, że Zosia nie zaśnie bez mleczka i bajki za chwilkę woła mnie, żebym go przykryła albo podała mu niekapek. I nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak to tylko trzylatek, gdyby wcześniej miał z tym problem i, gdyby w przedszkolu też się tak zachowywał. Ale on w przedszkolu jest chwalony za samodzielność. Mało tego, dostał mega plusa za samodzielność przy jedzeniu, a w domu każdy posiłek kończy się udowadnianiem nam, że on sam nie umie. 

Ponieważ między naszymi bobasami jest niewielka różnica wieku. Ponieważ jest to chłopiec i dziewczynka, a jednak dziewczynki szybciej się rozwijają, mam wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to za chwilkę będziemy mieli w domu dzieci na bardzo podobnym stopniu rozwoju. Już teraz Zosia nie chce w przedszkolu chodzić do Klubu Malucha, a woli siedzieć w przedszkolu. Myśleliśmy, że chodzi o obecność Filipa, i pewnie w jakiejś części tak, ale ona woli zabawy bardziej rozwojowe. W domu z Fifim maluje, przylepia, układa więc w przedszkolu też chce robić to samo, nie chce siedzieć w foteliku pół dnia, tak jak inne bobasy w klubie. Fifi za to chętnie bawi się z rówieśnikami, ale nie może się skupić tak jak oni, często porzuca zajęcia, bo zainteresuje go coś innego i niejednokrotnie woli pójść do "dzidziusiów" pozajmować się nimi. Lubi zgrywać starszego braciszka, lubi pocieszać, pomagać ciociom w karmieniu i uczeniu dzieciaczków nowych rzeczy.

Filip, póki oczywiście o coś się nie pokłócą, jest świetnym starszym bratem. Pomaga, opiekuje się, trzyma za rączkę, pociesza, przytula. Lubi pokazywać, że umie więcej, skąd więc te zmiany, które zachodzą w domu przy najprostszych czynnościach? Mamusie i tatusiowie rodzeństwa, zauważyliście coś takiego u swoich dzieciaków? Wiadomo, jest to troszkę z chęci zwrócenia na siebie uwagi, ale niestety, muszę się przyznać bez bicia, czasami budzi irytację. Wyobraźcie sobie poranek, wszyscy się zbierają, Zosię trzeba nakarmić, ubrać, przebrać, a do tego dochodzi Fifi, który do niedawna świetnie sobie z tym wszystkim radził. A jak sobie nie radził, to przynajmniej pomagał, a teraz "mamo, zrób"... Taka wsteczna samodzielność...

3 komentarze:

  1. Mamy to samo! Lulka też zaczęła domagać się przede wszystkim karmienia (choć Anka wtym aspekcie już samodzielna mniej lub bardziej), resztę jakoś omija. I znów - w przedszkolu jest chwalona jako ta mocno dojrzała, najdojrzalsza spośród całej grupy. Pozwalam, ulegam, nie wyśmiewam. Widzę, że posiadanie siostry absorbującej trochę ją stresuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas też jest chłopczyk 4 latka i dziewczynka 14 miesięcy. ..
    na początku też były takie sytuacje by pomóc Synkowi w tych czynnościach co potrafi sam zrobić. Ale na szczęście minęło to.
    Tłumaczy się mu różne rzeczy i on to akceptuje.
    A swojej siostrzyczki nikomu by nie oddał. Bawi się z nią, potrafi przyjść do niej przytulic sie i zasnąć razem. I ten widok jak razem śpią wtuleni chwyta za serce. A potem jest tylko przenoszenie do swoich łóżek ;)

    OdpowiedzUsuń