wtorek, 23 sierpnia 2016

Czy to już czas?

Dokładnie tyle lat, miesięcy i dni co dziś ma Zosia, miał Filip, gdy wyżej wymieniona przyszła na świat... To takie niesamowite, bo Fifi wydawał mi się wtedy już taki duży, już dojrzały, już gotowy na młodsze rodzeństwo, a przecież Zośka to taki mały skrzat. Ona jeszcze tyle opieki potrzebuje, tyle uwagi, a z Filipem przeszłam już ciążę, zostawiłam go na tak długo, żeby wrócić z małym, rozwrzeszczanym tobołkiem. Pamiętam do dziś jego minę, gdy mnie zobaczył... Był taki zdezorientowany, taki zagubiony, nie wiedział czy podejść, czy uciekać... A mi wydał się taki duży, taki inny, taki.. trochę obcy...

No i właśnie dziś jest ten dzień, kiedy idąc dalej tym tropem, powinnam urodzić trzecie dziecko. Powinnam być już po ciąży, po tych wszystkich trudach, znojach, mdłościach, bezsennościach... Powinnam, ale nie urodziłam... Powiem Wam w tajemnicy, że nawet w ciąży nie jestem... Choć uważamy, że to jeszcze nie koniec, że jeszcze czegoś nam brakuje, że idealny model to dwa plus trzy, to nasza Zosia, ba, nasze oba skrzaty są jeszcze takie małe, jeszcze tyle uwagi potrzebujące, są takie czaso i energochłonne. Myślimy o powiększeniu rodziny, uwzględniamy w planach jeszcze jedno dziecko, rozmawiamy, jak to będzie, ale ciągle mamy jakieś obawy, wątpliwości, niepewności.


Bo wiecie, ja od czterech lat jestem w pewien sposób uziemiona. Całe moje życie, całe dnie, godziny kręcą się wokół dzieci. Teraz, gdy Zosia zaczyna się robić minimalnie samodzielna, przesypia noce, zaczyna swoją przygodę z przedszkolem, ja zaczynam wciskać w plan dnia też swoje plany. Zaczynam myśleć o pracy, o wygospodarowaniu więcej czasu na własny biznes, o zadbaniu o siebie, o jakimś hobby. Dzieci zaczynają wchodzić w wiek, gdy można im wymyślić dodatkowe zajęcia, zająć czymś innym niż wchodzenie mi na głowę. Ta sławetna wygoda i powiedzenie "dwoje już odchowałam więc po co mi więcej" pojawia się często po stronie, może nie minusów, co wątpliwości. Bo kolejne dziecko, to kolejne miesiące z pobudkami, kolejne godziny spędzone na poszukiwaniu staników do karmienia, kolejne wprowadzanie posiłków, pieluchy, stawania, nauka chodzenia, zęby, rozbite głowy...

Wygoda, wygodą, można ją poświęcić jeśli nie ma się nic innego do roboty, ale my od dłuższego czasu mamy plany. Firma, dom, remonty, inwestycje... Średnio wykonalne z malutkim dzieckiem uczepionym biustu w komplecie z dwójką, której też nie ma gdzie podrzucić, a z oka spuścić nie można. Do tego oboje już zaczynają mieć swoje zajęcia, baseny, piłki, za chwilę pojawią się koledzy, trzeba wozić, dowozić, odprowadzać. Owszem, wszystko się da, ale już z dwójką wymaga to wiele gimnastyki, a jak dojdzie niemowlę, które non stop potrzebuje konkretnie mnie? Teraz czasem ciężko nam się podzielić obowiązkami, a wtedy chyba musielibyśmy rozpisać specjalny grafik. Powtarzam sobie, że przecież z jednym Filipem myślałam, że już nie wyrabiam, miałam obawy czy dam radę z dwóją, a teraz wszystko nabiera jakiś kształtów, jakiegoś rytmu więc i z trójką, prędzej czy później tak by było...

Oczywiście dochodzi aspekt finansowy... Nie obeszłoby się bez niego. Nie oszukujmy się, ale 500+ nikogo przy zdrowych zmysłach nie skłoni do posiadania dziecka. Owszem, może być pomocne, ale za nas dziecka nie utrzyma więc nic dziwnego, że przy planowaniu powiększenia rodziny bierzemy pod uwagę i tę stronę naszego życia. Czy będziemy w stanie posłać całą trójkę do dobrych szkół, utrzymać na studiach (o ile będą chciały na takowe pójść), zapewnić jakiś start w dorosłe życie? To już teraz kołacze mi z tyłu głowy.

No i są przecież nasze dwa bobasy... Filip mówi cały czas, że chciałby dzidziusia, najlepiej małego braciszka, bo siostrzyczkę już ma, ale Zosia nie zna czegoś takiego, co mogłoby odwracać uwagę rodziców właśnie od niej. Pamiętam jak strasznie przeżywałam ciążę z Zośką, jakie targały mną wyrzuty sumienia, że skrzywdzę tym Fifula, że będzie zazdrosny, że będzie czuł się odrzucony. Pomyliłam się po całości, dzieciaki się kłócą, biją, nawet gryzą, ale żyć bez siebie nie mogą. Filip troszczy się o Zosię, jednocześnie zabierając jej wszystko, co tylko sobie weźmie. A Zosia? Zosia w Filipa zapatrzona jak w obrazek. Naśladuje, małpuje, nawet w przedszkolu wypatruje go non stop i jak długo nie ma go w pobliżu, to się niepokoi. No tak, ale Filip był malutki, jak urodziła się Zosia. Nawet jak teraz zdecydowalibyśmy się na kolejne, to nasze dzieciaki i tak będą starsze, będą więcej rozumiały...

A na koniec dochodzi moje zdrowie. Moja szalejąca tarczyca teoretycznie pozwala na zajście i donoszenie ciąży, ale będzie to na pewno bardziej problematyczne niż dwie poprzednie ciąże, które owszem, były wspomagane farmakologicznie, ale nie aż tak. I tutaj pojawiają się poważne wątpliwości czy warto tak ryzykować, czy skoro wiem, że nie będę mogła sobie pozwolić na totalne leniuchowanie w ciąży, bo są przecież dzieci, to podejmować takie wyzwanie. I nie, nie martwię się o siebie, bo mi nic nie będzie, martwię się o maleństwo czy aby na pewno będzie bezpieczne, czy dotrwa zdrowo do porodu i jak potem z jego zdrowiem. Już zaczęłam taką rozmowę z panią doktor, niby nie widzi przeciwwskazań, ale radzi się jeszcze wstrzymać... Przynajmniej do zimy...

No nic, tak sobie na razie dywagujemy, tak sobie rozważamy, tak sobie rozmawiamy. I tak na poważne decyzje w tej chwili jest jeszcze za wcześnie, daliśmy sobie jeszcze chwilkę choć wydaje mi się, że sprawa jest już przesądzona. Oboje bardzo chcemy mieć dużą rodzinę, ale mamy też obawy... Poważne obawy czy podołamy, czy nie będzie to ponad nasze siły i możliwości. Nie chcemy, żeby któreś z naszych dzieci było poszkodowane, żeby miały czegoś mniej lub czegoś im brakowało. Jak to mówią, trzeba mierzyć siły na zamiary. Samo chcenie tutaj nie wystarczy. A prawda jest taka, że mamy dwoje zdrowych, fajnych dzieciaków..., chłopca i dziewczynkę, konfiguracja, za którą niejeden dał by się pokroić... Czasem sobie myślę, że po co ryzykować... A z drugiej strony ten instynkt... To coś, co siedzi gdzieś głęboko i za nic nie chce się wynieść...

A dziś? Dziś jest ten dzień, gdy Zosia jest dokładnie w wieku Filipa, gdy on został starszym bratem... A ja jeszcze bardziej biję się z myślami...

PS.
Zapomniałabym jeszcze o ważnym "ale"... Co ludzie powiedzą? Już nasza szybka decyzja o drugim dziecku była szeroko komentowana jako wpadka więc boję się, że teraz rozpęta się prawdziwa burza, a ta garstka znajomych, która jeszcze się do nas przyznaje też rozmyje się w mrokach niebytu... (żart, żart, żart!!!)


12 komentarzy:

  1. Fajnie, że myślicie o trzecim, że oboje chcecie. Poradzicie sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli finansowo dajecie radę to ja bym się nie zastanawiała, Los różne płata figle, a przy tarczycy różne cuda się dzieją i czasem zajście w ciążę może trwać lata. A znajomi hmm znajdą się nowi, wyjątkowi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealny wpis! Idealny dla mnie! Mam wrażenie, że napisałaś go za mnie! Bo za miesiąc moje młodsze deziecko- synek skończy tyle 2 lata i 7 miesięcy, tyle ile miała jego starsza siostra, gdy przywiozłam go do domu.... I taka duża wtedy się wydawała, właśnie taka samodzielna! A to jest taka cholerna nieprawda! Instynkt macierzyński chce żeby tak było :) Jak ja się zadręczałam, że oddam kawałek siebie dla jej brata, że zabiorę jej część siebie, A dziś sami rozmyślamy nad trzecim dzieckiem. Jeszcze nie teraz, przecież Tomuś jest taki malutki... Ale Natalia w jego wieku została już siostrą... Ja również chcę porozwijać swoją firmę, nie wiadomo co będzie za rok, za dwa,.. co z 500 plus? Nop bo wiadomo, jakiś dodatkowy grosz jest, który jest na "w razie co" na gorszy czas, na oszczędności... 500 zł piechotą nie chdozi. Co dalej z pracą? Nic w dzisiejszym świecie nie jest pewne. Pierwsze dziecko jest ochoczo witane na świecie, drugie dziecko człowiek już nad nim się zastanawia i stwierdza, że teraz albo nigdy... A z trzecim wcale już tak łatwo nie jest... wbrew pozorom.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że tylko ty jesteś sobie w stanie odpowiedzieć na pytanie kiedy/jeśli następne. Trzymam kciuki za każdą decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam szczerze, że ja chcę już ale jakoś nie wychodzi nam te kolejne ;) Chociaż przyznaję, że targają mną podobne emocje a mam tylko jednego smyka. Notabene też Filipka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przejmowałabym się komentarzami innych, bez względu na to, co człowiek robi, zawsze się one pojawiają.
    Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, będziecie wiedzieć, że to już czas na trzecie. :) Wspaniałe plany! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny wpis. U mnie ten czas już minął. Kaja miała 22 miesiące gdy urodził się Alan. Teraz kaja ma 7lat a Alan 5. Ja chciała bym jeszcze jedno ale nie teraz
    Może za dwa trzy lata. Ale mój mąż wolał by zostać już przy dwójce

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja wychodzę z ząłożenia ze nie ma czegoś takiego jak powinnam być w ciąży/urodzić. DLa każdego przychodzi czas w innym momencie. Jedni są gotowi na kolejne dziecko gdy malec ma kilkanaście miesięcy a inny gdzy ma kilka lat. Indywidualna kwestia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Będziesz wiedziała, że już czas na kolejne. Ja mam na razie Kaję i mi to wystarczy o drugim na razie nie myślę. Jest tyle rzeczy które musimy zrobić zanim pojawi się kolejne,że nie zastanawiam się nad kolejnym zajściem w ciążę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jestem w wieku babciowym, tzn babcią też jestem. Patrząc wstecz nie żałuję niczego poza tym,że mam tylko trójkę dzieciaków. Finanse... raz są , raz ich nie mam, u nas długo nie było, ale tak naprawdę one nie są aż tak istotne ( przy założeniu że dzieci głodem nie przymierają). Jak cos robić - to niech to ma ręce i nogi:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam podobnie, jeśli chodzi o drugie dziecko i pewnie poczekam jeszcze z 2 lata. :-) Widzę u Was zmiany. Jeśli chodzi o komentowanie - ludzie zawsze będą to robić. Jeśli masz jedno - będą gadać po kątach, że jesteś egoistką albo nie możesz zajść w ciążę. Gdy masz dwoje, dowiesz się, że tyle wystarczy. Trzecie - wpadka, patologia, 500 plus... każdy dopowie coś od siebie, ale tak naprawdę gucio o Was wiedzą i tego się trzymaj! Wchodziłam tu kiedyś jako marny puch. Pozdrawiam. :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. wygodnie kiedy dzieci podrosną, zakłądają same te swoje małe buciki, zakładają czapeczki. Wygoda... może i ja kiedyś jej doznam. Ale zdecydowłam się na trójke maluszków, i jestem z tego dumna. Wiele lat na nich czekałam i teraz jestem szczęsliwa.

    OdpowiedzUsuń