piątek, 25 listopada 2016

Człowiek człowiekowi... czyli chamstwa nie zniese...

Jak jedna, w sumie mała rzecz, potrafi zepsuć humor na sporą część dnia...
Przedwczoraj, gdzieś tak koło 11, zadzwonił kurier, że ma paczkę... Zostawi w kiosku, już tak zostawiał, ale pyta, żeby nie było... Ok... Po jakimś czasie dostaję smsa, że zostawił jednak u fryzjerek w bloku obok... Myślę, ok, znam, mąż tam lata... Nic specjalnego, ale tanio i chłopa jakoś ostrzygą, nie będzie problemu... 
Wczoraj, koło 10 wychodzimy z domu... Po drodze zajdziemy po paczkę... Humory nam dopisują, trzeba się jakoś nastawić na cały, zaganiany dzień... Wchodzimy... Pani fryzjerka mi wcześniej nie znana... Szanowny miło przedstawia sprawę, że kurier, paczka, wczoraj...
"I co z tego?" - to pani fryzjerka tonem, który zbił mnie z tropu...
"No" - duka Szanowny, bo jego chyba też zaskoczyła - "Czy moglibyśmy ją odebrać?"
"A dlaczego on tutaj zostawia? Nas się szefowa czepia... To nie są moje obowiązki... Ja nie muszę jej wam oddawać..."
Ton pani jest daleki od uprzejmego, jest raczej opryskliwy i chamski, co bardzo nieładnie się prezentuje w komplecie z jej bardzo ładną, umalowaną buzią... Mąż próbuje się tłumaczyć, że przecież my nie mieliśmy na to wpływu, że jeśli to taki problem, to przecież mogła odmówić, przyjechałby kiedy indziej lub zostawił u kogoś innego. Do mnie też nie raz kurier dzwonił z prośbą czy wezmę paczkę dla któregoś z sąsiadów, którego nie znam i grzecznie odmawiałam. Nie ma problemu. Pani ani drgnie i nadal toczy pianę z ust z miną wściekłego psa. A na fotelu przed nią siedzi właśnie strzyżony klient, który już sam nie wie czy ma się śmiać, czy wstać i wyjść.

"Ale dlaczego pani ma do nas pretensje...?" - próbuję zacząć grzecznie...
"Czy ja coś do pani mówię? Ja nie z panią rozmawiam? Niech się pani nie odzywa" - powiem Wam szczerze, że po tych słowach zdębiałam. 
Niby nic, zwykła nieuprzejmość, ale gdy na człowieka spada taki cios znikąd, to nie bardzo wie jak zareagować. Pani w końcu niemal rzuciła w męża tą nieszczęsną paczką, mi autentycznie łzy w oczach stanęły. Wyszłam roztrzęsiona. Humor i nastawienie poszło się paść. Nie wiem, może ja jestem jakaś inna, może się mylę, ale uprzejmość w zawodzie fryzjerki jest dość podstawową cechą. Mało tego, ona jest wizytówką salonu, jest w pracy i nawet, gdybym weszła z ulicy zapytać o jakąkolwiek rzecz, to jestem potencjalnym klientem i odrobina kultury osobistej obowiązuje. Druga sprawa, że regularnym klientem jest, a raczej był mój mąż i od czasu do czasu teść. Od tej pory mają o tych dwóch klientów mniej. Dodam do tego to, że na fotelu, przez cały czas trwania tej żenującej sceny, siedział strzyżony pan, od którego się oderwała, żeby prawić nam swoje chamskie tyrady.

PS.
Zadzwonił kurier... Nie było nas w domu... Powiedziałam mu, żeby oddał paczkę do punktu, sama sobie odbiorę, nie potrzebuję już takich uprzejmości... Ja sobie cenię swój nastrój i nie pozwolę się tak traktować... A pani długiej kariery nie wróżę...

EDIT
Dziś...
Jako, że  niesiona nerwem wystawiłam pani fryzjerce ocenę bliską 1 (zostałam potem posądzona, że przecież ocena powinna dotyczyć usług ich zakładu, a nie fryzjerki... no nie wiem, pracownik jest wizytówką firmy przecież), odezwała się do mnie, o zgrozo, córka właścicielki "salonu" (to chyba jakieś nowe stanowisko) z prośbą o wyjaśnienia... Myślę, co mi szkodzi, interesują się, dobrze to o nich świadczy. Wyjaśniłam również grzecznie, dostałam odpowiedź... Powiem to najdelikatniej, jak umiem, najwyraźniej szefostwo dobiera sobie kadrę stosując się do dobrze sobie znanych standardów, a wzorce zachowań czerpie z samych siebie... Najdziwniejszą obelgą (chyba obelgą, bo sama nie wiem, co to miało być) było to, że chyba czytuję tylko aukcje internetowe... Może Wy wiecie czy powinnam się czuć urażona czy raczej pani coś nie styka pod sufitem i takie bzdury wypisuje... Ogólnie, dowiedziałam się, że tak sobie po prostu lubię z rana, przed pracą narobić rabanu, naobrażać ludzi, szkalować dobre imię ich firmy, a do tego wszystko na oczach ich "stałego klienta", który poświadcza, że to fryzjerka została zaatakowana przeze mnie, arogancką, niewychowaną, nieoczytaną (?) chamicę... Gdyby nie to, że kosztowała mnie ta sytuacja trochę nerwów, to uznałabym ją za kuriozalną i śmieszną... A tak, mogę tylko spuścić głowę i przejść nad tym do porządku dziennego...

2 komentarze:

  1. Niestety takie sytuacje potrafią zepsuć humor na cały dzień! A co od oceny salonu, to myślę,że miałaś prawo ja wystawić, po pierwsze Twój Mąż jest/był ich klientem, a po drugie, ja jako potencjalna klientka chciałabym wiedzieć z kim będę miała do czynienia - np czy pani fryzjerka w trakcie usługi wda się z kimś "w pyskówkę", wprowadzając nerwową atmosferę,czy nie. Nie wiem, jakie miał standardy klient na fotelu, ale idąc do fryzjera liczę na to,że się zrelaksuję i spędzę miło czas, a nie będę wysłuchiwała awantur, bo pani fryzjerka ma muchy w nosie,że musi wydać paczkę, którą sama wcześniej przyjęła...No cóż widocznie mają tak wysokie obroty,że nie muszą się liczyć z nikim i z niczym.Normalnie tylko pozazdrościć!A tak w ogóle cała sytuacja jest trochę jak z Monty Pythona;)...chociaż nie...jest typowo polska ;(A już tak całkiem na poważnie - nie sądzę , aby cos takiego Ci się jeszcze przytrafiło, ale gdyby, to poinformuj taką panią,że możesz ją oskarżyć o przywłaszczenie mienia i zgłosić sprawę na Policję, skoro tak lubi czytać, to niech poczyta Kodeks Karny ;) Pozdrowienia Borsuczkowa Mamo! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały absurd sytuacji polegał na tym, że ja byłam tak tym wszystkim zaskoczona, że nawet nie zdążyłam zareagować i się dobrze odezwać, a zostałam posądzona potem, że ja zaatakowałam wręcz biedną fryzjereczkę... Potem na spokojnie sobie przemyślałam, że powinnam faktycznie zostawić jej tą paczkę i sprawę załatwić inaczej, ale jak to mówią, Polak mądry po szkodzie... No nic, było minęło, tylko jak sobie pomyślę, to muszę sięgać po meliskę, bo mnie gdzieś tam wewnątrz gniecie...
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz ;)

      Usuń