wtorek, 6 czerwca 2017

Bo są tacy, co się nie chcą bać... czyli pięć sposobów na noc bez lęku...

Jedną z moich mocno upierdliwych dolegliwości jest to, że jestem lękliwa. Boję się być sama w domu wieczorami lub w nocy, boję się ciemności, boję się strasznych filmów, mam lęki, strachy, obawy. Moja wyobraźnia pracuje tak mocno, że czasem jestem w stanie nawet zobaczyć coś, czego tak naprawdę nie ma w danym pomieszczeniu. Męczy mnie to od najmłodszych lat, gdy budziłam się z krzykiem i zamęczałam babcię spaniem w jej łóżku, przez dzieciństwo, kiedy to starałam się zasypiać przed mamą, żeby w samotności się potem nie nakręcać, przez okres późniejszy, gdy mieszkałam sama i wieczory były dla mnie mocno uciążliwe aż po dni dzisiejsze, kiedy czasem muszę się mocno przełamywać, by w nocy wstać do dzieci. Teraz nie są to już potwory czy dinozaury z Parku Jurajskiego, teraz mam bardziej metafizyczne wyobrażenia, mniej racjonalne (o ile dinozaur może być racjonalny), ale męczące tak samo... Już staram się nad tym panować, rozumowo  podchodzić do problemu, odstawiłam horrory, które uwielbiam, ale mi nie służą, wyłączam myślenie, gdy tylko wyobraźnia zaczyna podsuwać złe obrazy, ogarnia się i kontroluję, ale...


Ale coraz częściej boję się, żeby moje dzieci nie przejęły ode mnie tej skłonności do lęków. I choć ciężko mi w swoim dzieciństwie znaleźć takie fakty, które mogłyby u mnie te lęki powodować, to jednak, choć do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy, są takie opowieści czy wydarzenia, które podświadomie działały i działają na moją wyobraźnię. Analizując to wszystko stworzyłam sobie taki własny punkt odniesienia, którym muszę się kierować, by moje dzieci uchronić przed strzygami przynajmniej w tym stopniu na jaki mam wpływ.

***
Uważajmy przy dziecku, o czym mówimy. I nie chodzi tu tylko o bajki czy opowiastki. Dzieci wychwytują dużo z naszych rozmów. Nam się wydaje, że nie słucha, nie rozumie, nie pojmuje... Nic bardziej mylnego. Ja jako malutka dziewczynka panicznie bałam się wojny. Że wybuchnie, że wejdą źli ludzie, że będzie groźnie i niebezpiecznie. Najzwyczajniej w świecie nasłuchałam się rozmów dziadka ze znajomymi i gdzieś w głowie pozostało. Nie pamiętam opowieści wojennych z późniejszych lat, ale z tego czasu, gdy byłam małym dzieckiem owszem. Także darujmy sobie opowieści o morderstwach, komentowanie zbrodni czy innych okropności. Dziecka wyobraźnia jest ogromna, nie widzi obrazów, ale je sobie wyobraża, niejednokrotnie okropniejszymi niż są.
Nie przed wszystkimi opowiastkami jesteśmy w stanie dziecko uchronić. Czasem coś usłyszy na ulicy, od kolegów w przedszkolu, nawet od babci czy dziadka, którzy nie widzą nic złego w postraszeniu niesfornego rozrabiaki "czarnym ludem", ale część jesteśmy w stanie kontrolować.

***
Skoro zwracamy uwagę na to co my mówimy, to zwróćmy też uwagę na grający telewizor. Nas nie rażą kolejne doniesienia w wiadomościach. Kto kogo zabił, kto zginął w wypadku, wojna, bomba, zwłoki... A dla dziecka to jest niesamowicie straszne i może wrócić w nocy, we śnie, w wyobraźni. Ja pamiętam do dziś jedną scenę z filmu, gdzie przez ułamek sekundy pokazano ciało chłopca potrąconego przez pociąg. Nie roztrzaskanego, nie brodzącego krwią, ale leżącego na nasypie, sinego, martwego chłopca. Przez długi czas ten obraz majaczył w moich snach. A daleko nie trzeba szukać, bo wiadomości dla podbicia oglądalności nie liczą się z uczuciami czy odczuciami, pokazują wszystko jak leci.
Zresztą dziecięce bajki też nie są pozbawione stworów i okropności, które nam się wydają niegroźne, ale dla czterolatka już są i to bardzo.

***
Gdy już zdarzy się, że dziecko się boi, wymyśla sobie swoje strachy, to nie bagatelizujmy ich, nie wyśmiewajmy, nie trywializujmy jego lęków. Wytłumaczmy na spokojnie, wysłuchajmy obaw, zapewnijmy, że jest bezpieczne, że jesteście obok. Starajmy się nie mówić, że nie ma się czego bać, bo dziecko, skoro się boi, najwyraźniej ma do tego swoje powody. Raczej spróbujmy znaleźć wspólne rozwiązanie, zajrzyjmy w ciemne zakątki, "wypędźmy strachy". Łagodność, czułość, poczucie bezpieczeństwa, to naprawdę robi dużą robotę.

***
Nie bądźmy uparci jak osły, nie trzymajmy się z uporem jakiś wymyślonych zasad, odpuśćmy czasem. Gdy dziecko boi się ciemności, zapalmy mu lampkę. U nas dzieci śpią przy cotton balls'ach, ale czasem przed zaśnięciem proszą o zapalenie światła w przedpokoju. Teraz jest dostępnych tyle dyskretnych lampeczek czy lampek do pokoju dziecka, że spokojnie można sobie na to pozwolić, jeśli dzieci tego potrzebują. Starszemu dziecku może wystarczy dla bezpieczeństwa samo poczucie, że ma pod ręką włącznik i w każdej chwili może go włączyć. Podobnie sprawa ma się ze spanie z dzieckiem. Ja nie jestem za spaniem razem od początku do końca, bo każdy powinien mieć swoje wyrko, ale czasem warto odpuścić. Dla naszej wygody i poczucia bezpieczeństwa dziecka.

 ***
A na sam koniec coś, co u nas sprawdzało się nie raz. Maskotka. Dzieci lubią swoje misie czy inne stworki. Czemu by im nie wymyślić funkcji obronnej. U nas pierwszy był Dzielny Królik. Malutka, wydziergana przeze mnie zabaweczka, która położona na podusi obok Filipa działała cuda. A zaczęło się od tego, że Fifi nie chciał mnie wypuścić z pokoju, bo bał się być sam. Opowiedziałam mu bajkę o Dzielnym Króliku, który zawsze go będzie pilnował i zawsze ma kontakt z mamą i od tej pory zawsze wieczorem towarzyszył mu dziergany przyjaciel.

Co byśmy jednak nie robili i tak pewnie nie uchronimy dziecka całkiem przed lękiem czy koszmarami. Możemy jednak sprawić, by nie stały się patologiczne i nie utrudniały mu życia. Ja wiele filmów i opowieści bym sobie darowała, gdybym wiedziała, jak długo będą mi siedziały w głowie w tym najgorszym znaczeniu. Teraz to wiem i sobie takie rzeczy odpuszczam. Swoją drogę, wiem też, że dzieci same z siebie lubią się bać, ale w "stadzie", w grupie, z innymi, gorzej się robi, gdy wieczorem zostają same w ciemnym pokoju. I wtedy zaczyna się nasza rola, by je z takimi lękami jakoś oswoić. Bo przecież chcemy, żeby te nasze aniołki spały spokojnie, bezpiecznie, żeby śniły im się same piękne rzeczy...

1 komentarz: