wtorek, 31 października 2017

Zabawa czy zaduma... Dynia czy refleksja... Kilka słów o Halloween...

Już nie raz pisałam, że średnio lubię wchodzić w spory światopoglądowe. Mam swoje jasno wyklarowane zdanie na pewne tematy, często je komentuję, wkurzam się, ale szanuję ludzi o innym zdaniu, o ile potrafią swoich racji bronić argumentami a nie agresją i zacietrzewieniem. No i oczywiście, jeśli oni szanują moje zdanie i nie atakują mnie z powodu moich innych poglądów. Podobnie jest z głośnym od kilku (a może kilkunastu) lat sporze dotyczącym Halloween, które przebojem wbija się na nasze, polskie salony i wywołuje skrajne emocje.

Bo powiem szczerze, mierzi mnie okropnie, jak ktoś argumentuje, że to nie polskie święto, że wszystko musimy ściągnąć od Amerykanów, że już nie mamy nic swojego i ogłasza to wszem i wobec za pośrednictwem Facebooka (jakże polska nazwa, nieprawdaż???). Mamy moi drodzy... Mamy marsze, parady, demonstracje tylko jest w tym jeden szkopuł... Jakoś wahałabym się na zabrać na takie imprezy dzieci. Nasze polskie tradycje też są piękne, też z nich korzystamy pełnymi garściami, na tyle na ile się da oczywiście..., przekazujemy je naszym dzieciom, ale może czas pogodzić się z tym, że nie jesteśmy na świecie sami i może warto czasem skorzystać z dobrodziejstw innych narodów, nie tylko tych złych, ale też tych fajnych, wesołych, radosnych...


Wkurza mnie, jak ktoś zero-jedynkowo ogłasza, że nikt, kto obchodzi to święto (ja w ogóle nie traktuję Halloween jako święta, ale jak kto woli) nie może się nazywać Katolikiem, bo Katolik nie może wierzyć w duchy, nie może się za nie przebierać, nie może wycinać dyni i chodzić do domów "żebrząc" o słodycze... Ha!!! Dziś usłyszałam, że zawołanie "Cukierek albo psikus" jest jawnym namawianiem do zemsty... Bo przecież takie dziecko jasno daje do zrozumienia, że jak nie dostanie wymarzonej słodyczy, to dotkliwie się zemści. No a dynia jest przecież szatańskim warzywem...
Nie wiem, nie znam się, ale jakoś dziwi mnie, że jakoś nikt nie widzi podobnych zgrzytów w Andrzejkach, andrzejkowych wróżbach i popijawach organizowanych z tej okazji równo miesiąc później...

Ja rozumiem, że Halloween zbiega się w czasie z naszym, swojskim dniem Wszystkich Świętych i Zaduszkami. Świętami, które w polskiej kulturze są świętami pełnymi zadumy i refleksji. Dla mnie osobiście od lat te dni są dniami wyjątkowymi, wiele bliskich mi osób odeszło w okresie jesienno-zimowym więc w rodzinie traktujemy 1 listopada jako powód do spotkania, pobycia razem, wspólnego wyjścia na cmentarz. Piszę to tutaj, żebyście wiedzieli, że ja jestem jak najbardziej za polską tradycją, wzbogaconą w naszym wypadku o nasze własne, rodzinne zwyczaje, ale jednocześnie nie widzę nic złego w tym, że dzień wcześniej wszyscy, z zwłaszcza dzieci mogą się dobrze bawić. Nie widzę w tym niczego zdrożnego, niczego, co mogłoby się kłócić z naszymi Świętami, nie widzę powodu, żeby nas i nasze dzieci z tego powodu obrzucać błotem, odżegnywać od czci i wiary, nazywać grzesznikami...
Swoją drogą, mówienie, że wiara w duchy i inne straszne istoty z zaświatów jest grzechem, to tak jakby wszystkie dzieci nazywać grzesznikami, bo ja osobiście nie znam żadnego dziecka, które by nie miało takich lęków. Nawet moim już zaczyna w tym kierunku wyobraźnia pracować, a naprawdę nie przykładamy do tego ręki. 

I żeby było jasne. My nie przebieramy się w potwory, nie biegamy po domach, nie imprezujemy w ten dzień. Nie wiem czy kiedyś to się nie zmieni, czy dzieci nie będą chciały więcej, czy w Polsce ten zwyczaj nie ewoluuje w kierunku bardziej amerykańskim. Ja absolutnie nie mam z tym żadnego problemu. Widzę jaką radochę moim dzieciakom sprawiają te głupie dynie... Póki co wycinamy sobie lampiony, kupujemy sobie śmieszne opaski na głowę, gasimy światła, puszczamy muzykę. Nie ma tu strasznych historii, nie ma krwi i wnętrzności, nie ma nawet jakiś przerażających potworów (biorąc pod uwagę, że moje dzieciaki ostatnio bały się na kucykach Pony, to wolę nie ryzykować), są dynie, pająki z włóczki i ciasteczka w kształcie dobrych duszków. Też mam swoje granice i pewnych, póki mam na to wpływ, nie będziemy przekraczać, ale zabawa to zabawa. Niech te małe, radosne istotki mają troszkę frajdy, bo to z ich perspektywy i dla nich dziś się będziemy dobrze bawić. Nie widzę w tym zgrzytów z tym, że jutro wstaniemy rano, zjemy śniadanko, zbierzemy się, by na cmentarzu, na grobie mojej Mamy i Dziadka spotkać się z resztą rodziny, by wspólnie odwiedzić groby bliskich, by razem wybrać się na obiad do Babci, pobyć razem, powspominać, poopowiadać dzieciom o tych, których już z nami nie ma. Bo w tych dniach najważniejsza jest pamięć, a nie to co komu wypada. 

Zabawa czy zaduma... Przebieranie się czy wspominanie "nieobecnych" bliskich... A może jedno i drugie. Może warto przestać te dwie rzeczy, te dwa dni, te dwie "okazje" ze sobą łączyć. Jedno drugiego nie wyklucza, jedno drugiemu nie przeszkadza. Mało tego, nikt nikogo nie zmusza do obchodzenia Halloween podobnie, jak nikt nikogo nie powinien zmuszać do obchodzenia Dnia Wszystkich Świętych. A to, jak każdy z nas wspomina zmarłych, powinno być jego osobistą sprawą. Nie każdy musi mieć chęć i potrzebę biegania po cmentarzach akurat 1. i 2. listopada, bo tak trzeba. Szanujmy siebie nawzajem, a naprawdę będzie dobrze. A jak już nie możemy odpuścić, to choć darujmy te spory dzieciom, one naprawdę chcą się tylko dobrze bawić, nie doszukujmy się w tym drugiego dna.
A o tym ludzkim "wypadaniu" i czczeniu z godnością różnych naszych typowo polskich świąt swoją drogą też wiele można by napisać. Ale to już temat na innego posta.

PS. Mój syn marzy, żeby na Halloween przebrać się za samochód... Jeśli to jest zdrożne i godne potępienia, to wybaczcie, ale ja czegoś nie rozumiem...

6 komentarzy:

  1. Moim zdaniem katolik nie powinien uczestniczyć w Halloween. Też mi trochę żal, mam sentyment do tego święta, które towarzyszy nam od dzieciństwa, pojawiając się przecież we wszelkich filmach, serialach i bajkach amerykańskich, poza tym tak bardzo kojarzy się z moją ulubioną porą roku, czyli jesienią (mrok, dynie, światło świec, opowieści o duchach...). Ale czy chcemy czy nie, Halloween to święto pogańskie, bez żadnych katolickich odniesień, pełne kultu dla złych mocy i magii, w dodatku upodobane sobie przez satanistów, którzy otwarcie mówią, że to święto szatana. My możemy sobie mówić "to tylko zabawa", ale bawiąc się w ten sposób, otwieramy furtkę szatanowi. Nie chcę, by moje dzieci w tym uczestniczyły. Ale też nie jestem w stanie zabronić innym, choć gdy ktoś mnie pyta, to mówię wprost, co o tym myślę...
    Jako że przełom października i listopada jest ponury i aż chciałoby się w tym czasie zabawić, od kilku lat organizujemy dla dzieci w ostatnią sobotę października w naszej miejscowości Bal Wszystkich Świętych. To dobra alternatywa. Nie ma wprawdzie tego mrocznego klimatu, nie ma strojów zombie i trupich czaszek, ale też jest fajnie. Czyli można się świetnie bawić, a później zadumać nad grobami i nie musi to być od razu zabawa w Halloween :)
    A lampiony z dyni robimy, tyle że nie straszne a uśmiechnięte, i nie jako symbol Halloween, tylko do ozdoby. Szkoda byłoby tracić taką ozdobę, bo lampiony z dyni są piękne :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale u nas też nie ma zombie, czaszek czy innych tego typu straszydeł. Nie chcę też, żeby moje dzieci utożsamiały śmierć z takimi okropnościami więc odpycham je od nas póki tylko mogę (jak będą starsze pewnie będę miała na to mniejszy wpływ). Raczej zabawa w ostatni dzień października to u nas taki trochę inny bal przebierańców, zakończenie pięknej złotej jesieni i wejście w mroczny i deszczowy listopad. Przygaszone światło, muzyka, tańce, dynie (w tym roku w jednej jest wydrążony uśmiechnięty duszek a na drugiej prężący się kot), jakieś dekoracje. Ciepło, miło i przyjemnie... Jeśli kiedyś będą chciały chodzić po domach i zbierać cukierki pewnie nie będę miała sumienia im tego zabronić, ale teraz są małe i spędzają ten dzień ze mną. A że nazywa się to Halloween... Wszędzie się tak mówi, wszędzie o tym trąbią więc niech i tak będzie...
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Moim zdaniem trzeba jak najbardziej cieszyć się z życia, z tego, że miało się okazję przebywać kiedyś ze swoimi bliskimi, oni z pewnością chcieliby naszego uśmiechu. Wspominamy zmarłych - owszem, ale bez płaczu, z uśmiechem na ustach. Życie jest zbyt krótkie, by się ograniczać i odmawiać sobie powodów do uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń