tag:blogger.com,1999:blog-87881236747086221932024-03-14T20:49:26.531+01:00BorsuczkowoBorsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.comBlogger483125tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-37583466482741524712023-07-30T12:08:00.002+02:002023-07-30T12:08:46.035+02:00Pandemia - wspomnienia.<p style="text-align: justify;">Dziś miałam koszmar... Pierwszy od dawna, ale za to taki z przytupem... Taki, który wbija się w głowę i, mimo, że za Chiny nie pamiętam co mi się śniło, to siedzi w niej cały dzień. Pogoda za oknem nie ułatwia i ogarnia mnie jakiś taki niewyobrażalny lęk... </p><p style="text-align: justify;">Patrzę przed siebie w niebo i zastanawiam się, ile jeszcze tak wytrzymamy. Niby normalnie, niby świat się kręci, ale tak bez fajerwerków, w niepewności, w nicości i marazmie... Może wiosna przyniesie poprawę, nadzieję i chęć działania, ale rok temu też była wiosna, też była nadzieja, też były plany..</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBldiL3K8zMeC7d8p_jwxE4MxHaEk4tV-Js2cbZIs4vmioFfFW2ccV5m1HmTjhcZg3QyO-NQdiZM3FtEAruavIqiP8clzzkK5DRvRt0AJkNg1VZzN9sfsEmHhMbVBqV3p5RYIAwvBpNZD8eHlmbKuciGs72YIVvaumQq8yZuiLvX85wKAcXrFOq_pHnZ59/s3264/IMG_20170601_124502.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1568" data-original-width="3264" height="307" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBldiL3K8zMeC7d8p_jwxE4MxHaEk4tV-Js2cbZIs4vmioFfFW2ccV5m1HmTjhcZg3QyO-NQdiZM3FtEAruavIqiP8clzzkK5DRvRt0AJkNg1VZzN9sfsEmHhMbVBqV3p5RYIAwvBpNZD8eHlmbKuciGs72YIVvaumQq8yZuiLvX85wKAcXrFOq_pHnZ59/w640-h307/IMG_20170601_124502.jpg" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;">No właśnie. Pamiętam te dni, jakby to było wczoraj. Byliśmy po ciężkiej zimie, ale naładowaliśmy akumulatory... Tamte ferie zimowe w Zalesiu to było coś, czego potrzebowałam bardzo. Najlepszy wypoczynek w życiu, naprawdę. Odbiłam się, zregenerowałam, odpoczęłam... I choć od razu wpadliśmy w spiralę chorowania, to był plan... Miał być zaległy bal w przedszkolu i Elsa z Olafem... Miała być wykończona kuchnia w pracy, zmiany i rozwój... Miały być wakacje w Grecji i wiosna w ogródku... Z tego wszystkiego pozostała tylko wiosna w ogródku i przekonanie, że przecież to chwilka, a za chwilkę będzie dobrze.</p><p style="text-align: justify;">Szczerze??? Na początku to było zabawne. Nawet nam potrzebne... Gry, puzzle, nauka literek, prace plastyczne i angielski przez internet. Dużo rodzinnego czasu, mnóstwo uśmiechu, wiosna... Potem przyszły Święta we czwórkę i pierwsze od dawna urodziny Filipa bez kolegów i koleżanek, brak wierszyków i piosenek na Dzień Mamy w przedszkolu. Zakończenie zerówki bez wielkiej gali i pompy, dla garstki osób. Coraz bardziej mocniej narastający żal do świata, do ludzi, do losu, że odbiera nam tak ważne dla nas chwile i zamienia je w namiastkę tego, co być powinno. Pierwsze kłótnie, pierwsze nieporozumienia, narastająca frustracja i problemy z samą sobą...</p><p style="text-align: justify;">I przyszło lato... A wiadomo, że latem wirusy są mniej niebezpieczne... Może to nie Grecja, ale Jedlanka i Zalesie, ale było trochę oddechu. Nawet te maseczki, nawet wszędzie obecne zasłony przy kasach i wydawanie posiłków przez obsługę nie przeszkodziło nam wyluzować. Przecież mądrzejsi zapewniali, że nie ma czego się bać. Przecież bony na wakacje zachęcały do wyjazdów krajowych, a biura podróży rozdawały vouchery w zamian za brak rezygnacji z usługi, a jedynie chęć przesunięcia jej w czasie. Tylko nieśmiałe głosy wspominały coś o jesieni, o strachu przed powrotem do szkoły i falą zachorowań tym spowodowaną. Większości, zresztą nam też, średnio to przeszkadzało. Tylko mieliśmy trochę stracha, jak przed powrotem z wakacji zaczęto wspominać o zamykaniu poszczególnych obszarów i o podziale na strefy. Ale wróciliśmy i doczekaliśmy września.</p><p style="text-align: justify;">1 września był dla mnie ciężkim psychicznie dniem. Walczyłam z poczuciem niesprawiedliwości, że moje dzieci rozpoczynają naukę w podstawówce i zerówce w sposób, którego nawet w najdziwniejszych snach sobie nie wyśniłam. A musicie wiedzieć, że w dzieciństwie obejrzałam "Dżumę" i wpłynęła ona mocno na moje postrzeganie świata i tego, co może się z nim wydarzyć przez chorobę. W połączeniu z filmami o zombie, to wyobrażenie apokalipsy wywołanej epidemią i zarazą miałam barwne. Płakałam ze wzruszenia i krzyczałam z bezsilności. Na szczęście one nie miały pojęcia, jak takie święto powinno wyglądać więc były szczęśliwe. Tort, nowe panie i nowi koledzy i koleżanki u Filipa oraz powrót do znanej przedszkolnej rzeczywistości u Zosi mimo obostrzeń pozwolił nam uwierzyć, że już powoli zbliża się koniec.</p><p style="text-align: justify;">Powróciły zajęcia dodatkowe, prywatne placówki też podeszły do sprawy profesjonalnie, ale z wyczuciem potrzebnym przy dzieciach. One same już nawet nie wspominały o kulkach czy trampolinach. Ambicje po powrocie do pracy były spore, zwłaszcza, że udało nam się wyjechać we dwójkę w góry, a potem całą czwórką na weekend. Filip zaniósł cukierki do przedszkola na imieniny. Coś szło do przodu mimo doniesień z różnych stron o nadchodzącym nieszczęściu. </p><p style="text-align: justify;">Pamiętam, że świeciło słońce, siedziałam w pracy, gdy dostałam sms'a, że Zosia ma katar i czy na wszelki wypadek możemy ją odebrać. Byłam zła, ale zostałyśmy w domu. Znów było fajnie, wspólne puzzle, gotowanie, zabawa... A potem wszystko potoczyło się już szybko... Koronawirus w przedszkolu, kwarantanna, zero zajęć, zero wyjść, zero kontaktów... O dziwo tylko dla Zosi. Dla mnie opieka i tyle... No i zdalne nauczanie. Jak wypuścili z domu jedno, to zamknęli drugie. Jesień nie sprzyjała pozytywnemu myśleniu, ale przecież wszyscy mówili, że to tylko do nowego roku...</p><p style="text-align: justify;">Pierwsze Święta u nas, w kameralnym gronie, ale za to ze zwiększoną liczbą prezentów dla dzieci. Chyba wszyscy chcieli im wynagrodzić niedogodności. Ferie z zakazem wychodzenia, znów plany, znów odwoływanie, przekładanie, siedzenie, powrót do pracy, szkoły, przedszkola... Nadzieja, że będzie dobrze.</p><p style="text-align: justify;">Moja psychika jest już w strzępach. Brak mi jakiegoś punktu zaczepienia, pewności, bezpieczeństwa. Tego odniesienia, które zawsze jest wyjściową do czegoś. Muszę być opoką dla dzieci, nie mogę się łamać, muszę się zachowywać normalnie, ale gdy idzie wiosna a ja mam deja vu, a ja znów odwołuję, tłumaczę dzieciom, nie wiem na czym stoję.</p><p style="text-align: justify;">Siedziałam w pracy, pijąc kawę... Obok leżały poskładane papiery dla księgowości, zabiorę je do domu, żeby tam je pouzupełniać, bo tu popsuła mi się drukarka. Odkładam zakup nowej, bo to jednak pieniądze, a mimo, że nas nikt nie zamykał, nam też się dostało rykoszetem. Ale trzeba w końcu, bo przecież nikt nam nie dał wolnego. Świat się kręci, słucham reklam tabletek na gardło i sklepów budowlanych. Wiadomości donoszą o podwyżkach rent i emerytur, a politycy nadal myślą tylko o sobie. Będzie trzecia fala... Armagedon, katastrofa, wszyscy zginiemy, ale sponsorem programu jest hotel w górach, który zaprasza na wypoczynek. Nawet miałam takie ambicje, ale jak mi powiedziano, że w cenie "ol ekskiuzmi" dostanę śniadanie i obiadokolację do pokoju, a w ramach atrakcji mogę sobie pochodzić w koło hotelu, bo na basenie są ograniczenia liczbowe i już są rezerwacje więc przykro... Wszyscy przywykli do "nowej normalności" i ze spokojem przyjmują nowe rewelacje. Tylko od czasu do czasu ktoś się wkurzy i zdemoluje stację benzynową. Psychiatrzy zacierają ręce i rezerwują terminy nawet dwa miesiące w przód. Ogólnie rzecz biorąc zaczynamy się urządzać w czarnej dupie i najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że niektórym się to podoba.</p><p style="text-align: justify;">Wszystko się zmieniło... Nic już nie będzie takie samo... Może za czas jakiś będzie lepiej. Bo przecież, jak mówią specjaliści, najpierw musi być gorzej, żeby później mogło być lepiej. Patrząc wstecz, przecież nasze pokolenia też dorastało w czasach przemian i jakoś dotrwaliśmy do dorosłości. A dzieci potrafią dostosować się do wszystkiego...</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Tak było. Teraz nie ma pandemii, jest wojna. I znów wszystko stanęło na głowie. Czy tak już będzie zawsze???</p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-55959032510562265192023-07-30T11:49:00.000+02:002023-07-30T11:49:25.137+02:00Samotność, która nie jest bezpieczna...<p> Napisałam posta....</p><p>Chciałam go tu wrzucić, ale chyba dobrze, że przez przypadek go wykasowałam....</p><p>Gorzkie żale, samotność, problemy z samopoczuciem, z mężem, z ogólnym porządkiem świata, który został mi w pewien sposób narzucony.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifeBRP9rRo9RsjSaMmLDG2rMLRqXVQybVM6TA614qHV6gQbBf034dguEnu-wC-5Ob1lDkQLnvN-hcHEfQn8q4UksgokaxiEdwrVDRADbKNJGgbacmDBS6vFqBeiyKlW3tA3BLF5Ve0OVaFvubVDQmducude-RzlLEtPp9R_mrdfNsYq3v9VMGjARhQy8mx/s414/13442336_793575367409331_4294071100734241088_n%20(2).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="253" data-original-width="414" height="391" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifeBRP9rRo9RsjSaMmLDG2rMLRqXVQybVM6TA614qHV6gQbBf034dguEnu-wC-5Ob1lDkQLnvN-hcHEfQn8q4UksgokaxiEdwrVDRADbKNJGgbacmDBS6vFqBeiyKlW3tA3BLF5Ve0OVaFvubVDQmducude-RzlLEtPp9R_mrdfNsYq3v9VMGjARhQy8mx/w640-h391/13442336_793575367409331_4294071100734241088_n%20(2).jpg" width="640" /></a></div><p>Siedzę sobie sama, jak przez większość czasu. Nawet pani, która pracowała u nas 3 lata z dnia na dzień postanowiła zostawić klucze i nie wzięła pieniędzy. A jak wychodziłam wszystko było tak, jak zawsze, a potem miałam telefon od Szanownego, że ona rzuciła pracę.</p><p>Szanowny zapewnił mi zajęcie. Kupił laser do wypalania i wystawiałam te przedmioty, Udawało mi się z tych pieniędzy opłacać rachunki, robić zakupy, płacić za szkołę, aż dałam się nabrać na "darmową" promocję. I teraz nie mam z czego spłacić rachunku. Allegro mnie zablokuje i cała moja praca pójdzie się jeb... Moje zarobki są 10 razy mniejsze niż rata którą zaproponowało mi Allegro.</p><p>I tak to się żyje na wsi. Lekarz proponował terapię. Szanowny miał to załatwić. Wybrał dwóch i dał mi pole popisu. Wybrałam, blisko, łatwy dojazd. I na tym się skończyło.</p><p>Gorzkich żali koniec, ale tutaj nie mam z kim porozmawiać i potraktowałam ten wpis jako swoisty pamiętnik.</p><p><b>PS. A myśl ze zdjęcia niesie całą prawdę. Mam wokół siebie zbyt wielu zadufanych ludzi, bo wykształcenie, bo dobrze mówią. </b></p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-49695533092123039962023-02-27T12:39:00.002+01:002023-02-27T12:39:39.640+01:00Prawie nastolatki...<p> Dzieci mi wyrosły, nie da się tego ukryć. Filip śpi nago, jak facet, bo tak mu wygodniej, Zosię ciągnie do makijaży, ale jest bałaganiarą. Moja Gadzina skończyła już osiem lat.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9deK9TFfdVCUo_wDaAf-Up6ZQKAbQ2IEVc41kniruEDnRkGdgLNVPbe8OPjbzljKpWc6QsRsd9VzN2IZ-nVq4CRDDUN3TKzbWJisuVRYGYfM63bCG5TG-im6YxYX43avTga7dDQVconp89OFqhkBC0KoxEG76O8wE1aX-klvqTn3zA4K3Pt-lthNK4Q/s2736/IMG_20230222_144906-002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1541" data-original-width="2736" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9deK9TFfdVCUo_wDaAf-Up6ZQKAbQ2IEVc41kniruEDnRkGdgLNVPbe8OPjbzljKpWc6QsRsd9VzN2IZ-nVq4CRDDUN3TKzbWJisuVRYGYfM63bCG5TG-im6YxYX43avTga7dDQVconp89OFqhkBC0KoxEG76O8wE1aX-klvqTn3zA4K3Pt-lthNK4Q/w640-h360/IMG_20230222_144906-002.jpg" width="640" /></a></div><br /></div><p></p><p>Kocham te Stwory niezmiennie i niesamowicie, ale dziś nie o tym.</p><p><br /></p><p>Ja mam dwójkę dzieci, chłopczyk i dziewczynka, czyli wymarzony duet dla większości rodziców. Zwłaszcza jak chłopczyk był pierwszy. Ale nikt nie wspomina o tym, że mała różnica wieku między tym "pierwszym" chłopczykiem i "drugą" dziewczynką jest problematyczna.</p><p>A... Filip ciągle czuje się starszy mimo, że mają wspólnych kolegów (i to niestety z Filipa klasy, co go dotyka podwójnie). Oglądają te same programy, choć Fifi ciągle stara się Zosi nałożyć ograniczenia wiekowe, mimo, że sam jest o rok starszy (no 1,5 ale teraz jest ten czas gdy można mówić, że jedno ma 8 lat, a drugie 9). Ciągle razem się kąpią, choć Fifi już bardziej pomaga Zosi ustawić "ciepłość" wody niż ładuje się z nią do wanny (to on się zrobił "wstydziuch")</p><p><br /></p><p>B... Zaczyna się etap odpowiedzi na "te tematy". Dużą rolę grają tu media społecznościowe, ale też przydatna jest najzwyklejsza rozmowa. Tu mnie swędzi, tam swędziało... Zauważyłam, że dzieci same znajdują sobie nazwy na części ciała... Łącznie z tymi "nienazywalnymi". Niech sobie mają te nazwy, po co na siłę im wpychać "pochwy" i "penisy" . Przyjdzie czas a się tego nauczą Pamiętam jeszcze z czasów przedszkolnych, że jedna mama zrobiła awanturę na wywiadówce, że chłopiec podgląda jej córkę. To było gdy jeszcze dwójka chodziła do przedszkola. "Na starej chacie" tak można powiedzieć. Głupio mi się zrobiło bo moje dzieci, chłopiec i dziewczynka, super bawiły się razem pod prysznicem. Naturalnie, przyjdzie z wiekiem "poważna" rozmowa, ale póki co niech naturalnie czasem wejdą do mnie do łazienki, jak się kąpię i naturalnie wygna mnie Filip z okolic toalety jak on siedzi "na tronie".</p><p>PS do B Ale jak coś doskwiera to zawsze mama...</p><p><br /></p><p>C... Ubrania. Zaczyna się ten czas, gdy bez "obiektu" ciucha nie kupisz. Buty już rok temu przestały pasować kupowane na rozmiar. Teraz reszta ubrań... Ja zamawiam przez internet, rzadko odsyłam, choć buty zdarza się, bo każda firma ma inny rozmiar... Układanie ubrań na jutro też już odeszło w kosmos... Każde ma swój wybór, każed swoje gusta. Ja ułożę na kupce, a one i tak po swojemu....</p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-61809337641178709752023-02-27T11:34:00.001+01:002023-02-27T11:34:46.634+01:00Miliony dni...<p> </p><p>Dawno... Strasznie dawno mnie tu nie było... Jest mi głupio tak wracać bez choć słowa wyjaśnienia... Ale wyjaśnień jest tak ogromnie dużo... Nawet nie wiem od czego zacząć...</p><p><br /></p><p>Przyszła pandemia. Wszyscy wiemy jaki był ogrom strachu i rozgardiaszu. Tak, rozgardiaszu, bo sajgon jaki nam ta pandemia zgotowała, poza, oczywiście tragedią, był niemały... </p><p>Zostałam z dziećmi w domu. Przychodziła wtedy do nas taka pani (specjalnie z małej litery), żeby ogarnąć trochę chałupę... Nie dało się jej wytłumaczyć, że teraz jest inna bajka, że my jesteśmy stale w domu, ona się uparła, że potrzebuje pieniędzy (a kto nie potrzebuje), no i przychodziła nawet jak cała rodzina siedziała w domu... Jej diagnoza na temat mojej matczynej opieki jest nie do powtórzenia. Dzieci pamiętają panią Halinkę jako tą co najpierw chciała im zabrać kota, a potem ich oddać do rodziny zastępczej.... Pani Halinka sama wywodzi się z małżeństwa przemocowego i wszędzie szuka podobieństw. Według niej Szanowny nad nami panuje, a ja bojąc się Męża nie przytulam dzieci itd. itp. Cóż ja na to mogę powiedzieć. Moje dzieci są otoczone miłością z każdej strony. Czasem wydaje mi się, że za bardzo, bo są rozpuszczone ja dziadowskie bicze ;)</p><p><br /></p><p>No, ale zostałam sama z dwójką wtedy jeszcze małych dzieci. Na początku zapał był, nie przeczę. I u mnie i u dzieciaków, a potem przyszła wiosna i zapał do zdalnych przedszkolaków się skończył. Zabolały mnie strasznie 7. urodziny Filipa, koniec jego zerówki (dzięki Paniom jakoś zorganizowany), początek roku w nowej szkole, to, że Zosia została sama tam, a Filip tu zaczyna. Trzeba zaznaczyć, że ciągle byliśmy nowi na wsi, ciężko było się przyzwyczaić. Ciężko się przyznać, ale skończyłam na antydepresantach, które niestety biorę do dziś.</p><p><br /></p><p>Potem było ciężko wrócić, bo o czym pisać, dzień, jak co dzień...</p><p><br /></p><p>Miałam przygotowanego posta o Egipcie... Pewnie go wrzucę zredagowanego o kolejny pobyt (i nie mówię, że ostatni). Zalesie... Temat rzeka... Ale już chyba tak szybko nie zniknę... </p><p><br /></p><p>Witajcie ponownie...</p><p>Przez ten czas wiele się zmieniło...Wiele pozostało bez zmian... A wiele chcę Wam opowiedzieć...</p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-33844233457536132020-11-09T10:22:00.000+01:002020-11-09T10:22:08.115+01:00Protesty na ulicach jako objaw strachu przed... - subiektywny komentarz bieżący.<div style="text-align: justify;">Moje dzieci urodziły się jeszcze w innym świecie. </div><div style="text-align: justify;">Możecie się śmiać lub protestować, ale tak, wtedy świat był inny. </div><div style="text-align: justify;">Nie martwiłam się o to co będzie, jak będzie. Wszystko wydawało się stabilne i niezmienne.</div><div style="text-align: justify;">A potem zaczęło się wywracać</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Możecie nie wierzyć, ale ja bardzo dobrze pamiętam dzień, gdy miłościwie nam panujący prezydent wygrał swoje pierwsze wybory. Pluję sobie w brodę, bo nie brałam wtedy udziału w głosowaniu. Byłam na wyjeździe i jakoś zupełnie mi do głowy nie przyszło, żeby zadbać o możliwość oddania głosu poza miejscem zamieszkania. A może wcale nie wiedziałam, że istnieje taka możliwość... Wtedy nic się o tym nie mówiło (nikt nie wysyłał alertów RCB, że na wybory trzeba iść nawet w pandemię, bo przecież to bezpieczniejsze niż zakupy w sklepie). Pamiętam, że wieczór spędzaliśmy w pensjonacie na Mazurach, w pokoju obok spały słodko nasze dzieci, a my oglądaliśmy wieczór wyborczy. Po chwilowym wkurzeniu stwierdziłam, co ma być, to będzie, przecież nic się aż tak bardzo nie zmieni. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że zmieni się niemal wszystko i to wcale nie za sprawą obecnie panującej pandemii.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip5oIXuRmtokVe39lBwpNgyGtQaPiYxrkrbEFxkHg6ojKTHhuvMGwoCGXuPAGkGNXZ9nv598JTcc2pmDFTfxwrvRsEKX5CZcLWb4CwcTzXC3RJaKcRl5fzfs2djuxR2Ml27euQUDFXJ6DZ/s1915/aphrodite-1648260_1920.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="883" data-original-width="1915" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip5oIXuRmtokVe39lBwpNgyGtQaPiYxrkrbEFxkHg6ojKTHhuvMGwoCGXuPAGkGNXZ9nv598JTcc2pmDFTfxwrvRsEKX5CZcLWb4CwcTzXC3RJaKcRl5fzfs2djuxR2Ml27euQUDFXJ6DZ/s16000/aphrodite-1648260_1920.jpg" /></a></div><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mam dwoje dzieci, ale w ciąży byłam trzy razy. </div><div style="text-align: justify;">Bardzo dobrze pamiętam czas, gdy żegnałam się z byciem w ciąży po raz pierwszy. W ciąży, o której nawet na dobre się nie dowiedziałam, a ona już się skończyła. Przestraszona, niedoinformowana, zdezorientowana spędziłam w szpitalu trzy dni (był weekend) zanim ktoś pofatygował się zrobić mi USG i zostałam poinformowana, że "coś tam jeszcze zostało, trzeba będzie zrobić zabieg". Chwila krzątaniny, narkoza i już... Potem został mi tylko wręczony wypis, z którego dowiedziałam się, że był to 3 miesiąc i tyle... Kopniak i do domu, łóżka nie zajmować. </div><div style="text-align: justify;">Wtedy się nad tym nie zastanawiałam, jakoś dałam sobie radę, rozpamiętywanie przyszło potem, gdy na świecie miał pojawić się Filip. Wtedy też pojawił się strach, co będzie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ciążę z Filipem prowadziła mi pani doktor, która zasłynęła jako obrończyni życia (o czym wtedy jeszcze nie wiedziałam). Pani doktor, która w XXI wieku nie miała w gabinecie USG, a fotel ginekologiczny spokojnie mógł się znajdować w skansenie jako atrakcja dla zwiedzających. Początkowo dawałam radę się na niego wdrapać, ale z coraz większym brzuchem było coraz ciężej. Skierowania na badania dawała niechętnie, a o USG nawet by nie wspomniała, gdybym sama się nie upomniała, co nie zmienia faktu, że potem nawet na nie nie spojrzała.</div><div style="text-align: justify;">Rodzić miałam u niej na oddziale, miało być miło i przyjemnie, a już pierwszego dnia, po przyjęciu, zostałam przegnana z gołym tyłkiem przed niemal całym oddziałem łącznie z osobami z zewnątrz, bo gabinet zabiegowy znajdował się zaraz przy przeszklonej szybie, gdzie odbywały się odwiedziny. Nie można było mieć majtek, obowiązkowa była koszula nocna, a KTG jakoś zrobić trzeba było, a że w trakcie, razem z całym aparatem miałam się przemieścić z miejsca na miejsce, to pobiegałam sobie niemal goła. Ale nic, kobiety rodziły zawsze, nic w tym nienormalnego, o co mi w ogóle chodzi...</div><div style="text-align: justify;">Gdy po dwóch dniach lekarz dopatrzyła się w zapisach jakiś nieprawidłowości nikt nie patrzył na to, że ja mogę się choć trochę zaniepokoić... Zbierać się, pakować torby, na porodówkę marsz... Położono, podłączono i dalej wszystko toczyło się spokojnym długoweekendowym tempem. Cesarka, proszę się zbierać, da pani sama radę, idziemy, tu podpisać... Nic, słowa wyjaśnienia. Pamiętam panią anestezjolog ściągniętą na tę okazję z innego szpitala (bo w szpitalu na oddziale ginekologiczno-położniczym w weekend majowy anestezjologa na dyżurze nie było), tylko ona zapytała, jak się czuję, co ma się urodzić, zapytała o imię. Wiem, że to jaj praca, zagadać mnie, uspokoić, ale tylko ona z tego całego zamieszania zapadła mi w pamięć.</div><div style="text-align: justify;">A po porodzie. Urodziłaś, to sobie poradzisz. Jedzenie na trzeci dzień po cesarce, łazienka jedna na oddział, odwiedzin brak, gdy dziadkowie chcieli zobaczyć wnuka, musiałam wyjść z dzieckiem na korytarz i tam im pokazać, przy drzwiach na oddział, bo poza oddział nie wolno. Wizyta lekarza lub położnej to tylko uwagi. Źle karmisz, nie przybiera, ma gorączkę, to przez to, że mąż raz przyszedł, krzyczy, źle, źle, źle... Każdą noc przepłakałam, przekonana o swojej beznadziejności, o braku instynktu macierzyńskiego, o tym, że sobie nie poradzę... Wychodziłam z ulgą, ale z wielkim strachem. Potem dopiero poczytałam opinie o innych szpitalach, pooglądałam zdjęcia i zobaczyłam, jak daleko w tyle był szpital, w którym ja rodziłam. Teraz wspominam go, jak jakąś odległą podróż w czasie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zofia miała przyjść na świat w szpitalu prywatnym, ale jak na złość akurat wtedy szpital ten zlikwidował oddział położniczy. Przyszła na świat w szpitalu wojewódzkim, pod opieką najlepszych lekarzy. Ciążę prowadził doktor, który niemal wszystkie badania wykonywał mi na miejscu. Nie wspinałam się już na fotel, to fotel zjeżdżał po mnie niemal do poziomu podłogi. Mąż mógł być ze mną przy badaniach, wszystko szczegółowo omawialiśmy, wszystkie wątpliwości były rozwiewane, wszystko tłumaczone. </div><div style="text-align: justify;">W szpitalu nic nie działo się koło mnie, wszystko we współpracy, za moją zgodą i z moją pełną wiedzą na temat tego co jest wykonywane. Komplikacje??? Owszem były, ale byłam pod dobrą opieką (aż strach pomyśleć, co by było w poprzednim szpitalu) mimo, że tym razem też był to okres świąteczny. Po porodzie??? Pani się niczym nie martwi, my się wszystkim zajmiemy. Jeść, proszę jeść, trzeba nabierać sił... Gdzie pani nie pozwolono jeść po cesarce??? A ile lat temu to było??? Jak odpowiedziałam, że 1,5 roku wcześniej, to pani pielęgniarka przewróciła oczami z niedowierzaniem.</div><div style="text-align: justify;">Nie było idealnie, jak w Leśnej Górze, ale goniliśmy zachód. Podejście, wiedza, empatia, współpraca. I choć ściany czasem obdrapane i sama porodówka wtedy jeszcze wymagała przebudowy (już jest przebudowana, widziałam zdjęcia, jest moc i luksus;) ), to ja się tam czułam dobrze, bezpiecznie i komfortowo. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pamiętam dyskusje, ankiety, akcje w stylu "rodzić po ludzku", walka o znieczulenie do porodu, o porody rodzinne, sale do porodów w wodzie, o dobre wspomnienia, a nie traumę do końca życia. Wszystko szło do przodu, zmieniało się podejście. Na oddziałach wszyscy do wszystkich zwracali się z szacunkiem. Nie było wyższości lekarzy nad pielęgniarkami. I choć czytało się o takich szpitalach, jak ten, w którym urodził się Filip, o ordynatorach i dyrektorach z minionej epoki, którzy nie chcieli przyjąć do wiadomości, że świat idzie do przodu i kobieta nie jest odrębnym bytem, że ma rodzinę, że ma potrzeby, a to, że i tak musi urodzić, nie jest powodem do traktowania jej jak przedmiot,, to wydawać by się mogło, że zmierzamy do lepszego porodowego świata. Kobieta nie bała się, że gdy coś będzie nie tak, to zostanie sama z "problemem", coraz częściej mówiło się o odpowiednim podejściu do kobiet i rodzin po stracie dziecka, o pochówkach, gdy to było potrzebne, o pomocy psychologicznej, o depresjach. Temat nie był tabu. Komfort rodzącej, poród jako coś pięknego, bezbolesnego był tematem numer jeden w ginekologiczno-położniczym świecie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jak urodziła się Zosia coś nas kusiło, żeby mieć jeszcze jedno dziecko. Miała koło 8 miesięcy, jak zmienił się prezydent, a 10 miesięcy, jak władzę przejęła nowa partia. Tak jak pisałam na początku, nie jestem jej zwolenniczką, ale machnęłam ręką... Przecież aż tak bardzo wiele się nie zmieni. Jesteśmy w Europie, idziemy do przodu, nic nas nie zatrzyma. Jak bardzo ludzie są, jak chorągiewki i jak wiele jednak się zmieni przekonałam się już na pierwszej wizycie u mojego ginekologa. Dowiedziałam się, że on teraz nie popiera badań prenatalnych, że chyba nie zdecydowałby się powiedzieć matce, gdyby coś było nie tak z płodem, że gdyby podejrzewał zespół downa lub inną genetyczną wadę, to zachowałby tę wiedzę dla siebie chroniąc tym samym rodzinę przed niepotrzebnym dylematem. Nie mówił wtedy nic o wadach letalnych, tylko o takich, które zmuszają rodzinę do wyboru, co dalej, ale jednak napawało mnie to wielkim niepokojem. Zaczęłam się zastanawiać, czy jest po co psuć. Mam dwoję zdrowych, pięknie się rozwijających dzieci. Pełnia szczęścia, bo trafiła nam się parka, chłopiec i dziewczynka. Idealnie. Jeszcze chwilkę się wahałam, bo gdzieś w głębi duszy czułam, że co by się nie działo, to zdecydowałabym się urodzić, ale Mąż mnie przekonał, że są jeszcze Zosia i Filip, że dla nich to mogłaby być trauma większa niż dla mnie, że muszę myśleć o nich. Temat trzeciego dziecka umarł niemal tak samo szybko, jak dostępność do pomocy w razie jakichkolwiek komplikacji, gdyby takie się zdarzyły.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Przestało mnie to dotyczyć, przynajmniej świadomie, bo przecież nadal mogę mieć dzieci i nadal może mi się przydarzyć "przypadkowa" ciąża. Szczerze powiedziawszy z coraz głośniejszymi doniesieniami o klauzulach sumienia, o obrońcach życia nienarodzonego, o lekarzach, którzy w czasach słusznie minionych wykonali tyle aborcji, że ja nie potrafię do tylu zliczyć, a teraz się nawrócili i walczą o "odkupienie grzechów" kosztem kobiet, ja coraz więcej obawiałam się każdego zbliżenia. Zaczęłam przeliczać, myśleć, kalkulować, a tym samym, stawałam się coraz bardziej oziębła, bo się bałam, co by było gdyby. Przerażało mnie to, że rodziny w i tak trudnych sytuacjach, są w naszym kraju traktowane jak gorsi, niemal jak przestępcy, że temat aborcji, stał się tematem tak bardzo napiętnowanym.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Żeby było jasne, nie jestem zwolenniczką aborcji jako środka antykoncepcyjnego. Nie wydaje mi się, że można robić co się chce i beztrosko podchodzić do temat seksu, bo przecież zawsze jest wyjście. Ale uważam, że nie można rządzić naszym sumieniem, nie można zmuszać żadnej kobiety do rodzenia niechcianych dzieci Można edukować, można dawać możliwość wyboru, pokazywać wyjścia, ale nie można zmuszać. Ja osobiście wzdrygnęłam się nie raz, gdy w jakimś skandynawskim serialu bohaterka usuwała ciążę tak jakby zrywała plaster. Ale odbywało się to bezpiecznie i po rozmowie z psychologiem. </div><div style="text-align: justify;">Sytuacje są różne, różnie się w życiu układa i tak naprawdę nikt nie wie, jak by się zachował w danej sytuacji, póki sam się w niej nie znajdzie. A już na pewno nie ma o tym pojęcia bezdzietny stary kawaler lub ksiądz w konfesjonale (nie neguję tu niczyjej wiary, ale sami wiemy, że wszystko jest grzechem, wszystko jest zakazane i karygodne póki problem nie dotknie nas samych).</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Obecne wydarzenia w Polsce dość jasno dały mi do zrozumienia, że 5,5 roku temu, gdy mówiłam sobie, że nic się nie zmieni, bardzo się myliłam. Obecna władza nienawidzi kobiet, nienawidzi "nowoczesnej" rodziny, choć sama w tej dziedzinie nie jest święta. Mianują się osobami wierzącymi, a rozwody kościelne sypią się jak z rękawa, kobiety są traktowane jak rzecz, którą można odsunąć, jak się nie podoba, rola żony i kobiety spychana jest coraz bardziej do średniowiecza. Nasz marsz na zachód, nasza europejskość, nasze prawa, wszystko to, co mi wydawało się pewnikiem, niezmienną, co dawało poczucie bezpieczeństwa teraz rozsypało się jak domek z kart. Przykład zaostrzenia prawa aborcyjnego jest tylko pretekstem, jest tą kropelką, która przelała czarę goryczy, która odebrała resztki nadziei, że obecna władza działa w ramach jakiejkolwiek przyzwoitości. Wpychanie zmian w prawie, nowych podatków, ograniczeń i inwigilacji pod pretekstem pandemii. Bezkarność, wywyższanie się, zero konsekwencji... To nie wpływa dobrze na morale, napędza niepokój, prędzej czy później doprowadzi do tego, że ci bardziej przytomni uciekną z tego kraju, ci mniej zaradni wylądują u psychiatrów, a pozostanie garstka osób na tyle zobojętniałych, że jedynym wydarzeniem w ich życiu będzie ten dzień w miesiącu, którego wypłacane jest 500 plus. O ile tego też nie zabiorą.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">PS. Ja nie protestuję na ulicach. Mam dzieci, dom, firmę, kredyty. Zwyczajnie się boję, ale wspieram z drżącym sercem. Jednym z zarzutów do protestujących jest to, że kobiety same nie wiedzą, czego chcą, że z prawa aborcyjnego stał się postulat obalenia rządu, że każdy mówi co innego. Tak, bo prawo aborcyjne jest tylko przykładem tego, co może się stać. Mogą nam pod byle jakim pretekstem odebrać prawa do wszystkiego, a my jak baranki na wszystko się zgodzimy. Jak nie wiecie o czym mówię poczytajcie sobie o syndromie gotującej się żaby. To się dzieje naprawdę, a w dobie pandemii, gdy cały świat ma większe problemy i nikt nie stanie po naszej stronie, jest jeszcze bardziej przerażające.</div>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-28977135830033220002020-10-13T11:41:00.003+02:002020-10-13T11:49:26.087+02:00Wspólne, domowe popołudnie - a może by tak zagadkę, łamigłówkę, zadanie? <p style="text-align: justify;">Ostatnio wpadł mi w oko artykuł o dzieciach. Że teraz każdy chwali się w mediach społecznościowych osiągnięciami dzieciaków, ich super ocenami, konkursami, zajęciami dodatkowymi. Że w zasadzie nie słyszy się teraz o dzieciach tzw. przeciętnych. Dzieci są albo super hiper albo nie ma ich wcale. Że teraz każdy prowadza dzieci na zajęcia dodatkowe, stymuluje, dokształca, szuka dzieciakom hobby. Artykuł był napisany w tonie zarzutu, a raczej wyrzutu w kierunku tych rodziców, którzy coś robią w kierunku rozwoju dzieci. No i tak sobie pomyślałam, że wiara we wszystko co pokazują ludzie w internecie, to głupota, że większość dzieci jest przeciętnych, tylko właśnie w internecie i w rozmowach przy kawie wygląda to tak różowo. Ale nawet tym przeciętnym dzieciom należy się czasem odrobina uwagi i "pracy" z nimi. Nie można zrzucać całej odpowiedzialności na placówki szkolne lub przedszkolne. A można to robić miło i o dziwo całkiem łatwo.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiZuBYZg6TMD1C09xSkW5n6qogRWOkr0MvmBPw2C7a2KfdG2nLaXR3zTz4iXICncF6zSp8xwkA7jgpKoEKUkh-T3J7-w-7TI3cHB6M-eDb3keNoGfp2TzCpaXEGI_BfBWWTwld-X5ZeQcC/s2568/IMG_20201008_170209-001.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1224" data-original-width="2568" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiZuBYZg6TMD1C09xSkW5n6qogRWOkr0MvmBPw2C7a2KfdG2nLaXR3zTz4iXICncF6zSp8xwkA7jgpKoEKUkh-T3J7-w-7TI3cHB6M-eDb3keNoGfp2TzCpaXEGI_BfBWWTwld-X5ZeQcC/s16000/IMG_20201008_170209-001.jpg" /></a></div><p style="text-align: center;"><span style="text-align: justify;"><span></span></span></p><a name='more'></a>Zastanawiam się czasem czy nie przesadzamy, czy tych zajęć nie jest za dużo, czy dzieci nie za mało "się nudzą". Ale po dłuższym zastanowieniu wychodzi mi na to, że zachowujemy zdrową równowagę. Oprócz angielskiego, który w tym roku jeszcze nie ruszył i nie wiadomo czy ruszy w ogóle (nad czym szczerze mówiąc nie będziemy płakać) wszystko co dzieci robią, robią z własnego wyboru i dla przyjemności. My możemy im tylko pokazać, że coś takiego można robić, a one same decydują czy chcą czy nie. Tak było właśnie z Filipa programowaniem. Zabraliśmy go na zajęcia pokazowe i mu się spodobało, a teraz sam pilnuje terminów i godzin. Ze wszystkich zajęć (oprócz basenu, który mamy opłacony cały z góry), możemy bez większych problemów zrezygnować.<p></p><p style="text-align: justify;">Nie mniej jednak każdy marzy czasem o pomieszkaniu we własnym domu. Jesień i zima to czas, gdy te wieczory są długie, gdy dzieci częściej się nudzą, a my nie mamy tyle perspektyw co wiosną czy latem. I choć, o dziwo, nasze dzieciaki potrafią sobie znaleźć zajęcie same, każde w kręgu swoich zainteresowań lub razem, to czasem chcą pobyć z nami. A żeby to bycie razem nie było tylko siedzeniem na kanapie, wybieramy gry, puzzle, zajęcia, które mogą jakoś rozwinąć ich zainteresowania lub wpłynąć na rozwój. Zauważyłam przez te kilka lat odkąd jestem rodzicem, że wielu rzeczy dzieciaku uczą się tak jakby przypadkiem, że nabywają umiejętności w zabawie, w życiu codziennym, ale i ucząc się czegoś innego. Nasz Filip nauczył się czytać niemal sam. Przy okazji lekcji angielskiego, gdzie musiał napisać jakieś słówka i przeczytać polecenia. Oczywiście ja nad nim siedziałam, pomagałam, dyktowałam, ale dzięki temu on poznał literki i poszedł do pierwszej klasy płynnie czytając. Z pisaniem starannym gorzej, czasem tragicznie (żeby nie było, że on taki idealny), ale na wszystko przyjdzie czas.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeQphCT4Kxs7mxu5z8cIdIpYbm4DoNCauak_AJ04KZVoD2Bjty4-eISqD1B-UjZQv6dK80jPg03XIxaV5kwRSs5foH_9DP5u1mF-ZypnJD0T2FkrvA9MSFy7NB6mmP7EwcLCjfDPCm4cqJ/s2641/IMG_20201013_111613.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1191" data-original-width="2641" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeQphCT4Kxs7mxu5z8cIdIpYbm4DoNCauak_AJ04KZVoD2Bjty4-eISqD1B-UjZQv6dK80jPg03XIxaV5kwRSs5foH_9DP5u1mF-ZypnJD0T2FkrvA9MSFy7NB6mmP7EwcLCjfDPCm4cqJ/s16000/IMG_20201013_111613.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;">Ostatnio wpadły w moje ręce zestawy zagadek i zadań dla dzieci. Piszę zestawy, bo inny jest dla Filipa, a inny dla Zosi. Zestawy zawierają:</p><p style="text-align: justify;"></p><ul><li style="text-align: justify;"><b>poradnik dla rodziców</b> (opracowany przez psycholożkę <b>Agnieszkę Bielę</b> dla rodziców, którzy chcą wiedzieć, jak efektywnie "bawić się" z dziećmi, żeby podnieść ich spostrzegawczość, zdolność logicznego myślenia i koncentrację) z zestawami dodatkowych ćwiczeń (moja Zośka dopadła te zadania i rozwaliła je w przysłowiowe dwie minuty). Książeczka jest cienka, zwięzła, nie jest tomiskiem, które każdy z nas od razu odłożyłby na półkę nawet nie otwierając. </li></ul><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgd3rZ3i9kCKI72VAQYSVQ1L5KRs0CzE8LLox5NxN3_Bdito4niCxIx-WirP4dKMw1CodjFRFdHeElnVVrpAHneFNQaXnkCCfbav2jpKTp7KoDkkRWjOUY26gmWTCyp8TxqkPMauVrirGY/s2624/IMG_20201013_101420-001.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1198" data-original-width="2624" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgd3rZ3i9kCKI72VAQYSVQ1L5KRs0CzE8LLox5NxN3_Bdito4niCxIx-WirP4dKMw1CodjFRFdHeElnVVrpAHneFNQaXnkCCfbav2jpKTp7KoDkkRWjOUY26gmWTCyp8TxqkPMauVrirGY/s16000/IMG_20201013_101420-001.jpg" /></a></div><br /><ul><li style="text-align: justify;"><b>15 kart z łamigłówkami</b>, zabawami logicznymi, zadaniami ilustrowanymi przez <b>Sarę Olszewską </b>wraz ze zmywalnym flamastrem. Moje dzieci po wykonaniu wszystkich po prostu wzięły szmatkę i starły tabliczki, żeby następnym razem znów móc się chwilkę pogłowić.</li></ul><br /><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEis5Eboa7Fi_eKANdOxQkUoJFBAtFgxCoF4Mh3Z-tVujyIs90MrKgyBPW7x6DbM3bQpVXAY5WB5IXefERa55zEnOMkyOWJ0hW4ugQR2D-U53AbSjGaYAg2kczk9-GBCyRnLYFhtAGkOpiH-/s2713/IMG_20201013_101257.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1159" data-original-width="2713" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEis5Eboa7Fi_eKANdOxQkUoJFBAtFgxCoF4Mh3Z-tVujyIs90MrKgyBPW7x6DbM3bQpVXAY5WB5IXefERa55zEnOMkyOWJ0hW4ugQR2D-U53AbSjGaYAg2kczk9-GBCyRnLYFhtAGkOpiH-/s16000/IMG_20201013_101257.jpg" /></a></div><br /><ul><li style="text-align: justify;"><b>zestaw około 100 zagadek</b> zilustrowanych ciekawymi ilustracjami <b>Filipa Depy</b>, które dzieci mogą wykonywać po kolei, sprawdzając rozwiązania na drugiej stronie karty lub z doskoku (tak najbardziej lubi Zofia, coś ją nagle najdzie, otwiera którąś kartę, biegnie, żeby przeczytać jej polecenie i raduje si, gdy sama wpadnie na rozwiązanie).</li></ul><br /><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBSKFvKCYRuxYXma0tO3UAlCSeGWe5pTNdXeXrV_atW50VY-h4sw6PVl8bR4-YLkdxaSo6O76sQhpc_Bgasp1IAZ-b5A6Wb24UyW4ZcbC5JDUlHidHVfmavNpOI5TnrUse565S_NkRcgvp/s2562/IMG_20201008_170758-001.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1227" data-original-width="2562" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBSKFvKCYRuxYXma0tO3UAlCSeGWe5pTNdXeXrV_atW50VY-h4sw6PVl8bR4-YLkdxaSo6O76sQhpc_Bgasp1IAZ-b5A6Wb24UyW4ZcbC5JDUlHidHVfmavNpOI5TnrUse565S_NkRcgvp/s16000/IMG_20201008_170758-001.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zestawy te, to nic innego, jak najnowsza oferta <a href="https://www.kapitannauka.pl/" target="_blank"><b><i>Kapitana Nauka</i></b></a> czyli <a href="https://www.kapitannauka.pl/zagadki-i-lamiglowki/2260-lamiglowki-dla-przedszkolaka-9788366610071.html" target="_blank"><b><i>Łamigłówki dla przedszkolaka </i></b></a>i <a href="https://www.kapitannauka.pl/zagadki-i-lamiglowki/2262-zabawy-logiczne-dla-ucznia-9788366610088.html" target="_blank"><b><i>Zabawy logiczne dla ucznia</i></b></a>.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zestawy są wizualnie podobne, ale różni je wiele. Są dostosowane poziomem, trudnością i treścią do wieku dzieci. W naszym wypadku zestawy sprawdzają się idealnie. Każde ma swój zestaw, każde zajmuje się sobą, a my jesteśmy od sprawdzania poprawności, czytania poleceń oraz tłumaczenia dlaczego.</div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div style="text-align: justify;"><a href="https://www.kapitannauka.pl/zagadki-i-lamiglowki/2260-lamiglowki-dla-przedszkolaka-9788366610071.html" target="_blank"><b><i>Łamigłówki dla przedszkolaka.</i></b></a></div><div style="text-align: justify;">Ten zestaw przeznaczony jest dla dzieci w wieku 3-6 roku życia. Zofia co prawda ma już niemal 6, ale jeszcze fajnie odnajduje się w tych łamigłówkach. Niektóre są dla niej banalne, ale nad niektórymi musi pomyśleć i pogłówkować.posadzi </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEienrD0jCJtXElAUMIWZgrJ7dvwOrwFrAitqcXw5Kg4DZjv7pFaeO7RQXB7sHrS4-DUhL4jvb-CaLu5q6l99NDj7V0J79KHrQWHDIThVx91ptTVWNJXhzwhsPugKBhplVmhfENb2N9jdkdb/s2832/IMG_20201013_101111.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1110" data-original-width="2832" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEienrD0jCJtXElAUMIWZgrJ7dvwOrwFrAitqcXw5Kg4DZjv7pFaeO7RQXB7sHrS4-DUhL4jvb-CaLu5q6l99NDj7V0J79KHrQWHDIThVx91ptTVWNJXhzwhsPugKBhplVmhfENb2N9jdkdb/s16000/IMG_20201013_101111.jpg" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zadania, łamigłówki i zagadki są tak przygotowane, by w trakcie wspólnej zabawy dziecko doskonaliło zdolność kojarzenia i łączenia faktów oraz rozwijało koncentrację. Ciekawe ilustracje plus wspólny czas z rodzicem to trening młodego umysłu i świetna alternatywa dla nudy, świnki Peppy czy czasu w przedszkolu lub na zajęciach dodatkowych. Różnorodność zadań pozwala w ciekawy i nie wymuszony sposób poszerzać wiedzę dziecka o otaczającym je świecie jednocześnie przygotowując je do nauki pisania i czytania.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8qGXk9lm9Bae3CLSZ5JUnuGnspLm4tnRHGTEPuGtneGL0atWF15_p8d19ZB3uLfyHqihHl9d3HzzbBOr3l0OogkivDjZMwZmAYwlrjTjBHVwingzEVxrrnEDc0ZYCvjgFqlWoeMcOGtrk/s2911/IMG_20201013_100908.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1081" data-original-width="2911" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8qGXk9lm9Bae3CLSZ5JUnuGnspLm4tnRHGTEPuGtneGL0atWF15_p8d19ZB3uLfyHqihHl9d3HzzbBOr3l0OogkivDjZMwZmAYwlrjTjBHVwingzEVxrrnEDc0ZYCvjgFqlWoeMcOGtrk/s16000/IMG_20201013_100908.jpg" /></a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><a href="https://www.kapitannauka.pl/zagadki-i-lamiglowki/2262-zabawy-logiczne-dla-ucznia-9788366610088.html" target="_blank"><b><i>Zabawy logiczne dla ucznia.</i></b></a></div><div style="text-align: justify;">Ten zestaw natomiast jest przeznaczony dla dzieci od 6 do 10 roku życia. Rozwija zdolność efektywnego myślenia, umiejętności językowe i matematyczne. Pomaga trenować koncentrację, skupienie, zmusza do szukania alternatywnych rozwiązań oraz trenuje pamięć. Dzięki ciekawym ilustracjom stworzonym, tak jak w wydaniu dla młodszych dzieci, przez Filipa Depę i Sarę Olszewską zajmie na trochę nawet takiego roztargnionego i nie umiejącego się skupić, Filipa. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIeVdaZILhbZ7e08ghaTiGzB5DzD2L-Ib7deDZz7oVQLLl4W0uUjrRxV2ZBj4AsxvIVUyKr9_smkI-ZwI9oiEC395QQRjeGB_9xV76TisA2gTxC917jkxvNftnSvLktJ1WcD8-DmdzCbf-/s2603/IMG_20201008_170232-002.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1208" data-original-width="2603" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIeVdaZILhbZ7e08ghaTiGzB5DzD2L-Ib7deDZz7oVQLLl4W0uUjrRxV2ZBj4AsxvIVUyKr9_smkI-ZwI9oiEC395QQRjeGB_9xV76TisA2gTxC917jkxvNftnSvLktJ1WcD8-DmdzCbf-/s16000/IMG_20201008_170232-002.jpg" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;">Całość opracowana przy współpracy z doświadczoną w temacie rozwoju spostrzegawczości i pamięci psycholog Agnieszką Bielą, Natalią i Krzysztofem Minge - psychologami specjalizującymi się we wspomaganiu rozwoju dzieci i nauczycielką wczesnoszkolną Moniką Sobkowiak.</span></div><div style="text-align: justify;">Podobnie, jak w zestawie dla przedszkolaków, wielką wartością dodaną jesteśmy my, rodzice. To forma wspólnej zabawy, czas spędzony razem, pozorne "siedzenie w domu" sprawiają, że wiadomości same wpadają do młodej głowy, że ćwiczenia są bardziej efektywne i nie wymuszone. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmGnGNb9EUo9Cr6w4cN8VDXeyo9KvdAHWph0sfbjiRhxFnhic0RpOFn9L20DdawvdJbWi2opQraN1BZ-L3fPN4aWUQe6KQesqfsKwzE6eLxIRGCCddPxvl5M6CIb-mTVhWmiqzFah2LjE0/s2595/IMG_20201013_101337-001.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1212" data-original-width="2595" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmGnGNb9EUo9Cr6w4cN8VDXeyo9KvdAHWph0sfbjiRhxFnhic0RpOFn9L20DdawvdJbWi2opQraN1BZ-L3fPN4aWUQe6KQesqfsKwzE6eLxIRGCCddPxvl5M6CIb-mTVhWmiqzFah2LjE0/s16000/IMG_20201013_101337-001.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nas zestawy wciągnęły na niejedno już popołudnie. Z czasem nasza obecność i pomoc zmniejszała się, a teraz, zwłaszcza Zofia, niejednokrotnie sama sięga po zadania i sobie rozwiązuje. Niby zabawa, niby fajne, kolorowe ilustracje, niby zabawne zagadki, a tak naprawdę nauka, ćwiczenie pamięci, logiki, koncentracji. </div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggpDV-eOqn95cA9oARs_UU8lVa9NBANCB8Bzw6_VoloM4v30WY6pRrWADM7pbCkTPogGDfyicfjzlZ4OpGFslLywJPBiW7mGDdGZicc3iX6zWBKNXeR1DSQe6kClJQKUW9y9g_uCNHdts6/s2048/IMG_20201008_170139-002.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1036" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggpDV-eOqn95cA9oARs_UU8lVa9NBANCB8Bzw6_VoloM4v30WY6pRrWADM7pbCkTPogGDfyicfjzlZ4OpGFslLywJPBiW7mGDdGZicc3iX6zWBKNXeR1DSQe6kClJQKUW9y9g_uCNHdts6/s16000/IMG_20201008_170139-002.jpg" /></a></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Jeśli znudziły wam się puzzle czy planszówki (o ile w ogóle one mogą się kiedyś znudzić), to warto sięgnąć po alternatywę właśnie w postaci ćwiczeń logicznych, zręcznościowych i pamięciowych. Przyznam szczerze, że to nie jedyne takie zabawy, jakie mamy. Wielokrotnie sięgamy po książeczki z zagadkami, labiryntami, zadaniami logicznymi czy pamięciowymi. To naprawdę fajne i pożyteczne zajęcie, a ja niejednokrotnie się łapię na tym, że to Filip szybciej wpada na rozwiązanie niż ja.</div></div><p></p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-56108146866331155122020-10-05T11:56:00.000+02:002020-10-05T11:56:05.956+02:00Normalnie o tej porze wożę się po mieście...czyli spacerowanie po Lublinie.<p style="text-align: justify;">Wiosna, lato i jesień to czas, kiedy zazwyczaj w Lublinie wiele się dzieje. Wiosna to powolne otwieranie ogródków na deptaku czy Starówce, to spacery po parkach, to fontanna, to budzenie się miasta do towarzyskiego życia. Lato i jesień to czas jarmarków, festiwali, imprez, które gromadzą zazwyczaj ogromne tłumy nie tylko z naszego miasta, ale i z całej Polski i, nie przesadzam, Europy. Lublin żyje i inspiruje, jak mówi hasło promujące miasto.</p><p style="text-align: justify;">Niestety, ten rok dla nikogo i dla niczego nie jest łaskawy i choć nikt spacerować po mieście nie zabrania, to jednak są to nieco inne spacery. Nie ma tak wielu atrakcji, nie ma jakiegoś pociągu do miasta, wszystko jest takie lekko zamglone, smutniejsze. Nie mniej jednak czasem coś nas do miasta zaciągnie.</p><p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-zW8rsjRUKSewVHV3GsyVKqiSUPMy-IwrUgqLJKaQZ0GwUItabikOWQ6MpyrEADjyjJA1j3Q-Z6dSdKP0J9Yc36cI8T02urBQdEAZsAclSNkhP8pl9-3iMHaJnnC4CKD7xMZQRZWhMICY/s2663/IMG_20200815_134633-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1181" data-original-width="2663" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-zW8rsjRUKSewVHV3GsyVKqiSUPMy-IwrUgqLJKaQZ0GwUItabikOWQ6MpyrEADjyjJA1j3Q-Z6dSdKP0J9Yc36cI8T02urBQdEAZsAclSNkhP8pl9-3iMHaJnnC4CKD7xMZQRZWhMICY/s16000/IMG_20200815_134633-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;"><span></span></p><a name='more'></a>Może my inaczej podchodzimy teraz do miasta, bo wyprowadziliśmy się na przedmieścia i wyprawa do centrum to dla nas często uciążliwość. Przez tyle lat mieszkaliśmy przecież niemal w samym centrum, wszędzie mogliśmy dojść na piechotę i, gdy tylko pogoda na to pozwalała, chętnie z tej możliwości korzystaliśmy. Obskakiwaliśmy wszystkie wydarzenia, bo odpadał nam problem parkowania, a lemoniada w knajpce na starówce smakowała o niebo lepiej, gdy poprzedzał ją spacer z dwójką "obciążników". Ale...<p></p><p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv6rvXBjo_psLJUZbf-lExNtMMutjuMdTuf180uWwNTjIMvFUYi9mXclr1AWLae49QPOh9ig3b941lcY5fDdIWaT2jZEFkN1PGp7XTglrTQaxA6VDBhRG0JgRbgWNRngc-ttCVR2Ltef9Z/s1850/IMG_20180909_102043-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="872" data-original-width="1850" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv6rvXBjo_psLJUZbf-lExNtMMutjuMdTuf180uWwNTjIMvFUYi9mXclr1AWLae49QPOh9ig3b941lcY5fDdIWaT2jZEFkN1PGp7XTglrTQaxA6VDBhRG0JgRbgWNRngc-ttCVR2Ltef9Z/s16000/IMG_20180909_102043-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;">Ale na ten przykład w tym roku pierwszy raz zobaczyliśmy multimedialną fontannę. Co prawda Zosia tak się przestraszyła legendy o Czarciej Łapie i diabelskiego śmiechu w tle, że się rozpłakała i Tatul musiał ją odprowadzić na bok pod pomnik Piłsuskiego, ale na całej reszcie przedstawienie wywarło ogromne wrażenie. </p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKNfBgBS-Uu0ZltSCAkmmdMSPiUVrJLg7ITyhd0ZULSEVbs_qxnbxqr0MSEq7o-xdMbVK4jP63B2urssqYbUQ7r7OIbsyprzJrnrng1AW8h2O15jtdPhnDHwx4bgbEap8Ri_KPX3xHV5SD/s2532/IMG_20200815_203624-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1242" data-original-width="2532" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKNfBgBS-Uu0ZltSCAkmmdMSPiUVrJLg7ITyhd0ZULSEVbs_qxnbxqr0MSEq7o-xdMbVK4jP63B2urssqYbUQ7r7OIbsyprzJrnrng1AW8h2O15jtdPhnDHwx4bgbEap8Ri_KPX3xHV5SD/s16000/IMG_20200815_203624-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;">Jako że było niesamowicie ciepło, to zostawiliśmy samochód kawałek dalej i spacerkiem przeszliśmy przez całą jeszcze otwartą część Krakowskiego Przedmieścia, które, to informacja dla niezorientowanych, jest główną i sztandarową ulicą Lublina, a za Placem Litewskim (na którym są fontanny i Piłsudski) przechodzi w deptak prowadzący do Bramy Krakowskiej.</p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMxs3muVnUOQENSlClnSHlt4RETB2B4dUbq8SMtgL3wlSwjZ3_DCKgNyu-L1VL87ywXbsZeFCNkirWEvHe19GLzywPS4zh53s_QP7eoMyin3C0X9Is820MAAulv7NCocbPmJnhbybvhDPG/s2048/IMG_20180909_103417-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1038" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMxs3muVnUOQENSlClnSHlt4RETB2B4dUbq8SMtgL3wlSwjZ3_DCKgNyu-L1VL87ywXbsZeFCNkirWEvHe19GLzywPS4zh53s_QP7eoMyin3C0X9Is820MAAulv7NCocbPmJnhbybvhDPG/s16000/IMG_20180909_103417-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;">Ale wracając do samych fontann, to warto, naprawdę warto. Dźwięk, światło, treść przedstawiana. No, niesamowite. My akurat widzieliśmy Legendę o Czarciej Łapie i Wydarzenia, ale prezentacji jest kilka, są wyświetlane według programu, który zawsze jest publikowany w okolicach początku lata.. A potem spacerek po mieście, może jakieś piwko (gdy nie ma dzieci) na Starym Mieście, może podziwianie Zamku w nocnej odsłonie, a może, tak jak my tym razem, spacer w stronę Centrum Spotkania Kultur, które też jest warte uwagi.</p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZRwyNeTb0xJVK7mVU7LX0md8nLaSwRFKY56wPkN7ha9ftz2yHvVTGpWAx6lAbjQP3bla895wYOJQlrXUHCYTuvYVEkbv-MIQLhRFkqD-jrvhhBefNuKlphe6oi5VTi3fLWu85_3Zh5FvE/s2048/IMG_20200815_131759-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1075" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZRwyNeTb0xJVK7mVU7LX0md8nLaSwRFKY56wPkN7ha9ftz2yHvVTGpWAx6lAbjQP3bla895wYOJQlrXUHCYTuvYVEkbv-MIQLhRFkqD-jrvhhBefNuKlphe6oi5VTi3fLWu85_3Zh5FvE/s16000/IMG_20200815_131759-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;">Wspomniane Centrum Spotkania Kultur, to też miejsce, które odwiedzamy często i z przyjemnością. Dla nas to parking, który jest wypadową wielu wycieczek po mieście i, z którego korzystamy, gdy dzieci idą na angielski. Ale to przede wszystkim atrakcja sama w sobie. Tutaj odbywają się imprezy kulturalne, tu swoje miejsce, po wyprowadzce ze Starego Miasta, znalazł Teatr Andersena, tu wystawiane są sztuki teatralne, na które tak chętnie chodzimy i tu zawsze można zobaczyć ciekawe wystawy. </p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGj0lNCEDhDVcq0_VYE3HI8thNQQAd_CZeZTMMtuXYsGisACXIez0LjWqqPc3hi_d_oYFuDGMeX32lw-aykjhBnr0Pxz95y4UAXdKX5dZRrTAYd_F99AvN-vkk-2t-l3vFwdLVdqQGkE20/s2582/IMG_20180909_132016-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1218" data-original-width="2582" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGj0lNCEDhDVcq0_VYE3HI8thNQQAd_CZeZTMMtuXYsGisACXIez0LjWqqPc3hi_d_oYFuDGMeX32lw-aykjhBnr0Pxz95y4UAXdKX5dZRrTAYd_F99AvN-vkk-2t-l3vFwdLVdqQGkE20/s16000/IMG_20180909_132016-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;">Ale to też miejsce na spacer. Otwarte niemal zawsze i niemal w całości dla zwiedzających, jest wielką przestrzenią do spacerowania. Środek ma przypominać, że w tym miejscu od lat 70-tych stał tzw. Teatr w Budowie, czyli budowa rozpoczęta i z powodu braku odpowiednich funduszy, pozostawiona w tym roku aż do drugiego dziesięciolecia XXI wieku. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQs3Cq5gZrr7YkPfZHXqHVtV_edUWi9sbuS6asmL8ljJE2V_9q2Pl39Z9OsGfbEYZBGIqdkd2CRcsdkfjdVv88sRnlBFVJnFF2TpfSDimUq8ZoMYZowA-tW4QJj3KVO2O_v5QoWJmvVgdR/s2103/IMG_20190709_174526-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="952" data-original-width="2103" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQs3Cq5gZrr7YkPfZHXqHVtV_edUWi9sbuS6asmL8ljJE2V_9q2Pl39Z9OsGfbEYZBGIqdkd2CRcsdkfjdVv88sRnlBFVJnFF2TpfSDimUq8ZoMYZowA-tW4QJj3KVO2O_v5QoWJmvVgdR/s16000/IMG_20190709_174526-001.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;">Na dachu gmachu mieści się kawiarnia, ogrody, przeszklone tarasy widokowe, a nawet pasieka. Żeby opisać wszystko co tam się znajduje i odbywa, potrzeba by napisać oddzielny post. Już z zewnątrz robi wrażenie. Ogromny budynek poprzedzony dużym, przestronnym placem.</p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb_4LHlX_iYqNQ93LRBMCj1_tpiRqNM4_AXfe8Xtwvb6ZwXlgQG7GD-p-zGJspLT13WmmkGGdK_S5-Y3Ox5j8wWDB6gM8zAWj5ft7kecxn93YNIVbG5eT0gHVun9rjRXmpIRsKDEOsSdIU/s2542/IMG_20200815_164734-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1237" data-original-width="2542" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb_4LHlX_iYqNQ93LRBMCj1_tpiRqNM4_AXfe8Xtwvb6ZwXlgQG7GD-p-zGJspLT13WmmkGGdK_S5-Y3Ox5j8wWDB6gM8zAWj5ft7kecxn93YNIVbG5eT0gHVun9rjRXmpIRsKDEOsSdIU/s16000/IMG_20200815_164734-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjHgacO4PYdFZnEhq5DwGc3W50AXzXUmKdkGB06V2O7H2z5iuXioBcFF6wdIRnkqhZemU0v78MYnFK18SuxCC-GpBrU2UY7aUyr_0kkFqzDIFOa3ZAozFucb-hnYa0zKYeEqs5wEJ-KQaB/s2048/IMG_20180909_134512-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1084" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjHgacO4PYdFZnEhq5DwGc3W50AXzXUmKdkGB06V2O7H2z5iuXioBcFF6wdIRnkqhZemU0v78MYnFK18SuxCC-GpBrU2UY7aUyr_0kkFqzDIFOa3ZAozFucb-hnYa0zKYeEqs5wEJ-KQaB/s16000/IMG_20180909_134512-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_oJB89bwfMhev8JVON2XoIdmwQxiIR3yYAj61OQh1b6bxhdJHIEpOwGJb-EGqnn_ClC23m7QdGWIJSM2Gc7mkUMul4gDjS1Lh0fT2qYD2LFOROUauzudF9o8kgnGBhrYb13KTNMJVqJ19/s2662/IMG_20190725_171136-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1182" data-original-width="2662" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_oJB89bwfMhev8JVON2XoIdmwQxiIR3yYAj61OQh1b6bxhdJHIEpOwGJb-EGqnn_ClC23m7QdGWIJSM2Gc7mkUMul4gDjS1Lh0fT2qYD2LFOROUauzudF9o8kgnGBhrYb13KTNMJVqJ19/s16000/IMG_20190725_171136-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;">A jeśli chodzi o place, to częstym celem naszych spacerów jest Plac Zamkowy położony, jak sama nazwa wskazuje, u podnóża Zamku Lubelskiego. Zamek i Plac Zamkowy są tak jakby na drugim końcu naszego stałego traktu. Tutaj zawsze dzieciaki wyciągają nas na lody. Żadne tam boskie czy inne takie, lody pod zamkiem zawsze najlepsze. No i nie można sobie odmówić wejścia na dziedziniec zamkowy, a potem spacerek po lubelskiej starówce.</p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo-nKelPTN4Rfxi5uyA_0dz4m5qKP10lxVoKbEtFkIVUSl0mTt8tbIf8tAMeYxHvv7TxPCtxU8QRPkndMGuvX78Z_7lNxOdIVcKF3N8d-qSXWCEk2Wn3oXdUPtoz5rKcsjkfg9vcks8oH9/s2765/IMG_20200607_174309-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1137" data-original-width="2765" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo-nKelPTN4Rfxi5uyA_0dz4m5qKP10lxVoKbEtFkIVUSl0mTt8tbIf8tAMeYxHvv7TxPCtxU8QRPkndMGuvX78Z_7lNxOdIVcKF3N8d-qSXWCEk2Wn3oXdUPtoz5rKcsjkfg9vcks8oH9/s16000/IMG_20200607_174309-001.jpg" /></a></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ-n-jGj6xJuEHBmpddPt3xvLQGVlZXL68JPSTfZCuoSfZfcGSeupksZUidZiPdnoxfX_9JJS2GRWT4XHCoTFr_KzIWo3mfrpO1q46dE6D9Vfu0AufXj71iuDpUEZhhHoT5VT3Gr4mFyKz/s2885/PicsArt_09-24-12.50.50.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1090" data-original-width="2885" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ-n-jGj6xJuEHBmpddPt3xvLQGVlZXL68JPSTfZCuoSfZfcGSeupksZUidZiPdnoxfX_9JJS2GRWT4XHCoTFr_KzIWo3mfrpO1q46dE6D9Vfu0AufXj71iuDpUEZhhHoT5VT3Gr4mFyKz/s16000/PicsArt_09-24-12.50.50.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLPvMrmhg-c9UKlu6PHTXCi7s3jbw6_SeB998AcTZFMF68-8dPYOP945f5wHBcayZlSAsLni_e7ZjKxF-YCLnrd89p5xxaY8zoAs-GLLofeanbQ-TVJycf3aRnRDmbGgf09amo3fhBeE4B/s2728/IMG_20170815_103252-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1153" data-original-width="2728" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLPvMrmhg-c9UKlu6PHTXCi7s3jbw6_SeB998AcTZFMF68-8dPYOP945f5wHBcayZlSAsLni_e7ZjKxF-YCLnrd89p5xxaY8zoAs-GLLofeanbQ-TVJycf3aRnRDmbGgf09amo3fhBeE4B/s16000/IMG_20170815_103252-001.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;">Starówka lubelska jest może niewielka, ale jest zazwyczaj miejscem, gdzie odbywają się wszelkiego rodzaju jarmarki, targi i imprezy. W tym roku pierwszy raz od wielu lat nie byliśmy na Jarmarku Jagiellońskim i na Carnaval'e Sztukmistrzów (ten ostatni stał się imprezą w dużej mierze biletowaną, wiele ciekawych widowisk, pod pretekstem pandemii, odbywało się tylko dla wybranych więc dla mnie całość straciła swój niepowtarzalny klimat). </p><p style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2OAB0ocH79-gy2t8ngr1BE7xYb6lRelgUYd7DYCk0bfVH8-1Jpq7SK0lYaLi7qTV3Y75Nqi4_KBUNS-t0aCKhMcJNYj7tMlniPr0WVvkqZ5LcJDnSM3lw_YJVEJ71ESFlrj7E8DuVk-uj/s2048/IMG_20170815_102451.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1155" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2OAB0ocH79-gy2t8ngr1BE7xYb6lRelgUYd7DYCk0bfVH8-1Jpq7SK0lYaLi7qTV3Y75Nqi4_KBUNS-t0aCKhMcJNYj7tMlniPr0WVvkqZ5LcJDnSM3lw_YJVEJ71ESFlrj7E8DuVk-uj/s16000/IMG_20170815_102451.jpg" /></a></p><p style="text-align: justify;">Ale te dwa to tylko niewielki wycinek tego, co się tutaj dzieje. Każdy, kto planuje przyjazd do Lublina latem lub jesienią, na pewno trafi na jakieś wydarzenie, które będzie warte zobaczenia. Wiadomo, w tym roku są to nieco uboższe widowiska, ale można je potraktować jako dodatek właśnie do spacerów po naszym cudnym Lublinie.</p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhP334jXIVZTap1hRHPbBlM5NNVoHVCF0kil8z11wJW7L4_b7EOqxsGAcjk8pvBMCZZXXd-gRzabCtTqTvKKlTnOgBm8fuPOjAr1Z0SP8G3X4FyAp8N57vwg6KRacrNnK1kzwNv1CiGx-vH/s2048/IMG_20180909_112046-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1038" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhP334jXIVZTap1hRHPbBlM5NNVoHVCF0kil8z11wJW7L4_b7EOqxsGAcjk8pvBMCZZXXd-gRzabCtTqTvKKlTnOgBm8fuPOjAr1Z0SP8G3X4FyAp8N57vwg6KRacrNnK1kzwNv1CiGx-vH/s16000/IMG_20180909_112046-001.jpg" /></a><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dziś skupiłam się na samym centrum i pięknych widokach, ale Lublin to też boczne uliczki, te mniej widowiskowe, te jeszcze zaniedbane, ale ciągle udoskonalane, ciągle zmieniane, żeby miasto było atrakcyjniejsze dla zwiedzających, ale i dla samych mieszkańców. Warto zboczyć czasem z głównego szlaku i wybrać się troszkę na bok.</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVrt9bozafBM5C0VfimOYZ3Iv_ThT6L1yA7lx4VsMzPRbpDbak7wScO1IO8jlOfeiw-xRfQvDgLWgeacmBXEjnVKpHKAL8GiY25xLqB2KLnTSQErpbcOAJIgr8XtAQDVnMqNOp502Wf4vo/s2048/IMG_20200815_160714-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1137" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVrt9bozafBM5C0VfimOYZ3Iv_ThT6L1yA7lx4VsMzPRbpDbak7wScO1IO8jlOfeiw-xRfQvDgLWgeacmBXEjnVKpHKAL8GiY25xLqB2KLnTSQErpbcOAJIgr8XtAQDVnMqNOp502Wf4vo/s16000/IMG_20200815_160714-001.jpg" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">A na koniec jeszcze kilka zdjęć, które po prostu muszę tu wrzucić, bo pokazują, że naprawdę co roku włóczymy się po mieście i niezmiennie sprawia nam to przyjemność. Dobrze, że w międzyczasie zmieniałam komputer, bo ten post nie miałby końca. Zdjęcia mnie z brzuchem, mnie z wózkiem, mnie z brzuchem i wózkiem, mnie z dwoma wózkami, mnie z dzieckiem i wózkiem... Kiedyś koleżanka się śmiała, że jak tak dalej pójdzie, to lubelska starówka nas nie pomieści. My ilościowo już się nie zmieniamy, ale rok w rok "na mieście" odkrywamy coś nowego...</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">W tym roku dzieciarnię wyjątkowo zachwycił koziołek.</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWzmTxqW2vkD4fUWSw1aFK-dukH6GKvloZURFF-w7ybvVVlOP0Q65kQsBE9wH6r8c8PlI_7VFVENZsc5itBo19k8aEVSVyKazwaLij_vdeWFV2wYqQutqdmBDLk9I61KyvK9YwFSyLF_6M/s2048/IMG_20200815_161553-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1164" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWzmTxqW2vkD4fUWSw1aFK-dukH6GKvloZURFF-w7ybvVVlOP0Q65kQsBE9wH6r8c8PlI_7VFVENZsc5itBo19k8aEVSVyKazwaLij_vdeWFV2wYqQutqdmBDLk9I61KyvK9YwFSyLF_6M/s16000/IMG_20200815_161553-001.jpg" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Kilka lat temu największa atrakcją były place zabaw, a tych na trasie naszego przemarszu było kilka. Jeden z ciekawszych to właśnie ten na zdjęciu, na Placu Litewskim, ale fajny i polecany przez dzieci jest plac w Parku Saskim lub na błoniach zamkowych.</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikg8ObfAaU4GW1JHLcAJgQqVIw1SMb1amLbWKqv9TX_6x6VWIUchX2V6m2IUpKm6APhiYVfUnQoT3IJhScgLpanBQnHNYCESQ_Ij5nGt6of0sU2RmoVBDFAQaa8sPT76hyZf2FwGeM67Sw/s2048/IMG_20180909_102709-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1156" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikg8ObfAaU4GW1JHLcAJgQqVIw1SMb1amLbWKqv9TX_6x6VWIUchX2V6m2IUpKm6APhiYVfUnQoT3IJhScgLpanBQnHNYCESQ_Ij5nGt6of0sU2RmoVBDFAQaa8sPT76hyZf2FwGeM67Sw/s16000/IMG_20180909_102709-001.jpg" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Jeszcze innym razem zrobiliśmy sobie przemarsz ze zwiedzaniem wszystkich fontann, a tych też się trochę w mieście znajdzie. Oczywiście największa i najbardziej atrakcyjna jest ta na Placu Litewskim, ale na Placu Wolności stoi wieża ciśnień, a na Okopowej coś, co moje dzieci nazywają spodniami ;) Ale wystarczy się zapuścić w głąb lubelskich osiedli i też kilka ich się znajdzie. Nasza ulubiona, z dala od zgiełku i ulic to ta na osiedlu Piastowskim.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ0jqxk5GTXSYc6zbkVhcaFXCKYhbxG7N4ufKbC-H8C0j7npq_p-5c9LZ9h4ONKCT8o_BeTQHTleiDJ1Ek_ij1PeNZdAwRvX3JPyn_4fpLkb4sWtOlgZZUUrGXH5rw0epumHW4alLM0w2b/s2594/IMG_20170815_115221-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1212" data-original-width="2594" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ0jqxk5GTXSYc6zbkVhcaFXCKYhbxG7N4ufKbC-H8C0j7npq_p-5c9LZ9h4ONKCT8o_BeTQHTleiDJ1Ek_ij1PeNZdAwRvX3JPyn_4fpLkb4sWtOlgZZUUrGXH5rw0epumHW4alLM0w2b/s16000/IMG_20170815_115221-001.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;">Podsumowując dzisiejszy, zdjęciowy post, Lublin to fajne miasto. Warto tu przyjeżdżać, ale warto też po prostu bywać. Gdy nie ma pomysłu na niedzielę, gdy popołudniem chce się spaceru z atrakcjami, a pola i okoliczne łąki już się znudziły, gdy chce się lodów, lemoniady, czy zobaczyć coś nowego. Bo Lublin zmienia się cały czas. Zmienia się na dobre, na niedobre, ale też okazjonalnie. Na starówce pojawiają się nowe instalacje, na CSK nowe podświetlenia. My to lubimy szalenie i gdy tylko chęci i czas pozwalają lecimy "zwiedzać" nasze miasto.</p><p style="text-align: center;">*****</p><p style="text-align: justify;"><b>PS</b>. Zdjęcia pochodzą z lat 2017-2020. W moich archiwach jest ich zdecydowanie więcej, ale nie chciałam Was zamęczać. Celem tego postu było zrobienie niewielkiego zarysu tego, co można zobaczyć w Lublinie i co, nawet jego mieszkańcom (bo mimo mieszkania pod miastem nadal uważam Lublin za moje miasto) nigdy się nie nudzi.</p><p style="text-align: center;">*****</p><p style="text-align: justify;"><b>PS2</b>. A już niedługo zostanie otwarty nowy, bo po przeorganizowaniu, Park Ludowy. Park, który leżał zaraz koło mojego domu i mojego liceum, park zawsze zaniedbany, park, po którym, jak głosiły legendy miejskie, zawsze grasowali ekshibicjoniści ;) Będzie się działo ;)</p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-3653724063613627172020-09-22T13:51:00.002+02:002020-09-22T13:51:58.717+02:00Uprzejmością i pracą ludzie się bogacą... albo jakoś tak... czyli opowieści dziwnej treści.<p>Czy Pan wie, jaka ciężka jest praca listonosza... Pan by nie chciał się z nim zamienić... To usłyszał mój Mąż gdy poleciał składać skargę na naszego dostarczyciela, który nie doniósł mi dwóch paczuszek (w formie listu) z monetami w środku... Nie chciałbym, ale gwarantuję pani, że on by się nie chciał ze mną zamienić, a żona zamawia przesyłki z dostawą do domu, bo jest grudzień, ona jest w 9. miesiącu ciąży, a pod opieką ma jeszcze 1,5-rocznego syna - odpowiedział Szanowny, a kierowniczka poczty na ulicy Narutowicza w Lublinie skargi nie przyjęła... Oficjalną skargę wysłałam ja, do Warszawy... Odpowiedź przyniósł mi wyżej wymieniony listonosz... Rzucił mi nią niemal w twarz i oznajmił, że premii świątecznej nie będzie miał...</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirI588JI48QnhYZ7UdOOz6wkNH5OMI3RnpSs-2GplAiXjRAofMkoq7E3uIYZA1UR8Pk1PfNNhtz6uEIHlMiJK_l1kpRsmMuA38EDOgn1bXNBoVLal7R261IZdR-nut8zN2HnyEWMZ1NJUE/s3116/success-2697951.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1009" data-original-width="3116" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirI588JI48QnhYZ7UdOOz6wkNH5OMI3RnpSs-2GplAiXjRAofMkoq7E3uIYZA1UR8Pk1PfNNhtz6uEIHlMiJK_l1kpRsmMuA38EDOgn1bXNBoVLal7R261IZdR-nut8zN2HnyEWMZ1NJUE/s16000/success-2697951.jpg" /></a><span><a name='more'></a></span></div><p>Dziś rano przeczytałam artykuł o śmieciarzach, którzy odpierają śmieci o 4 rano spod samych okien. Gdy jeszcze mieszkałam w mieście, głośna była sprawa ciągania kubłów po tzw. kocich łbach, które były usytuowane w zasadzie na wysokości parteru kamiennicy. Ciąganie odbywało się około 5 nad ranem... I może przeszła bym obok tego bokiem, bo w sumie, jak mieli ciągać, wiem, które to miejsce i innego sposobu nie ma, a później też lipa, bo centrum miasta...Ale "moi śmieciarze" ściągali kubły po schodach, przewracali (zdarzało się), potem poszli na ugodę z mieszkańcami i zaczęli przyjeżdżać z drugiej strony, żeby uniknąć tej górskiej kolejki, ale ich niezadowolenie niosło się osiedlem, z pięknym słownictwem od 5 rano... Nie szeptem, nie raz na jakiś czas. Bluzg na bluzgu, bluzga poganiał, a piękne "rrrrr", którego, ja nie wymawiająca, mogłam tylko pozazdrościć, wbijało się w uszy nawet zatwardziałych śpiochów.</p><p>Znane jest wszystkim kierowcom stwierdzenie "że gdyby nie ja to byś bułków rano nie jadł". Pewnie tak, ale to, pana, panie kochany, dostarczycielu "bułków" do mojego gsu nie zwalnia ze stosowania się do przepisów i z kultury osobistej, w tym wypadku drogowej. Żeby nie było, naklejenie sobie znaczka, że jedzie się z dziećmi czy zielonego listka też nie uprawnia do robienia głupot, ale zawsze miło, jak ktoś ułatwi komuś jego obowiązki. Ja ustępuję autobusom, staram się umożliwiać dostarczycielom towarów do sklepu ich pracę, bo domyślam się, że nie jest łatwo manewrować tirem w centrum miasta, ale nie toleruję u nich arogancji i poczucia wyższości. Tłumaczenie, że on jest w pracy i dlatego mu się śpieszy również do mnie nie trafia, bo niemal każdy na drodze jedzie, wraca, przemieszcza się w ramach swojej pracy. Jeśli odwożę dzieci do przedszkola, to dlatego, że za chwilkę będę jechała do pracy i teoretycznie też mi się śpieszy. Mogę się zatem wtarabaniać komuś przed maskę? </p><p>Ale do czego zmierzam. Nie, nie chciałam być listonoszem, nie marzyło mi się rozwożenie paczek, bułek chlebka... Kiedyś, jako dziecko chciałam być"sklepową" (tak to się kiedyś nazywało), potem nauczycielką matematyki, architektem, potem gospodynią domową, weterynarzem, inżynierem, panię prezes itd. itp... W sumie jestem wszystkim po trochu, ale z własnego wyboru. Lubię to co robię i chciałabym, żeby ktoś, kto dla mnie wykonuje pracę też robił to z zaangażowaniem. </p><p>Chciałam jakiś czas temu zatrudnić ogrodnika... Nie na stałe, do pomocy w tym co sobie wymyśliłam, do zagospodarowania terenu... Takie prace, do których potrzeba chłopa, a mój prywatny jakoś nie chce i nie ma czasu, a jak ma czas, to nie ma ochoty i tak w kółko... Więc pomyślałam, że znajdę sobie takiego "na godziny", takiego, jak to się czasem reklamują "mąż na godziny" (tylko bez skojarzeń). "Ale tu trzeba rękami???" " A podkaszarką nie da rady??" " No nie, bo tu są poziomki..." "Ale ja mogę kosiarką po równym, a tutaj chyba jakieś plewienie wchodzi w grę...". "No wchodzi, bo to jest około 0,5h, w tym grządki, zasadzenia i trawnik". "Eeee, to chyba nie...". Żeby było jasne, z panem wymieniłam stado smsów i wiadomości, jasno i logicznie przedstawiłam sytuację, pan zanim przyjechał zapewniał, "że zrobi wszystko, żebym była zadowolona". Chyba nie do końca o tym myślał. A podkaszarką czy kosiarką to i ja sobie sama poradzę w jedno popołudnie. I pana nie znalazłam na ulicy, ale w ogłoszeniu, gdzie sam reklamował się, jak ogrodnik, sprzątacz, pan do wszystkiego.</p><p>Dziś odbiłam się od serwisu Ikei. Ale odbiłam się z uśmiechem na ustach... Zepsuła nam się zmywarka, a ja do kompletu zgubiłam umowę na kuchnię. Nie możemy nic zrobić, niech pani dzwoni tam... Hmmm, no dupa, nie da rady, trzeba czekać... Bardzo bym chciał, ale kierownik mi to wywali... Chciałabym mieć nazwiska tych ludzi, bo choć nic z tego nie wyszło, to poczułam się "zaopiekowana". Koniec końców umowa się znalazła, paragon też dał się załatwić bez bólu w obsłudze klienta, a teraz pozostaje mi czekać na serwisanta.</p><p>Nie dalej jak wczoraj coś nas tknęło i wieczorem zajechaliśmy do sklepu... Był zamknięty, ok, nic się nie stało, nic pilnego, nic ważnego, ale po drodze do Dziadków nas podkusiło... Pan ochroniarz niemal nam wykrzyczał ZAMKNIĘTE!!!! Kurcze, naprawdę nie można było normalniej. Nie mówię, że super uprzejmie i z promiennym uśmiechem, rozumiem, że go posadzili przy tych drzwiach i nie jest to super zajęcie. Pilnowanie, żeby ludzie wychodzili, a nikt nie właził, ale błagam... To jego praca i wyżywanie się na bogu ducha winnych ludziach, którzy zwyczajnie się zagapili raczej do obowiązków nie należy. </p><p>A czas jakiś temu załatwialiśmy dzieciakom paszporty. Nie było to łatwe w czasach covid, bo na początku wcale nie można było tego zrobić, ale w końcu się udało. Pani urzędniczka mogła w pokoju obsługiwać jedną osobę, nas dwoje, bo zgoda obojga rodziców, no i dzieci. My z Szanownym po kolei po dwa razy na audiencję, a do dzieciaków, żeby potwierdzić, że to one pani się pofatygowała na korytarz. Na początku surowa, jakbyśmy jej przeszkadzali i, jakbyśmy mieli mega fanaberię z paszportami dla dzieci (mieliśmy zarezerwowany wyjazd do kraju, gdzie trzeba mieć paszport więc nam zależało), a po chwili jakby zapomniała, czego ją uczono na szkoleniu dla surowych urzędniczek i nawet pogawędziłyśmy o wakacjach, o pandemii, o dzieciach. Trochę to zajęło, bo takie procedury, ale naprawdę w miłej atmosferze i bez stresu. Można? Można... Nawet w Urzędzie Wojewódzkim ;)</p><p>Jak kraj długi i szeroki, zawodów w bród, misji w bród. Każdy może być zirytowany, każdy się wkurza, ale pani wydająca posiłki w hotelu, gdzie pewne ograniczenia z powodu pandemii obowiązują, powinna być miła... Pal sześć, że ja wyczuję, że Pani, która zawsze była "kierowniczką" teraz musi obsługiwać gości, nie do końca jest z tego zadowolona, ale ja to ja. Trzeba przyznać, że uśmiech nie schodził jej z twarzy, a tylko to, że znam ją już kilka dobrych lat pozwoliło mi wyczuć pirytowanie. Listonosz, paczkę opłaconą, ma przynieść, ogrodnik, jak się już podejmuje, to powinien, pełnić swoje obowiązki (mój się nie podjął, ale przyjechał i zajął mi czas zamiast od razu postawić sprawy jasno). Wiem, że nie każdy trafił w życiu na pracę marzeń, że nie każdy z uśmiechem na ustach biegnie do pracy, część z nas traktuje pracę jak przykry obowiązek. Nie powinno tak być, ale zdarza się pewnie dość często. Ja zatrudniam ludzi i nie wiem, czy chciałabym, żeby któryś z nich przychodził do pracy niezadowolony, obrażony czy sfochowany na cały świat... Zdarzały się nieporozumienia, no i niestety skończyło się to "rozwiązaniem stosunku pracy". Staram się być bardzo ugodowa, elastyczna, niekonfliktowa. Nie wyładowuję swoich negatywnych emocji na pracownikach, a tym bardziej na klientach i tego oczekuję od innych, których spotykam na swojej drodze. Codziennie załatwiamy setki spraw, robimy zakupy, ba, nawet korzystamy z toalety, gdzie pracują sprzątaczki lub panie przyjmujące pieniążki za skorzystanie... Dobrze by było, żeby nie było w tym wszystkim niepotrzebnych emocji. Było by łatwiej, przyjemniej i tak zwyczajnie... fajniej ;)</p><p style="text-align: center;"><b>*****</b></p><p><b>PS.</b> Serwisant przyjechał, znalazł przyczynę, której nie obejmowała gwarancja... Wpisał w protokół coś innego, co gwarancja obejmuje... Stwierdził, że skoro zajęło mu to 5 minut, a w dodatku Szanowny mu pomógł, to nie widzi potrzeby nas obciążać opłatami. </p><p style="text-align: center;">*****</p><p><b>PS2</b>. Pisałam wyżej, że staram się zawsze być miła i ugodowa w stosunku do klientów. Nie raz już wypisywałam faktury jakimś zapominalskim, którzy już dawno dostali paragon, dosyłałam towar, czasem nawet z górką, moim klientom rękodzielniczym czasem napiszę jakąś karteczkę odręczne, żeby im było milej... Ale ostatnio trafiła mi się klientka, która jeszcze zanim dostała przesyłkę za pobraniem, rozpoczęła dyskusję na allegro... Z każdą wiadomością wymyślała inny powód składania skargi, wystawiła mi negatywną ocenę, męczyła mnie do momentu, aż pracownik allegro zainterweniował... Sprawa wisi w próżni, ja jako sprzedająca nie mam na to wpływu, a pani od dwóch tygodni milczy... Nie wiem, czy to taki typ, czy próba wyłudzenia zwrotu pieniędzy bez oddawania towaru, ale nerwów się najadłam, bo zawzięłam się, że jak ona tak, to ja jej nic nie oddam i nie doślę póki nie udowodni moich zaniedbań. Zwłaszcza, że po drodze jeszcze parę razy mnie poobrażała.</p><p style="text-align: center;">*****</p><p style="text-align: justify;"><b>PS3. </b>Jeśli chodzi o listonosza z początku posta, to może bym i tej skargi nie składała, sprawa by się rozmyła na poziomie lokalnym, gdyby pani kierowniczka poczty skargę przyjęła. Wtedy zapewne pouczyłaby pracownika i na tym by się skończyło, ale jak sprawa trafiła "na górę" to już oni inaczej sprawę rozwiązali.</p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-4543930802099034082020-09-16T19:42:00.002+02:002020-09-18T11:53:14.944+02:00Magiczne ogrody po raz.... Hmmm... Nie pamiętam<p style="text-align: justify;">Wiosna i wakacje w tym roku były inne. Wiosna, choć słoneczna i piękna, minęła nam w zamknięciu. Rower czy trampolina w samotności z czasem się nudzi. Gry planszowe, klocki, chińskie DIY... To wszystko bawi chwilę. Nie wspomnę, o dzieciach w mieszkaniach w bloku, które nie miały nawet tej namiastki, którą my mamy pod miastem. Hasło <b>"zostań w domu"</b> króluje w social mediach, wszyscy pokazują, jak kreatywnie i z pasją wykorzystują "wolny" czas. Pojawiają się wojny na różnych grupach, kłótnie o to, że ci czy tamci zaczynają narzekać. Matki zaczynają mieć dość pracy na odległość z dziećmi na głowie, zdalnej nauki, obiadów, które teraz trzeba zapewnić w pełnym wymiarze. Coraz bardziej zaczyna się robić szaro, buro. Wszystko powoli zaczyna się otwierać, ale strach i wszelkie niedogodności związane z pandemią sprawia, że wszystko jest smutne i jakby zaspane. </p><p style="text-align: justify;">My, jak już pisałam, na początku postawiliśmy na wyjazd w samotności, rodzinny, ale potem już wybraliśmy się na pełnoprawne wczasy. Mimo wszystko, przez fakt, że wiosna i duża część lata przeciekły nam przez palce, czuliśmy niedosyt. Teraz, gdy zaczęła się szkoła, przedszkole, obowiązki, a za chwilę pogoda wejdzie w porę deszczową, gdy nadarzyła się okazja, postanowiliśmy skorzystać. Mimo, że cały tydzień łaziliśmy niewyspani, że stres dawał nam się we znaki spakowaliśmy plecak i wykorzystaliśmy voucher, który wisiał na moim laptopie jeszcze od przedpandemia. Pojechaliśmy do <b>Magicznych Ogrodów</b> sprawdzić, jak sytuacja wygląda w takich miejscach.</p><p style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1255" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg902xumUV2XT9ejJpY71fJIpcjZNdqt3XSh517iSAOP6k0GHZHTrYjkXJWzcI_k888C3_qTlv4wn1szpDcVvT_YTTkwhq09vdECRwG0cDyGQ1LWHt6x8XhAJs6pcfEonDYAkhZE7end-Ma/s16000/IMG_20200913_112552_1-001.jpg" style="text-align: justify;" /></p><p style="text-align: justify;"><span></span></p><a name='more'></a>Przyjechaliśmy na około godzinę po otwarciu i już zaparkowaliśmy na dalszym parkingu, który też zaczynał się dość szybko zapełniać. Ruch ogromny, sąsiedzi korzystający z popularności ogrodów zachęcają do przejażdżek na kucyku, kuszą drobiazgami. Kolejka do kasy taka, że opadły mi ręce, ale na szczęście z wydrukowanym biletem mogliśmy wejść poza kolejką. W środku też dziki tłum, ale restauracja jeszcze pusta, a my zaczynamy wycieczkę zawsze od najedzenia się pod korek, żeby potem nie narzekać. <b>Mordole</b> zachęcają do wspólnych zdjęć. <div><br /><div><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="2961" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7lo3mn5UIPj001WIvxOFitJtb7jEsVLVJrKeeBCEwlhnPTrp_uQqVt8snC2taJR6Xn74Y5ZQBtUSsaXQvjDx1w9Uhnho_EFUDITmXAWjiDro30OJ4HiyvmA8frOQYZEa8cnz-U2-bp6WA/s16000/IMG_20200913_122309-001.jpg" /><p></p><p style="text-align: justify;">W restauracji dezynfekujemy ręce i zakładamy maseczki. Obsługa też w maseczkach. Jedzonko normalnie, w formie szwedzkiego stołu, można sobie wszystko nakładać, brać sztućce, pełen luz. Zjedliśmy więc ze smakiem i poszliśmy dalej. Dalej już nikt nie chodzi w maseczkach, nawet w restauracji potem zwracam uwagę, też następuje rozluźnienie. Co chwilę można spotkać miejsca z płynem do dezynfekcji i instrukcją, jak postępować by być bezpiecznym i zapewnić bezpieczeństwo innym.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicy8d8q69KaITNIIxhN2ne1Sl-Bq2PhE7wX2vBKl91fzOUatyGUv4JeP-WtycaasdiGX5v_bpzIdHw_gBD6ymCj3KhTcAeNBqoKkMTdsxlfwee5a5oLf8p4PPX1tvpc4CuDy6cwHXQ9L6R/s2635/IMG_20200913_115436-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1193" data-original-width="2635" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicy8d8q69KaITNIIxhN2ne1Sl-Bq2PhE7wX2vBKl91fzOUatyGUv4JeP-WtycaasdiGX5v_bpzIdHw_gBD6ymCj3KhTcAeNBqoKkMTdsxlfwee5a5oLf8p4PPX1tvpc4CuDy6cwHXQ9L6R/s16000/IMG_20200913_115436-001.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;">Pierwsze, co zauważyłam, to mniejsza liczba animatorów. Pieczątki do książeczki wbija się sobie samodzielnie. Nie wiem, czy to ze względu na covid, ale chyba lepiej by było, żeby pieczątkę trzymała jedna osoba niż każdy, kto przyjdzie, bierze, odkłada i przychodzi następny. Ja osobiście jestem sceptycznie nastawiona do różnych ograniczeń, ale na logikę, to bardziej pro niż antycovidowe rozwiązanie. Nie ma też <b>kuchni bulwiaków</b>, nie ma wróżek na zamku, mało rycerzy, nikt nie wypisuje dyplomów za zaliczenie wszystkich zadań, mniej widzi się obsługi ogrodu (ale zawsze przyjeżdżaliśmy na tygodniu więc w normalnych godzinach pracy ogrodników) . Ale jest też wiele plusów.</p><p style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1240" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh90csNY2EtD5pTF1XA6lK2PbXxssVMGSL7eBbizNQ4hFt_NpJ5j8JxDW3CXsapPM7GfvhTC2ZNdkP9hoDjR_mgJ844-oXKPbKfIPVb4tpk-X_-MTi24uqO20XkGwT-FsVba59ruoJKngFB/s16000/IMG_20200913_134025-001.jpg" /></p><p style="text-align: justify;">Dzieciaki poskakały po <b>zamku wróżek</b>, pobawiły się wstęgami i wbiły sobie pieczątki. Przejechały się kolejką. I tu <b>Magiczne Ogrody</b> poszły po rozum do głowy i puściły dwie kolejki, a nie jak do tej pory, jedną. Sznureczek ludzi do przejażdżki dzięki temu szybciutko się zmniejszył, dzieciarnia pojechała, wbiła sobie pieczątki i poszliśmy dalej. Oczywiście z dziećmi nie ma czegoś takiego, jak chodzenie według planu. Piętnaście razy łaziliśmy w tę i z powrotem, bo tu lody, tu wata cukrowa, a tam jeszcze, jedno tu nie chce, ale drugie chce i tak w kółko. <b>Kuchni Bulwiaków</b>, tak jak wcześniej pisałam, nie było, leżała tylko sama, smutna pieczątka. Zero błotka, piachu czy foremek. Czy to działanie zabezpieczające, czy koniec sezonu, nie wiem, ale moje dzieci były bardzo zawiedzione, bo w błocie to one dłubać lubią.</p><p style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1231" data-original-width="2555" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUNV6nTcWy-ElSjEt57SIVClu2rUOqEa2AXdEZ3295JiqmSToRn-Y6c4rI4WK6AZ589EfT2UwYvS3530B-7a_o1Cdoq0bd1TMOGA5MCkgnDIWDHp2Z_6NnAOTZHzlV0RY4whrgSKzRwCow/s16000/IMG_20200913_131757-001.jpg" /></p><p style="text-align: justify;">Moim celem w <b>Magicznych Ogrodach</b> było <b>Mroczysko</b>, bo przyznam szczerze, że choć jesteśmy tam co roku, jeszcze do <b>Mroczyska</b> nie trafiliśmy. Jako, że do wejścia było jeszcze sporo czasu więc dzieciarnia została wypuszczona na linowy plac zabaw, gdzie co chwila jakieś dziecko wołało mamę, żeby pomogła mu zejść. Placów wszelakich na całym terenie jest sporo więc każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jest plaża z sadzawką, można pobawić się pompami wodnymi, poskakać po linach lub powspinać się na jaja dinozaurów. Ogólnie, polecam na taką wycieczkę wziąć coś na przebranie. Nam tym razem się udało obyć bez przebierania, ale ten jeden przypadek, to wyjątek potwierdzający regułę. Jedno jest pewne, samochód będzie wymagał odkurzania, bo piasek z butów będzie się sypał na pewno.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKiFdX0tJ_JUu9b_wIfFukDOxOy6QtsqS_oNOh-vkErvz_dqUqyJbX8jRBdhAl6yHWk5N-EoSJZUVsRTyjGY14htrmjG-MwxvxWzFK9aeoNbubUnW85bCAyYbXu0r1k9yIZPQowT-QYV5Z/s2048/IMG_20200913_144754-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1050" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKiFdX0tJ_JUu9b_wIfFukDOxOy6QtsqS_oNOh-vkErvz_dqUqyJbX8jRBdhAl6yHWk5N-EoSJZUVsRTyjGY14htrmjG-MwxvxWzFK9aeoNbubUnW85bCAyYbXu0r1k9yIZPQowT-QYV5Z/s16000/IMG_20200913_144754-001.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;">No dobra, w końcu weszliśmy do <b>Mroczyska</b>. Nie zdradzę, co tam jest, to by był spoiler, ale powiem tak. Myślałam, że dzieci będą się bały, że będą miały po tym koszmary. Na początku owszem, były zlęknione, ale potem jakoś przeszły, wyszły, zapomniały. Mi się podobało i gdyby nie to, że jak wróciłam byłam tak zmęczona, że padłam nieprzytomna i nic mi się nie śniło, zapewne nawiedzałyby mnie poćwiartowane zwłoki, pająki i straszny, charczący głos naszego przewodnika. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTg1rN9yajOBw30xLybFT2BErARrnEoUrisgwAyEcQjkLAaHE5YpUa8K3bHv5acEdQpGZFP3KPe_WvoxQg5uhlnsPWJgb4sU3FsDDeH_pAeyAat5gmu7FeOKaa0zvhHc3WdMexkd8_N5VS/s2048/IMG_20200913_125015-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1031" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTg1rN9yajOBw30xLybFT2BErARrnEoUrisgwAyEcQjkLAaHE5YpUa8K3bHv5acEdQpGZFP3KPe_WvoxQg5uhlnsPWJgb4sU3FsDDeH_pAeyAat5gmu7FeOKaa0zvhHc3WdMexkd8_N5VS/s16000/IMG_20200913_125015-001.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;">Tak jak mówiłam, w <b>wiosce rycerskiej</b> w sumie atrakcji interaktywnych nie było. Widziałam, że jakieś wymachiwanie mieczami się odbywało, ale przyznam się bez bicia, że, gdy już tu dotarłam, to miałam dość. Ledwo się poruszałam, do <b>jaskini z Mordolami</b> nie weszłam, mimo, że lubię na nie popatrzeć, zwyczajnie miałam ochotę tylko przysiąść na ławeczce. I tutaj też jest specyficzny plac zabaw. Karuzele napędzane siłą rodziców, udawany konik i pika, którą trzeba zbijać wyimaginowanego przeciwnika, łuki, huśtawki. Dzieci czekały na dyplom, ale nikogo nie było więc Tatuś wyprosił puste dyplomy, nie wypełnione. Dobre i to ;)</p><p style="text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="1187" data-original-width="2650" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiv3oahJ0OfvEEUhTzQLsttUSkRbpvy31thaLoJVgfzMTJ7DqKr12Yz8vCl3q2KYLObba4wRQGQwanUgVD7UcdBaRyDlD3-BBP095oeqIv8uvPAQvnKwnWtapirYm4gWjskNEcsMPwtfe4P/s16000/IMG_20200913_164030-001.jpg" style="text-align: left;" /></p><p style="text-align: justify;">Ach, zapomniałabym o jednej z najbardziej spektakularnych atrakcji parku. <b>Drzewa</b>. Czyli podniebny tor przeszkód. Ja na górę nie wchodzę, ale dzieciarnia kica nie przejmując się tym, że na dole ludzie jak mróweczki.</p><p style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1039" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5XHtwpI9hxWDNZcf9FV6tWAZpnPHJNtjbImpYjxLYjrk4rE7-TvjHUrwLZQ8lSrmzGldfGAUFXutMbEVe8gwMEpezmko7X7ENVNbcMJr2LbvkWRLjhj_sASo_IEetHK54NvXkBy4TXv5q/s16000/IMG_20200913_150057-001.jpg" /></p><p style="text-align: justify;"><b>Magiczne Ogrody</b> to miejsce dla małych i dużych. My przyjeżdżamy od kilku lat, Zosia była jeszcze w wózku. Chodziliśmy, jeździliśmy kolejką, dzieci skakały na dmuchańcach, układały wielkie klocki, ja podziwiałam kwiaty i ogólnie roślinność. Ta jest w ogrodach niesamowita. Wszystko jest tak rozplanowane, że i na wiosnę, i latem, i jesienią jest pięknie i zawsze coś kwitnie. Teraz podziwiałam wrzosy i hortensje. Och, jak ja bym im te roślinki ukradła. Poza tym, od samego początku za każdym razem korzystaliśmy z restauracji. W <b>Magicznych ogrodach</b> są dwie plus mniejsze "jadłodajnie", lodziarnie, grillowisko, fajna kawiarnia z lodami i goframi. W zasadzie można pojechać tylko żeby się najeść. Dla tych co nie mogą wytrzymać zdradzę, że można też się napić piwa... </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDAZvnlKZ0J2sydAYQAHGpcVybWvqX9ebvLQ5Tj_Fl2gFRZd3uOhh5ET_r_H4PNuMyoX5w1I89nq7MbEDlkVgMJTKb5T4KcHmi17T9vNzAokbF2TKh19CnY2tjNpH9Dlpip0IOwaUIMGxE/s2048/IMG_20200913_132937-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDAZvnlKZ0J2sydAYQAHGpcVybWvqX9ebvLQ5Tj_Fl2gFRZd3uOhh5ET_r_H4PNuMyoX5w1I89nq7MbEDlkVgMJTKb5T4KcHmi17T9vNzAokbF2TKh19CnY2tjNpH9Dlpip0IOwaUIMGxE/s16000/IMG_20200913_132937-001.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;">Z roku na rok korzystaliśmy z coraz większej liczby atrakcji, w większym stopniu korzystaliśmy z oferty gastronomicznej, a i tak nie zjechaliśmy jeszcze z mega zjeżdżalni, nie próbowaliśmy grilla, nie braliśmy udziału w animacjach, które się tam odbywają. Jeszcze tam wrócimy, to pewne, ale może tym razem już na tygodniu. We wrześniu niestety było to już niemożliwe, bo park działa tylko w sobotę i niedzielę.</p><p style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1250" data-original-width="2517" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFLTutWnfI-hFAUzObJVRYiZE9TiSkIoTXMGKM1jouYGSj8T2cLnajn6vDMgBGGLo36NrpwuuorDw77L-_prF4VAzpFPEeBVxPNIDxSF9P_m_mtwZG4lxdTD85IeKEafz41V3gNyoUNEa2/s16000/IMG_20200913_150530-001.jpg" style="text-align: left;" /></p><p style="text-align: justify;">Największym zawodem dla dzieci, ale i dla nas, był <b>sklepik z pamiątkami</b>, który zawsze był naszym bólem głowy, bo był pełen kolorowego badziewia, ale dzieciaki aż piszczały na kończącą wycieczkę wizytę po "pamiątki". Tym razem zastaliśmy elegancki butik z równiutko poustawianymi kubeczkami, wiele długopisów, kredki, jakieś książeczki, miecze i tarcze z drewna oraz magnesy w kształcie motylków. O ile Filip nigdy tu jakoś nie znajdował wielkiego wow, to Zofia jechała z jednym celem, że wróci ze skrzydłami wróżki i różdżką. No niestety, wzięła kredki. I tak dobrze, bo co wieczór rysuje i kredki jej się zużywają w tempie ekspresowym.</p><p style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1184" data-original-width="2655" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirF2YyrbB18aIWYNQRGvttUSGsdWKqK-yDTcQABdfLu1O3yCbW8tiY_ABfYWgxnpf7avs9kcSWZ0DCs-pu4tRbD8gVKYJK83K7sTBZlc4sPxhIIViPdPq2DNSAv3BJw5g00RTEsBjrL5cG/s16000/IMG_20200913_141302-001.jpg" style="text-align: left;" /></p><p style="text-align: justify;">Ogólnie, w <b>Magicznych Ogrodach</b> pandemii zbytnio się nie odczuwa. Tłumy jak były, tak są. Kolejki podobnie. Brak niektórych atrakcji. Wbijanie sobie pieczątek nawet było na plus, bo dzieciakom bardzo się podobało. Tak jak pisałam, we wrześniu w weekendy jeszcze można się wybrać. Wakacje były jakie były więc to fajna odskocznia od codzienności. Pochodzić, wypuścić dzieci, niech się bawią, można podjeść lodów, popić dobrej kawy, zmęczyć się. Nam się trafił mega upał więc poczuliśmy się jak w wakacje. Gdyby nie to, że w fontannie z sadzawką nikt nie przetarł dna i było śliskie, to zapewne byłoby i taplanie w wodzie. Na plaży z mini jeziorkiem kilku chłopców latało w samych majtkach i się kąpali. Także, my mamy już to za sobą, było fajnie, a w kieszeniach czekają następne vouchery, trzeba korzystać póki nie przysypie nas śnieg.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1214" data-original-width="2591" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidXE2LTyqAMxfutXCq-Q5uHeeizibX8bLXGlayfAy1RpTuNhBcoFIGSsx7N1qfpk-pvTJ3mU7ZBCHOss_yLzzVOo8CAthVyWy5qpqaSaslHtKSQUEm54qE2j5BJJCuRoDf497cjUMwTAla/s16000/IMG_20200913_153746-001.jpg" /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">A na zakończenie. Jak nie macie za daleko, i jak tylko pogoda pozwoli, to polecam się wybrać. Miejsce fajne, wiele atrakcji dla młodych i starych. Dla tych wózkowych też fajne miejsce do pospacerowania. Dobrze karmią, są zawsze uśmiechnięci, pełni energii, którą zarażają gości. Dobrze tak naładować baterie, te psychiczne głównie, przed jesienią, która zbliża się wielkimi krokami.</div><p></p></div></div>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-60535226511584796512020-09-16T10:36:00.002+02:002020-09-16T12:02:43.738+02:00Nie zawsze chcieć, znaczy móc... - opowieści dziwnej treści... czyli poniosły mnie myśli nieuczesane.<p style="text-align: justify;">Zawsze mi się wydawało, że idealna rodzina to dwójka dzieci i pies... Z czasem okazało się, że ja tak naprawdę wolę koty, a i zapragnęłam mieć więcej niż dwoje dzieci. Pewne okoliczności sprawiły, że decyzję ostateczną postanowiliśmy nieco odwlec w czasie no i się zaczęło... Budowa domu, praca, coraz większe dzieciaki, a co za tym idzie i większa różnica wieku, plany, ambicje, zdrowa kalkulacja i koniec końców doszliśmy do wniosku, że jest idealnie i nie trzeba psuć. Podziwiam rodziny z większą ilością dzieci, ale...</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEpFKFR-LIHqgwDouqMX9q1fki2tXTlUPuSETBEH-5RYab_Vkq8uTx-jsjdv9FQIrD6iT-L0EsLqvASex95XV430MzOHyujlElqZLeIcbhHsX2TwXV_NWjKsDj9Ic0BLbUxDxxV-hcFOBa/s2589/swan-2494925.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1215" data-original-width="2589" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEpFKFR-LIHqgwDouqMX9q1fki2tXTlUPuSETBEH-5RYab_Vkq8uTx-jsjdv9FQIrD6iT-L0EsLqvASex95XV430MzOHyujlElqZLeIcbhHsX2TwXV_NWjKsDj9Ic0BLbUxDxxV-hcFOBa/s16000/swan-2494925.jpg" /></a><span><a name='more'></a></span></div><p style="text-align: justify;">Ja rozumiem, że niektórzy marzą o większej ilości dzieci, nie mam nic przeciwko temu, ale dzieci to nie tylko marzenia, to też nasz obowiązek. I to nie tylko obowiązek nakarmienia, wysłania do szkoły, dopilnowania, żeby sobie nic nie zrobiły. To obowiązek zadbania o ich przyszłość, o naszą uwagę, o naszą miłość i zaangażowanie, to odpowiednie możliwości, to wypoczynek. To wszystko to czas i niestety, nie oszukujmy się, często pieniądze. A pieniądze to praca, a praca to odpowiednio mniej czasu. Nie jestem zwolennikiem tego, by tylko ludzie bardziej zamożni mieli więcej dzieci. Nie upieram się też przy wysyłaniu matek do pracy. Wszystko jest kwestią organizacji i chęci. Niemniej jednak obserwuję wiele przypadków, gdy dzieci wiele tracą będąc "jednym z wielu".</p><p style="text-align: justify;">Jakiś czas temu rozmawiałam z mamą obecnie czwórki dzieci. Wtedy miała jeszcze trójkę, a ja nie wiedziałam, że będzie czwarte. Zamożna rodzina, dzieciaki w prywatnej szkole, wcześniej słuchałam o zajęciach dodatkowych, duży dom pod miastem itp. Owszem, rodzice zapracowani, ale też znajdujący czas dla dzieci, na wycieczki, na wakacje, na dojeżdżanie na piłkę, na basen, na inne zajęcia, które im się podobają. Żyć nie umierać... Ale wtedy znajoma oznajmiła mi, że odkąd ma trójkę dzieci, to z niczym nie wyrabia i musi zrezygnować z zajęć dodatkowych, z hobby jej dzieci, bo jej jest ciężko je rozwozić, ona nie ma czasu, ona ma małe dziecko więc rezygnuje z wszystkiego. Nie z kilku, nie ogranicza liczbę, ale kasuje dzieciom wszystkie pozalekcyjne atrakcje. Trochę mi się zrobiło wtedy smutno, bo niby jak. My przy dwójce niejednokrotnie lecimy z językiem na brodzie, ale mieszkając pod miastem chcemy dzieciom zapewnić inne towarzystwo, rozwijać to co lubią, a i czasem je czegoś nauczyć, bo języki czy pływanie to umiejętności, które się przydają. Znajoma nie zapisała dzieci nigdzie, ale postanowiła z mężem, że będą mieć kolejne dziecko, bo po rezygnacji z zajęć poprzedniej trójki okazało się, że jednak mają i odpowiednio więcej czasu, a i pieniędzy tak jakby mniej ubywa.</p><p style="text-align: justify;">Ja wiem, że zajęcia dodatkowe to nie obowiązek, ale moja Zośka uwielbia plastyczne zabawy. Już gdy była w młodszych grupach panie przedszkolanki zwracały mi uwagę, że przydałoby się to rozwijać więc znalazłam zajęcia w domu kultury, niedrogie, żeby było jasne, przychodzą tam dzieci z blokowiska, to na balet, to na modelarstwo, jest kółko szachowe. Każde z dzieci przychodzi chętnie, to ich hobby, a nie jakaś chora potrzeba dokształcania dzieci lub realizowanie niespełnionych ambicji rodziców. Widzę, jak te dzieciaki biegną do sal, jak witają się z prowadzącymi, słyszę potem, jak dyskutują, bawią się na zajęciach. To jest radość, to nie przymus. Filip natomiast chodzi na matematyką. Wiem, że to brzmi strasznie, ale on sam chce tam chodzić, bawi się tym, w szkole już w pierwszym tygodniu pytał, kiedy będzie matma. Gdy w końcu się doczekał, stwierdził, że było łatwe, ale fajne. Nie mam sumienia im tego odbierać nawet jeśli kosztuje mnie to wtorkową gonitwę z czasem i powrót na kolację do domu. Ostatnio wpadł na programowanie i kombinowaliśmy, jak przesunąć basen, bo nieszczęśliwie zajęcia się pokrywają. Zosia mnie zapytała czy będzie mogła chodzić na wszystkie zajęcia, które jej się podobają... Tym samym nasz tydzień zapełnia się niemal w całości.</p><p style="text-align: justify;">Podobnie sprawa ma się z wypoczynkiem, z wakacjami. Ja wiem, że da się wyjechać z gromadką dzieci, wiem, że można fajnie wypoczywać, ale wierzcie mi, jeden jedyny raz widziałam na wczasach zagranicznych rodzinę z trójką dzieci. I podobnie, jak z zajęciami dodatkowymi, wczasy czy zagraniczne czy krajowe nie są obowiązkiem. Można pojechać pod namioty, można wysłać dzieci na kolonie, ale to jest organizacja i po raz kolejny koszty. My z Szanownym co roku wyjeżdżaliśmy na wakacje zagraniczne więc jak pojawiły się dzieci nie widzieliśmy innej możliwości, żeby zabrać je ze sobą. Już przy dwójce jest to zadanie z gwiazdką, a z czwórką to w moich oczach misja niemożliwa. Nie wyobrażam sobie też, że zabieram na wycieczkę tylko jedno z nich, a drugie zostaje w domu. Niemal zawsze, jak wyjeżdżamy za swoimi sprawami, zabieramy dzieci ze sobą. Wyjątek stanowią konferencje typowo dla dorosłych lub jak w tamtym roku Maraton Warszawski, gdzie nie dałabym rady latać za Szanownym i za dwójką dzieci... Albo wyjazdowy, dwudniowy Sylwester. </p><p style="text-align: justify;">Jest wiele spraw, w których, tu powiem coś kontrowersyjnego, dzieci przeszkadzają. Trzeba przeorganizować pracę, trzeba czasem zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń, czasem ograniczyć swoje zajęcia "pozalekcyjne". Większa liczba dzieci to organizacja mieszkania lub domu, to większy samochód, to częstsze urlopy na opiekę, to takie przyziemne zagwozdki, z którymi trzeba się mierzyć. Wiem, że do tego się dochodzi, wiem, bo sama dwa razy przeorganizowywałam swoje życie i przestrzeń życiową. Dwa razy. Raz, gdy na świecie pojawił się Filip, a drugi raz, gdy pojawiła się Zosia. Potem przeorganizowywałam czas jeszcze kilkukrotnie, bo każde zajęcia, każde zmiany wymagały naszego dostosowania się. Podejrzewam, że z większą liczbą dzieci jest podobnie. Pojawienie się nowego członka rodziny wymaga przyzwyczajenia się, dostosowania, oswojenia sytuacji. Ja się pewnie już nie przekonam, jak to jest, ale tak sobie to wyobrażam.</p><p style="text-align: justify;">Podsumowując. Podziwiam rodziny z większą liczbą dzieci. Podziwiam, bo to jest wyzwanie, to ogromna praca i wysiłek, ale... Ale decyzja o dzieciach, czy to jednym, czy dwójce, trójce, czwórce czy więcej to tak jakby umowa na całe życie. To umowa, w której zapewniamy wszystkim dzieciom odpowiednie wychowanie, odpowiednio dużo uwagi, zapewniamy rozwój, przyszłość, odpoczynek i miłość. Wszystko razem. Owszem, znam wiele rodzin, gdzie jedno dziecko jest zaniedbywane, niezaopiekowane. Znam rodziny z dwójką dzieci, gdzie jedno jest traktowane lepiej, bo podobno rokuje na przyszłość, a drugie dziecko ważne, żeby było nakarmione i wysłane do szkoły. Znam rodziny, gdzie dorosłe już dzieci są podzielone na te "mojsze" od tych "tamtych". Znam rodziców, którzy wyjeżdżając na wakacje nie zabierają ze sobą dzieci, nie zapewniają im wypoczynku, atrakcji, czy kolonii, bo sami wyjeżdżają. Znam rodziców, którzy są tak zapatrzeni w swoje zainteresowania, że nie zauważają zainteresowań dziecka. I wcale nie trzeba do tego większej ilości dzieci, nie potrzeba do tego gromadki, nawet jedno dziecko może być traktowana trochę jak przedmiot, który można dowolnie przesuwać. To smutne, ale tak jest.</p><p style="text-align: justify;">Zaczęłam ten post od tego, że ciężej jest zapewnić wszelkie "dobra" w rodzinach wielodzietnych, a w trakcie pisania wyszło mi, że to nie tylko problem rodzin z większą liczbą dzieci, to problem wielu rodzin, a rodziny wielodzietne niejednokrotnie lepiej radzą sobie ze wszystkim niż nieogarnięci rodzice jedynaka. Każde dziecko wymaga tego samego, takiej samej uwagi, nie stopniowania ważności, wymaga równości z rodzeństwem... Nie zrzucania na nie opieki nad młodszym rodzeństwem, tylko traktowania jak takie samo dziecko, które może, ale nie musi zmieniać pieluchy najmłodszemu z gromadki. Wymaga od rodziców, że zadbają o jego rozwój, że nie będą zbyt zapracowani lub "nieobecni", żeby zauważyć zainteresowania dziecka. Owszem, jak damy dziecku sznurek, to ono zacznie się nim bawić, ale gdy weźmiemy ten sznurek i pójdziemy się z nim nim bawić, to dziecko zapamięta te chwile do końca życia.</p><p style="text-align: justify;">Wiem, że marzenia są ważne, ale decyzja o posiadaniu dziecka to powinna być też kalkulacja, jakkolwiek okrutnie by to nie brzmiało. I nie tylko kalkulacja finansowa, to kalkulacja swoich możliwości, czasu posiadanego i tego, który możemy poświęcić dzieciom, to kalkulacja cierpliwości i siły. Wierzę głęboko, że ci, którzy marzyli o dużej rodzinie, marzyli też o tym, że dzieci, każde jedno, będą miały możliwość spełniać swoje marzenia. Bo to jest obowiązek rodzica. Poprowadzić dziecko tak, by potem i ono miało marzenia, które jest w stanie z tym, co dostało od rodziców, spełniać.</p><p style="text-align: justify;">Koniec.</p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-46815355444375532652020-09-04T12:26:00.004+02:002020-09-04T12:26:47.558+02:00Zapłakałam...<p style="text-align: justify;">Stało się, rozpoczął się rok szkolny i przedszkolny. Najbliższe dni, a może i tygodnie będą trudne. Pomijam koronawirusa, który w wielu placówkach każe stać dzieciom w deszczu przed szkołą, który wielu pierwszakom nie pozwolił cieszyć się nowym etapem życia z rodzicami i, który stwarza absurdy o jakich nam się nie śniło. Te dni będą trudne, bo to nowe doświadczenie poprzedzone naprawdę długim "okresem niczego", to stres, to poranne wstawanie, powrót do pracy, a wszystko okraszone walką o ogień jaką jest kompletowanie popołudniami wyprawki dla dzieci. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXjXZdp1ar4iypIc9lMy1VGUDSq8qaxcpBXmSocqw0PRt84a2zXUTv-HDuWss9sa_BeRqYB2yK6C2gguQy3-2qgrXt1SjAWX6SZP54BbSpj8sqbsPfsyZOFBF7eVskdEmZLbcEVpOMMNsL/s2682/IMG_20200901_091733-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1172" data-original-width="2682" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXjXZdp1ar4iypIc9lMy1VGUDSq8qaxcpBXmSocqw0PRt84a2zXUTv-HDuWss9sa_BeRqYB2yK6C2gguQy3-2qgrXt1SjAWX6SZP54BbSpj8sqbsPfsyZOFBF7eVskdEmZLbcEVpOMMNsL/s16000/IMG_20200901_091733-001.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;"><span></span></p><a name='more'></a>U nas jest o niebo lepiej, bo placówki obojga dzieci, to placówki prywatne z niewielką liczbą dzieci i z naprawdę rozsądnymi zasadami. Niemniej jednak dzień przed rozpoczęciem roku przeciągnął się do późnych godzin nocnych, a przedłużył się jeszcze bardziej przez późniejsze wiercenie się w łóżku do godzin niemal porannych. Bałam się, że zeżre mnie stres, że nie będę wystarczającym wsparciem dla Filipa i obwiniałam się o to, że po tak długiej przerwie nie ja odprowadzę Zosię do przedszkola. Bałam się tak bardzo, że ucierpiał na tym mój żołądek, a to jeszcze bardziej spotęgowało mój stres czy dam radę. Ale w końcu usnęłam i ...<p></p><p style="text-align: justify;">... obudził mnie budzik, który radośnie przestawiłam o pół godziny później. Nawet Filipa, który zerwał się jak poparzony udało mi się wsadzić z powrotem do łóżka. A potem wstałam, umyłam włosy, ubrałam się, zeszłam na dół, pamiętając o sensacjach z dnia poprzedniego zjadłam tylko dwa banany, wypiłam niewielką kawę, umalowałam się i przystąpiłam do budzenia i zbierania całej reszty. Nie powiem, wspomogłam trochę swój spokój, bo obawiałam się o swoje opanowanie, które mogło być złudne. Niestety Covid 19 i pozorne spowolnienie życia odbiło się na mojej psychice nie najlepiej. Całkowite odcięcie od czasu dla siebie, niemożność wykonywania w spokoju swojej pracy, wszystko robione na pół gwizdka i ten wewnętrzny wyrzut, że siedzę w domu, jakbym miała na to jakikolwiek wpływ sprawiły, że miałam i w zasadzie mam nadal w sobie wiele lęku... Ale nieistotne, wsiedliśmy w samochód, wszyscy na galowo, pojechaliśmy i...</p><p style="text-align: justify;">...i wszystko udało się znakomicie. Spokój, opanowanie, Filip zadowolony, Zosia bezproblemowa i, jak się popołudniem okazało, też zadowolona. Pozostało zaplanować co dalej. Wyprawka i praca na początek... Potem zajęcia dodatkowe i własne, przerwane plany... Wystarczy ruszać i działać więc ruszyłam. Tak ruszyłam, że wróciłam do domu po 22 i dopiero zaczęłam szykować wszystko na dzień następny. Na spokojnie, bo przecież Filip też się może stresować. Z planem pytań na dzień następny. Zmotywowana i nakręcona skończyłam po 23, ale usiadłam. Nie pamiętam co oglądałam. Padłam późno, ale mocno...</p><p style="text-align: justify;">... a rano wstałam. Na spokojnie siadłam na łóżku, pogłaskałam kota i poszłam do łazienki, stanęłam przed lustrem, popatrzyłam na siebie, pomyślałam i...</p><p style="text-align: justify;">...i zwyczajnie się rozpłakałam. Rozpłakałam się, bo dotarło do mnie co się dzieje. Dotarło do mnie, że te wyprawki, to gonienie, ten stres może i są ważne, ale najważniejsze jest to, że Filip poszedł do szkoły, a Zosia samodzielnie, bez niego obok, właśnie rozpoczęła zerówkę. Że ja muszę teraz uporządkować swoje życie zawodowe zatrzymane gwałtownie przez kwarantannę. Że muszę ułożyć codzienny plan, który pozwoli nam wszystkim bez nerwów, w spokoju i z przyjemnością spełniać swoje obowiązki. Że po pół roku całkowitego "bezprawia" zaczyna się życie od jakiego odwykliśmy. Że nie dość że nowe, to do tego stare... Że zajęcia dodatkowe, praca, życie towarzyskie, choć w "reżimie sanitarnym", to wszystko wraca, ale nie wiadomo na jak długo... Że planować trzeba, działać trzeba, ale że to wszystko jest jedną wielką niewiadomą. Że najważniejsze momenty w życiu dzieci przypadają na czas, gdy tak naprawdę nic nie wiadomo. I...</p><p style="text-align: justify;">... że mimo wszystko to tak bardzo cieszy...</p><p style="text-align: justify;">... nawet gdyby miało to być tylko na chwilę...</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">EDIT</p><p style="text-align: justify;">Jeszcze nie raz w tym pierwszym tygodniu poniosły nas emocje. Strach towarzyszył mi niemal w każdym momencie, nie mogłam sobie znaleźć miejsca i patrzyłam na dzieci wyszukując się jakichkolwiek oznak, że coś jest nie tak... Pewnie jeszcze to potrwa, pewnie da nam się we znaki, ale chyba na tym właśnie polega wyruszanie w nowe...</p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-41425992864084384892020-08-17T18:27:00.001+02:002020-08-17T18:27:28.739+02:00Wakacje w czasach zarazy - czy warto...?<p style="text-align: justify;">Wakacje powoli dobiegają końca. Choć nie ukrywam, że te wakacje były zdecydowanie innymi niż jakiekolwiek do tej pory. Nie było wiosennych wycieczek, takiego powolnego wstępu do lata. Wszystko, na co czekaliśmy całą zimę ograniczyło się na długi czas do naszego domu i podwórka. A gdy w końcu przyszło rozluźnienie, nic nie było takie samo. W zasadzie ja do tej pory czuję się, jakby nadal była wiosna, jakbyśmy na coś czekali.</p><p style="text-align: justify;">Ale wakacje, to przecież wakacje i trzeba je jakoś uczcić, jakoś się nimi nacieszyć, jakoś z nich skorzystać zanim znów zostaniemy zamknięci w domach, tym razem przez zimno i deszcze (oraz zapewne katary, które uniemożliwią nam uczęszczanie do szkoły i przedszkola). Więc my wyjechaliśmy. Wyjechaliśmy dwukrotnie i dziś o tych wyjazdach, o niedogodnościach, o zmianach i oczywiście o korzyściach jakie z tego wypłynęły, chcę Wam opowiedzieć. Jak się okazuje, nawet o takich koronawakacjach jest wiele do pisania, bo post wyszedł słusznych rozmiarów. Mimo wszystko zapraszam ;)</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHEQrAbNkWp-OI3wv6TK1SidbqH_uW6XcjM1ezAwaluPi2vKHOeOx1Mcwfjg35hT-mfxE84_GLNrvDLEKOROAgPXOWnOEYij3ltJHCcq4WZWYsah3OCNU9VvcWhL9BAFVHrmQvcWWbEpJR/s1920/beach-4301479_1920.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="759" data-original-width="1920" height="395" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHEQrAbNkWp-OI3wv6TK1SidbqH_uW6XcjM1ezAwaluPi2vKHOeOx1Mcwfjg35hT-mfxE84_GLNrvDLEKOROAgPXOWnOEYij3ltJHCcq4WZWYsah3OCNU9VvcWhL9BAFVHrmQvcWWbEpJR/w1000-h395/beach-4301479_1920.jpg" width="1000" /></a></div><p style="text-align: justify;"><span></span></p><a name='more'></a>Pierwszy nasz wyjazd wyszedł raczej tak niespodziewanie. To znaczy, planowaliśmy, jak w ostatnie lata, wyjazd nad jezioro do domku wynajętego od znajomego, ale miał to być wyjazd w drugiej połowie wakacji, jako taki odpoczynek po zagranicznych wojażach i po atrakcjach krajowych. Jak wszystko się zaczęło zwyczajnie o tym zapomnieliśmy, martwiliśmy się, co będzie z poczynionymi już rezerwacjami, jak z pracą, przedszkolem, jak z wszystkim, ale znajomy sam sobie o nas przypomniał i zadzwonił, bo okazało się, że domki pośrodku niczego zaczęły cieszyć się ogromnym powodzeniem i zwyczajnie kończyły mu się miejsca. Szybka decyzja i jedziemy.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkVrEkppCc7yBF_hM2GiuMFT7FFLCSttyePTuAr5FAeNCAQ0RX0eO-XVkMHaoH6oEe080gXLTItS8hs3a1Q8EaB4HoBwsqatpiUC7vXZ3dFBYdDjzN68R_vjyg9goazRL4ZSh6qgE1aK1N/s2759/IMG_20200704_115827-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1140" data-original-width="2759" height="413" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkVrEkppCc7yBF_hM2GiuMFT7FFLCSttyePTuAr5FAeNCAQ0RX0eO-XVkMHaoH6oEe080gXLTItS8hs3a1Q8EaB4HoBwsqatpiUC7vXZ3dFBYdDjzN68R_vjyg9goazRL4ZSh6qgE1aK1N/w1000-h413/IMG_20200704_115827-001.jpg" width="1000" /></a></div><p style="text-align: justify;">Jako, że mieszkamy w domku w podmiejskiej miejscowości, a właściwie to na wsi więc wszelkie ograniczenia specjalnie nas nie dotykały. Maseczki tylko do sklepu, częste mycie rąk, jakiś płyn do dezynfekcji. I tutaj w zasadzie wiele się to nie różniło. Wiadomo, wszystkie lokale czy bary na pojezierzu stosowały się do wytycznych. Jedne lepiej inne gorzej, ale niemal zawsze były jakieś osłony, odkażane stoliki, rękawiczki. Wszelkie atrakcje działały bez zmian, na plażach bez tłoku, maseczki jedynie do sklepu, gdy wybieraliśmy się na zakupy. Nieco inaczej wyglądała sytuacja w weekend, ale my mieliśmy wynajęty cały dom z ogrodem kawałek od ośrodka więc spokojnie można było ten czas przesiedzieć i "przechować się" w odosobnieniu. W samym ośrodku tłumów jakoś nie było, jedna grupa kolonijna, kilka rodzin i w zasadzie tyle. Ceny? W tym konkretnym miejscu mocno wygórowane, ale tu była jedna restauracja i jeden bar. Na całym pojezierzu, gdzie jest jednak konkurencja, ja znacznych zmian w cenach nie zauważyłam. Także pogłoski o drożyźnie nad morzem może i są prawdziwe, ale na naszym lubelskim pojezierzu ceny są raczej standardowe, czyli, jak się chce jeziora, to trzeba się liczyć z wydatkami, ale nie są to wydatki przesadzone.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvPkmrPMFkMs1Bcgqu82w7t-fc0MlfMRbC4Qvcjbl_UEdeZZBGKQU25kYqiIwAWx2JRKotKvEif0Q6uRVnFlO9HTnU2i2Aj02u5RRCgDFt-ivmzfdSijCy9ZF5iY55AC_eYGWtUYB3PagF/s2637/IMG_20200701_150946-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1193" data-original-width="2637" height="454" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvPkmrPMFkMs1Bcgqu82w7t-fc0MlfMRbC4Qvcjbl_UEdeZZBGKQU25kYqiIwAWx2JRKotKvEif0Q6uRVnFlO9HTnU2i2Aj02u5RRCgDFt-ivmzfdSijCy9ZF5iY55AC_eYGWtUYB3PagF/w1000-h454/IMG_20200701_150946-001.jpg" width="1000" /></a></div><p style="text-align: justify;">Szczerze, trochę narzekałam na niewygody, brakowało mi hotelowego serwisu, atrakcji podtykanych pod nos i wyżywienia (ach, jak to człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego) oraz udogodnień, które mam w domu, ale koniec końców wyjazd był fajny, pełen leniuchowania, ale też wycieczek na własną rękę, zwiedzania i zabaw. O epidemii można było spokojnie zapomnieć, brak tłumów umożliwiał komfort i bezpieczeństwo, a o całej sytuacji przypominały jedynie wszędzie porozstawiane płyny do dezynfekcji i żarty z panią barmanką w ośrodku. Przeczytałam zaległą książkę, skończyłam dwie chusty, wysłuchałam audiobooka, a wieczorami udało nam się obejrzeć serial. Wiadomości ograniczyliśmy do minimum więc nawet od covida można było odpocząć. Biorąc pod uwagę ślady po ugryzieniach komarów na moich nogach, które nie znikły do dziś, to wakacje nad jeziorem uważam za udane.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEIKMAyF2qHltGuawWkG2xU_zzMrNoQazYjys8BNvoAqBf7m2lQZMTDxjMT918AtxQOKeFbytnjLPaLZ78LdKLROP7VfHswRWooaBah7SFsoO0tJAXdTSgxi6EL_sSGNsp-ZuHnsyE3554/s2761/IMG_20200628_192057-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1139" data-original-width="2761" height="413" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEIKMAyF2qHltGuawWkG2xU_zzMrNoQazYjys8BNvoAqBf7m2lQZMTDxjMT918AtxQOKeFbytnjLPaLZ78LdKLROP7VfHswRWooaBah7SFsoO0tJAXdTSgxi6EL_sSGNsp-ZuHnsyE3554/w1000-h413/IMG_20200628_192057-001.jpg" width="1000" /></a></div><p style="text-align: justify;">Nasz drugi wyjazd też wyszedł pod wpływem impulsu. Jeszcze wszystko było pozamykane, jeszcze nie wiadomo było, jak te wakacje będą wyglądały i ile to wszystko będzie trwało. Coś nas tknęło i zadzwoniliśmy do Zalesia. O dziwo odebrała pani i od słowa do słowa zarezerwowaliśmy wyjazd. Traf chciał, że tydzień później okazało się, że obostrzenia dotyczące hoteli i ośrodków wczasowych zostają zdjęte na tyle, że można w nich w miarę normalnie wypoczywać.</p><p style="text-align: justify;">Nie powiem, baliśmy się, jak to będzie wyglądało, czy ograniczenia nie będą zbyt wielkie, że dzieci będą zawiedzione, że coś będzie nie tak. Wiadomo, starzy dostosują się do wszystkiego, ale dzieci szkoda. O dziwo, to dzieci łatwiej załapały zasady, to one nam przypominały o maseczkach, to one z uporem maniaka odkażały ręce przy każdym podajniku z płynem, a musicie wiedzieć, że tych w ośrodku było bardzo dużo. Jedyne narzekania, jakie od nich słyszałam, to te powtarzane po nas. To nasza irytacja i zniecierpliwienie się na nich odbijały. Gdyby nie nasze jęczenia, dzieci specjalnie by tych obostrzeń i ograniczeń nie zauważyły.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIwVdGGoMylDCuMQLKAMK-5RcnGChJmrpGxoGH2l6jK33M0rZECfpaXOQq7HS1nRv9Licn5wa89keBrAqxouqYtg2U-VR7dDn2phb-rIIXtn3_8uYaq_ygQMifPEkBMowdmSHAzU65SvV3/s2666/IMG_20200801_195938-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1180" data-original-width="2666" height="443" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIwVdGGoMylDCuMQLKAMK-5RcnGChJmrpGxoGH2l6jK33M0rZECfpaXOQq7HS1nRv9Licn5wa89keBrAqxouqYtg2U-VR7dDn2phb-rIIXtn3_8uYaq_ygQMifPEkBMowdmSHAzU65SvV3/w1000-h443/IMG_20200801_195938-001.jpg" width="1000" /></a></div><p style="text-align: justify;">A co było inaczej. No wiadomo, osłony na recepcji, wszędzie płyny do odkażania, nakaz noszenia maseczki w pomieszczeniach zamkniętych i wspólnych. Na początku trafiały się osoby, które się "buntowały", z pobłażaniem podchodziły do zaleceń, ale z czasem wszyscy się przyzwyczaili i nikt na nikogo nie patrzył wilkiem. My chyba najgorzej odczuliśmy brak szwedzkiego stołu, codzienne kolejki do śniadania budziły do samego końca naszą irytację (na szczęście Szanowny dzielnie wystawał w kolejce po omleta dla mnie i tak się napatrzył, że w domu też postanowił mi robić takiego), a jedzenie ustawione dwa metry od wybierającego skutecznie utrudniały zamawianie zwłaszcza średnio zdecydowanym dzieciom. O dziwo inne posiłki przebiegały jakoś sprawniej, a to, że to był już nasz n-ty pobyt w Zalesiu pomagało w szybszej decyzji, co chcemy jeść. Ale na te nieszczęsne śniadania zawsze trzeba było zarezerwować około godziny. Niestety dało się też czasem odczuć niezadowolenie z całej sytuacji u obsługi, która wydawała jedzenie, choć znaczna większość starała się jak mogła, by wynagrodzić nam te niedogodności. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0tmL4ncatAgl1iOacMeK7vJWha60qG0_mzaNUUvFGrRg3BDy57bvA6WgfG7nEZDH3BGUsl6QUMrHHnSshlLelSgeEJUc8kpjUKjZndvyt6jcGqNVX9wBs6oTRFV_5qYX3n_j2MO9Jj3od/s2595/IMG_20200806_194303-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1212" data-original-width="2595" height="468" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0tmL4ncatAgl1iOacMeK7vJWha60qG0_mzaNUUvFGrRg3BDy57bvA6WgfG7nEZDH3BGUsl6QUMrHHnSshlLelSgeEJUc8kpjUKjZndvyt6jcGqNVX9wBs6oTRFV_5qYX3n_j2MO9Jj3od/w1000-h468/IMG_20200806_194303-001.jpg" width="1000" /></a></div><p style="text-align: justify;">No i sprzątanie pokoi. To niestety zamienione zostało na tak zwane odświeżanie, które odbywało się co drugi dzień i pozostawiało po sobie wiele do życzenia. Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że część obsługi trzeba było przesunąć do innych zadań, a pracownicy pochodzący zza granicy zwyczajnie na czas kryzysu mogli wyjechać do domu, ale na miejscu obserwowałam płatki śniadaniowe pod szafką, które zastaliśmy, gdy przyjechaliśmy i, które zniknęły dopiero po ostatnim sprzątaniu. Niemniej jednak, to tylko szczegół. Według regulaminu, pani sprzątająca miała też nie dotykać rzeczy osobistych, w tym ubrań, ale w zależności chyba od tego, która pani sprzątała, raz dziecięce piżamki były ułożone w kostkę, kubki były umyte, a szklanki przyniesione z restauracji wyniesione, a raz wszystko zostawało nietknięte. Ogólnie, nie było źle, ale gdyby wyjazd był dłuższy niż tydzień mogłoby to być bardziej uciążliwe. Całościowo? No widać było mniej krzątającej się obsługi, ale tak jak pisałam, nie ma się co temu w obecnej sytuacji dziwić. </p><p style="text-align: justify;">Co nas zaskoczyło i, nie ukrywam, na początku mocno wkurzyło, to zapisy na basen i zapowiedziane ograniczenia w liczbie osób korzystających z atrakcji i strefy spa. W praktyce, gdy dobrze się pomyślało nad planem dnia, to dało się sensownie zaplanować pobyt na basenie, a ograniczenie w czasie do 50 minut było optymalnym czasem i motywacją dla dzieci, żeby je wyciągnąć z wody, co podczas naszych poprzednich pobytów było ciężkie i niejednokrotnie skutkowało spóźnieniem się na posiłek, animacje czy inne cuda wianki. Co do innych atrakcji, to ze względu na naprawdę mniejszą liczbę osób (choć obsługa i tak się wygadała, że to najliczniejszy turnus, jak do tej pory) nigdy nie było problemu z dostaniem się, z zapisami czy z zarezerwowaniem miejsca. Nawet na basen tylko raz nam się zdarzyło, że konkretnej godziny już nie było. W znacznej większości byliśmy niemal sami więc w sumie można to podpisać pod plus.</p><p style="text-align: justify;">Dobra, opisałam się o ograniczeniach, obostrzeniach, o tym, co nas wkurzało i irytowało więc może powiecie, że nie warto. Ależ nie moi drodzy. Jeśli tylko nie boicie się panicznie koronawirusa i chcecie gdzieś wyjechać, to myślę, że po tym zamknięciu wszystkiego i mimo niedogodności, to warto się ruszyć i odpocząć. Przynajmniej psychicznie, bo fizycznie w Zalesiu raczej odpocząć się nie da.</p><p style="text-align: justify;">Jak napisałam na Facebooku zaraz po przyjeździe do Zalesia, jezioro jest na swoim miejscu... Spokojne, piękne i nieprzejmujące się zarazą, która panuje naokoło. Na nieszczęście, nasz drugi wakacyjny wyjazd przypadł na czas kolejnych covidowych rekordów więc i nas dotknął lekki niepokój o to, co by było gdyby, ale ośrodek zadbał o wszelkie zabezpieczenia więc wystarczyło tylko chcieć, a można się było poczuć bezpiecznie. Bardziej bałam się, że nas tam zamkną na kwarantannie niż tego, że to my moglibyśmy się zarazić. Choć po zastanowieniu, taka kwarantanna mogłaby być całkiem przyjemna (żart!!!).</p><p style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1233" data-original-width="2551" height="483" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_Qxa1WBUYkIwt62MsLWj6REXirv6-UjkFe-EQ-0_38JHJyBvbMOWYu3k9ZSLlICjk92mvAkI5OSMLRge4qB3sIRPJJNZz0emnxuSZjV0aI8ThqUJKruiOYaftalrHNZ9noAyENNRugiqQ/w1000-h483/IMG_20200801_200039-001.jpg" style="text-align: left;" width="1000" /></p><p style="text-align: justify;">Wyjazd do Zalesia miał się w te wakacje nie odbyć. Dla nas wakacyjne obłożenie, tłumy na animacjach i brak miejsca na plaży były zbyt uciążliwe. Woleliśmy ferie czy weekendy listopadowe, gdzie niestraszna nam była pogoda, bo zawsze było co robić. Tym razem zaryzykowaliśmy i szczerze??? Było pod tym względem optymalnie. Mniejsza liczba ludzi, to mniejsze tłumy na kulkach, mniej kłótni między dziećmi, więcej uwagi animatorów, brak problemów z zapisami na atrakcje dodatkowe. Fakt, że większość czasu dzieci spędzały na dworze, czasem w deszczu, co nas zmuszało do suszenia butów suszarką do włosów i włączenia grzejnika w łazience, a potem poskutkowało katarem. Fakt, że zabawy plastyczne zostały okrojone do minimum i myślałam, że Zośka nie będzie miała co robić, bo ona jest strasznym wstydziuchem. Ale gdzie tam, dzięki temu, że było mniej dzieci, Zosia miała więcej uwagi i szybciej się przekonała do zabaw z dziećmi przestając mnie jednocześnie ciągnąć za nogę. Zofia odważyła się zjechać na dużej zjeżdżalni wodnej, oczywiście pierwszy raz z panią animatorką, ale potem już sama. A Filip wytarzał się w błocie ;) Pan Leszek animator opowiadał mi potem, że wymagało to wiele namawiania i zapewniania, że po to tam są, żeby się ubrudzić i my, czyli rodzice, się na to godzimy. Zośka po tych animacjach krzyczała, że chce jeszcze ;) Ba, paradoksalnie, tzw. stoły wydawkowe też zaowocowało wyrobieniem pewności siebie i samodzielności, bo bardzo chętnie zakładały maseczki i same podchodziły prosić o sok lub dokładkę. Nie zraziło ich nawet to, że kilka razy zostały zignorowane przez obsługę i musiałam sama się udać załatwiać sprawę.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2navvtKt3Pz8SWxb5QEwzdHjd_-yOoHk6FYFpRQ3v2x3fFMpYXQc4ZFfXtALLdez36KkcIzPeCPLP7K7pjxMD9HOBGpMVEoi1kJBnlRJWAXmgIGX41iqzuVoMOO9XtikTh0b5LKvvFc6j/s2559/IMG_20200805_114450-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1229" data-original-width="2559" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2navvtKt3Pz8SWxb5QEwzdHjd_-yOoHk6FYFpRQ3v2x3fFMpYXQc4ZFfXtALLdez36KkcIzPeCPLP7K7pjxMD9HOBGpMVEoi1kJBnlRJWAXmgIGX41iqzuVoMOO9XtikTh0b5LKvvFc6j/w1000-h480/IMG_20200805_114450-001.jpg" width="1000" /></a></div><p style="text-align: justify;">Nie było żadnych utarczek, sprzeczek między dziećmi, miały wystarczająco dużo miejsca do zabawy, myślę, że były bezpieczne i zadowolone. Przecież to dla nich tam pojechaliśmy, bo my, dorośli lecieliśmy z zegarkiem w ręku od atrakcji do atrakcji, od zabaw do zabaw, od posiłku do posiłku. Ja wzięłam sobie książkę i całą masę motków do przerobienia, a nie skończyłam nawet tego zaczętego. Książkę z nadzieją nosiłam na basen, ale dzieci zachęcone brakiem tłumów (a niejednokrotnie brakiem kogokolwiek oprócz nas) postanowiły szaleć w dużym basenie i posiedzieć na leżance nie było szans. Cud, że w międzyczasie udało nam się przysiąść na kawkę, a wieczorem coś tam obejrzeć na raty, ale to by było na tyle. Śmieję się, że niepotrzebnie dopłacaliśmy do apartamentu, jak niemal wcale tam nie siedzieliśmy.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmbp6_Xrfi3lUhD7mjdtBkQI76RUSYGci0c6wom_yL5oyrr9mfgYeyxI6rjil47X7rTeNCJyYO8ehh1x1VQT7BiZY1c7XhE5f6j9ISIJauIYEDMHqosSulyjV95jQMbY3TUMmeLxWdu1Bm/s2571/IMG_20200802_104039-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1223" data-original-width="2571" height="475" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmbp6_Xrfi3lUhD7mjdtBkQI76RUSYGci0c6wom_yL5oyrr9mfgYeyxI6rjil47X7rTeNCJyYO8ehh1x1VQT7BiZY1c7XhE5f6j9ISIJauIYEDMHqosSulyjV95jQMbY3TUMmeLxWdu1Bm/w1000-h475/IMG_20200802_104039-001.jpg" width="1000" /></a></div><p style="text-align: justify;">Ale żeby nie było, że tylko dzieci i dzieci, to ja, mimo zapewnień, że w takich warunkach to ja nie chcę, że pewnie przy ograniczeniach i tak się dla mnie nie znajdzie miejsce, skorzystałam sobie z uroków SPA. Terminów było do wyboru do koloru więc oprócz mojego standardowego zabiegu na twarz, mój prywatny, osobisty Szanowny Małżonek zapisał mnie również na masaż cobym się odprężyła bez dzieciaków na głowie. On też nie pozostał dłużny, bo wieczorkami śmigał na siłownię i nawet raz skusił się na wieczorne piwko ;) Owszem, nie wróciłam opalona, nie przeczytałam książek i nie odpoczęłam fizycznie, ale miałam kontakt z ludźmi, przekonałam się, że można (a musicie mi wierzyć, bardzo się bałam, jak ja się odnajdę w nowej rzeczywistości i jak odbiorę, znajome przecież miejsce, po takich zmianach). Przekonałam się, że nie jest tak strasznie i gdy przyjdzie nam jeszcze gdzieś wyjechać, to komplet maseczek do torby i można jechać.</p><p style="text-align: justify;">I przechodzę do meritum czyli do pytania czy da się, czy można i czy warto w tych czasach wyjeżdżać na wakacje, urlopy, weekendy. Powiem od siebie, jak nie boicie się panicznie koronawirusa, jak stosujecie się do zaleceń, jak jesteście odrobinę elastyczni, to jak najbardziej. Można wybrać się na tzw. agrowczasy na własną rękę, jak my nad jezioro. W zasadzie wtedy nie odczuwa się, że na całym świecie panuje pandemia. Jak trafi się na fajne miejsce, to można sobie stworzyć swoisty azyl odcięty od tego problemu i bawić się przy tym znakomicie. Można pojechać na zorganizowany turnus lub samemu do hotelu. Naprawdę, ograniczenia jakie nas tam spotykają, przy odrobinie dobrego nastawienia i pozytywnego myślenia, nie są takie straszne, żeby z ich powodu rezygnować z wakacji. Wszystkim chyba potrzeba jakiejś odskoczni po tym co nas spotyka na co dzień i od niepewności tego, co będzie. My wyjechaliśmy i dobrze, bo nie wiadomo co będzie jutro, co będzie na jesieni... Trzeba korzystać póki jest czas.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgy901tMnbHLTXSJuSMAEUBlNSIk1LghUOc3t0CwAh2LNpA3e10DFzDiGJfDIIi3Z7lWl-_ufqYgfpuyJnujcB8QS6FmLfa-41f0lFgEuXmmHA6-yuWG2i66eMU7wM18czHRoe1lX4xGClP/s2048/IMG_20200807_105122-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1038" data-original-width="2048" height="506" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgy901tMnbHLTXSJuSMAEUBlNSIk1LghUOc3t0CwAh2LNpA3e10DFzDiGJfDIIi3Z7lWl-_ufqYgfpuyJnujcB8QS6FmLfa-41f0lFgEuXmmHA6-yuWG2i66eMU7wM18czHRoe1lX4xGClP/w1000-h506/IMG_20200807_105122-001.jpg" width="1000" /></a></div><p style="text-align: center;"><br /></p><p style="text-align: justify;">PS. My mamy na listopad zarezerwowane wczasy zagraniczne, ale jak na razie, staramy się nie nastawiać zbyt entuzjastycznie, bo dopiero kilka dni latają samoloty w tamtym kierunku ;) A Szanowny się śmieje, że jednak ograniczenia w ojczystym języku są łatwiejsze do zniesienia niż w obcym ;)</p>Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-54726706619830010842020-07-30T11:45:00.000+02:002020-07-30T11:45:38.319+02:00Nie ma tego złego... czyli pozytywne skutki ograniczeń ;)<div style="text-align: justify;">
Ostatnie ograniczenia, a w szczególności początkowe zamknięcie niemal wszystkiego i wszystkich, dało nam się mocno we znaki. Dorośli sobie z tym nie radzili i nie wiedzieli, jak sobie zorganizować na nowo czas. A dzieci? Dzieci były zagubione, nie wiedziały co się dzieje, nie rozumiały, ale z czasem jakoś przywykły albo po prostu zobojętniały na tą sytuację. Nie mniej jednak mi osobiście najbardziej właśnie dokuczała niemoc wobec dzieci, które do tej pory prowadziły bardzo aktywny i towarzyski tryb życia, a z dnia na dzień im to wszystko zabrano. Zadręczałam się, zamęczałam, aż zaczęłam dostrzegać dobre strony tego wszystkiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLUrNMLtHSX-TwK-bEYaBy3YScvRyZvuULbzDqkG6-NlZyX-TbbEnS0ho4PMrlw4x3vmEuX3LXIdMgzGhlu5j9gZ8sExRKd5SAVfXaxVUBOuno6QMBL_fspvc1OreOOdLyLHuH4E5dGKRL/s1600/coronavirus-4991979_1920-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="740" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLUrNMLtHSX-TwK-bEYaBy3YScvRyZvuULbzDqkG6-NlZyX-TbbEnS0ho4PMrlw4x3vmEuX3LXIdMgzGhlu5j9gZ8sExRKd5SAVfXaxVUBOuno6QMBL_fspvc1OreOOdLyLHuH4E5dGKRL/s1600/coronavirus-4991979_1920-001.jpg" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Pierwsza i chyba najbardziej oczywista korzyść z tego wszystkiego to <b>czas jaki mieliśmy dla siebie.</b> Owszem uciążliwe jest posiadanie dzieci na głowie przez 24 godziny na dobę jednocześnie próbując prowadzić w miarę normalne funkcjonowanie. Na początku, przynajmniej moje dzieci, nie odpuszczały mi nawet na chwilę. Dotąd miały zajęcia dodatkowe, przedszkole, zabieraliśmy je na różne atrakcje, kulki, kina i inne takie więc, gdy nagle tego wszystkiego zabrakło, szukały w nas pomysłu na zorganizowanie sobie czasu. Bywały momenty zniecierpliwienia, czasem kłótnie, ale były też gry, zabawy, głupie rozrywki, no i poznawanie siebie nawzajem, rozmowy, których wcześniej nie było, zwierzaliśmy się sobie, opowiadaliśmy o wszystkim. I powiem Wam, ten kontakt między nami się zmienił, zbliżył, otworzył nas na siebie. Mimo, że zawsze mieliśmy dla siebie wiele czułości, w tej chwili jest ona jakoś bardziej intensywna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMe1zFZ6d0Bnr5xJGKDdknRge7ygQ6vQlK-LgIbHLqMKwee0QCplftIUulgLgw2D5G_RCNqagl1Q5PFsnT3-7FvDEoA9a3oP6Ax4I3rrwy4fXfahBR2h50Vg1n5kHoTVK4DwoZQfNqmjJs/s1600/IMG_20200730_113408.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="865" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMe1zFZ6d0Bnr5xJGKDdknRge7ygQ6vQlK-LgIbHLqMKwee0QCplftIUulgLgw2D5G_RCNqagl1Q5PFsnT3-7FvDEoA9a3oP6Ax4I3rrwy4fXfahBR2h50Vg1n5kHoTVK4DwoZQfNqmjJs/s1600/IMG_20200730_113408.jpg" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b>Wielkie radości z małych rzeczy... </b></div>
<div style="text-align: justify;">
Na początku to prezencik przywieziony przez Tatę ze sklepu, jedynego, który wychodził z domu. jazda na rowerze po podjeździe, nauka jazdy na rolkach, spa urządzone w łazience, podjechanie autem pod McDriva. A potem, gdy już troszkę było można, wycieczka do Kazimierza, który świecił jeszcze pustkami, karmienie kaczek w Nałęczowie czy szybkie lody pod zamkiem w Lublinie. Coś, co kiedyś już je nudziło, było za mało fajne, nagle stało się wielkim wow, zaczęło cieszyć i powodować wiele pozytywnych emocji. Nie potrzeba było fajerwerków, straganów pełnych bzdetów, kolorowej waty cukrowej i wiatraczków na patyku, żeby dzieci miały fajny dzień, żeby z wypiekami potem kładły się do łóżek. Pierwszy wypad na całkiem puste trampoliny i lody, to było przeżycie jakich mało.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjlusPhl8wbV2zU1MRvUQQlqhgP1YMt1EBtVQfEySZHwX7ttJ6mWQDMpEI9sh2l-IhSfcSCPSBcrPzq72QH-yZ0VPAVj-xeGYc-C3Us5ZtfML9lkp-dOa_840TUz5aXOBdy2eOXGQV1nIu/s1600/IMG_20200730_113544.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="823" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjlusPhl8wbV2zU1MRvUQQlqhgP1YMt1EBtVQfEySZHwX7ttJ6mWQDMpEI9sh2l-IhSfcSCPSBcrPzq72QH-yZ0VPAVj-xeGYc-C3Us5ZtfML9lkp-dOa_840TUz5aXOBdy2eOXGQV1nIu/s1600/IMG_20200730_113544.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Odkrywanie nowych możliwości..</b>.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wiadomo, nauczanie on line. Nas nie dotknęło bezpośrednio póki co, ale kilka zajęć dodatkowych mieliśmy przyjemność odbywać właśnie w ten sposób. O ile dla Filipa to był bardzo fajny czas i potrafił się skupić (aż dziwne, bo on jest ten bardziej roztrzepany), to Zosia wysiedzieć nie mogła i dla niej brak dyscypliny bezpośredniej była zdecydowanie odczuwalna. Niemniej jednak czas zamknięcia i zmuszenia nas do kontaktów i załatwiania spraw za pośrednictwem nowoczesnych technologii pokazał, że można inaczej, że wiele można zrobić szybciej, łatwiej, bez zbędnych wycieczek i bez tracenia czasu. Nie mniej jednak nieco obawiam się września, doniesienia są mało optymistyczne, a Filip zaczyna pierwszą klasę z nowymi nauczycielami, nowymi kolegami. Czy w razie czego się odnajdzie i czy wysiedzi tyle ile trzeba. Damy radę, bo będziemy musieli, na pewno nie będzie łatwo, bo nie tak miał wyglądać ten czas, ale na pewno wyciągniemy z tego jakąś naukę i pozytywy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZa621up9YWEZQrYbpiO0WOzBsgO1UWoVKlXLdnW5ctdzRW2wwwk1QxIQeBzZcajd_XRBKwOzDcmc6NiZOvKIZ4LyNRWbtaQBMgoWWr3yJct59hrJhGzEYOB7MZHDIFAl9OT-9EOLieomc/s1600/IMG_20200730_113003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="790" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZa621up9YWEZQrYbpiO0WOzBsgO1UWoVKlXLdnW5ctdzRW2wwwk1QxIQeBzZcajd_XRBKwOzDcmc6NiZOvKIZ4LyNRWbtaQBMgoWWr3yJct59hrJhGzEYOB7MZHDIFAl9OT-9EOLieomc/s1600/IMG_20200730_113003.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Kontakty towarzyskie.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo że dzieci nie dawały tego po sobie poznać, to chyba tego im najbardziej brakowało. Nie rozumiały dlaczego nie można odwiedzić kolegów czy koleżanek, ciągle męczyły o telefony, wideo rozmowy, o jakikolwiek kontakt z kimś z "poprzedniego życia". Wszelkie spotkania, wszystkie rozmowy telefoniczne, wszystko to nabrało dla nich nowego, ważniejszego znaczenia. 1,5 tygodnia w przedszkolu pod koniec roku to były dla nich najlepsze wakacje od dawna. Choć w okrojonej grupie, choć bez zajęć i wielu atrakcji, to sama zabawa z kimś innym niż rodzeństwo i rodzice to było coś. I mam nadzieję, że to docenienie innych, znajomych, kolegów i koleżanek, towarzyszy zabaw w miejscach publicznych, że to im pozostanie na długo. Chęć zabawy z dziećmi, nawet obcymi jest tak ogromna, że nawet Zosia potrafi <b>przełamać nieśmiałość</b>, a Filip odkłada na bok swoje moralizatorstwo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiadomo, co nam przyniesie wrzesień. Nie wiadomo czy powrócimy do przedszkola, czy Fifi wyruszy do pierwszej klasy, czy my wrócimy do normalnej pracy. Wszystko jednak wskazuje na to, że do poprzedniej rzeczywistości nie wrócimy zbyt szybko. Doniesienia w mediach nie są optymistyczne, napawa nas to obawami, boimy się jak to będzie, ale staramy się nie tracić optymizmu. Staramy się jakoś dostosowywać, choć jest nam ciężko,to jakoś żyć trzeba i czerpać z tego życia radość. Z każdej, nawet najbardziej "niekomfortowej" sytuacji można wyciągnąć jakieś pozytywne strony, choć nikt nie przypuszczał, że cały ten kryzys potrwa tak długo. Jeszcze pewnie wiele nieprzyjemności nas z jego strony spotka, ale cóż, trzeba zaciskać zęby i iść do przodu z podniesioną głową i z nadzieją na lepsze jutro.</div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-46521364066291878432020-07-20T13:49:00.000+02:002020-07-20T13:49:19.789+02:00Kwarantanna - subiektywny komentarz bieżący.<div style="text-align: justify;">
Obyś żył w ciekawych czasach... Kiedyś było takie przekleństwo. No tak, teraz wszyscy wiemy o co tak naprawdę w nimi chodzi... </div>
<div style="text-align: justify;">
Nikt nie spodziewał się tego co właśnie nas spotka, nikt nie był na to gotowy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jednym jest z tym dobrze, innym mniej... I na tym poziomie zaczynają się wojny...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na samym początku kwarantanny napisałam na FB, że i tak mam szczęście, bo mam dom pod miastem i dużą działkę, ale niestety byliśmy zmuszeni odwołać wczasy na Kos, dzieci nie chodzą na zajęcia dodatkowe, a ja latam z obgryzionymi paznokciami. Spadła na mnie fala krytyki. Wyczytałam, że przecież żyję, nikt z moich bliskich nie choruje, mamy dom, ogród, żyjemy w swoim własnym azylu więc NIE WOLNO mi narzekać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjr4ETkxl_apdi9BWUXv00pFch6ZIVpCmZurNOtQZx5SNlRHbBfJG732IawRUMg9iyU7UlOMxLWXeYvTY6iF_eyM3VafxTZ735m6WKilmOjZnXTtBvlxEH4P2GHJQ-ZUQrHf_UpZWxi3QxB/s1600/coronavirus-5088470_1920.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="664" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjr4ETkxl_apdi9BWUXv00pFch6ZIVpCmZurNOtQZx5SNlRHbBfJG732IawRUMg9iyU7UlOMxLWXeYvTY6iF_eyM3VafxTZ735m6WKilmOjZnXTtBvlxEH4P2GHJQ-ZUQrHf_UpZWxi3QxB/s1600/coronavirus-5088470_1920.jpg" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie narzekałam zatem. Zamykałam w sobie to, co mnie omija. Ale przeglądam internet i ostatnio trafiłam na dobry komentarz... Odpowiedz na wszechobecne "No przecież żyjesz"... "Tak, żyję, ale za chwilkę tylko tyle mi pozostanie"... Gdzie marzenia, gdzie plany, gdzie ambicje... Przecież kiedyś to się skończy, kiedyś trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. Może to będzie nowa rzeczywistość, ale przecież będzie, a wtedy trzeba mieć jakieś cele, trzeba na coś czekać, do czegoś dążyć... Trzeba żyć pełną piersią, a nie zwyczajnie wegetować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Narodowa kwarantanna przypadła na czas, gdy mój syn kończył zerówkę. Strasznie rozpaczał, że nie będzie miał zakończenia roku takiego z prawdziwego zdarzenia choć Panie i tak się postarały na tyle, na ile pozwalała sytuacja... Bóg raczy wiedzieć, czy będzie miał rozpoczęcie roku. Jego 7 urodziny miały być z przytupem... Były, przyjechali dziadkowie, nie byłam w stanie już im tego zabraniać... Tęsknili... Ale nie było trampolin, kolegów, lodów Mini Melst, które tak sobie wymarzył... Wiem, wiem, to zbytki i w obecnej sytuacji g... warte... ale to 7 urodziny... i Filip okropnie na nie czekał. Obiecałam mu, że nic nie przepadnie, że wszystko da się odrobić i teraz ciągle pyta kiedy. Wie, że wszelkie atrakcje powoli się otwierają, są gotowe na organizacje takich imprez, ale czy ludzie są gotowi posłać dzieci do takich miejsc...????</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy to wszystko wróci do jako takiej normy, psychiatrzy będą mieli dużo pracy... Świat wywrócił się do góry nogami... Codzienna rutyna poszła się paść. Budziki, pobudki, poranne spotkania... To wszystko się zmodyfikowało... Niewykorzystane bilety, vouchery... Owszem, ale czy będziemy chcieli z tego korzystać...??? Ja tak, a wy??</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Może zostanę w tym momencie okrzyczana, ale na miejsce odwołanych wakacji wykupiłam wczasy w sierpniu i bonusowo w listopadzie... Żeby było na co czekać. Ja tak muszę, to mnie trzyma w pionie. I nie tylko mnie. Wierzymy, że kiedyś będzie normalnie. Obecnie nadal jestem z dziećmi w domu. Po dwóch tygodniach w przedszkolu mają wakacje i staramy się je jak najlepiej wykorzystać. Oczywiście, na ile to możliwe.<br />
Myślałam, że w tym "wolnym" czasie wiele spraw nadgonię, że popracuję, że nadrobię, że będę tu pisała codziennie, a wena mnie nie opuści... Ale moje siły opadają, moje ambicje idą w dół, moje plany są odwoływane z chwili na chwilę, a chęć do czegokolwiek szybuje na łeb na szyję. Stałam się drażliwa, męczą mnie dzieci gadające od rana do późnej nocy. Paradoksalnie, tęsknię za samotnością, za byciem sama ze sobą. Do tego dręczą mnie wyrzuty sumienia, że się wyłączam, że nie zawsze słucham, że nie sprawia mi tyle przyjemności pięćsetny raz odpowiadanie na to samo pytanie.<br />
<br />
Na szczęście wszystko powolutku się otwiera, wszystko działa, wszystko się rozkręca. Jeszcze asekuracyjnie, jeszcze ze strachem z tyłu głowy, jeszcze na pół gwizdka. Ale... No właśnie ale... W psychice tych mniej odpornych zostanie stała zadra, jakieś takie spowolnienie, obawa, zawieszenie. Będzie ciężko się przestawić, przyzwyczaić choćby do maseczek, które na początku były zwykłymi szmatkami szytymi w domu, teraz stają się elementem garderoby. Muszą pasować, być stylowe i "wyględne".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9FSn8nIsG0paDa9qTnHoBs9fClWl7ganAfZ1ccAzaaXDdKU5yCHxoDUKY2KLNHPajqza-rSeeIAmJGvYBj1ZGyOPisIY6wsbgLRhRDc8zm7PKVQgJMtp4mJ8gWJ9avDfAwweY_ResJcIJ/s1600/comment_15874037187sNEh6wfDGh359q7ckT0KW%252Cw400.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="242" data-original-width="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9FSn8nIsG0paDa9qTnHoBs9fClWl7ganAfZ1ccAzaaXDdKU5yCHxoDUKY2KLNHPajqza-rSeeIAmJGvYBj1ZGyOPisIY6wsbgLRhRDc8zm7PKVQgJMtp4mJ8gWJ9avDfAwweY_ResJcIJ/s1600/comment_15874037187sNEh6wfDGh359q7ckT0KW%252Cw400.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Ja wiem, że wiele osób ma większe problemy, ale problemy w głowie są o tyle poważne, że ich nie widać. Nie otrzymamy na nie pomocy, jak sami się nie przełamiemy i o nią nie poprosimy. A naprawdę warto szukać kogoś, kto pomoże, kto wysłucha, spróbuje zaradzić. Warto się otworzyć i nie wierzyć w to, że nam NIE WOLNO narzekać. Narzekać może nie, ale powiedzieć o tym, co nam siedzi głęboko, co przeżywamy musimy mówić. I wiem, że niektórzy odbiorą to za narzekanie, ale nie powinniśmy w to wierzyć.<br />
<br />
Dawno nie pisałam, bo nie bardzo potrafiłam stworzyć beztroskich postów o kotach czy o gadżetach z Chin. Mój nastrój układał się w sinusoidę, która raz nakazywała mi pisać o tym, że jest cudownie, że to piękny, rodzinny czas, a innym razem opisywać zgliszcza i pożogę otaczającego nas świata. Na szczęście wszystko powolutku wraca do równowagi, ale zanim zacznę latać nad ziemią lekko jak motylek, musiałam popełnić ten oto wpis.<br />
<br />
A teraz, gdy wszyscy powoli przyzwyczajamy się do tego co nas otacza pozostaje mi życzyć Wam i sobie, żebyśmy żyli w ciekawych czasach, ale w tym pozytywnym tego powiedzenia znaczeniu. Żebyśmy czerpali radość z codzienności, ale też korzystali z tego co się da. Żebyśmy nie popadali w marazm i apatię, bo psychiatrzy naprawdę będą na nas zarabiać fortunę.</div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-13434608467431114462020-05-06T08:25:00.000+02:002020-05-06T08:25:15.906+02:00Witaj majowa jutrzenko... czyli pyszny, zdrowy i niezwykle prosty syrop z mniszka lekarskiego.<div style="text-align: justify;">
Wiosna przyszła. Nieważne, że czas jest dziwny, że większość z nas jest zamkniętych w domach, że wszystko wywróciło się do góry nogami, wiosny nic nie zatrzyma.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mi początek maja zawsze kojarzył się w tym niespodziewanym i nagłym wybuchem zieleni. Zieleni nachalnej, świeżej, nowej po tych ciemnych i ponurych miesiącach, które właśnie odeszły. Ale prócz zieleni jest jeszcze wysyp żółtych kwiatów... Na skwerkach, łąkach, w parkach... Wszędzie gdzie się nie obrócić tam otacza nas ogrom popularnie przez wszystkich nazywanych mleczy, które tak naprawdę są kwiatami <b>mniszka lekarskiego</b>.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z dzieciństwa pamiętam je w wiankach i jako roślinę pełną gorzkiego mleczka w łodydze... Jak się okazuje, ten popularny chwast ma także wiele zdrowotnych zastosowań. A ja korzystając z tego czasu, który troszkę wbrew naszej woli został nam dany, postanowiłam z nim poeksperymentować.</div>
<div style="text-align: justify;">
I dziś na tapetę wchodzi <b>syrop z mniszka</b>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzi7HBjA3VuD65B72eAT8AqE0U-4CtjB3jwDrLQlfKimoVZCzWF8FZGE19hcSFsSNWoawzoA064VnMENpB2IxULhmdi2wi8fJ5d-OQ5c7KiSsVS9UZdd9J6Ew6APMyjmleaTfgCR2NC0j8/s1600/honey-1006972_1920+%25281%2529-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="630" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzi7HBjA3VuD65B72eAT8AqE0U-4CtjB3jwDrLQlfKimoVZCzWF8FZGE19hcSFsSNWoawzoA064VnMENpB2IxULhmdi2wi8fJ5d-OQ5c7KiSsVS9UZdd9J6Ew6APMyjmleaTfgCR2NC0j8/s1600/honey-1006972_1920+%25281%2529-001.jpg" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
Choć ten rosnący na pasach przydrożnych niekoniecznie kojarzy się ze zdrowiem, my od jakiegoś czasu mamy ten przywilej, że mieszkamy z dala od ruchu ulicznego i na własnym podwórku mamy mleczy tyle, że spokojnie wystarczy na wianki, na bukieciki, ale i na przetwory, w tym właśnie na syrop.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A właściwości mniszek ma rzeczywiście wszechstronne. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszym i chyba najbardziej popularnym zastosowaniem jest wspomaganie w l<b>eczeniu infekcji górnych dróg oddechowych</b>. Łagodzi <b>ból gardła</b>, pomaga na wszelki <b>kaszel</b>.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale działa też łagodząco w <b>infekcjach układu moczowego</b>, działa moczopędnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Wspomaga trawienie</b>, ale także przypisuje mu się <b>działanie przeciwzapalne.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJw5SnKGD-CUusx77ng3Yc8i8Hxgr3vBiSbzPOkl9r3f_hwZnqKJFzkXnoFnn85ILTYjuIY3a2Lhtgn5ToVagAEyGQazSVqMLSDz1bESyofr8yzuLitNjxoN0IoYEmdDwM4_88XFhgS0fq/s1600/nature-5094944_1920-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="660" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJw5SnKGD-CUusx77ng3Yc8i8Hxgr3vBiSbzPOkl9r3f_hwZnqKJFzkXnoFnn85ILTYjuIY3a2Lhtgn5ToVagAEyGQazSVqMLSDz1bESyofr8yzuLitNjxoN0IoYEmdDwM4_88XFhgS0fq/s1600/nature-5094944_1920-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syrop z mniszka w swoim składzie ma wiele <b>witamin. C, A, D</b>, ale także <b>witaminy z grupy B</b> przez co <b>wspomaga pracę układu nerwowego</b> i<b> pomaga oczyszczać organizm z toksyn</b>. Zawiera też <b>potas, magnez, żelazo i krzem</b> co z kolei wspomoże <b>układ pokarmowy i odpornościowy</b>. Gdyby tego było mało, zawarta w kwiatach mniszka asparagina <b>pobudzi nasz mózg do pracy</b>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie ma co się dłużej zastanawiać, trzeba zabierać się do zbierania (szczególna frajda dla dzieciaków) i gotowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOuZxi970z06dXvsrdSmMB88scLgQTFvXFWvhm8ZimD3zQxbbzFygh1-rriZBG2n5a9UF0daiTLXd0_RC9CMJD5Bc6eySpY_31bgApFEAMQ-xrk4-3BpbXgQYJ0du0d13aaUUl6q_tFzSR/s1600/IMG_20200428_111124-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="734" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOuZxi970z06dXvsrdSmMB88scLgQTFvXFWvhm8ZimD3zQxbbzFygh1-rriZBG2n5a9UF0daiTLXd0_RC9CMJD5Bc6eySpY_31bgApFEAMQ-xrk4-3BpbXgQYJ0du0d13aaUUl6q_tFzSR/s1600/IMG_20200428_111124-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Potrzebujemy:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<ul>
<li>około 500 kwiatów mniszka lekarskiego,</li>
<li>1 kilogram cukru,</li>
<li>litr wody</li>
<li>sok z dwóch cytryn.</li>
</ul>
<div>
<br /></div>
<div>
Choć liczba kwiatów wydaje nam się duża, to zbiera się je bardzo łatwo i szybko, nie trzeba się specjalnie za nimi rozglądać, bo rzucają się w oczy same. Pamiętajmy jednak o <b>rękawiczkach jednorazowych</b>, bo przy zbiorach można się cudnie pobrudzić. Nie dość, że same kwiaty zostawiają piękną żółtą barwę, to mleczko z łodyg po "utlenieniu się" brązowi nam dłonie. </div>
<div>
Kwiaty najlepiej zbierać w <b>słoneczne przedpołudnie</b>, bo są wtedy najbardziej rozwinięte. Oczywiście w maju, najlepiej na początku. Jeśli boimy się, że pomylimy mniszka z mleczem polnym, to bez obaw, mlecz kwitnie w czerwcu i wygląda zdecydowanie inaczej od mniszka. Jest wyższy, ma kwiaty mniej "pierzaste", które wyrastają z rozgałęzionej, cieńszej łodygi. Mniszek to taki "puchaty" kwiat na rurce wypełnionej gorzkim mleczkiem ;)</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Gdy już zbierzemy kwiatuchy, to rozkładamy je na papierze dając szansę na ucieczkę różnym żyjątkom, które znalazły sobie w nich schronienie. Najlepiej niech sobie tak leżakują około 1-2 godzin. Przed wrzuceniem do garnka jeszcze raz przeglądamy, żebyśmy nie dorobili się w wywarze wkładki mięsnej. Po tych gusłach zalewamy kwiaty wodą i <b>gotujemy 15-30 minut</b>. Całość odstawiamy w chłodne miejsce, żeby nabrało mocy, a mniszek oddał do naparu wszystko co ma najlepsze.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqF049QG5Wcvil6SQGuNQQyz6XPWZSe1snnqBhQqFEbD9FUaWy4Vn5MyHwH-VopxnFN0MmAmiwkYo8hTrwVM_lRtwDfWK0zYWNyHJxqyPkKR-CLPjMQgyK7DnqfMkohkWJN9tPMPv4duVB/s1600/IMG_20200428_131405.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="749" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqF049QG5Wcvil6SQGuNQQyz6XPWZSe1snnqBhQqFEbD9FUaWy4Vn5MyHwH-VopxnFN0MmAmiwkYo8hTrwVM_lRtwDfWK0zYWNyHJxqyPkKR-CLPjMQgyK7DnqfMkohkWJN9tPMPv4duVB/s1600/IMG_20200428_131405.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div>
Po około dobie (jak ktoś niecierpliwy, może być po nocy), przecedzemy, wyciskamy, wyżymamy wszystko jak najmocniej, żeby ani kropelka nie została w farfoclach. Do całości dodajemy <b>cukier i sok z cytryny</b> i gotujemy. Gotujemy.... Gotujemy.... Gotujemy.... Tak <b>około 2-4 godziny</b>. Oczywiście od czasu gotowania zależy konsystencja syropu. Mi osobiście tym razem wyszedł syropek do picia łyżeczką lub do dosładzania sobie kawy lub herbaty, ale przy dłuższym gotowaniu możemy uzyskać miód spokojnie nadający się do smarowania pieczywa. Gotując oczywiście trzeba pilnować aby całość nam się nie przypaliła. W tym celu niezwykle przydatne są ustrojstawa takie jak Tefal Companion czy inne termomiksy.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnbKLIwcKm70IXOYvHcgWnwExya0wEOiECqFRf2LjAQpULRiu321s0zKsp2MV-xhNTFlqomfVhKmA0Gn0WI5MdxgTlxIuHzcGmdGlEkCoaCls7yPLmerppFdkvwz431g5k6ELf-V2TvLXn/s1600/IMG_20200429_174702.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="723" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnbKLIwcKm70IXOYvHcgWnwExya0wEOiECqFRf2LjAQpULRiu321s0zKsp2MV-xhNTFlqomfVhKmA0Gn0WI5MdxgTlxIuHzcGmdGlEkCoaCls7yPLmerppFdkvwz431g5k6ELf-V2TvLXn/s1600/IMG_20200429_174702.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div>
Gdy już wszystko pięknie nam się wygotowało, uzyskaliśmy pożądaną konsystencję syrop prosto z gazu rozlewamy do wyparzonych wcześniej słoiczków i gorące odwracamy do góry dnem aż do ostygnięcia i do "zassania się". Tak przygotowany syropek może być przechowywany dobrych kilka miesięcy, a nawet lat, a nam służyć swoimi właściwościami i smakiem.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Syrop możemy spożywać sam, 2-3 razy po łyżeczce. Możemy sobie nim dosładzać napoje. Możemy mieszać z wodą. Możemy przyjmować profilaktycznie, na tzw. odporność lub w potrzebie, w razie infekcji.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7v0VxGsU3Wk5bxt25Gqvw6KePwCkefrETA9SO3okboEaDYPu2L_T_PBbN08lBHxpK_wsj76DYwoi84-3xYMzKqZ_kiO3TH3qnB7dx0nkpYEX4ihzRuxsrF9NhahHkkdNbIPp6mMJfiEWK/s1600/nuns-2304009_1920-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="755" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7v0VxGsU3Wk5bxt25Gqvw6KePwCkefrETA9SO3okboEaDYPu2L_T_PBbN08lBHxpK_wsj76DYwoi84-3xYMzKqZ_kiO3TH3qnB7dx0nkpYEX4ihzRuxsrF9NhahHkkdNbIPp6mMJfiEWK/s1600/nuns-2304009_1920-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po pierwszych zbiorach mniszka myślałam, że na kolejne wyroby przyjdzie mi wysyłać rodzinę na "szabry" po wsi, ale już za dwa dni nasz nadal nie skoszony trawnik obficie podlany w nocy deszczem zażółcił się jeszcze bardziej niż był więc czas najwyższy na prawdziwie gęsty miód, a potem może na coś dla dorosłych...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A jak na razie, miłego zbierania ;)</div>
</div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-47266994050775808772020-03-02T14:48:00.000+01:002020-03-02T14:48:48.859+01:00Hama/Pyssla - sposób na stres i na spędzenie czasu z dziećmi...<div style="text-align: justify;">
W dzisiejszych czasach bardzo ciężko znaleźć czas na wszystko i przy tym nie zwariować. Pisałam już niejednokrotnie o poszukiwaniu złotego środka między pracą, domem, rodziną a własnymi potrzebami. Nie jest to łatwe i wie to niemal każdy. Dlatego dla mnie ważne jest wyszukiwanie takich zajęć dla dzieci, które wykonując razem nie irytują, nie nudzą i sprawiają satysfakcję. Bo jak wiadomo, czasem zabawa z dziećmi bywa męcząca, gra planszowa wymaga długiego tłumaczenia, a i tak nie wiadomo, o co chodzi, bajki czy piosenki dziecięce niejednokrotnie lasują mózg dorosłego, a to wszystko sprawia, że dzieci czują nasze zniecierpliwienie, a nie na tym nam zależy, gdy już spędzamy z nimi czas...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguEYJbXhMuwU1dZRiW_EBI18mFKVmjjhxSbzir9Vk5G9BkrxfJW74dRXRk_rawBzD2XjIqpGQok4-zzi5jvHERyvmM5lEoJxZnAFh8-Xz3WNan-O6TpeQCeSSqaT7lqbC5pa8EalLTFgnc/s1600/IMG_20200209_113646-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="759" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguEYJbXhMuwU1dZRiW_EBI18mFKVmjjhxSbzir9Vk5G9BkrxfJW74dRXRk_rawBzD2XjIqpGQok4-zzi5jvHERyvmM5lEoJxZnAFh8-Xz3WNan-O6TpeQCeSSqaT7lqbC5pa8EalLTFgnc/s1600/IMG_20200209_113646-001.jpg" /></a></div>
<a name='more'></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jakiś czas temu, korzystając z wolnego czasu, gdy Filip był na matematyce, poniosło mnie do Pepco. Znalazłam tam zestawy do układania koralików Hama (wałeczki, które układa się na specjalnej płytce, a potem prasuje w celu zlepienia ich ze sobą). Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że jest na nie taki szał, że można z nich zrobić takie cuda. Te "pepcowe" były już gotowe, z szablonem podłożonym pod płytkę, wystarczyło ułożyć i zaprasować. Dzieciom bardzo się to spodobało, a i ja od czasu do czasu przysiadłam pomóc im co nie co. Już wtedy odkryłam, że takie wybieranie odpowiednich kolorów i układanie działa lepiej niż kolorowanki antystresowe... </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale to był dopiero początek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUbw3H5gGE5U18KYO2XXDtY9m025yCBSV1QA3vK45yicoD07Knf-ANMUU3ySMvPZfCCZCCOluk-mzJuOd4oXjYwxyDenx1rnTcUmul_Dqt_Qwh5AIvBQmP1VvWLRRVlNIRYopojv_fKRpP/s1600/IMG_20200209_114907-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="822" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUbw3H5gGE5U18KYO2XXDtY9m025yCBSV1QA3vK45yicoD07Knf-ANMUU3ySMvPZfCCZCCOluk-mzJuOd4oXjYwxyDenx1rnTcUmul_Dqt_Qwh5AIvBQmP1VvWLRRVlNIRYopojv_fKRpP/s1600/IMG_20200209_114907-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem przyszedł czas na wyższy stopień wtajemniczenia czyli koraliki Pyssla z Ikea. Duże pudło i mnóstwo wymieszanych ze sobą, kolorowych wałeczków. Po prostu szał. Breloczki dla koleżanek na walentynki, zawieszki na drzwi czy Elsa i Anna do przyklejenia na ścianę, to tylko wierzchołek góry lodowej. Tworzyć można wszystko, a pomysłów w sieci jest zatrzęsienie. Na bazie płytek kwadratowych, które można łączyć w nieskończoność lub na bazie płytek w konkretnych kształtach. Do wyboru do koloru, gdzie nas poniesie wyobraźnia. A internet, portale sprzedażowe polskie i chińskie są pełne różnych akcesoriów i koralików do takiej zabawy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/xb0c04Rlxx8/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/xb0c04Rlxx8?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Całość przypomina troszkę haft krzyżykowy więc może dlatego tak mi przypadła do gustu. A sposobów na układanie jest wiele. Można sobie najpierw posortować koraliki kolorami (a to schodzi długo, ale też wciąga). Można wybierać sobie troszkę i układać plackami wybrane kolory. Można także wyciągać pojedyncze koraliki bezpośrednio z pudła. Można palcami, ale też można specjalną pęsetą. Można układać każdy swój obrazek, a można grupowo. Jakiego by sposobu nie wybrać, to zabawa jest przy tym świetna i satysfakcja ogromna, że robi się coś razem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZJkj4VtsphLlDYV1oi3DTp075AZrPL9m97GWg_uauLwLQuvhNWp19xQE6eJnYQhCEhLhXYESZ_bsbLQfmFx0hOFYPl7sXEfGMeyNBbClseBOBQURvFiopzngVd2Aobdo-GgMe5bGYgHzJ/s1600/IMG_20200209_131437-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="825" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZJkj4VtsphLlDYV1oi3DTp075AZrPL9m97GWg_uauLwLQuvhNWp19xQE6eJnYQhCEhLhXYESZ_bsbLQfmFx0hOFYPl7sXEfGMeyNBbClseBOBQURvFiopzngVd2Aobdo-GgMe5bGYgHzJ/s1600/IMG_20200209_131437-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A ja od siebie dodam, że takie koraliki wyciszają, koją nerwy, pozwalają zapomnieć o stresie. Już samo segregowanie kolorów tak nas zajmuje, że otaczający świat odpływa gdzieś w dal. A układanie konkretnych form wciąga jak bagno. Chce się więcej i więcej.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKpVk_h8HWRshOqsiBbfN3jQ_STqiM-LhNB9c8SNI1TxNM1Ku62HIhsbCcI-gq_LjP9oPWPRhMredDtigW3D3vmZIZkAjGvAKk2b1-efIs9ilpzNETseltZACOoSl1z9-LMFieolgtClE9/s1600/Screenshot_20200302_144211.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="613" data-original-width="1080" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKpVk_h8HWRshOqsiBbfN3jQ_STqiM-LhNB9c8SNI1TxNM1Ku62HIhsbCcI-gq_LjP9oPWPRhMredDtigW3D3vmZIZkAjGvAKk2b1-efIs9ilpzNETseltZACOoSl1z9-LMFieolgtClE9/s1600/Screenshot_20200302_144211.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Koraliki, jak już wspominałam, można kupić bez problemu. Chyba najporządniej podocinane są te z Ikea (Pyssla), mamy tam dwa zestawy kolorystyczne oraz cztery kształtki do układania. Troszkę to mało, zwłaszcza te płytki, ale te można zaczerpnąć z gotowych zestawów dostępnych między innymi w Pepco (tam kupiliśmy zestaw do układania Elsy i Anny z dwiema kwadratowymi płytkami - niestety, w zestawie kiepsko dobrali ilości koralików i nie wszystko dało się ładnie ułożyć, ale płytki nam zostały). Płytki dokupiłam na Allegro. Tam też można dokupić inne, dodatkowe kolory koralików, jeśli komuś te z Ikea nie wystarczają. Zatrzęsienie tego typu akcesoriów jest też na Aliexpress, ale jak wiadomo, tutaj trzeba długo czekać, a my chcieliśmy na już.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/sZtBnm_gnls/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/sZtBnm_gnls?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Drugi film to radosna twórczość naszego syna, który wymarzył sobie kanał na You Tube i takie są tego efekty. Jak możecie, dajcie mu lika, tak na zachętę ;)</div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-62330732631345121822020-02-28T13:17:00.000+01:002020-02-28T13:17:21.111+01:00Zniecierpliwienie, irytacja, złość, wyrzuty sumienia - macierzyństwo...<div style="text-align: justify;">
Macie tak...???</div>
<div style="text-align: justify;">
Lecicie po dzieci jak na skrzydłach, planujecie wspólne popołudnie, atrakcje, aktywności, a już po pierwszych dwóch minutach odechciewa wam się wszystkiego poza płaczem. Dowiadujecie się, że coś znów zrobiliście źle, słyszycie pretensję w głosie, a zamiast radości na powitanie widzicie grymas niezadowolenia. Macie ochotę krzyczeć, wygarnąć im wszystko, dosadnie i z przytupem, chcecie zawalczyć o szacunek i docenienie starań, a jedyne na co was stać to bezradność, zaszycie się w domu i wygnanie dzieci przed bajkę w obawie, że za chwilę wybuchniecie i będziecie miały jeszcze większe wyrzuty sumienia niż te, które was czekają po przebimbaniu całego wolnego czasu na unikaniu dzieci.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spokojnie, to element macierzyństwa i zdarza się niemal każdej. A jak się nie zdarza, to jest ona wyjątkiem potwierdzającym regułę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNyrESquRa54f5YQcJ_bGUuiUpMX7z_19Nw7lKh5vfVyvIQgZwh-7rNfKPSBpCqTLdPx764RhO-z5LtCthmK7Jh88e8P9LG1QtbSl5PgzNfOdaR-OTlgZiG3dsZNGs7fVTcMsqX0VBrwJZ/s1600/sleeping-1353562_1920-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="672" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNyrESquRa54f5YQcJ_bGUuiUpMX7z_19Nw7lKh5vfVyvIQgZwh-7rNfKPSBpCqTLdPx764RhO-z5LtCthmK7Jh88e8P9LG1QtbSl5PgzNfOdaR-OTlgZiG3dsZNGs7fVTcMsqX0VBrwJZ/s1600/sleeping-1353562_1920-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnio Zosia wyraziła swoje niezadowolenie z tego, że wyrzuciłam z torebki resztkę pączka, którego nie dojadła trzy dni wcześniej. Filip natomiast obraził się, że miałam tylko jeden różowy lizak, który akurat konsumowała jego siostra, a nie więcej, bo on by taki właśnie chciał. Oczywiście miałam inne, do wyboru do koloru, bo czasem lubię im taką nagrodę wyciągnąć zza pazuchy znienacka, ale jego inne nie satysfakcjonowały i oberwało się mi. O nie takim jedzeniu, niechęci do wstawania, niechęci do patrzenia na nie lub ogólnym sfochowaniu nawet nie wspomnę, bo to chleb powszedni i czasem zwyczajnie nie zwracam na to uwagi. Ale gdy tłuczemy się na drugi koniec Polski na wakacje, w miejsce, które wybrały dzieci i, które jest specjalnie dla nich, a słyszę pretensję, że nie wzięłam z domu dmuchanej piłki na basen, a jeszcze dzień wcześniej staliśmy wszyscy nad szufladą z zabawkami do pływania i miały sobie same wybrać co biorą, trafia mnie szlag i mam ochotę najpierw krzyczeć, a potem płakać.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie ma w tym nic złego, że czujemy się zirytowani, zasmuceni, niedowartościowani a czasem najzwyczajniej źli. Przecież się staramy, wszystko co robimy, robimy dla dzieci, dla rodziny dla bliskich. Niejednokrotnie zapominamy w tym wszystkim o sobie, nie dosypiamy, jesteśmy zmęczone, zaniedbujemy siebie, pracę, znajomych, a one i tak są niezadowolone, nie pomagają, a czasem wydaje nam się, że robią nam swoim zachowanie na złość. Nie mniej jednak należy panować nad emocjami, pamiętać, że dzieci są tylko dziećmi i czasem nie rozumują jak dorośli, robią coś nieświadomie, a my, zmęczeni codzienną rutyną łatwo wpadamy w rozdrażnienie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To normalne, ale także męczące, stresujące i frustrujące. Bo przecież kochamy nasze dzieci i zastanawiamy się, co jest z nami nie tak, że są momenty, że zwyczajnie ich nie lubimy... Obwiniamy się o to, zarzucamy sobie, że jesteśmy złymi rodzicami, oczami wyobraźni widzimy traumy, jakich będą doświadczały w dorosłym życiu. A może by tak w tej ciągłej gonitwie pozwolić sobie od czasu do czasu na odrobinę zdrowego egoizmu??? Szczęśliwy rodzic, to szczęśliwe dziecko... Banał, a jakże prawdziwy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Może warto troszeczkę <b>wyluzować</b>, troszeczkę <b>zadbać o swoje zdrowie psychiczne</b>, więcej <b>odpoczywać</b> (wiem, łatwo powiedzieć, ale choćby godzinka snu dłużej raz na dwa dni, a już różnica jest ogromna), zadbać o swoje potrzeby, <b>zejść z oczekiwań</b> wobec siebie i zwłaszcza wobec dzieci. No i najważniejsze, nie nastawiajmy się od razu na nie, nie doszukujmy się w dzieciach złej woli, robienia nam na złość, specjalnie. Dzieci są dziećmi, robią coś wolniej, czasem niezdarniej, czasem nieudolnie, czasem nieświadomie. Gdy z takim nastawieniem będziemy na to patrzeć, to mniej nas to będzie złościć. Róbmy sobie czasem wolne, nie biegnijmy na złamanie karku od atrakcji do atrakcji, nie nastawiajmy się tylko i wyłącznie na zaspokajanie potrzeb i zachcianek innych, bo po pierwsze, przyzwyczaimy ich do tego, a po drugie zatracimy w tej gonitwie samego siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Psychologowie w walce z irytacją, stresem, napadami złości i rozedrganiem radzą dążyć do tzw. równowagi życiowej. Wszystko po trochu, wszystko z umiarem. Ideałem jest harmonia między rodziną, pracą, znajomymi, a przyjemnościami. Owszem, bywają takie okresy, gdy trzeba skupić się na jednym bardziej niż na drugim, ale ważne jest, żeby to nie było ciągle i przewlekle, bo zaniedbywanie jednych sfer życiowych prowadzi do niezadowolenia z tych innych, a to wpływa na nasz stan psychiczny. Dodajmy do tego dzieci, za które jesteśmy odpowiedzialni, zdajemy sobie sprawę, że wiele w ich życiu zależy od nas, od naszego postępowania, od naszych decyzji i czujemy na sobie kolejną presję, kolejne oczekiwanie, któremu nie wiemy czy sprostamy. To naturalne i normalne, że się przejmujemy, ale gdy nasz stres bierze ujście w nadmiernej złości lub wręcz przeciwnie w apatii i zobojętnieniu, to jest powód do niepokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego odetchnijmy pełną piersią, znajdźmy sobie hobby, przymknijmy oko na dziecięce fochy, oddajmy część obowiązków drugiemu z rodziców, bo nadmierne eksploatowanie siebie nie prowadzi d niczego dobrego. A zamknięcie się czasem w pokoju bez dzieci, przy dobrym serialu i z meliską w kubku jeszcze żadnemu dziecku traumy nie przyniosło. Pod warunkiem, że nie zamykamy się tam cały czas ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-2888581574438542612020-02-07T13:41:00.000+01:002020-02-07T13:41:39.931+01:00Karma... czyli jak w niedoczasie nie oszaleć...<div style="text-align: justify;">
Ostatnio cierpię na tak zwany niedoczas. Myślałam, że przeprowadzka do dużego domu na przedmieściach jakoś mnie wyciszy, a na razie jest zupełnie odwrotnie. Na nic nie mam czasu, ciągle gdzieś gonię, pracuję, dojeżdżam, sprzątam, gotuję, załatwiam... Brakuje mi czasu na zabawę z dziećmi, odpoczynek czy sen... Nie mam kiedy zrobić zakupów, wysyłam Męża, ale to nie to samo... Nie wiem, jak długo tak można, nie wiem ile wytrzymam rzucanie mi kłód pod nogi, ale staram się dążyć do jakiejś harmonii...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRDqTV9vbEbnG9kDVQ8SgrPMJUlDxkJVh-xJ3P2uCIzcPBnWil6fcnXUzHS6dfHt_oUFkV5mJkQndt74XjA7tadNkWtHVJzqqFL_YuwhlG0nxUN1fCzlud0yJf9voWThU2qYMy46dZE2SE/s1600/smiley-2979107_1920.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="610" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRDqTV9vbEbnG9kDVQ8SgrPMJUlDxkJVh-xJ3P2uCIzcPBnWil6fcnXUzHS6dfHt_oUFkV5mJkQndt74XjA7tadNkWtHVJzqqFL_YuwhlG0nxUN1fCzlud0yJf9voWThU2qYMy46dZE2SE/s1600/smiley-2979107_1920.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Kilka ostatnich dni było dla mnie bardzo wyczerpujących. Pobudki bladym świtem, powroty do domu koło 20, gotowanie obiadu do 23... A w międzyczasie praca, przedszkole, zajęcia dodatkowe, spotkania, załatwiania, prace domowe itp. Atmosfera wkoło też nie sprzyja pozytywnemu myśleniu, co sprawia, że chodzę spięta i zestresowana, tak jakbym cały czas czekała i była czujna na wypadek, gdyby skądś spadł kolejny cios. Doszło do tego, że gdy Zosia chciała sobie wczoraj ze mnie zażartować i wbiegła z krzykiem do pralni, gdzie ostatnio spędzam każdą wolną chwilę, wystraszyłam się tak, że się popłakałam. W efekcie Zosia też się rozpłakała, a ja popłakałam się jeszcze bardziej z powodu wyrzutów sumienia. Wtedy postanowiłam sobie, że co by się nie działo, nie dam dzieciom po sobie poznać, że nie dzieje się najlepiej. To nie ich wina, a dzieciństwo ma się tylko jedno.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Praca jest bardzo ważna. Ważne są zarabiane pieniądze, bo za nie zapewniamy dzieciom wygodne i dostatnie życie. Ważne są porządki, bo w brudzie żyć się po prostu nie da, a i znajomych wstyd zaprosić (żarcik). Ważne jest gotowanie, bo dobre odżywianie to podstawa dobrego samopoczucia. Ważny jest sen, bo bez niego pozytywne myślenie jakoś nie wychodzi. Ale ważny jest też czas z dziećmi, to żebyśmy swoich frustracji, zdenerwowania i strasu, nie przelewali na nie. Ważna jest zabawa, wspólne wyjścia, odrabianie lekcji, czytanie na dobranoc, uśmiechy, przytulanki i zwykła rozmowa. Tego nam nikt nie wróci, gdy minie nasz czas... A za czas jakiś przyjdą koledzy, koleżanki, miłości, inne sprawy, ważniejsze od rodziców. Jeśli teraz wykorzystamy swój czas, to potem one zawsze znajdą go dla nas. Pomiędzy swoimi sprawami, zawsze znajdą drogę do domu i do kochanych starych, nie będą się wzbraniały przed niedzielnym obiadem "u mamusi" czy wspólnym wyjazdem. Po prostu zrobią to, co my robiliśmy dla nich. Taka karma ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem czy uda mi się wytrwać w tym co sobie postanowiłam, nie wiem, na ile atmosfera w najbliższym otoczeniu pozwoli mi na wyluzowanie i swobodę, ale będę się starała, bo warto. Wczoraj mimo natłoku zajęć dzieci namówiły mnie do poukładania koralików pyssla (lub jak kto woli hama) i powiem wam, że to był najlepiej spędzony czas od wspólnego wyjazdu na ferie. Filip układał sam, my z Zosią współpracowałyśmy, ale Fifi też troszkę pomógł, potem ja je zaprasowałam, a dziś Tatuś nawierci dziurki i będą fajne breloczki do plecaka;) No i samo wybieranie kolorów i układanie jakoś tak uspokaja i każe się skupić na czymś innym niż bieżące problemy. Potem mycie ząbków, które też jest jakąś formą spędzania wspólnej chwilki, bajka na dobranoc, przytulanki, łaskotanki i paluli. I nie ważne, że gdy one jeszcze coś tam sobie opowiadały na górze, ja gotowałam obiad na dziś i nie miałam jak przysiąść i odpocząć, ale to i tak był jeden z lepszych wieczorów w tym roku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguNJ8vaReWkPnKdiykXEooJcNLN_daz56B0aV3QMYgPAaEonwd8O3_T3Cz-xkh1ecJZmm-Q18WFfFuL55HlnRoXCaQI-u7vDdFfLg-AhmSvN-dtFM14NpQr3TtDpPjYLhTK5qn5y9gHTLz/s1600/84457925_1943095949167917_6989954176390266880_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="414" data-original-width="960" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguNJ8vaReWkPnKdiykXEooJcNLN_daz56B0aV3QMYgPAaEonwd8O3_T3Cz-xkh1ecJZmm-Q18WFfFuL55HlnRoXCaQI-u7vDdFfLg-AhmSvN-dtFM14NpQr3TtDpPjYLhTK5qn5y9gHTLz/s1600/84457925_1943095949167917_6989954176390266880_o.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiem, że dzieci też potrafią zmęczyć, potrafią być głośne i nieznośne, a to jest uciążliwe po całym dniu na nogach, w pracy, z perspektywą jeszcze wieczora przy kuchni, na sprzątaniu czy prasowaniu, ale to właśnie dzieci są niesamowitym antidotum na wszelkie bolączki, które nas trawią. To dla nich tak gonimy, dla nich się staramy, to dla nich chcemy być jak najlepszymi rodzicami. Chcemy widzieć ich uśmiechy, sukcesy, radość i spełnienie, ale nie uda nam się to, gdy zatracimy się całkiem w tym co robimy i zapomnimy, że to jest naszym głównym celem. Żadne prezenty czy największe domy pod słońcem nie zastąpią im nas. Super wakacje w ciepłych krajach, nie sprawią im radości, gdy będziemy duchem nieobecni. Nie będą chciały chodzić na dodatkowe zajęcia, gdy nas one nie będą interesowały. Powiem Wam w sekrecie, że nasz Filip uwielbia chodzić do kina choć strasznie się tam nudzi, choć nie może wysiedzieć na miejscu dłużej niż 5 minut i wierci się strasznie, a potem nie pamięta o czym był film, ale uwielbia, bo idzie tam z nami. A gdy potem idziemy jeszcze razem na obiad do restauracji, to już dla niego pełnia szczęścia. Nawet wspólne sprzątanie pokoju bawi, gdy robi się to razem ;)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na dziś, na popołudnie też mamy już plan, na jutrzejsze też, a posprzątam najwyżej w niedzielę, jak dzieci pójdą do dziadków ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Powiem Wam, że nie miałam dziś dobrego humoru, atmosfera napięta, obietnice nie dotrzymane, urzędy, sprawy, nerwy, ale gdy pisałam ten post, to pomyślałam, o tym wszystkim, co robimy wspólnie z dziećmi i jak łatwo się wtedy wyłączyć, odciąć od wszystkiego, i od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-2464648395497876112020-01-05T09:18:00.000+01:002020-01-05T09:18:05.687+01:00Moje wydobęciny...<div style="text-align: justify;">
Jak większość wie, jestem matką dwójki dzieci. 6,5-letniego Filipa i 5-letniej Zofii. Oboje rodzone drogą cesarskiego cięcia, przynajmniej tak mam wpisane w dokumenty. Czytając ostatnie posty w mediach różnych jestem mamą przez małe m, razem z Szanownym Tatą jesteśmy rodzicami przez małe r, a nasze dzieci powinny obchodzić wydobęciny a nie urodziny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powiem tak... Wszyscy co tak mówią, powinni się mocno walnąć w głowę...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfWcK_SOyh_t9zUaKSteN4eZWw65tJ38_xRgGLPv83kTUqZD5Ccn7uj1DQyqMZi-6lsYS6tFNNH1ocBq_3MIOhcYWN0cDQCInKrda7flu6p13LA5ik6gXmXUcBEP6kdpy1LiHDPzA1uGj-/s1600/pregnant-2720433_1920-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="665" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfWcK_SOyh_t9zUaKSteN4eZWw65tJ38_xRgGLPv83kTUqZD5Ccn7uj1DQyqMZi-6lsYS6tFNNH1ocBq_3MIOhcYWN0cDQCInKrda7flu6p13LA5ik6gXmXUcBEP6kdpy1LiHDPzA1uGj-/s1600/pregnant-2720433_1920-001.jpg" /></a></div>
<a name='more'></a><div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem matką. Mam dwójkę dzieci. Staram się jak mogę, czasem lepiej, czasem gorzej. Wstawałam, karmiłam, przewijałam, wychowuję, opiekuję się i kocham nad życie. Mogłabym w tym miejscu wypominać, że karmiłam piersią, ale to też nie istotne. Przeszłam wiele, ale gdy usłyszałam kiedyś, że nie potrafiłam urodzić własnych dzieci, to coś się we mnie złamało.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nikt nigdy nie wie, co przyniesie mu los. </div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy rodził się Fifi jechałam na porodówkę... Co poszło nie tak nie wiem, po kilku godzinach na porodówce, po skurczach i bólu trafiłam na stół. Jedno pamiętam "patologiczne wskazania KTG i brak postępu porodu, musi pani podpisać zgodę"... I co??? I właśnie gówno, bo to było moje pierwsze dziecko, ufałam lekarzom, chciałam już zobaczyć swojego syna. Zwyczajnie się bałam. No i na świat przyszedł ponad 4 kilogramowy, zdrowy chłopak, który po początkowej dużej stracie wagi, przybrał w mig i wyszliśmy do domu. Byłam zagubiona jak każda pierworódka, ale stanęłam na wysokości zadania. Karmiłam, nosiłam, a musicie wiedzieć, że Filip był tak zwanym "high need baby", choć nikt wtedy jeszcze nawet nie wpadł na pomysł, że coś takiego może być. Zostało mu to do dziś.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem, dość szybko, przyszedł czas na Zofię. Zmieniłam lekarza, bo miałam porządny uraz po poprzednim porodzie. Myślałam, że tym razem uda się naturalnie i początkowo taki był zamysł. Bardzo szybko lekarze prowadzący, a zajmowało się mną dwóch, zaczęli przebąkiwać, że dziecko jeszcze większe niż Filip, ja drobna, oni się boją podejmować ryzyko. Gdy przyszło co do czego jeszcze się upierałam, ale jak usłyszałam o rozchodzącym się poprzednim szwie, że jeśli się upieram, to mam szukać innego lekarza, który poród poprowadzi, a akcja już była w toku, to znów podpisałam zgodę. I szczerze??? Bardzo dobrze... Cztery godziny krwotoku, transfuzja i w trakcie i dotaczanie krwi potem, ja w bardzo kiepskim stanie, ale za to Zofia niemal 4,5 kilograma, z apetytem jak krokodyl i przesypiająca przez pierwszy miesiąc nawet 10 godzin jednym ciągiem. Potem już było i jest różnie, ale obie doszłyśmy jakoś do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To dwie moje historie. Może nie dramatyczne, może nie mrożące krew w żyłach, ale pokazujące, że czasem te decyzje o cesarkach nie są zero jedynkowe. Czasem ufamy lekarzom, bo wiemy, że wiedzą co mówią. Z Filipem poród według nich trwał za długo, podjęli taką decyzję. Czy słusznie, nie wiem, ale już tego nie zmienię i nie mam zamiaru się biczować za to, że wtedy podpisałam papiery. Z Zosią, jak pokazuje doświadczenie, lekarze mieli rację. Było ciężko, ale jesteśmy razem i to najważniejsze. Wiem, że historie niektórych kobiet są dużo bardziej dramatyczne i to smutne, że ktoś ma czelność podważać wtedy ich "matczyność".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obydwa moje porody są dla mnie najpiękniejszymi chwilami w życiu. Mimo cierpień i bólu, który im towarzyszył i w trakcie, i długo po. Pamiętam, gdy zobaczyłam pierwszy raz Filipa. Chwilkę po "wyjęciu" go ze mnie, pamiętam to bicie serca, pani anestezjolog spytała, czego nie patrzę, czego nieśmiało zerkam, bałam się, że stracę przytomność z emocji. I pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Zośkę. Marcin już ją znał od około 4 godzin, a ja dopiero pozszywana i wybudzona mogłam ją dostać dla siebie. Moje pierwsze słowa to "moja córeczka"... Wszystko mnie bolało, ale była... W końcu... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Każdy, kto mówi, że nie potrafiłam, nie ma pojęcia, ile fizycznego bólu mnie to kosztowało. Każdy, kto mówi, że moje dzieci się nie urodziły, nie ma pojęcia, jakie emocje towarzyszyły obu moim porodom. Każdy, kto mówi, że nie jestem matką, nie ma pojęcia, ile siły, kosztowały mnie te wszystkie lata, gdy jesteśmy razem. Piękne lata...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tyle...</div>
<br />
<br />Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-51364013756016051732019-12-01T08:58:00.000+01:002019-12-01T08:58:34.053+01:00Atak paniki czyli... opowieści dziwnej treści... i zwierzeń kilka.<div style="text-align: justify;">
Ostatnio media społecznościowe zalała fala postów hejtujących Filipa Chajzera za jego symulację ataku paniki. Bardzo lubię Filipa, cenię za to co do tej pory robił, niejednokrotnie wkurzałam się na ludzi go krytykujących, bo przecież czyni dobro... Ale jako osoba, która zmaga się z atakami lęku i paniki mam mu to wystąpienie za złe. Jako osoba, która wie, jak ciężko bliskim wytłumaczyć co wtedy, gdy ten lęk przychodzi, siedzi w głowie, jestem na niego zła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTUkew5MUdW42Mm_rJ6As_XEtoM45h4kAol1k8e-tNoa3uYUVnsBWXHqOfvnJIlv7_7w_USemoHRr8LN0pPVQO_O6Li10o46KfEf_yKmErbv5IcleY3_eEViX_X5Mo6g2Jz5ICK1pnbsfp/s1600/boards-2040575_1920.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="765" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTUkew5MUdW42Mm_rJ6As_XEtoM45h4kAol1k8e-tNoa3uYUVnsBWXHqOfvnJIlv7_7w_USemoHRr8LN0pPVQO_O6Li10o46KfEf_yKmErbv5IcleY3_eEViX_X5Mo6g2Jz5ICK1pnbsfp/s1600/boards-2040575_1920.jpg" /></a></div>
<a name='more'></a><div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Atak paniki to nie tylko strach w danej chwili. Choć ten sam może być obezwładniający, paraliżujący i tak ogromny, że wydaje się, że się spada. Ten ból w klatce piersiowej lub mroczki przed oczami to nie wszystko. To także niejednokrotnie paniczny strach, że ten atak może nadejść w każdej chwili i w każdym miejscu. Strach przed wyjściem z domu, bo co jeśli on gdzieś tam się zdarzy. Na ulicy, w samochodzie, w markecie lub z dziećmi na wycieczce.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem kiedy to się zaczęło. Na pewno dawno. Pamiętam strach przed przejściem dla pieszych, że się przewrócę, ktoś mnie potrąci, a ja wpadnę pod samochód. Pamiętam, jak na wakacjach nie zrobiłam zakupów w marokańskiej aptece, bo bałam się wejść po schodach. Lęk, że nogi się pode mną ugną, że spadnę, przewrócę się... Nieprzespane noce, zmarnowane dni na dreptaniu w koło domu, bo dalej się bałam odejść. Kilka imprez dziecięcych, kilka rodzinnych, kilka naszych...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Opowiedzieć o tym trudno, zrozumieć pewnie też, jeśli ktoś przez to nie przechodził. Zmagam się z chorobą tarczycy, co wiąże się z bezsennością i rozchwianiem emocjonalnym. Potęguje lęki. Próbowałam terapii, ale pani prowadząca wpędzała mnie w większe obawy. Ostatnio całości dopełnił wypadek, w którym niby nikt nie ucierpiał oprócz auta, ale wyobraźnia pracuje i ciągle mam przed oczami ciężarówkę, która wyhamowała tuż obok mojego samochodu i ciągle pamiętam kierowcę tej ciężarówki, który mnie wyciągał i jako pierwszy zapytał czy na pewno nie potrzebuję pomocy. To wszystko siedzi w głowie, wraca. Myśli w nocy nie dają spać, ale w dzień utrudniają funkcjonowanie. Pracę, zajęcia, jazda autem, przemieszczanie się. Katastroficzne wizje, lęk przed tym co może się zdarzyć, o nas, o dzieci, o firmę i dom...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pisałam już kiedyś, że przestałam oglądać horrory, bo potem bałam się być sama w domu, bałam się nawet w nocy wstać do łazienki. To pomogło na chwilę, bo następnie przyszły wyobrażenia tego, co się może stać, gdy idę ulicą, jadę samochodem, ba, czasem nawet, jak wyjdę na podjazd do kuriera, który przywiózł mi paczkę. Panicznie boję się pająków, może to śmieszne, ale przez to unikam lasów, które kiedyś tak lubiłam. U mnie ten lęk, ta wyobraźnia jest tak ogromna, że utrudnia mi to życie. Załamują się pode mną nogi, dostaję zadyszki, pocę się, muszę usiąść tam gdzie stoję. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pomaga mi, jak w tych chwilach jest obok mnie Mąż, ale on tego nie rozumie, bagatelizuje, czasem ignoruje. Pyta mnie, czy pojadę z nim na zakupy do galerii, w momencie, gdy zejście po schodach i nakarmienie kota pod drzwiami jest mega wynikiem i dla mnie wewnętrznym sukcesem. Pożaliłam się bliskiej osobie, że nie mogę spać, bo dręczą mnie jakieś irracjonalne lęki (akurat miałam kilka nocy nieprzespanych i szczerze mówiąc ledwo chodziłam), to usłyszałam poradę, żeby mi się oby w głowie nie poprzestawiało, bo na wariatów, źle się patrzy... Siostra radziła liczyć czerwone przedmioty, z tym, że czerwone przedmioty kojarzą mi się z krwią, mam tak od dziecka, od pewnego koszmaru, który mi się przyśnił... Cóż, zaczęłam liczyć zielone, czasem pomaga. Gdy po jakimś czasie poszłam do terapeutki wyszukała mi takie problemy rodzinne, których może nie mam, ale jak mi je zasugerowała, to zaczynam się zastanawiać czy może jednak mam i tak myślę i myślę, że wpadam w panikę, co będzie...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No więc wypisałam się. Pewnie kilkoro (mam nadzieję, że nie więcej) z was uzna mnie za niepoczytalną albo walniętą, ale wierzcie mi, z takimi lękami zmagają się ludzie na co dzień. Aż mnie zdziwiło jak po tym występie Chajzera w TVN wielu podobnych do mnie przyznało się do tego publicznie. Są takie wydarzenia, które gdzieś w nas siedzą głęboko i powodują skazy na psychice. Nie będę tu pisać o tych najbardziej traumatycznych dla mnie, bo to nie jest na to miejsce i nie wszyscy chcieliby, żebym je tu wyciągała. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, że coś takiego, taka zadra w nas siedzi i wyłazi w postaci lęków, niepokojów, paniki. To może być nawet zwykła rozmowa sprzed lat, śmierć bliskiej osoby, wypadek....<br />
Żart Chajzera może i był śmieszny, ale jak sobie potem przypominam ile razy ja próbowałam komuś powiedzieć, co się ze mną dzieje, a spotykałam się jedynie z lekceważeniem, to robi mi się smutno.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tyle...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-91477044711839485342019-11-28T17:17:00.000+01:002019-11-30T14:58:47.352+01:00Nie śpię, bo oglądam seriale... <div style="text-align: justify;">
Jesień i początek zimy to zdecydowanie wysyp premier i nowych seriali. Na platformy wchodzą nowości z kin i pojawiają się nowe sezony znanych nam produkcji. Przyznam szczerze, że ilość tego co nam proponują Netflix czy HBO mnie przerosła, a zapowiedzi są jeszcze bardziej kuszące. Ale dziś kilka propozycji, na które czekałam, które wyglądałam i ich premierę zapisywałam sobie w kalendarzu. Jedne mega, inne nieco mniej, ale wszystkie warte obejrzenia. I przynajmniej urozmaiciły moje bezsenne noce. Jak to piszą... "nie śpię, bo oglądam seriale..."<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQprIYQVPgwhJ_JPMkOaQVA6InM0KYiQ2VQuDe-I_gp_FBvDwvkPhJxykLs1Kx5p8F6eiV8NJtcr8lNAW0LGvu3sqpxmcsyu1MUhDa2NMO8-h47AhGSDU-5cfM7ZUdhTogAeDl0yQLa7Wl/s1600/wild-865296_1920-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="626" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQprIYQVPgwhJ_JPMkOaQVA6InM0KYiQ2VQuDe-I_gp_FBvDwvkPhJxykLs1Kx5p8F6eiV8NJtcr8lNAW0LGvu3sqpxmcsyu1MUhDa2NMO8-h47AhGSDU-5cfM7ZUdhTogAeDl0yQLa7Wl/s1600/wild-865296_1920-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>The Crown</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Serial chyba wszystkim znany. Elżbieta II i monarchia brytyjska to coś, co ja uwielbiam. Oglądałam dwa pierwsze sezony i wracałam do historii nie raz. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że fascynję się tematem i drążę na wszystkie możliwe sposoby więc pomysł serialu to dla mnie gratka.<br />
Szczerze przyznam, że od początku pomysł zmiany aktorów mi się nie podobał, ale też szczerze powiem, że choć Claire Foy w roli królowej zawsze będzie w mojej głowie, to jej następczyni czyli Olivia Colman stanęła na wysokości zadania. Choć już wiadomo, że pierwsza królowa wróci także w następnym sezonie więc jest ciekawie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dobry, świetnie zagrany, spektakularny, choć momentami nieco rozwlekły. Jest na co czekać, bo pozostawia nas z niedosytem. A zdjęcia do kolejnego sezonu już ruszyły więc czekam...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ4ckguUweBJffC8SdNBtEZ59cULnx0quDSQNIaGbfpsbODYn2Dg5H1-eDZ7X-0E7QMOgboFaWY0b6K8LsaUUXtJWuOdCfaFoXqHT4UkLE-Q8f7Nkjnh-UhdS6J4p644ObsMqU_ZBQK1EY/s1600/z25411752V%252COlivia-Colman-w-serialu--The-Crown-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="472" data-original-width="960" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ4ckguUweBJffC8SdNBtEZ59cULnx0quDSQNIaGbfpsbODYn2Dg5H1-eDZ7X-0E7QMOgboFaWY0b6K8LsaUUXtJWuOdCfaFoXqHT4UkLE-Q8f7Nkjnh-UhdS6J4p644ObsMqU_ZBQK1EY/s1600/z25411752V%252COlivia-Colman-w-serialu--The-Crown-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Ostatni carowie</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejna monarchia, intrygi, ogromne bogactwo i, jak każdy, kto choć trochę zna historię wie, ogromna tragedia. Dla mnie carskie koligacje zawsze były zagmatwane, ale ten serial jest barwny i ciekawy. Opowiada i wyjaśnia. Nie typowo fabularny, nieco dokumentalny... i historyczny. Dobrze i klarownie przedstawiona historia. Pozostawia wrażenie, że wszystko mogło potoczyć się inaczej, a to jeszcze bardziej przerażające, bo zdarzyło się naprawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Polecam z ręką na sercu... Najlepiej na dość dużym ekranie, bo zdjęcia cudne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0Yb2HRDLb2vu40V-FFzkjt5bamtdlUTdabLhhfno5ZgdAqiet37tIEoJTnLbNDyAFKEhq4teudUJcd8aklI-j349dot9PjOIi7WkDWjOAWiQX3jrhpG2-GPMh1KK2Q9Q-q77Z2RaL8qSa/s1600/AAAABc3iPSyjPNs5Eudz5la9irEqmWRv5cPvX53nA95fDf13cLzAFkqdlpCdC8onewK8gIHKkvIXdos66GRIEmYym9qgdNFd-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="578" data-original-width="1277" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0Yb2HRDLb2vu40V-FFzkjt5bamtdlUTdabLhhfno5ZgdAqiet37tIEoJTnLbNDyAFKEhq4teudUJcd8aklI-j349dot9PjOIi7WkDWjOAWiQX3jrhpG2-GPMh1KK2Q9Q-q77Z2RaL8qSa/s1600/AAAABc3iPSyjPNs5Eudz5la9irEqmWRv5cPvX53nA95fDf13cLzAFkqdlpCdC8onewK8gIHKkvIXdos66GRIEmYym9qgdNFd-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Castle Rock</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak ja na to czekałam, jak wyglądałam... I trochę się przeliczyłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie powiem, dla fanów Kinga to gratka, ale ciągnie się, jak flaki z olejem, pomieszane wątki, troszkę zagmatwane. Oczekiwałam tąpnięcia, po którym będę się bała wstać do toalety (choć i tak się boję)... Powiem tak, jest dobrze, ale długo i w sumie bez wow. Kilka makabrycznych scen, kilka zwrotów... No tak, to King ;)<br />
Podsumowując... Fajne... Niepokojące... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipVCIoE43dRXxtjz52gHZemWSEefLl3BeMN6Lw3E5AK-5krmx7BvBR_z1WdcIjtn8TeOpeXHBwovWDzcHnrRbJhHj1U0qW1RQ06poVF0emR2KZ4E1D6X6Y8rp1KfSN-KTFoaz5bkSbWf_6/s1600/castle-rock-sezon-2-1181.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="458" data-original-width="1178" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipVCIoE43dRXxtjz52gHZemWSEefLl3BeMN6Lw3E5AK-5krmx7BvBR_z1WdcIjtn8TeOpeXHBwovWDzcHnrRbJhHj1U0qW1RQ06poVF0emR2KZ4E1D6X6Y8rp1KfSN-KTFoaz5bkSbWf_6/s1600/castle-rock-sezon-2-1181.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>The end of the f***ing world</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Drugi sezon jest nieco inny. Choć tak samo smutny, niepokojący i dziwny. Coś innego niż dotąd. Tego serialu nie da się streścić, opowiedzieć ani opisać. Dobre, choć jak zwykle, drugi sezon gorszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale trzeba obejrzeć. Po prostu trzeba.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZdPsP0jn2cz6yBu19Dzxe9o3lnQ9gEmipfNsI9exAECPePdvB_OdXO7YGI6VTBcbe7AxLUbB29Y7I7sUaUbfqnn_l41g7fEso7XYVkm1ykG3iMbvqgWvTWjzZcgICd3HmL-ROc9B58yRX/s1600/the-end-of-the-fucking-world-season-2-soundtrack-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="418" data-original-width="1022" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZdPsP0jn2cz6yBu19Dzxe9o3lnQ9gEmipfNsI9exAECPePdvB_OdXO7YGI6VTBcbe7AxLUbB29Y7I7sUaUbfqnn_l41g7fEso7XYVkm1ykG3iMbvqgWvTWjzZcgICd3HmL-ROc9B58yRX/s1600/the-end-of-the-fucking-world-season-2-soundtrack-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Dolina krzemowa</b></div>
<div style="text-align: justify;">
To dopiero zaskoczenie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Byłam pewna, że 5 sezon był ostatnim, a tu taka niespodzianka. Już na pierwszym odcinku rżałam ze śmiechu, a jak Richard ganiał się z Jaredem już się pokładałam na podłodze. Dobre, dobre i jeszcze raz dobre... Czekam na kolejne odcinki.<br />
Po poprzednich sezonach raczej większość wie, że to historia programistów z Doliny Krzemowej, którzy zaczynają od inkubatora sięgają na wyżyny Facebooka... Jest bogato, wulgarnie i śmiesznie... To koniecznie trzeba zobaczyć<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-onDkIk8zGohGrKYFshU4Sv1BLE6Ypu2svW9kNpvSHL4oAanSgQnkxPxKb05DUcCjbwPJ5djnBcyY9YYTvoTJZ9ebCTmZZ49PpM5FTA9j6EVH0O1aEdVo-focY0DfmRC38o0qSj4oPyag/s1600/1179775928.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="380" data-original-width="800" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-onDkIk8zGohGrKYFshU4Sv1BLE6Ypu2svW9kNpvSHL4oAanSgQnkxPxKb05DUcCjbwPJ5djnBcyY9YYTvoTJZ9ebCTmZZ49PpM5FTA9j6EVH0O1aEdVo-focY0DfmRC38o0qSj4oPyag/s1600/1179775928.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogólnie rzecz ujmując, sezon nam obrodził. Zapewne coś przegapiłam. Pewnie coś jeszcze wpadnie (Wataha, Ania??)... O filmach nie wspomnę, bo leżą i czekają...</div>
<div style="text-align: justify;">
Seriale polecam, na sugestie czekam...</div>
</div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-45905456261596024472019-10-22T12:06:00.000+02:002019-10-22T12:06:16.240+02:00Jak co roku o tej porze... czyli Halloween ;)<div style="text-align: justify;">
Jak co roku o tej porze za oknem coraz wcześniej zapada zmrok, popołudnia i wieczory stają się mega długie, a dni jeszcze słoneczne, niedługo zamienią się w pluchę, szarówkę i siąpidło. Jesień daje o sobie znać także przez zbliżające się Święta, znicze w każdym markecie i wzmożony ruch na cmentarzach, które w inną porę roku nie są tak ochoczo odwiedzane. Jak co roku o tej porze zaczyna się przepychanka o Halloween i Wszystkich Świętych, o zabawę i zadumę nad tymi co odeszli...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh41Pth_mEATF3nZJKSmMm2eM7YHWLzlZDL0jN5YscF6eBFGaLZF4b8IMZpDLjHYkAE9F0OMv6q5ztZmeFIR3jmf_vIbSQ-uttc8NPVb2wphNOC8J7mnfKRULe_M0PS8OclRrJ4sOZRhuwh/s1600/pumpkin-1838545_1920-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="789" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh41Pth_mEATF3nZJKSmMm2eM7YHWLzlZDL0jN5YscF6eBFGaLZF4b8IMZpDLjHYkAE9F0OMv6q5ztZmeFIR3jmf_vIbSQ-uttc8NPVb2wphNOC8J7mnfKRULe_M0PS8OclRrJ4sOZRhuwh/s1600/pumpkin-1838545_1920-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem tą całą nagonkę na Halloween. Po pierwsze, nie wypada przecież tego samego dnia co Wszystkich Świętych, a już tym bardziej nie tego samego dnia co Zaduszki. Nie rozumiem jak dobra zabawa dzieciaków miałaby przeszkadzać w obchodzeniu tych świąt czy tym bardziej w pamięci o zmarłych. Czy dzieci "świętują" w Halloween, czy "obchodzą" Halloween??? Nie, one się dobrze bawią, mają okazję się pośmiać, przebrać, potańczyć, przyozdobić dom czy pokój. Co w tym złego??</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czytam, że to niebezpieczne... Że okultyzm, wywoływanie złego, przywoływanie duchów... I piszą to katolicy... Nie, to nie są żadne gusła, to jest zabawa... A Andrzejki z wróżbami już nikomu nie przeszkadzają???</div>
<div style="text-align: justify;">
Czytam, że tradycja zaczerpnięta z innych kultur... A co w naszej kulturze jest tylko nasze??? Może choinka???</div>
<div style="text-align: justify;">
Czytam, że głupota... No może i dla dorosłych to głupoty, ale wiele zabaw nie ma zbyt dobrego, racjonalnego uzasadnienie, a jednak się je urządza...</div>
<div style="text-align: justify;">
Że zaburza wyobrażenie o zmarłych, zakłóca pamięć o nich... Nie wiem, jak wy, ale ja sobie nie wyobrażam moich bliskich, którzy odeszli jako potwory, zombie czy latające prześcieradła... ani tym bardziej jako Elsę z Krainy Lodu, za którą chce się przebrać moja córka na imprezę z okazji Halloween...</div>
<div style="text-align: justify;">
Czytam wiele różnych argumentów... Internet zaniósł mnie nawet na stronę jakiegoś zakonu, gdzie przekonywano, że Halloween to wykorzystywanie dyń... także mi ciężko bez uśmiechu czytać zarzuty pod adresem Halloween i także trochę swoim, bo...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
...bo my lubimy Halloween... Bawimy się w ten dzień dobrze, wycinamy dynię, przygaszamy światło, robimy klimat. W tym roku wyjątkowo na te dni wyjeżdżamy pobawić się w większym gronie, wśród innych dzieci, w miłym miejscu. Nie zmienia to faktu, że na cmentarz pójdziemy. Może nie dokładnie 1 czy 2 listopada jak nakazuje nasza polska tradycja, ale na pewno i przed wyjazdem i po powrocie. Nie zmienia to faktu, że o zmarłych pamiętamy zawsze. I nie tylko ja, ale i moje dzieci, które nie miały okazji ich poznać, ale za to usłyszały nie jedno moje wspomnienie, nie jedną opowieść. Halloween to jeden dzień dobrej zabawy, która nikomu nie czyni krzywdy. A że dzieciaki ( i nie tylko) lubią się bać, to wiadomo nie od dziś.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie widzę nic złego w Halloween, tak samo jak absolutnie nie przeszkadzają mi Walentynki, obchodzenie dnia Św. Patryka, czarny piątek choć nie mamy Święta Dziękczynienia i wiele innych mniej lub znanych tradycji zaczerpniętych z innych krajów. Zwróćcie uwagę jak entuzjastycznie zostało u nas przyjęte Święto Holi... Całe rodziny obsypują się kolorowym proszkiem i nikt nie krzyczy, że to inna kultura, że zło i niedobro...</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale za to wkurza mnie, gdy podnosi się kwestię Bożego Narodzenia czy Wielkiejnocy obchodzonych przez ludzi niewierzących lub wyznawców innej religii. Ale to temat na inną dyskusję...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dodam tylko na koniec, że ja od dobrych kilku albo kilkunastu lat nie oglądam horrorów. Przełączam nawet zwiastuny. Ja nie lubię się bać, a strachliwa jestem więc omijam tematy związane ze strachem. Halloween nie kojarzy mi się z czymś strasznym, nie kojarzy mi się z czymś potwornym. Dzieciom pewnie troszkę tak, ale na zasadzie zabawy, nie ideologii czy głęboko zakorzenionej wiary w te potwory. Ja w podstawówce wywoływałam z koleżankami ducha Henryka Sienkiewicza i po powrocie do domu bałam się Krzyżaków stojących na półce, a teraz wspominam to z rozbawieniem. Opowiadaliśmy sobie straszne historie, gdy byliśmy sami w domu, a w tajemnicy przed rodzicami oglądaliśmy Z archiwum X... I nie, te "doświadczenia", te zabawy nie zniszczyły mojej psychiki, a dużo bardziej w głowie napsuły mi japońskie horrory niż przebieranki i straszanki z dzieciństwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Ja nie straszę dzieci, nie opowiadam im strasznych historii, bo wiem, jak bardzo ja potrafiłam się czegoś bać nawet, gdy byłam już dorosłą kobietą. Raczej tłumaczę, uspokajam lęki i przekonuję, że to wszystko to tylko bajki... Ale raz coś mnie podkusiło i chciałam Zośkę postraszyć duchem...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale, mamo... Co ty opowiadasz... Przecież duchy nie istnieją, sama tak mówiłaś - odwróciła się jak gdyby nigdy nic i poszła spać...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Także tego...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stara prosta zasada... Żyj i daj żyć innym... Tyczy się także Halloween ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS2. A ja uwielbiam Halloween za dynie... Za pomarańczowy kolor, za liście, za ogień na świecach... Za klimat... Mi Halloween kojarzy się z klimatem jesiennym, nie z potworami i okropnościami. I tak się bawimy w ten dzień... Dyniowo, klimatycznie i z wielkim szczerbatym uśmiechem ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-7900625145598045762019-10-15T19:20:00.000+02:002019-10-15T19:20:36.649+02:00Gdy odchodzi kot... czyli jak pomóc dziecku pogodzić się ze stratą przyjaciela.<div style="text-align: justify;">
Wychowałam się w domu, w którym zawsze były zwierzęta. Zawsze też gdzieś z tyłu głowy wiedziałam, że w moim domu też będą milusińscy. Co prawda przypuszczałam, że jeśli już to będzie stado psów, ale los jest przewrotny i około 18 lat temu postawił pod moją furtką małego kociaka. Kociaka, który był ze mną przez niemal połowę mojego życia. Był przed Mężem, był zanim pojawiły się dzieci, przeżył wzloty i upadki aż w końcu i ona, nasza Bestia, wybrała się na tamtą stronę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Niby przyszedł na nią czas, niby trochę nam ulżyło, ale pojawił się dylemat, jak poukładać to wszystko w główkach swoich, dzieci i kota, który został sam...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJkYReu1Y0-8R5Xx1J9-ABu-3T139-BMKFtJbhZTJ4lv0hxUfGyl0HpdvoaF-YrflH4wVLmRjLs5FxM0auCPZzrnkhcM24RgC8lAAUgg0cgl-LWK9C4xvYy7aVUz3Yh3i1BAex-xttifj4/s1600/IMG_20180217_083106.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="838" data-original-width="1545" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJkYReu1Y0-8R5Xx1J9-ABu-3T139-BMKFtJbhZTJ4lv0hxUfGyl0HpdvoaF-YrflH4wVLmRjLs5FxM0auCPZzrnkhcM24RgC8lAAUgg0cgl-LWK9C4xvYy7aVUz3Yh3i1BAex-xttifj4/s1600/IMG_20180217_083106.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Nie ma dobrego sposobu na poradzenie sobie z rozstaniem z ukochanym zwierzakiem. Każdy kto traktuje kota lub psa jak członka rodziny, nie może się pogodzić z jego odejściem. Nie ma dobrego sposobu, żeby przekazać takie wieści dzieciom zwłaszcza, że sami przeżywamy stratę przyjaciela i targają nami różne emocje. Ja nie chciałam płakać przy dzieciach, nie chciałam robić z tej śmierci tragedii, choć w głębi serca do tej pory nie mogę się pogodzić z tym, co się stało i jak się stało. Miałam w planie powiedzieć im od razu, jednak pewne okoliczności i zbyt duża "publiczność" odebrały mi śmiałość i temat się rozciągnął w czasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje_j6LTcITcH2TUu0IxvIIBjFWqV3U5yv63pFNThoC9hffkeB5wNHsY6dQfKNZBcgQbwsD_jyxhQf72E3yEvLSVnMb-W_qM2JJphyupJ_5zP50yVS0suWUrva8NGyCPEYRWCjbgUiZzTLm/s1600/IMG_20171224_150808.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1550" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje_j6LTcITcH2TUu0IxvIIBjFWqV3U5yv63pFNThoC9hffkeB5wNHsY6dQfKNZBcgQbwsD_jyxhQf72E3yEvLSVnMb-W_qM2JJphyupJ_5zP50yVS0suWUrva8NGyCPEYRWCjbgUiZzTLm/s320/IMG_20171224_150808.jpg" width="310" /></a>Bestia odeszła, gdy nas nie było w domu. To była pierwsza noc "na nowym". Już z dziećmi, ale jeszcze bez kotów. Na drugi dzień mieliśmy je zabrać do siebie. Choć wiedzieliśmy, że kocica jest już mocno "zmęczona", że nie ma już zbyt wiele czasu, mieliśmy nadzieję, że i ona doczeka naszej przeprowadzki. Nie doczekała, znaleźliśmy ją "śpiącą" z Jóckiem czuwającym przy przyjaciółce. Widok tak rozdzierający serce, że do dziś mam łzy w oczach, jak sobie to przypomnę. Trzeba było wytłumaczyć dzieciom, dlaczego wróciliśmy tylko z jednym, w dodatku mocno zestresowanym kotem. Ale one nie pytały, miały inne zajęcia, a ja nie miałam odwagi ich od nich odrywać, żeby przekazać im smutne wieści. Dopiero po kilku dniach Filip zapytał czy jeszcze kiedyś będziemy mogli odwiedzić Bestię... W naszym starym mieszkaniu mieszka teraz student weterynarii i dziecko wbiło sobie do główki, że skoro Bestia jest chora, to została tam, bo ma lepszą opiekę... Rozczuliło mnie to myślenie bardzo, aż musiałam złapać oddech, przytulić syna i powiedzieć mu prawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bo podstawową zasadą przy takich rozmowach to właśnie <b>prawda</b>. Nie należy kłamać, wymyślać dziwnych historii, obiecywać, że kiedyś się zobaczymy. Ja wyjaśniłam spokojnie i najprościej jak się da, że Bestia przeżyła z nami bardzo dużo lat, że była szczęśliwa, że będziemy za nią tęsknić, ale przyszedł jej czas i tam gdzieś, w kociej krainie (dzieci oglądały ze mną taką bajkę, gdzie była taka kraina szczęśliwości kotów i mocno wierzą, że właśnie tam trafiają kotki po śmierci) jest jej lepiej. Opowiedziała, że zawsze pozostanie w naszej pamięci i że będą to same dobre wspomnienia. Nie płakałam, ale też nie kryłam swoich emocji. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglhZEWTatttjZNP217uEofbd9ctWoBuMaNaK19PwNHYeQF2nz-1Vn0ee2oQBndC6zdyCALwBHi61Re5OdNK_kMSbCOkxZfWwNHIVAxacXAP2s2oUwZnWYYSEL1mq86Dwad6N4s3JSW18EK/s1600/IMG_20170630_151121.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1530" data-original-width="1600" height="306" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglhZEWTatttjZNP217uEofbd9ctWoBuMaNaK19PwNHYeQF2nz-1Vn0ee2oQBndC6zdyCALwBHi61Re5OdNK_kMSbCOkxZfWwNHIVAxacXAP2s2oUwZnWYYSEL1mq86Dwad6N4s3JSW18EK/s320/IMG_20170630_151121.jpg" width="320" /></a>Dzieci na takie wiadomości reagują różnie. Zosia wzruszyła ramionami i od tamtej pory nawet o Bestii nie wspomniała w kontekście jej straty, ale Filip do dziś ma szklane oczy, gdy sobie przypomni, że jej nie ma. Trzeba te reakcje zrozumieć, podchodzić do nich z <b>cierpliwością i wyrozumiałością</b>, w końcu ten kot był z nimi od zawsze. Wiele takich reakcji jest zaczątkiem do poważnej rozmowy. Rozmawiamy o przemijaniu, Filip przeżywa niesprawiedliwość odchodzenia, dyskutujemy o roli zwierzątek w naszym życiu i o tym, że one też czują, są członkami rodziny, że też mamy prawo przeżywać ich śmierć. Przypominam im, że jest jeszcze nasz drugi kotek, że on też potrzebuje uczucia i opieki. Po takich rozmowach, łzy w oczach zastępuje uśmiech na wspomnienie tych wszystkich chwil spędzonych razem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo często w takim przypadku (wiem to z własnego dzieciństwa), zaraz po odejściu ulubieńca dzieci, rodzice chcą sprawić im <b>"zastępstwo"</b>. Przyznam szczerze, że i mi przeszła przez głowę taka myśl, ale mój mądry syn bardzo szybko mnie naprostował i wyjaśnił mi, że Bestii nie jest w stanie nikt zastąpić. Że Bestia to Bestia, ona była jedna jedyna w swoim rodzaju. Że on owszem, chce mieć jeszcze jakieś zwierzę, ale to nie sprawi, że o Bestii zapomni. Bestia była jego przyjaciółką i on ją będzie kochał zawsze...</div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego myślimy o jakimś kotku, ale bardziej jako towarzyszu dla biednego, osieroconego Jócka, który też na swój koci sposób przeżywa tą stratę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG15B5WHKLq2LJ_gkCFWftilhyphenhyphenYkU6ebxC894nobVvFBWgHhguQGpojNHxqpOBKxf233u_CdXQ5_rjfIDmoPv0ke3t8qAgDZ02Uve-fn3mrL7kgVbJdU7vGTFsem0SngPjenlHuAtEo53l/s1600/IMG_20180217_134908.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="807" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG15B5WHKLq2LJ_gkCFWftilhyphenhyphenYkU6ebxC894nobVvFBWgHhguQGpojNHxqpOBKxf233u_CdXQ5_rjfIDmoPv0ke3t8qAgDZ02Uve-fn3mrL7kgVbJdU7vGTFsem0SngPjenlHuAtEo53l/s1600/IMG_20180217_134908.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wielu dzieciom pomaga <b>uczczenie jakoś pamięci zwierzaka</b>. Moje dzieci już ulepiły Bestię z plasteliny, rysują i malują jej portrety, a Filip kupił sobie maskotkę kotka, którą nazwał Bestia i mówi, że to na pamiątkę, jako znak, że on tęskni... Ale wspominają nie tylko kocicę, ale i kota Kebaba, który zachorował i odszedł, jak Zosi jeszcze nie było na świecie, a Fifi miał 1,5 roku. Nie zabraniam im tego, bo wiem, że jest im to potrzebne, muszą zapełnić sobie jakoś tą pustkę jaka powstała. Mamy to szczęście w nieszczęściu, że w nowym domu nic się dzieciom z Bestią nie kojarzy, ale gdy tylko przypomną sobie stare mieszkanie, od razu przed oczami staje im ich kocica.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir10jQpSjHcxG3jhXIF61x2uU1PMrJU9UMITqgvPhrOobRX3xyEwof0_-h8mM6NFIw60XXt7U5smc6Dxob5TAAMyMHLgEaTxPcmcBwxtJ5IQPz9BkGkuchluuHKhTRnDJ0UJKTWXxu7ki6/s1600/DSC00447.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="773" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir10jQpSjHcxG3jhXIF61x2uU1PMrJU9UMITqgvPhrOobRX3xyEwof0_-h8mM6NFIw60XXt7U5smc6Dxob5TAAMyMHLgEaTxPcmcBwxtJ5IQPz9BkGkuchluuHKhTRnDJ0UJKTWXxu7ki6/s1600/DSC00447.JPG" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety, posiadając w domu zwierzaka, trzeba się liczyć z tym, że prędzej czy później nam go zabraknie. Nie mniej jednak, ja nie wyobrażam sobie, że w domu zwierzaka nie ma. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że zwierzęta są niesamowitym "wspomagaczem" rozwoju dzieci. Nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim emocjonalnego. Poczucie odpowiedzialności za pupila, opieka, miłość jaką go obdarzają, troska, wspólna zabawa, a w końcu tęsknota po stracie. To wszystko rozwija empatię, buduje nastawienie dziecka do świata, ale i scala rodzinne relacje. Ja jestem niesamowicie dumna z moich dzieci i ich podejścia do naszych kotów (i Jócka, i Bestii, i tych obecnych, wiejskich łazęgów). I choć pęka mi serce, jak patrzę na tęsknotę jaką przeżywają w tej chwili, to nie oddałabym tych wspólnych lat na nic na świecie. A pomyśleć, że gdy miał urodzić się Filip rodzina sugerowała mi pozbycie się kotów...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-78288030964508475782019-09-13T08:33:00.000+02:002019-09-13T13:51:00.345+02:00Tarczyca atakuje znienacka...<div style="text-align: justify;">
Nie raz żaliłam się Wam, że nie daję rady, że jest mi ciężko i z tego powodu jestem zła i smutna. Nie raz też dostało mi się od Was po uszach, że narzekam, marudzę, że przecież dwójka dzieci to nie zadanie nie do wykonania, że inni mają ciężej, a dają sobie radę, że jak w ogóle śmiem... Ogółem mam optymistyczne nastawienie do wszystkiego. Nawet, gdy jednego dnia jest mi ciężko, to planuję, kombinuję i zasypiam z nadzieją na lepsze jutro. Nie rezygnuję i się nie poddaję. Ale tym razem naprawdę nie dawałam rady, nie wiedziałam, co jest ze mną nie tak, nie przyznawałam się Wam, bo zwyczajnie się wstydziłam, wbijałam uśmiech na twarz i dalej robiłam swoje choć kosztowało mnie to bardzo wiele wysiłku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXyIw9hn7o9cTTwvC35ZJcyocHPiymQgiQ-F2mVd8QvxakMylXxjsCNAAc98ZlpfQMvJ11tDbMs45Bsh6hcn-00KBGZjDD8DJPcUNLP1T0J7jzEoH6dwTp7E5mLrEU2Y1VqkcVcxX_sMOJ/s1600/sad-505857_1920-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="733" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXyIw9hn7o9cTTwvC35ZJcyocHPiymQgiQ-F2mVd8QvxakMylXxjsCNAAc98ZlpfQMvJ11tDbMs45Bsh6hcn-00KBGZjDD8DJPcUNLP1T0J7jzEoH6dwTp7E5mLrEU2Y1VqkcVcxX_sMOJ/s1600/sad-505857_1920-001.jpg" /></a></div>
<a name='more'></a><div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
A wszystko zaczęło się nagle i niezauważenie, a ja zwaliłam to na upał. Do tej pory potrafiłam cały dzień być w ruchu, zajmować się dziećmi, domem, pracą, dorzucić do tego jeszcze parę spraw i cały dzień miałam zapełniony. Popołudniami spacery po 13 km, potem szybkie oporządzenie dzieci i zasłużony, przyjemny odpoczynek. A z dnia na dzień przestałam mieć na cokolwiek siły. Spacer, nawet króciutki kończył się moim padnięciem na fotel i piekielnym bólem mięśni. Nawet mówiłam Mężowi, że coś jest nie tak, że mięśnie powinny się ćwiczyć, a ja jestem coraz bardziej obolała, ale zwaliliśmy to na przemęczenie przy dzieciach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zrobiłam się nerwowa, drażniło mnie wszystko, na końcu zaczęły trząść mi się ręce i kołatać serce. Najbardziej dokuczało mi to w nocy, nie mogłam spać. Na to też znalazłam wytłumaczenie. Zbliżające się chrzciny, problemy rodzinne, dużo pracy. Stąd ta nerwowość. A do tego niewyspanie i mamy rozedrganie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mało tego, nagle odkryłam, że w domu mamy strasznie duszno. Otwierałam wszystkie okna, ale nic to nie dawało. Pociłam się jak mops, po nocach spać nie mogłam. Nawet byłam już bliska wywalenia z sypialni szafy, bo ubzdurałam sobie, że zabiera mi powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po pewnym czasie zaczęłam mieć problemy z podnoszeniem Zosi. Podnosiłam, ale z ogromnym wysiłkiem i nie mogłam jej utrzymać na rękach. Czasem z bezsilności siadałam na podłodze i płakałam. Domem zajmowałam się z musu, nie sprawiało mi to ani krzty przyjemności i odliczałam minuty do wieczora. A wieczór ulgi nie przynosił. Miałam wrażenie, że nawet siedzenie i nic nierobienie nie daje mi odpoczynku. Byłam zmęczona, ale nie potrafiłam w spokoju wysiedzieć, bolały mnie mięśnie i głowa. Nie dawało się tak funkcjonować.</div>
<div style="text-align: justify;">
A do tego ta nerwowość i drażliwość. Krzyczałam częściej, opędzałam się od dzieci, wkurzałam się na nie, chciałam świętego spokoju. I nie miałam siły. Do bólu nie miałam siły. Byłam innym człowiekiem, zupełnie nie podobnym do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Aż pewnego razu coś mnie tknęło. Bo o ile do tej pory większość objawów tłumaczyłam upałem i zmęczeniem, to gdy upał zelżał, a ja nadal pociłam się jak pies, to coś we mnie drgnęło. Wlazłam na internet i pierwsze co mi się rzuciło w oczy - tarczyca. Na drugi dzień pognałam na badania i bach... Gdy lekarz zobaczył wyniki, to zdziwił się, że jeszcze funkcjonuję, że gdybym była starsza, to już dawno byłabym na oddziale. Ogółem zdołował mnie strasznie, ale o tym później. I w ten sposób zaczęła się moja przygoda z <b>nadczynnością tarczycy</b>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A podsumowując.</div>
<div style="text-align: justify;">
U mnie choroba przyszła znienacka. Kładę ją na karb dwóch ciąż, zmęczenia i stresu. Pani doktor dodała do listy nerwy i stres, które zadziałały jak katalizator, ale powodów jej wystąpienia może być wiele, więc gdy zobaczycie u siebie podobne objawy, badajcie się. Ja doprowadziłam się do stanu, gdy nie mogłam ruszyć ręką i nogą, mija miesiąc leczenia, a ja dalej nie jestem sobą. Jestem dobrej myśli, ale nie oszukujmy się, terapia trwa lata i nie zawsze przynosi efekty. Lepiej wcześnie reagować niż później naprawiać błędy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Najczęstsze objawy nadczynności tarczycy:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
- nerwowość, </div>
<div style="text-align: justify;">
- nietolerancja wysokiej temperatury,</div>
<div style="text-align: justify;">
- potliwość, </div>
<div style="text-align: justify;">
- kłopoty ze snem,</div>
<div style="text-align: justify;">
- kołatanie serca,</div>
<div style="text-align: justify;">
- utrata masy ciała,</div>
<div style="text-align: justify;">
- duszności,</div>
<div style="text-align: justify;">
- ogólne osłabienie.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
U mnie wystąpiły wszystkie z nasileniem takim, że ciężko byłoby je przeoczyć, ale ja przeoczyłam. Mało tego, poszczególne zauważałam, ale nie łączyłam je w całość. Nawet umawiałam się już do neurologa czy kardiologa. Do żadnego nie dotarłam, za to wylądowałam u endokrynologa.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
*****</div>
<br />
Post napisany dokładnie 4 lata temu... Wiele się przez ten czas zmieniło, a tarczyca powraca jak bumerang...<br />
<br />
PS. Po latach obserwacji do objawów, na które również lepiej zwracać uwagę dodam:<br />
- zgaga i refluks,<br />
- drżenie rąk,<br />
- uczucie nóg jak z waty,<br />
- lęk i nieuzasadniony niepokój (wyolbrzymianie problemów),<br />
- zaburzenia równowagi<br />
... i pewnie wiele, wiele innych, które gdzieś tam towarzyszą nam w codzienności, a na które już średnio zwracamy uwagę...</div>
<br />Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8788123674708622193.post-29265459242688441152019-08-31T11:42:00.000+02:002019-08-31T13:04:35.899+02:00Farma Iluzji... czyli jak przedłużyć sobie wakacje.<div style="text-align: justify;">
Lato już powoli zbliża się ku końcowi ku mojemu ogromnemu niezadowoleniu. Zdarza się jednak i tak, że cały wrzesień możemy się cieszyć niemal upalną pogodą i wykorzystać ten jeszcze nieco lżejszy czas w przedszkolu czy szkole na wycieczki czy aktywności. Można nieco pozaklinać rzeczywistość i w tym przedjesieniu wybrać się w świat odmienny od szkolnej szarości. My rok temu właśnie tam kończyliśmy sezon i dziś, po raz kolejny chcę wam pokazać, jak tam fajnie i bajecznie. I wcale, mimo że wakacje dobiegły już niemal końca, nie nudno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapraszam zatem na wycieczkę do <b><a href="https://farmailuzji.pl/pol">Farmy Iluzji.</a></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY3tL1W4NiJoLOAAfADXm28-11WXf91Byj7KKss1JvqBQiCWeAtsgoxl3OySEVgvNUFhUng7muZOoJrgexcOuTPICaUnUglI_vI0mjCjbf7r7Rf2TMcRZOjPtXHwfEAonbLLbFzsxcWZxc/s1600/IMG_20190730_112544_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="965" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY3tL1W4NiJoLOAAfADXm28-11WXf91Byj7KKss1JvqBQiCWeAtsgoxl3OySEVgvNUFhUng7muZOoJrgexcOuTPICaUnUglI_vI0mjCjbf7r7Rf2TMcRZOjPtXHwfEAonbLLbFzsxcWZxc/s1600/IMG_20190730_112544_1.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Farma Iluzji</b> to przede wszystkim miejsce, które każdy kto ma dzieci musi odwiedzić, jak pojawi się w naszej części Polski. My odwiedzamy już któryś raz i za każdym razem odkrywamy coś, czego nie widzieliśmy do tej pory. Spędza się tam cały dzień, bo inaczej to zupełnie nie ma sensu, a bawią się wszyscy, i dzieciaki, i starszaki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigS8LApPKnv7NiE_IduZEgez6N_aWm4jLQ1awfEgZ0-xvPJnjNnyIsul2lNm5QOJSs-MysQWz9614E7dKqJA-P9WRMDAw-iFk0ckrdjL9uFNBv-RBq4tAOAV9uVCXFp0463EC2NIYVY-SZ/s1600/IMG_20190730_145854-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="697" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigS8LApPKnv7NiE_IduZEgez6N_aWm4jLQ1awfEgZ0-xvPJnjNnyIsul2lNm5QOJSs-MysQWz9614E7dKqJA-P9WRMDAw-iFk0ckrdjL9uFNBv-RBq4tAOAV9uVCXFp0463EC2NIYVY-SZ/s1600/IMG_20190730_145854-001.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIjL4sLgGWrNab4eUbY_-Uw_NEqzKpDTcW3CFfqqV4NWH9kRNq_u5veyasUYiSVQ_qJkGsF_cN7HwZia7qwxQ65rGXDfyfE48zUXazAr_jQg8EVPgSc80tP-2qY9eUS8ufyCv9Q4zq8y7V/s1600/IMG_20190730_121151-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="739" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIjL4sLgGWrNab4eUbY_-Uw_NEqzKpDTcW3CFfqqV4NWH9kRNq_u5veyasUYiSVQ_qJkGsF_cN7HwZia7qwxQ65rGXDfyfE48zUXazAr_jQg8EVPgSc80tP-2qY9eUS8ufyCv9Q4zq8y7V/s1600/IMG_20190730_121151-001.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzGS4B7-1yxNVnub8PaJTWS27BDnbjwWB-5-q06_XKx5LCtCGp2YptPt3QmgZD37sey_Pmw89hgdlI7w04w92zQuuyOxgPI2v3jqMgkvnB8w339BUCjBfvN8M0KrYZOZmQpy5bYdOewGN5/s1600/IMG_20190730_130601-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="627" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzGS4B7-1yxNVnub8PaJTWS27BDnbjwWB-5-q06_XKx5LCtCGp2YptPt3QmgZD37sey_Pmw89hgdlI7w04w92zQuuyOxgPI2v3jqMgkvnB8w339BUCjBfvN8M0KrYZOZmQpy5bYdOewGN5/s1600/IMG_20190730_130601-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Znakiem rozpoznawczym Farmy jest oczywiście <b>odlatujący domek</b>, ale to nie on wita wszystkich już na samym wejściu. Tam bowiem możemy spotkać kotka, który zgrabnie wspina się na lewitujący kran. Moje dzieciaki są nim zafascynowane. Domkiem zresztą też, choć ten drugi osobę z moimi fobiami i zaburzeniami błędnika za każdym razem pokonuje. Niemniej jednak robi wrażenie nawet na zewnątrz. To już niemal symbol zabawy, kolorów i bajeczności tego miejsca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2WVmiD1ZRshZmgdMcqzKFotiScvEtmXrrt6nUhqCogTNU2ttbKwb0uXiN9TSBwHcxqy0Dq-fs3CbU9IZieGe922psI6yv-1S72KRIfyp7s6lDr9afGwob0aGHvCLFfiC-_2dzKJHK-ARj/s1600/IMG_20190730_112251.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2WVmiD1ZRshZmgdMcqzKFotiScvEtmXrrt6nUhqCogTNU2ttbKwb0uXiN9TSBwHcxqy0Dq-fs3CbU9IZieGe922psI6yv-1S72KRIfyp7s6lDr9afGwob0aGHvCLFfiC-_2dzKJHK-ARj/s1600/IMG_20190730_112251.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Dalej nie wiem, jak i co opowiadać, bo jest tego tyle, że można dostać kociokwiku. Dzieciaki rozbiegają się każde w swoją stronę, chcą wszystkiego naraz. Ich reakcja na widok tego miejsca za każdym razem, gdy tam jesteśmy to coś niesamowitego. I nie mówię tylko o swoich dzieciach, ja obserwuję także inne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5EOKzpc5fBw-LYNS8x9yKQl6Gg2kuCCs-MNWrdiJCxYXVDcL7veW7c5uW7b_JUH_ZXjvBlZJrrBUEns65TAELJvsShAYIuJHttRHKk1Qri3i2jQxOYfcN7Zos8C86FNq4TU8NAI6XTrcH/s1600/IMG_20190730_121347-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="595" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5EOKzpc5fBw-LYNS8x9yKQl6Gg2kuCCs-MNWrdiJCxYXVDcL7veW7c5uW7b_JUH_ZXjvBlZJrrBUEns65TAELJvsShAYIuJHttRHKk1Qri3i2jQxOYfcN7Zos8C86FNq4TU8NAI6XTrcH/s1600/IMG_20190730_121347-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jest tu w zasadzie wszystko. Począwszy od pokazów magii czy multimedialnych, przez zagadki, labirynty, gry i zabawy, przez kolejki, z których jedna i mnie wbiła w fotel, po takie przyziemnie sprawy jak dmuchańce. Ale są też baseny, jest zwierzyniec, są place zabaw. No ciężko to ogarnąć jedną opowieścią. I w sumie po co, jak można się wybrać i zobaczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrJQ7tNNg20i1XW0ve-0MMcztuNAE_BdK4vivREHhs4QFrfCmlhl3ILCyKJVrUQcTa76z7iWu-SU3HrNKaSxCpN9EcGbULtAp1UhhbltLRMtA1AJ-WJqLpzDz0RPtYVzt_ypj_TfYqbPip/s1600/IMG_20190730_132200-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="652" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrJQ7tNNg20i1XW0ve-0MMcztuNAE_BdK4vivREHhs4QFrfCmlhl3ILCyKJVrUQcTa76z7iWu-SU3HrNKaSxCpN9EcGbULtAp1UhhbltLRMtA1AJ-WJqLpzDz0RPtYVzt_ypj_TfYqbPip/s1600/IMG_20190730_132200-001.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB_445QMGJyLvWbzCjpRJJC9Eml5_TETPkRU0Is5ALcq4G52x8LFiTKQY3zEd-PENh64SdBLT_rkyNOzLAv5jPJ5ORTQ5FcTkbD1jbJGTJwl7RF02zIGwESJG9cSVJjgye8BubwXz7kGMZ/s1600/IMG_20190730_153706-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="292" data-original-width="692" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB_445QMGJyLvWbzCjpRJJC9Eml5_TETPkRU0Is5ALcq4G52x8LFiTKQY3zEd-PENh64SdBLT_rkyNOzLAv5jPJ5ORTQ5FcTkbD1jbJGTJwl7RF02zIGwESJG9cSVJjgye8BubwXz7kGMZ/s1600/IMG_20190730_153706-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7a36mtbMoDCip2zdOFm-WibQC2JtKCieCV2tRLsTc3-GOjtI1HGNhViQ-EuESt8-YgXdusGyFRfjdHCFsImUKWPF8TftTjB41CvqvYU0BWBtl_8xnQe98rKVBXXEUu5IRjwlpH0YxTH-j/s1600/IMG_20190730_142655-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="679" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7a36mtbMoDCip2zdOFm-WibQC2JtKCieCV2tRLsTc3-GOjtI1HGNhViQ-EuESt8-YgXdusGyFRfjdHCFsImUKWPF8TftTjB41CvqvYU0BWBtl_8xnQe98rKVBXXEUu5IRjwlpH0YxTH-j/s1600/IMG_20190730_142655-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
A wszystko to jest bajecznie kolorowe, zadbane i bezpieczne. Gdzieś tam niewidocznie przemyka się obsługa, która pilnuje porządku i czystości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHj_s9urfN9DXEohDToZB6hFNXDE3VQvCamCpC_Dx3p3_bJqiQfxxxo7tWKCcqhdP70W7Txaw1mBUWfphYhL_Y8zzC-j5bCsoczlgbKJyWePVz22Io2doupPBPWR8SSvAzJ9BchANynlXs/s1600/IMG_20190730_115006-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="742" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHj_s9urfN9DXEohDToZB6hFNXDE3VQvCamCpC_Dx3p3_bJqiQfxxxo7tWKCcqhdP70W7Txaw1mBUWfphYhL_Y8zzC-j5bCsoczlgbKJyWePVz22Io2doupPBPWR8SSvAzJ9BchANynlXs/s1600/IMG_20190730_115006-001.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdpMDN3BxyXwmHWIiNBTdVxbTO8XFk4K5Wli3P_GvkNB05Fsdz0RHs__Y9nlXWIe441oD1_zWXEIVlS56EYMevs1bdubjmCygZr2I3T1ItQN7VP6S9UOlmqhcs8pnD7_yp0YIZb-1VakLa/s1600/IMG_20190730_115123-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="744" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdpMDN3BxyXwmHWIiNBTdVxbTO8XFk4K5Wli3P_GvkNB05Fsdz0RHs__Y9nlXWIe441oD1_zWXEIVlS56EYMevs1bdubjmCygZr2I3T1ItQN7VP6S9UOlmqhcs8pnD7_yp0YIZb-1VakLa/s1600/IMG_20190730_115123-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Żeby nie było, że samą zabawą z dzieciakami człowiek żyje, to jedzenia w Farmie Iluzji też mamy pod dostatkiem. Bo prócz typowych zabawowych przekąsek można się najeść niemal na każdym kroku. Ja w tym roku odkryłam świetnie położoną pizzernię, a że mój Fifi w tym roku odkrył pizzę to posililiśmy się w scenerii starej kopalni. Ale jest też świetny bar przy plaży, który kusi egzotycznymi napojami, kawą i lemoniadą, a mnie skusił kubkiem, który potem można sobie wziąć do domu, na czo ochoczo przystałam, gdyż dzieci mają już swoje słoikokubki ze słomką, a jakoś nie mogłam się doczekać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj46_tRPbKapiNaJGGZm-jv7ALRv6V9TVWG0hLcCpRU9ZahgdZcOFOUjcNlbo2QsDRfYonr7b4eur8NS_1dFUdicY_Y_6YYr_hReFb_6gdVwXi7yKNUvrb4jErPWX9WNRKL4FgTjFfnmJ8J/s1600/IMG_20190730_112435-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="692" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj46_tRPbKapiNaJGGZm-jv7ALRv6V9TVWG0hLcCpRU9ZahgdZcOFOUjcNlbo2QsDRfYonr7b4eur8NS_1dFUdicY_Y_6YYr_hReFb_6gdVwXi7yKNUvrb4jErPWX9WNRKL4FgTjFfnmJ8J/s1600/IMG_20190730_112435-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
No co ja was tu będę dłużej zanudzać. Oglądajcie zdjęcia i przyjeżdżajcie. Farma Iluzji to miejsce mniej więcej w połowie drogi między Lublinem a Warszawą, niedaleko Ryk, ale w bok, w przepięknych okolicznościach przyrody. Naprawdę jest okazja podziwiać piękne widoki zanim wejdzie się do świata magii.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha6gLyFNH4Fcv6J5eloN3XaAPsD179BUL6Uz9RKUB20QBlykAruNgSf3b3Di6PqancmSTfE7YpkYK4Dl7JHPpeO0vdOPhM8E1deQN0MFbQdKNlDMVqBCbIxpyf20r4FTZiNjY4KyO9fJah/s1600/IMG_20190730_113925-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="639" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha6gLyFNH4Fcv6J5eloN3XaAPsD179BUL6Uz9RKUB20QBlykAruNgSf3b3Di6PqancmSTfE7YpkYK4Dl7JHPpeO0vdOPhM8E1deQN0MFbQdKNlDMVqBCbIxpyf20r4FTZiNjY4KyO9fJah/s1600/IMG_20190730_113925-001.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinxVSzzJToULZodsgXLggVRsSg8HbsHT9X_JkYQqPK3bh_iH7YE96ZpPyQBdedvy0JeSmog1-6MS65ghL12BNgXV_u4iHLfc-qxRLwF8pLHlu-Ebd9remyr3bZb4K3M9BWw5g9nCxe9CVU/s1600/IMG_20190730_142227-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="703" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinxVSzzJToULZodsgXLggVRsSg8HbsHT9X_JkYQqPK3bh_iH7YE96ZpPyQBdedvy0JeSmog1-6MS65ghL12BNgXV_u4iHLfc-qxRLwF8pLHlu-Ebd9remyr3bZb4K3M9BWw5g9nCxe9CVU/s1600/IMG_20190730_142227-001.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
A sama <b>Farma</b> mieści się w miejscowości <b>Mościska</b>. Jest czynna <b>do połowy października w każdy weekend</b> i nie przestaje ciągle zadziwiać, nawet w ostatni weekend przed końcem sezonu. Wiem, bo rok temu właśnie w taki weekend ich odwiedzaliśmy. Także czasu jeszcze sporo na odwiedziny i mnóstwo zabawy zanim przyjdzie zima i przyjdzie czas na inne rozrywki.</div>
Borsuczkowohttp://www.blogger.com/profile/04792463566517019322noreply@blogger.com0