piątek, 29 listopada 2013

Filipowe nurkowanie...

O tym, że chodzimy z Filipem na basen, już pisałam.
Nawet wrzucałam już zdjęcia z tego, jak sobie Maluch radzi w wodzie.
Ale tego jeszcze nie było.
Nasz Fiful nurkuje.
Nawet nie przypuszczałam, że tak fajnie mogą wyjść zdjęcia pod wodą.
Nawet nie przypuszczałam, że mojemu dziecku będzie się to tak podobało.
Wystarczy popatrzeć na jego minkę, otwarte oczka i uśmiechniętą buźkę.
Szkoda, że mamy tylko dwie fotki, ale czas nie jest z gumy, dzieci jest sporo i każdy chce uwiecznić swojego potomka.
A oto i nasz Fifi pod wodą:



A teraz zareklamujemy. A co? Jesteśmy zadowoleni więc czemu mamy o tym nie mówić?
Takie zajęcia organizuje Lubelska Szkoła Pływania.
Wszystkie informacje na temat zajęć są na ich stronie internetowej, nie będziemy tutaj pisać i powtarzać.
Ja, ze swojej strony, mogę polecić z ręką na sercu.

****

A tak z innej beczki.
Znów zostaliśmy wytypowani do zdradzania swoich sekretów.
Tym razem typowaczem jest Kahlan84 z Oczekując Maleństwa (II).
Dziękujemy bardzo.
Moje sekrety są do przeczytania TU.

czwartek, 28 listopada 2013

Problemy żółtkowe i konsultacje lekarskie...

Nasz Filip oprócz gorączki jeszcze w szpitalu i lekkiego przeziębienia na początku jesieni do tej pory nie chorowało. Oczywiście ja zawsze, jak się dziwnie zachowywał, dopatrywałam się jakiejś dolegliwości. Na szczęście zawsze się myliłam.
Filipek też nigdy nie ulewał, nie miał kolek czy innych kłopotów z brzuszkiem.
Dlatego, jak pierwszym razem zwymiotował, to zgłupiałam i nie wiedziałam co robić.
Pierwsza rzecz, to poradzić się forumowych koleżanek.
Stanęło na tym, że pewnie Maluchowi nie posłużył syropek przeciwbólowy, który dostał, bo Mamusia stwierdziła, że trzeba dać na ząbki.
Fifi bardzo szybko doszedł do siebie i o temacie zapomnieliśmy.
Aż do ostatniego poniedziałku.
Zjadł obiadek, pobawił się i o regulaminowym czasie ładnie poszedł spać. Pospał 1,5 godziny, tak jak powinien i słyszę nagły płacz. Lecę, a Filip leży na pleckach i krztusi się wymiotując. Przeraziłam się, złapałam, żeby mi się nie zakrztusił, na rękach zwymiotował jeszcze raz. Potem M. wziął go na przebranie, a ja zabrałam się za zmianę pościeli. I wtedy, jak sprzątałam, to co Fifi zwymiotował, olśniło mnie. Żółtko. 
Ponieważ Filip już jakiś czas temu skończył pół roku, postanowiliśmy mu wprowadzić do diety żółtko. Tak jak zalecają, pół żółtka co drugi dzień.
Kiepsko nam to szło, bo zawsze coś wypadało i nie było warunków, żeby to żółtko dobełtać do obiadku.
Zjadł może trzy razy z czego dwa razy właśnie wtedy, gdy wymiotował.
Skonsultowaliśmy to z Panią Doktor i potwierdziła moje przypuszczenia. Na 99% wymioty były spowodowane tym nieszczęsnym żółtkiem. Mamy sobie je na razie odpuścić. Na jak długo? Jeszcze nie wiem.

Przy okazji konsultacji, Filip został gruntownie obejrzany i przebadany.
Pani Doktor wprowadziła Mamusię w stan ogromniej dumy, bo nie mogła się nachwalić mojego Synka.
Co nas niepokoiło, to zaczerwienienie na główce i znamię na pleckach. Mamy się tym nie przejmować, skoro nie zmienia się przez tyle czasu, to mamy obserwować i się nie zamartwiać.
Pokasływanie, też nie ma nic wspólnego z chorobą, tylko z chęcią zwrócenia na siebie uwagi.
No, i w końcu brak chęci do przemieszczania się na brzuchu. Nic w tym niezwykłego. Niektóre dzieci tak mają. Filip siedzi, chce stać, a nie chce raczkować. Może się nauczy, tylko troszkę później, a może nie będzie raczkował wcale.
Co tam jeszcze?
Na pewno wyłaniają się powoli dwie górne jedynki, ale do tego zaczyna się coś dziać na dole. Czyli szykuje się poczwórne ząbkowanie. Nie wesoło!

Dodatkowo Filip został poważony i pomierzony.
Szczuplizna nasza waży 8200 na 73 cm wzrostu.
Nic dziwnego, że zapełniam już drugie pudło jego za małymi ubrankami.

Podsumowując. 
Filip, to zdrowy, średnio duży chłopak, narzekający z powodu ząbków, któremu nie można jeść żółtka;)
A oto on:



środa, 20 listopada 2013

Maroko - zdjęcia.

Mimo, że moją miłością jest Grecja i nic tego nie zmieni, to właśnie wczasy w Maroko sprawiły, że się wyluzowałam i, tak jak już pisałam, wiążę je bezpośrednio z tym, że na świecie pojawił się Filip.
Odgrzebałam parę zdjęć i chciałam się z Wami podzielić.

Taka pogoda przywitała nas nad Morzem Śródziemnym. 

Taki widok mieliśmy przy porannym papierosku (jeszcze wtedy się zdarzało).

Jak spojrzeliśmy w drugą stronę, widzieliśmy pustkowie.

Ojuda - dzielnica reprezentacyjna (gdzieś między palmami leży pies, on był obiektem fotografowanym).

Osiołek;)

Ojuda - dzielnica targowa.

Widok na hotel z plaży.

Maszt telefonii komórkowej.

Miejsc do spacerowania wokół hotelu też było sporo.

Tak, jak już wcześniej pisałam, polecam gorąco Saidię ludziom lubiącym nic nie robić. Są w hotelu oczywiście różne atrakcje, ale oprócz tego w okolicy nie bardzo jest co zwiedzać i oglądać.
Oferowano nam oczywiście jakieś trzy wycieczki fakultatywne, ale z powodu wypadku rezydentki została nam tylko do wyboru wycieczka do Ojudy.
Na własną rękę odradza się tam nawet zbyt dalekie oddalanie się od hotelu, który zresztą jest pod ścisłą ochroną.
Saidia leży na samej granicy z Algierią, a stosunki między obydwoma państwami nie są za ciekawe.
Cieszę się, że wybraliśmy się tam przed urodzeniem się Filipa, bo teraz pewnie bym się już nie odważyła.



czwartek, 14 listopada 2013

Chicco Polly Magic.

Zaszaleliśmy ostatnio zakupowo.
Kupiliśmy Filipowi krzesełko Chicco Polly Magic.
Krzesełko przeze mnie nazywane Chicco 3 w 1. A to dlatego, że ma trzy funkcje użytkowania:
  • leżaczek: od 0 miesięcy,
  • krzesełka: od 6miesięcy,
  • fotelika: od 12 miesięcy.
Leżaczka nie przetestowaliśmy, bo nasz Fiful  6 miesięcy ma już skończone. Funkcja ta przeznaczona jest dla dzieci do 9 kg. Oparcie kładzie się wtedy w pozycji prawie poziomej, a do tego jest dodany pałąk z zabawkami dla bobasa oraz, co najważniejsze, wkładka dla noworodka.
W funkcji krzesełka i fotelika nie widzę specjalnych różnic. Można ich używać do skończenia przez dziecko 3 lat lub przekroczenia 15 kg.



A co takiego magicznego posiada krzesełko?
Stolik - bardzo duży, łatwo wpinany i wypinany, z tacką, która zdejmuje się do umycia i separatorem na nóżki. Stolik mocuje się z tyłu krzesełka, żeby nie zawadzał w mieszkaniu.
Podnóżek - z regulowaną wysokością i nachyleniem.
Siedzisko - z regulowanym nie tylko nachyleniem, ale także wysokością.
Oparcia na rączki - podnoszone do góry, co ułatwia dosuwanie krzesełka do stołu.
Kółka w tylnej nóżce.
Koszyk na zabawki albo np. pieluszki, chusteczki.
Samo krzesełko jest składane i zajmuje bardzo mało miejsca.
Tapicerka - łatwa w czyszczeniu i dostępna w wielu fajnych kolorach.




A wady? Ma ich naprawdę mało, ale jak już się czepiamy.
Szelki - trudne do utrzymania w czystości.
Jest dość ciężki (no, ale są kółeczka).
Tapicerka jest jednak sztuczna i dziecko się poci.
No i niestety cena. Oprócz takich naprawdę szpanerskich Chicco Polly Magic jest jednym z najdroższych krzesełek do karmienia.



No i co więcej można o nim napisać. Moim zdaniem warto, ale my w planach mamy kolejne dziecko więc okres użytkowania automatycznie może nam się przedłużyć. A jak na razie, to Filip jest zadowolony.