18 maja 2015
Wiosna się u nas rozgościła i choć kapryśna, to widać ją wszędzie i czuć ją wszędzie. My też zmieniliśmy nasze przyzwyczajenia i do planu dnia dodaliśmy codzienne, popołudniowe, długie spacery. Gdyby nie te spacery, to pewnie znów bym przegapiła sezon na rabarbar. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio go jadłam pod jakąkolwiek postacią. Na pewno w dzieciństwie. Bo to rabarbar właśnie jest jednym z najbardziej zapamiętanych smaków dzieciństwa. U nas na podwórku go nie było, ale za to u sąsiadów owszem. Dostępny na wyciągnięcie ręki tylko czekał, żeby go zjeść z cukrem, co też czyniliśmy namiętnie.
Wiosna się u nas rozgościła i choć kapryśna, to widać ją wszędzie i czuć ją wszędzie. My też zmieniliśmy nasze przyzwyczajenia i do planu dnia dodaliśmy codzienne, popołudniowe, długie spacery. Gdyby nie te spacery, to pewnie znów bym przegapiła sezon na rabarbar. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio go jadłam pod jakąkolwiek postacią. Na pewno w dzieciństwie. Bo to rabarbar właśnie jest jednym z najbardziej zapamiętanych smaków dzieciństwa. U nas na podwórku go nie było, ale za to u sąsiadów owszem. Dostępny na wyciągnięcie ręki tylko czekał, żeby go zjeść z cukrem, co też czyniliśmy namiętnie.
Ale nie tylko z cukrem smakował znakomicie. Kompot z rabarbaru był u nas na porządku dziennym. I właśnie teraz, na jednym ze spacerów, gdy zobaczyłam na straganie laski rabarbaru, taki kompot mi się zamarzył. No i co tu dużo mówić, na drugi dzień mieliśmy do popicia pyszny kompocik.
Ale co tam kompocik. Choć pyszny, to jeszcze nie to, co przyszło mi na myśl na samo wspomnienie wakacji z babcią. Ciasto z rabarbarem. Najprostsze w wykonaniu, a w smaku... niebo w gębie. Połączenie słodkiego z kwaśnym. A do tego szybkie i łatwe. Coś, co przy permanentnym braku czasu ceni się szczególnie.