środa, 23 maja 2018

Farma Iluzji... czyli bardzo udane rozpoczęcie sezonu...

Ten dzień miał wyglądać inaczej... Dzieci ostatnio nas nie rozpieszczają, wieczorami jesteśmy padnięci jak konie po westernie, wyjście z nimi na spacer przyprawia nas o dreszcze, a co dopiero mówić o wyprawie na cały dzień do parku rozrywki, gdzie trzeba je jakoś okiełznać, nakarmić, dopilnować... O nie, nie uśmiechało nam się to, a dodatkowo ostatnio pogoda była jaka była i baliśmy się wtopy na tym froncie... Ale wstaliśmy rano, rozejrzeliśmy się po mieszkaniu, zdaliśmy sobie sprawę, że i tak coś wymyślić będziemy musieli, bo jak zostaniemy w domu może być tylko gorzej , spakowaliśmy plecaczki, torebeczki, tobołeczki i ruszyliśmy do Farmy Iluzji...

poniedziałek, 21 maja 2018

Przygoda, przygoda... czyli do cyrku z moimi dziećmi...

Jak chyba każdy rodzic, podobnie i ja i Szanowny staramy, żeby nasze dzieci się nie nudziły, ciekawie i różnorodnie spędzały czas, żeby były uśmiechnięte, zadowolone i, żeby potem, gdy już dorosną miło wspominały dzieciństwo... Raz na jakiś czas wymyślamy różne atrakcje, często wbrew naszym jakimś uprzedzeniom czy fobiom idziemy gdzieś, gdzie nie bardzo nam się podoba. Czasem ulegamy namowom, żeby potem żałować swoich słabości, ale czego się nie robi dla radości dzieci. Problem w tym, że te małe "potwory" nie jest tak łatwo zadowolić, a ich oczekiwania i wyobrażenia często znacznie rozjeżdżają się z rzeczywistością, którą otrzymują, a to my jesteśmy najbliżej i musimy te zawody jakoś potem rekompensować.

Czas jakiś temu w naszym przedszkolu zawisł plakat, a w przegródkach w szatni ktoś "życzliwy" porozkładał zaproszenia do cyrku. Na plakatach i ulotkach od razu można było zobaczyć ulubieńców moich dzieci czyli Maszę i Niedźwiedzia z zapowiedzią, że tylko tu, tylko u nich, tylko dla nich... Dzieci, jak to dzieci, zapaliły się do pomysłu strasznie, trzy tygodnie opowiadały wszem i wobec, że one pójdą na występ wyżej wymienionych Maszy i Misia, choć ja już od początku miałam obawy, że to tylko taki chwyt marketingowy... Miałam nadzieję, że zapomną, ale nie zapomniały, a ja byłam winna nie zabrania ich na wesołe miasteczko, które codziennie mijaliśmy wracając z działki, a które zwinęło się zanim dotrzymałam rzeczonego słowa więc musiałam, upewniając się wcześniej czy nie będzie dzikich zwierząt, zgodzić na cyrk...


czwartek, 10 maja 2018

Mamo, nie odchodź... czyli pięciolatek i lęk przed śmiercią.

Filip od jakiegoś czasu zbiera dane o wieku wszystkich członków naszej rodziny. Chodzi, wypytuje, rozpytuje, czasem z niedowierzaniem rozdziawia buzię, a czasem jest jakby tymi liczbami przerażony. Wszak on ma już całe 5 lat, to tak dużo... Nie widziałam w tym nic strasznego czy niepokojącego aż do pewnej rozmowy, która zapoczątkowała serię innych dziwnych rozmów. A mianowicie, pewnego razu mój syn ni z tego ni z owego zapytał mnie ile lat miała moja Mama jak umarła. Odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą, bo niby dlaczego miałabym nie odpowiedzieć. I wtedy moje dziecko bardzo się zatroskało, coś zaczęło liczyć, przeliczać i smutne, niemal ze łzami w oczach powiedziało, że on nie chce, żebym ja też umarła...

wtorek, 8 maja 2018

Proste muffinki na urodzinki...

Już po raz kolejny organizujemy dzieciarni urodziny w sali zabaw... A może lepiej powiedzieć, że w lokalu, w którym jest dostępna bawialnia i plac zabaw oraz wygodne miejsce dla rodziców, żeby mogli usiąść. Daje to nam, dorosłym, znakomitą okazję do spotkania i spędzenia razem czasu, gdy nasze dzieciaki, pod okiem animatorki świetnie się bawią i nie wymagają zbyt wiele naszej uwagi. Oczywiście lokal zapewnia poczęstunek dla dzieci i dla dorosłych, ale już czas jakiś temu doszliśmy do wniosku, że zastawianie "dorosłego" stołu jak na przyjęcie mija się z celem i jest zwykłym wyrzucaniem pieniędzy w błoto, bo nam wystarczy kawa, ciacho i dobre towarzystwo. Dlatego postanowiłam o przekąski dla opiekunów zadbać sama. Ostatnim razem był najprostszy, zawsze wychodzący sernik, a na piąte urodziny Filipa, szybciutko, o poranku wyczarowałam babeczki.