wtorek, 19 lipca 2016

Niespełnione obietnice czyli jak zranić dziecko...

Jesteśmy tylko ludźmi, mamy swoje sympatie i antypatie, mamy swoje humory, czasem niesnaski, nieporozumienia, czasem się kłócimy, czasem mamy złe dni, czasem coś nam nie pasuje. Mamy swój, "dorosły" świat, którego dzieci nie powinny poznawać zbyt wcześnie, nie powinny sobie zawracać małych główek naszymi smutkami czy kłótniami. Nasza, rodziców, rola jest je przed tym uchronić, ale i powolutku, bardzo powolutku uczyć tego, że świat nie zawsze jest idealny, nie zawsze można mieć co się chce, że panują pewne zasady, które my mamy pomóc im zrozumieć.

Nasz Filip jest dzieckiem wrażliwym. Bywa bardzo smutny, gdy ktoś go zawiedzie, wiele kojarzy, wyczuwa, wiele słyszy i rozumie. Ma swoje małe straszki, niepokoje, a my próbujemy go uczyć, że w nas ma zawsze oparcie, nam może ufać, my będziemy zawsze z nim, może z nami czuć się dobrze i bezpiecznie. Dlatego najbardziej ruszają mnie sytuacje, które ten, mocno przez nas wypracowywany stan chcą zburzyć, które mocno ingerują w nasze zasady i nasz wewnętrzny ład. Które odbijają się na jego postrzeganiu świata i zaburzają jego spokój.


Obietnice. Pamiętajcie, że jak coś obiecujemy dziecku, to obietnicy dotrzymujemy. Taki trzylatek bardzo dobrze pamięta, co mu się obiecywało. Nie ważne czy obiecamy mu coś za coś, czy opowiemy co będzie jutro, czy wspomniemy, że na zakupach coś dostanie. To nie jest istotne, raz wypowiedziane ma być spełnione i już. Inaczej więcej nam dziecko nie uwierzy. Zapamięta, że nie warto ufać komuś, kto tylko gada dla gadania i nic z tego nie wynika. Nasz Szanowny Tatuś ostatnio zjeździł pół miasta za zasilaczem do radia, które to obiecał naprawić na dzień następny i mu się zapomniało. Ja wolę się czasem ugryźć w język niż powiedzieć coś, czego nie będę w stanie zrobić, zawsze się pilnuję, bo wiem, jak bardzo zawiedzione bywa dziecko, gdy na coś się nastawi, a tego nie będzie. No, ale to my... A co jeśli ktoś dziecku coś nagada, a potem oleje? Pół biedy, jak sam sobie zasłuży na brak zaufania dziecka, trzeba tłumaczyć, odkręcać, pocieszać, ale ja spotkałam się z sytuacją obiecywania czegoś w naszym imieniu. Podważania zaufania do nas, bo jak nazwać obiecanie dziecku, że na zakupach coś mu kupimy, a my nawet o tym nie wiedzieliśmy i wracamy z pustymi rękami. To już ani fajne, ani dobre nie jest i wymaga poważnej rozmowy.

Obgadywanie. Wiem, wiem, brzmi jak z podstawówki, ale zdarza się i starym. Zdarza się starym nadawać na innych do dziecka. Wyobrażacie sobie sytuację, że współmałżonek was wkurzy, a wy pójdziecie do dzieci i powiecie im, że tatuś już ich nie kocha, że czegoś im nie daje, bo jest głupi... Albo powiecie dziecku, że ma się nie zbliżać do nielubianej przez was ciotki, bo im coś za to zabronicie... Absurdalne, prawda? A jednak się zdarza. Zdarza się wśród rodziców, wśród dziadków, wśród rodzeństwa. Zdarza się, że ktoś świadomie nadaje do dziecka na kogoś, kogo sam nie lubi, komu chce zrobić na złość, na kim się chce odegrać. A taki mały człowieczek jest chłonny, wbija sobie te informacje do główki, jest rozdarty, nie wiem co ma robić. Bo on tak bardzo kocha dziadka, ale tata jest niezadowolony za każdym razem, gdy się do niego uśmiecha... Wiem, nie uchronimy dzieci przed wszystkimi takimi podłościami. Pozostając przy podstawówkowym nazewnictwie, są ludzie i parapety, ale my o tym pamiętajmy. Niech nas czasem nie poniesie fantazja i nie zróbmy z kochanej babci wrednej jędzy... Ale od niej oczekujmy tego samego...

Kłamstwa i zatajanie prawdy. Wiadomo, dzieci powinny mieć swoje sekrety. Jedne z mamą, drugie z tatą, inne z dziadkami czy rodzeństwem, a jeszcze inne z kolegami z przedszkola. Ale nie powinno kłamać. Trzylatek zmyśla, kombinuje, lawiruje, ale robi to nieudolnie, zabawnie, koślawo i zazwyczaj mu to z czasem przechodzi. Ale nie przejdzie jeśli ktoś go będzie do tego zachęcał. "Nie mów mamie, nie mów tacie, to będzie nasza tajemnica" - brzmi nie fajnie i nie musi wcale dotyczyć rzeczy wielkich, wystarczy, że my czegoś zabraniamy, a dziecko jest uczone, że nic się nie stanie, nikt się nie dowie, jak się nie wyda. A zdarzyło wam się kiedyś, że dziecku była wmawiana jak mantra inna wersja wydarzeń, żeby zatuszować kłamstwa dorosłych? Zwyczajnie i ono było namawiane do kłamstwa. Jak my, rodzice, mamy uczyć pociechy, że szczerość jest w cenie, że my go nie okłamujemy i ono też nie powinno tego robić, jak inni bliscy wręcz namawiają je do ściemniactwa... Kolejny powód do poważnej rozmowy.

Pretensje i przykre słowa. Uczymy nasze dzieci, że nie wolno przeklinać, to oczywiste, ale też uczymy, że nie wolno się obrażać, przezywać, obwiniać o coś czego się nie zrobiło, zwalać na kogoś winy. Wydaje nam się, że jak powiemy coś przykrego trzylatkowi, to ono nie zrozumie albo i tak zapomni, a nam ulży. Błąd. Dziecko rozumie, pamięta, będzie do tego wracało. Gdy coś zepsuje, przewróci, rozbije, to też nie jest powód do używania określeń przez dorosłych uważanych za obraźliwe. Po nas niejednokrotnie to tak łatwo nie spływa, a co dopiero dziecko, które potem wszystko rozpamiętuje. My bierzemy pod rozwagę nasze słowa i zwracajmy na to uwagę naszym bliskim.

I na koniec coś niedopuszczalnego. Tutaj poważne rozmowy to za mało. Krzyki i, o zgrozo, bicie. Na szczęście u nas się nie zdarzyło, ale drobne krzyknięcia z byle powodu już zauważyłam. Na razie przytuliłam, pocieszyłam, wytłumaczyłam, bo nie chciałam konfliktów. Ale w tej materii więcej nie odpuszczę. Nie pozwolę na takie traktowanie moich dzieci, nikomu... Wszyscy naokoło znają nasze zdanie na ten temat i nikt nie powinien być zaskoczony naszą reakcją. Takich spraw się nie pomija milczeniem, bo na naszych dzieciach pozostawiają trwały ślad. Mało tego, dziecko powiela zachowania dorosłych, potem idzie i powtarza na rówieśnikach, rodzicach, nawet zwierzątkach. Tego najzwyczajniej w świecie nie tolerujemy.

Pewnie jest jeszcze wiele takich rzeczy, które mogą się negatywnie odbić na psychice dziecka, mogą źle wpłynąć na dalsze jego postrzeganie rzeczywistości, mogą zaprzepaścić miesiące naszych starań i tłumaczeń, ale teraz zwyczajnie nie przychodzą mi one do głowy, bo jest tak oczywistym (dla nas), że tak się nie postępuje, że zapomniałam. Zazwyczaj przypominamy sobie o nich, gdy ktoś świadomie lub mniej tak potraktuje nasze dziecko. Nie wahajmy się wtedy zwracać uwagi, mówić głośno o zasadach, protestować. Nie chcemy przecież, by nasze dziecko wyrosło na zakompleksionego, zagubionego lub przewrażliwionego dorosłego. Nie chcemy, by jego poczucie własnej wartości zostało zaburzone, a zasady przez nas wpajane się zdewaluowały. I umówmy się, wrażliwy nie oznacza przewrażliwiony.

3 komentarze:

  1. Ja byłam takim dzieckiem,ktoremu tylko się obiecywalo. Nie miałam zaufania do rodziców,przyszedł taki czas,że nie wierzylam w ani jedno ich słowo. Temat bardzo ważny. Ja staram się spełniać każdą obietnicę,czekam na dobry moment i mowię,że to jest to o czym mówiłam ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu rodziców obiecuje, żeby coś od dziecka uzyskać... Posłuszeństwo, zjedzony obiad, położenie się spać... Myślą, że dziecko i tak nie będzie pamiętało... Ale dziecko pamięta... Mój syn niejednokrotnie przypomina mi, jak zapomnę, że coś mu obiecałam i wtedy nie ma przeproś ;)

      Usuń
  2. Ja nie miałam fajnego dzieciństwa... i od kąd mam swoje dzieci chce tak robić by miały lepsze i szczęśliwie dzieciństwo , są dni że bywa troszkę ciężko ale uśmiech dziecka wynagradza wszystko.

    OdpowiedzUsuń