środa, 6 maja 2020

Witaj majowa jutrzenko... czyli pyszny, zdrowy i niezwykle prosty syrop z mniszka lekarskiego.

Wiosna przyszła. Nieważne, że czas jest dziwny, że większość z nas jest zamkniętych w domach, że wszystko wywróciło się do góry nogami, wiosny nic nie zatrzyma.
Mi początek maja zawsze kojarzył się w tym niespodziewanym i nagłym wybuchem zieleni. Zieleni nachalnej, świeżej, nowej po tych ciemnych i ponurych miesiącach, które właśnie odeszły. Ale prócz zieleni jest jeszcze wysyp żółtych kwiatów... Na skwerkach, łąkach, w parkach... Wszędzie gdzie się nie obrócić tam otacza nas ogrom popularnie przez wszystkich nazywanych mleczy, które tak naprawdę są kwiatami mniszka lekarskiego.
Z dzieciństwa pamiętam je w wiankach i jako roślinę pełną gorzkiego mleczka w łodydze... Jak się okazuje, ten popularny chwast ma także wiele zdrowotnych zastosowań. A ja korzystając z tego czasu, który troszkę wbrew naszej woli został nam dany, postanowiłam z nim poeksperymentować.
I dziś na tapetę wchodzi syrop z mniszka.


Choć ten rosnący na pasach przydrożnych niekoniecznie kojarzy się ze zdrowiem, my od jakiegoś czasu mamy ten przywilej, że mieszkamy z dala od ruchu ulicznego i na własnym podwórku mamy mleczy tyle, że spokojnie wystarczy na wianki, na bukieciki, ale i na przetwory, w tym właśnie na syrop.

A właściwości mniszek ma rzeczywiście wszechstronne. 
Pierwszym i chyba najbardziej popularnym zastosowaniem jest wspomaganie w leczeniu infekcji górnych dróg oddechowych. Łagodzi ból gardła, pomaga na wszelki kaszel.
Ale działa też łagodząco w infekcjach układu moczowego, działa moczopędnie. 
Wspomaga trawienie, ale także przypisuje mu się działanie przeciwzapalne.


Syrop z mniszka w swoim składzie ma wiele witamin. C, A, D, ale także witaminy z grupy B przez co wspomaga pracę układu nerwowego i pomaga oczyszczać organizm z toksyn. Zawiera też potas, magnez, żelazo i krzem co z kolei wspomoże układ pokarmowy i odpornościowy. Gdyby tego było mało, zawarta w kwiatach mniszka asparagina pobudzi nasz mózg do pracy.

Nie ma co się dłużej zastanawiać, trzeba zabierać się do zbierania (szczególna frajda dla dzieciaków) i gotowania.


Potrzebujemy:
  • około 500 kwiatów mniszka lekarskiego,
  • 1 kilogram cukru,
  • litr wody
  • sok z dwóch cytryn.

Choć liczba kwiatów wydaje nam się duża, to zbiera się je bardzo łatwo i szybko, nie trzeba się specjalnie za nimi rozglądać, bo rzucają się w oczy same. Pamiętajmy jednak o rękawiczkach jednorazowych, bo przy zbiorach można się cudnie pobrudzić. Nie dość, że same kwiaty zostawiają piękną żółtą barwę, to mleczko z łodyg po "utlenieniu się" brązowi nam dłonie. 
Kwiaty najlepiej zbierać w słoneczne przedpołudnie, bo są wtedy najbardziej rozwinięte. Oczywiście w maju, najlepiej na początku. Jeśli boimy się, że pomylimy mniszka z mleczem polnym, to bez obaw, mlecz kwitnie w czerwcu i wygląda zdecydowanie inaczej od mniszka. Jest wyższy, ma kwiaty mniej "pierzaste", które wyrastają z rozgałęzionej, cieńszej łodygi. Mniszek to taki "puchaty" kwiat na rurce wypełnionej gorzkim mleczkiem ;)

Gdy już zbierzemy kwiatuchy, to rozkładamy je na papierze dając szansę na ucieczkę różnym żyjątkom, które znalazły sobie w nich schronienie. Najlepiej niech sobie tak leżakują około 1-2 godzin. Przed wrzuceniem do garnka jeszcze raz przeglądamy, żebyśmy nie dorobili się w wywarze wkładki mięsnej. Po tych gusłach zalewamy kwiaty wodą i gotujemy 15-30 minut. Całość odstawiamy w chłodne miejsce, żeby nabrało mocy, a mniszek oddał do naparu wszystko co ma najlepsze.


Po około dobie (jak ktoś niecierpliwy, może być po nocy), przecedzemy, wyciskamy, wyżymamy wszystko jak najmocniej, żeby ani kropelka nie została w farfoclach. Do całości dodajemy cukier i sok z cytryny i gotujemy. Gotujemy.... Gotujemy.... Gotujemy.... Tak około 2-4 godziny. Oczywiście od czasu gotowania zależy konsystencja syropu. Mi osobiście tym razem wyszedł syropek do picia łyżeczką lub do dosładzania sobie kawy lub herbaty, ale przy dłuższym gotowaniu możemy uzyskać miód spokojnie nadający się do smarowania pieczywa. Gotując oczywiście trzeba pilnować aby całość nam się nie przypaliła. W tym celu niezwykle przydatne są ustrojstawa takie jak Tefal Companion czy inne termomiksy.


Gdy już wszystko pięknie nam się wygotowało, uzyskaliśmy pożądaną konsystencję syrop prosto z gazu rozlewamy do wyparzonych wcześniej słoiczków i gorące odwracamy do góry dnem aż do ostygnięcia i do "zassania się". Tak przygotowany syropek może być przechowywany dobrych kilka miesięcy, a nawet lat, a nam służyć swoimi właściwościami i smakiem.

Syrop możemy spożywać sam, 2-3 razy po łyżeczce. Możemy sobie nim dosładzać napoje. Możemy mieszać z wodą. Możemy przyjmować profilaktycznie, na tzw. odporność lub w potrzebie, w razie infekcji.


PS. 
Po pierwszych zbiorach mniszka myślałam, że na kolejne wyroby przyjdzie mi wysyłać rodzinę na "szabry" po wsi, ale już za dwa dni nasz nadal nie skoszony trawnik obficie podlany w nocy deszczem zażółcił się jeszcze bardziej niż był więc czas najwyższy na prawdziwie gęsty miód, a potem może na coś dla dorosłych...

A jak na razie, miłego zbierania ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz