Fifi ostatnio przeszedł niesamowitą przemianę. Rozwiną się strasznie szybciutko, zaczął gadać, rozumować, idzie się z nim ułożyć w niektórych kwestiach. Jest fajnym, wygadanym dzieciakiem, ale nadal jest dwulatkiem. Coraz mniej ma histerii o byle gieee, ale bywa niezadowolony z naszych decyzji i zakazów. A niestety, wprowadzać jakieś reguły musimy, bo oprócz tego wszystkiego, jest też niesamowicie rozpieszczonym bobasem. Troszeczkę to nasza wina, troszkę dziadków, troszkę naszego poczucia winy na początku istnienia Zofii. To raz, a dwa to to, że mały książę chce nami rządzić, a my nie możemy na to pozwolić.
Od jakiegoś czasu, na szczęście, Filip nie manifestuje swojego niezadowolenia tak gwałtownie. Nie drze się w niebo głosy, nie rzuca się na ziemię, jakoś odpuścił i spuścił z tonu. Filip ostatnio, gdy coś mu się nie podoba, robi skrzywioną minę, łzy napływają mu do oczu i głosem łamiącym woła kogoś, kto w jego mniemaniu uległby jego prośbom, zrobił coś inaczej, tak jak on chce, albo zwyczajnie wybawiłby go z opresji. Koniecznie musi to być ktoś, kogo w tym momencie nie ma w okolicy.
I tak mamy kilkanaście razy dziennie (bo woła nawet, gdy nie za tą rękę go złapię, a on chciał za drugą) wszelkiego rodzaju ciocię z przewagą cioci Gosi (i tutaj nie wiem czy chodzi o przedszkolankę, czy o moją cioteczną siostrę, która u nas bywa i, którą Fifi uwielbia) i cioci Reginy (ciotka męża, która się nimi zajmuje, jak my musimy gdzieś wyjść). Pojawiają się jeszcze inne ciocie, w zależności od tego, co mu właśnie przyjdzie do głowy, pojawia się dziadek, czasem nawet doda, że chodzi o dziadka Marka i pojawia się tata, jak go akurat nie ma.
Wygląda to mniej więcej tak:
- Fifi oddaj ten telefon, ile razy mówiliśmy, że samemu nie można brać...
- CIOOOCIAAA LEEGINNNA!!! - przeciągle, smutno, żałośnie...
- Filipciu, śpij już, mama wyjdzie, ale będzie w pokoju obok...
- TAAATAAA - cichutko, przeciągle, żałośnie...
- Fifciu, ale teraz nie pójdziemy, troszkę później...
- DZIA DEK MA LEK - dukająco, smutno, żałośnie...
Biorąc pod uwagę, że Fifi ostatnio ogólnie jest smutny i wymagający więcej uwagi, bo wychodzą mu ostatnie dwie piątki i nie za dobrze to znosi, to serce się kraje, jak to cwane malutkie stworzonko szuka sobie sojuszników. A że spryciula z niego wielki, to można się przekonać, gdy jesteśmy całą rodziną i ja lub M. mu czegoś zabroni lub czegoś nie chce mu dać, czy pójść gdzieś z nim. Potrafi wtedy obejść wszystkich z miną kota ze Shreka i tonem żałosnym, że coś się w człowieku łamie i ktoś mu w końcu ustąpi. Ja osobiście walczę z tym ustępowaniem, bo on już wie, że w domu na takie emocjonalne szantaże nie może sobie pozwolić, a już u dziadków owszem. Wkurza mnie to, że do nich nie dociera, co się im tłumaczy i co się do nich mówi, ale wiem też, że Fifi dużo rozumie i wie, że gdy powiem stanowcze nie, to ani żadna ciocia, ani babcia z dziadkiem nic nie pomogą.
PS.
Fifi ostatnio nauczył się, że gdy się uderzy, to coś go "boli" i każde, dosłownie każde stuknięcie, potknięcie, potrącenie kończy się litanią co to go boli. Albo zwyczajnie żałosnym okrzykiem "CIOOOOCIAAA LEEEGINNNA". Nawet, gdy wpakuje się na moje kolana i mocno się przytuli, zdarza mu się wołać ciocię, która by go poratowała.
Fifi ostatnio nauczył się, że gdy się uderzy, to coś go "boli" i każde, dosłownie każde stuknięcie, potknięcie, potrącenie kończy się litanią co to go boli. Albo zwyczajnie żałosnym okrzykiem "CIOOOOCIAAA LEEEGINNNA". Nawet, gdy wpakuje się na moje kolana i mocno się przytuli, zdarza mu się wołać ciocię, która by go poratowała.
No u nas piątki już dawno na swoim miejscu ;) nie wiedzieliśmy nawet kiedy wychodzą.
OdpowiedzUsuńJej jak ja czekam na to by porozumieć się z Alkiem jak z małym człowiekiem.
U nas zamiast boli jest głośne entuzjastyczne Ałłłłaaaaaaa... Ała Ałłaaa...
U nas dolne piątki też odkryłam przez przypadek, ale te górne dały się we znaki... Aż dziąsła krwawiły...
UsuńA na pierwsze sensowne słowa Filipa też przyszło nam długo czekać. Chyba żłobek zrobił dobrą robotę;)
U nas też żądanie nieobecnego ale sprowadza się to do taty lub mamy, rzadziej babci. Najgorzej jak jest mocno zmęczona wieczorem i sama się nie może zdecydować kto ją ma usypiać ;)
OdpowiedzUsuńU nas babcia jakoś nie występuje;) Na szczęście dla mojego zdrowia psychicznego;)
UsuńNormalka :) Każde dziecko leci tam , gdzie akurat nic od nie chcą :) Tata u nas zawsze jest ten dobry, do którego leci się na ratunek :) Jednak młoda wie też, że jak cos kategorycznie mówię na "NIE", to wie , że Święty Boże nie pomoże :)
OdpowiedzUsuńU nas też, jak już pada stanowcze "NIE", to wyjścia nie ma;)
UsuńMój Filip też próbuje przekabacać dziadków na swoją stronę i strasznie mnie to denerwuje jak mu ulegają, pomimo moich zakazów;/
OdpowiedzUsuńU nas to samo, czasem się hamuję, żeby nie powiedzieć parę słów za dużo w takich sytuacjach, ale czasem już nie mam siły i im wygarnę...
UsuńAle Fifi sie kolorystyczni wpasowal w tlo. Zupelnie go nie widac w tych lisciach sam jest jak zolty lisc :)
OdpowiedzUsuńOdpieluchowalas Filipka ? Kiedy i jak to zrobilas?
Za tą kurtką zjeździłam całe miasto zanim trafiłam rozmiar;)
UsuńA Fifi w zasadzie odpieluchował się sam. Trochę go przekupiłam, ale ważne, że się udało. Teraz tylko na noc ma pieluszkę, ale zazwyczaj jest już sucha;)