Nie ma to jak jesienne tygodnie, przeraźliwie ciemne poranki i ciągnące się w nieskończoność popołudnia. Pewnie tak już będzie do Świąt, a potem do końca roku i długo, długo potem do wiosny. Trzeba sobie jakoś radzić, wymyślać atrakcje, kombinować, żeby nie popaść w marazm. Dlatego właśnie nam tydzień 47 upłynął pod znakiem jesiennych wakacji. Celem zrobienia sobie frajdy wybyliśmy na wywczas.
Frajdziocha dla dzieciaków, basen, kulki, zwierzątka i ogólna inność, a dla nas troszkę oddechu i odpoczynku od codzienności. Sam fakt, że nie trzeba prać, prasować i gotować jest wart swojej ceny, a miny zadowolonych dzieci są bezcenne. Fifi jeszcze długo powtarzał w domu, że on idzie do pokoju, gdy mu coś zabranialiśmy, bo tam miał więcej luzu, a o "basenku" mówi do dziś.
48. tydzień to już powrót do codzienności. Ech, ciężko się pozbierać znów do kupy i zmobilizować do działania, ale co poradzić, trzeba wziąć się w garść. Gdy nam pomysłów brak, to dzieci na pewno nie zawiodą, a ich pomysłowość jest nieprzewidywalna. Nie ma chwili, by któreś z dzieciaków nie siedziało nam na głowie. Kicają, brykają i dokazują. Nie ma co, jest wesoło.
A najfajniejsze są dni, kiedy nic nie trzeba, gdy można chodzić pół dnia w piżamach, wałkonić się po łóżku i nikomu się z niczego nie tłumaczyć. To ja lubię w jesieni, bo oprócz tego, to chyba nie bardzo za nią przepadam.
Też chcę na odpoczynek jesienny:)
OdpowiedzUsuńJa też starsznie nie lubie jesieni...
OdpowiedzUsuńwww.kolorowe-usta.blogspot.com
wypoczynek jesienią to jest to
OdpowiedzUsuń