czwartek, 15 lutego 2018

Pływanie małych dzieci... dlaczego warto?

Choć sama nie potrafię dobrze pływać, choć panicznie boję się głębokiej wody, choć zanurzenie twarzy uważam za szczyt heroizmu, to aktywności związane z wodą i pływaniem są chyba moimi ulubionymi aktywnościami. Gdy tylko mam okazję, staram się popływać i od dawien dawna obiecuję sobie, że w końcu zacznę regularnie chodzić na basen, a od zawsze pluję sobie w brodę, że nie męczyłam rodziców o nauki i pływalnie w dzieciństwie. Strasznie zazdroszczę tym wszystkim, którzy mieli baseny w ramach w-f, i którzy teraz w wodzie czują się jak ryby. Pływanie obok nauki języków obcych i jazdy samochodem są moim zdaniem jednymi z ważniejszych umiejętności, które powinno się zaczynać wcześniej niż my to robiliśmy (pokolenie obecnych ponad 30-latków) i tego postaram się dopilnować u moich dzieci.


Gdy jakieś 4,5 roku temu, na jednym z forów, zagadnęła mnie znajoma czy przypadkiem nie zapisuję Filipa na basen na początku popukałam się w głowę, ale po chwili zastanowienia jednak postanowiliśmy spróbować i już tydzień później z małym, czteromiesięcznym zawiniątkiem pomaszerowaliśmy na pływalnię. Szanowny przejął rolę rodzica wodnego, ja asekurującego. Jakże mnie duma rozpierała, gdy inne dzieciaki protestowały, nie wytrzymywały w wodzie, a Fifi aż się zaśmiewał na cały akwen. Niby nic, zwykłe chodzenie w kółko i ciąganie niemowlaka za sobą, ale to właśnie ten basen był pierwszymi "pozalekcyjnymi" zajęciami Filipa. Był i jest do dziś, bo dziś Fi nadal chodzi na basen choć już teraz nie potrzebuje nikogo do pomocy. Teraz Fifi, po kilku latach oswajania się z wodą, po nurkowaniach i akrobacjach przeszedł do prawidłowej nauki pływania.


Dlaczego tak wcześnie?
Do około ósmego miesiąca życia maluch ma odruch pozostały mu jeszcze z życia płodowego. Po zanurzeniu w wodzie automatycznie wstrzymuje oddech, nie zachłystuje się. Po tym czasie odruch ten zaczyna zanikać i przy późniejszej nauce pływania trzeba się go na nowo uczyć. Dodatkowo przy tak wczesnym oswajaniu dziecka z wodą wykorzystywane są dziecięce ruchy, kopanie nóżkami czy fakt, że dzieci pod wodą nie zamykają oczu. Wszystko to z czasem, dla starszego dziecka czy dorosłego przestaje być takie oczywiste.


Korzyści.
Wizyty na basenie zdecydowanie hartują malutki organizm. Nauka pływania i zajęcia w wodzie zwiększają wydolność układu krążenia i układu oddechowego. Poza tym, przebywanie w wodzie wpływa korzystnie na mięśnie i stawy oraz poprawia koordynację ruchową bobasa. A jako bonus mamy świetnie spędzony czas z dzieckiem, odskocznię od codzienności, rutynowej opieki, obowiązków. 

Tak oswojonemu i "zżytemu" z wodą dziecku potem łatwiej przejść do nauki prawidłowego pływania i doskonalenia tej umiejętności pod okiem profesjonalistów. A to niesie za sobą kolejne korzyści:
  • bezpieczeństwo - zajęcia na basenie pozwalają dziecku oswoić się z wodą co skutkuje brakiem lęku przed otwartymi zbiornikami wodnymi, a w skrajnych przypadkach może również uratować życie, umiejętność pływania, tak jak wspominałam na początku jest dla mnie zaniedbywana, a powinna być jedną z pierwszych umiejętności nabywanych przez człowieka,
  • chęć do dalszego uprawiania sportu - prawidłowo i w przyjaznej atmosferze poprowadzone zajęcia już od najmłodszych lat procentują na przyszłość w chęci uczestniczenia w zajęciach takich jak na przykład szkolny w-f czy dodatkowe zajęcia sportowe dlatego warto poszukać dobrej szkółki, z dobrymi prowadzącymi, z podejściem do dzieci,
  • korekcja wad postawy - ćwiczenia w wodzie nie obciążają kręgosłupa ani stawów, wzmacniają za to mięśnie, co pozwala utrzymać prawidłową postawę ciała, nie tylko dzieciom, ale i nam, gdy im towarzyszymy w wodzie na pewno wyjdzie to na dobre,
  • przeciwdziałanie otyłości - pływanie i aktywność w wodzie znakomicie spala tkankę tłuszczową, opór jaki daje woda zwiększa intensywność ćwiczeń i choć jest to niemal nieodczuwalne ćwiczymy przez to ciężej,
  • zwiększenie pojemności płuc i wzmocnienie układu oddechowego,
  • możliwość uprawiania innych, ciekawych, oryginalnych sportów wodnych (komu się nie marzą jakieś narty wodne, skutery, bajery..., a może pływanie po grotach w Grecji czy nurkowanie na Wyspach Zielonego Przylądka???).


To tylko mała część plusów jakie niesie za sobą tak wczesne posyłanie dzieci na basen. Ja już teraz z fascynacją i nieukrywaną zazdrością patrzę na to, jak moje dzieci czują się w wodzie (i pod wodą też), jak szaleją i jaką frajdę im to sprawia. Ja nigdy, choć bardzo bym chciała, nie nabiorę takiej pewności i lekkości w podejściu do wody. Nie zmienia to faktu, że już teraz oboje wiedzą, że woda bywa też niebezpieczna i trzeba na nią uważać. Filip bardzo dobrze zna swoje możliwości i choć na brodziku jest chojrakiem, to na dużym basenie zachowuje respekt i rozwagę godną zawodowego pływaka. A Zofia nie jest gorsza, choć jeszcze nie wszystko umie, choć jeszcze się boi to powolutku wszystkiego się uczy, ale podobnie jak Filip do wody podchodzi z dużą rozwagą, mądrością i dystansem. 


PS. 
W tej chwili Filip jest już na etapie, gdy na basenie nie wymaga naszej ciągłej asekuracji, uczy się pod okiem instruktora, czasem się buntuje, ale idzie mu coraz lepiej. Irytuje się, że jeszcze nie wychodzi mu tak, jakby chciał, ale stara się i się nie poddaje. Zofia natomiast na basen jeszcze chodzi z Tatą, który tam ją ciąga i zanurza, ale na wakacjach, gdy idziemy popluskać się w brodziku, daje już sobie świetnie sama radę. A ja już oczami wyobraźni widzę je pływające w Błękitnych Grotach, gdzie ja kilka lat temu nie odważyłam się wyskoczyć z łodzi i z zazdrością, przez przeszklone dno obserwowałam tych wszystkich, którzy pływali sobie z kolorowymi rybkami;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz