środa, 28 listopada 2018

Pogadajmy o kotkach... najlepiej na grupie... czyli subiektywny komentarz bieżący.

Każdy raz na jakiś czas szuka sobie jakiejś grupy, jakiegoś forum, jakiegoś stada ludzi o podobnych zainteresowaniach, do którego mógłby należeć. Taka jest natura ludzka, że lubimy się dzielić swoimi pasjami, spostrzeżeniami, informacjami albo przemyśleniami. Czasem zwyczajne potrzebujemy wsparcia w problemie czy chorobie, rozmowy z kimś, kto przechodzi przez to samo co my, poczucia, że nie jesteśmy w tym sami, zwłaszcza, gdy w naszym realnym otoczeniu nie ma kogoś, kto mógłby zrozumieć to, co w nas siedzi. W internecie można znaleźć wszystko. Od rodziców ogólnie poczynając, przez fora i grupy bardziej zaawansowane, potem grupy ludzi chorych na różne choroby, miłośników zwierząt, ludzi uzależnionych od różnych substancji, miłośników danych kapel lub filmów czy w końcu hobbystów różnej maści. Chcesz gdzieś należeć, na pewno znajdziesz coś dla siebie.


A jak już znajdziesz, to delikatnie chcesz do tej grupy dołączyć. Witasz się, przedstawiasz, wszyscy pięknie ci machają, również witają, coś tam opowiadasz o sobie, swoim przypadku czy zwierzątku, w zależności od tematyki, zaczyna się kleić rozmowa. Zaczynasz się wciągać do tego stopnia, że na komórce sprawdzasz czy pojawiły się nowe wątki czy tematy. Jesteś tak jakby z boku, bo grupa istnieje już od dawna, ty nowy użytkownik, nie w każdy wątek się wkleisz, ale przecież wciąż pojawia się ktoś nowy, macie podobny staż na grupie czy forum więc jest wam raźniej. I tak sobie żyjecie w przekonaniu, że to fajne miejsce, wiele można się tu dowiedzieć, a i porozmawiać, bo przecież będąc rodzicem czasem ciężko o dłuższą rozmowę telefoniczną, nie mówiąc już o spotkaniu i plotach. 

Większość grup lub forów ma regulamin. Niektórzy go nie czytają, inni czytają opłotkami, ogólnie często, gęsto niektóre punkty są zapominane lub zwyczajnie traktowane z przymrużeniem oka. Czytasz nieraz posty, gdzie moderatorzy lub administratorzy grup interweniują, ale faktycznie przypadki są jednoznaczne. Ogólnie lepiej się z takim regulaminem zapoznać i mieć z głowy nieprzyjemności z banami i wyrzuceniem z grupy. Może i niektóre punkty są głupie, dla ciebie niezrozumiałe, ale ktoś po coś je wymyślił i już. Grupa istniała zanim ty się tu objawiłeś, będzie istniała jak odejdziesz lub jak cię wywalą. Kropka.

Ale grupa ma też swoje niepisane zasady, reguły, zdania na pewne tematy. Są ludzie którzy tą grupę zakładali, byli tu od początku, oni nią zarządzają, oni bywają na niej najczęściej. Grupa się rozrasta, dochodzą nowi ludzie, z innym zdaniem, inną wizją problemu, innymi metodami działania i zaczynają się schody, zaczynają się kłótnie, niesnaski, przepychanki, przekonywanie innych do własnego zdania, pojawia się fanatyzm, z którym nie zgadzają się dołączający, bo przecież oni chcieli tylko miłej rozmowy o kotkach a tu zaraz krytyka karmy, krytyka grzebienia itd., itp. Masz inne zdanie, chcesz o nim powiedzieć, ban... Próbujesz przekonać, bo przecież też coś w temacie wiesz, po to tu jesteś przecież... Wynocha... I tak się toczy to codzienne życie internetowych grup i forów.

A dlaczego o tym piszę?
A no dlatego, że ja właśnie mam skłonność do dołączanie do takich grup, które mają być miłe, łatwe i przyjemne, a okazują się fanatyczne i jednostronne, bez możliwości posiadania własnego zdania. 
Grupa rękodzielnicza (niejedna zresztą w moim przypadku)? Ja z innymi zajęciami niż machanie szydełkiem cały dzień nie mam co tam robić. Nie chwalę się milionem prac na miesiąc, a koc dla Filipa robię od zeszłych ferii i nie mam nawet połowy, bo wiecznie wypada coś innego (swoją drogą, obiecałam mu skończyć do momentu przeprowadzki więc dobrze, że ta budowa idzie jak krew z nosa...). Nie udzielam się więc za często, patrzę tylko smętnie jak od 7 rano do 24 powstają tryliardy nowych prac i tylko się zastanawiam skąd wziąć na to czas...
Grupa zrzeszająca ludzi chorych na tarczycę, z którą przecież zmagałam się długi czas, a i teraz badam się regularnie, bo każde szybsze zabicie serca, a ja wpadam w panikę, że znów się zaczyna. Hmmm. Odstaw to, zacznij ćwiczyć jogę, tych leków to lepiej nie...Ja brałam te i one są najlepsze... Twój lekarz to jakiś idiota... No co ty... Kurczaki??? Ty chyba nic nie wiesz, powinnaś zmienić lekarza, najlepiej na pan X... Bez diety od pani Y daleko nie zajedziesz, już nigdy nie będziesz normalnie funkcjonować... Itd...
Grupa dla ludzi z problemem, który mam... Tylko praca nad umysłem da ci efekty... Terapeuta, tylko dobry terapeuta, ale broń Boże lekarz... Nie lekarz... Stosujesz leki? Poszłaś jednak do lekarza i ci je przepisał...??? Słaba jesteś, nie uporasz się z problemem w ten sposób... Ja mam te problemy od 7 lat i sobie radzę tak a nie inaczej więc wiem co jest dla ciebie najlepsze... Robisz po swojemu??? To po co w ogóle tu przyszłaś??? Bo mam problem i potrzebuję wsparcia i rady innych, ale chyba tu jej nie znajdę... Itp...
I wreszcie moja ulubiona, z której wywaliłam się sama, bo miałam dość... Grupa zrzeszająca miłośników kotów... Mój post został zablokowany, bo zastanawiałam się w nim, co z wychodzeniem kotów na zewnątrz, jak przeprowadzimy się do domu... Inni zaczęli coś doradzać więc dowiedzieliśmy się, że na tej grupie wypuszczanie kotów na dwór uważane jest niemal za barbarzyństwo. Ale czarę goryczy przelało, gdy jedna dziewczyna została niemal zwyzywana od morderczyń, gdy przyznała, że kot ukradł jej wędlinę z kanapki i, o zgrozo, zjadł... A ona nie próbowała mu jej odebrać. Ludzkie żarcie dla kota to zło, to zabójstwo, nagła śmierć i cierpienia... A jak ktoś nieśmiało wtrącił, że bez przesady, przecież koty jedzą resztki z obiadu, mięso z zupy czy coś takiego... Nie chcecie wiedzieć co się działo... Ja też obserwowałam przez moment, a potem sama wyrzuciłam się z tej grupy.
O politycznych nie wspomnę, bo to inna para kaloszy, ale te mi podnoszą ciśnienie chyba najbardziej.

Ogólnie rzecz biorąc, w internecie, tak jak w życiu realnym, trafiają się różni ludzie, ale ja nauczyłam się jednego... Jak forum lub grupa jest o czymś, to zapewne założył ją ktoś, kto ma trochę hopla na danym punkcie i jeśli my nie mamy takiego hopla lub nie jesteśmy pokorni jak cielaczek, to raczej nie mamy tam czego szukać. Z doświadczenia wiem, że najlepsze są grupy o mydle i powidle czyli gadka szmatka o wszystkim... Ale takich grup jest mało, a jak są, to są zaśmiecane też miliardem tematów, które nas zwyczajnie nie dotyczą, a na tablicy wyskakują co sekunda...
Jedynym rozwiązaniem więc jest chyba unikanie takich zrzeszeń ludności...
Ja chyba jednak nadal będę się pakowała w takie zakątki internetu, by potem się irytować, wkurzać, a na końcu wylatywać z grupy lub się z niej wywalać...

A wy??? Jakie macie doświadczenia ze społecznością zrzeszoną w internecie???

1 komentarz:

  1. Hahaha jakbym i sobie czytała tylko nazwy grup się nie zgadzaja. Ale jest dokładnie tak jak piszesz.Musisz być albo MEGA maniakiem tematu, zafiksowanym na MAXA, albo znaleźć się wśród normalnych ludzi...;)
    Jest kilka takich grup którke mnie wk.....ją niesamowicie przez ślepe patrzenie w jednym kierunku więc się wypisuję. Są takie które też działają na mnie jak &$###$ ale potrafią być inspirujące więc przestaje obserwować...zaglądając co jakiś czas. Mam też JEDNĄ taką, gdzie i ja jestem "świrką". Może nie aż taką jak niektórzy....ale to nie przez niezrozumienie a finanse ;)
    Nadal będę szukała może trafię na jeszcze jakaś "perełkę".

    OdpowiedzUsuń