piątek, 12 kwietnia 2019

Kwiecień plecień... czyli jak budować odporność dziecka na wiosnę...

Długo zbierałam się do napisania tego posta, ale wiosna... Niby słoneczna, niby radosna, ale czasem z wiatrem, zimnem, deszczem, a dziś nawet ze śniegiem... Niby energetyczna, a czasem zsyła na nas niemoc, że trudno wstać z łóżka, a co dopiero zabrać się do pracy... Potrafi zaskoczyć niespodziewanym choróbskiem i skutecznie uziemić w domu na kilka dni...
Organizmy naszych dzieci w ten mocno pokręcony czas są wystawione na trudną próbę. Wahania temperatur, zmienna pogoda, nagły łyk świeżego powietrza... wszystko to powoduje, że są narażone na bakterie i wirusy, z którymi muszą sobie jakoś radzić... A my musimy je w tym wspomagać...
Ale jak???

Wiosna to prawdziwe wyzwanie dla naszych dzieci. Kusi łąka, las, place zabaw, a przeszkadzają częste infekcje, złe samopoczucie, osłabienie. Podobnie, jak u dorosłych, są pewne czynniki, które wpływają na odporność i energię dzieci.

Dieta
Jak wiadomo, odporność idzie z brzuszka. Pisałam ostatnio o probiotykach i one tutaj też sprawują ważną rolę, ale nie tylko. Różnorodna, bogata w białko, błonnik, witaminy i potrzebne mikroelementy... Regularne, zróżnicowane posiłki... Dziecko głodne, jest bardziej podatne na infekcje, ma mniej siły i tej fizycznej, ale i tej "wewnętrznej" do walki z wirusami i bakteriami.
Wiem z własnego doświadczenia, jak trudno jest czasami skłonić dziecko do "dobrego" odżywiania. Bo ono przecież wie, przecież rozumie, nawet się z tobą umawia, a potem i tak nie lubi, nie zje, "nie zmuszajcie mnie". U nas egzamin zdają, o czym powtarzałam już kilka razy (na przykład TUTAJ), wszelkiego rodzaju zupy krem. W dobrze zblendowanej papce lądują wszelakie warzywa i mięsko. Coś, na co moje dzieci nawet nie chcą spojrzeć, w takiej formie wpada im do brzucha w mgnieniu oka.

Odpowiedni ubiór.
Najczęściej wymienianym grzechem matek jest przegrzewanie dziecka. Opatulanie, owijanie, okokonienie tak, że ledwo się rusza. Zwłaszcza wiosną, gdy powoli robi się ciepło, pogoda jest zmienna warto pamiętać o ubieraniu na cebulkę, żeby można było zdjąć niepotrzebne rzeczy, nie przegrzewać, nie dopuszczać, żeby dziecko, które niemal się nie rusza, się pociło z gorąca. Powoli przyzwyczajajmy do nieco lżejszych ubrań, organizm uniknie wtedy szoku termicznego, gdy nagle dojdziemy do wniosku, że z zimowej kurtki możemy się przerzucić na krótkie spodenki.
Starajmy się często wietrzyć pokój dzieci (i nie tylko). Zmienia się wtedy wilgotność powietrza, która po sezonie grzewczym nie jest najlepsza, a do tego wpuszczamy do mieszkania nieco tlenu, który "zużywa się" dość szybko, zwłaszcza, gdy w pomieszczeniu przebywa więcej osób.


Sport to zdrowie.
Nie musi to być od razu sport wyczynowy. Zwyczajny spacer, wypad za miasto, jazda na rowerze czy pomoc rodzicom w ogrodzie podnosi sprawność dziecka, a tym samym korzystnie wpływa na jego odporność. Ruch na świeżym powietrzu uodparnia dziecko na zmiany pogody, dotlenia, poprawia kondycję fizyczną. U nas sprawdzają się wycieczki, spacery, ale i wspólne "bieganie", basen. 
Dobrym pomysłem jest wypad na weekend, zmiana klimatu, chwila oddechu i innego powietrza.


Odpoczynek.
Nie samym jedzeniem i ruchem dziecko żyje. Po tym wszystkim pamiętajmy od odpowiedniej ilości wartościowego snu. Podobnie jak u dorosłych, tak i dziecięcy sen jest ważny i ważny jest sposób w jaki dzieci śpią. Sypialnia powinna być przewietrzona, czysta, łóżko przestronne i wygodne. Sen powinien być odpowiednio długi i komfortowy. Starajmy się zadbać o odpowiednie zaciemnienie miejsca snu i wyciszenie. Ale żeby dziecko dobrze spało, nie może być zestresowane, zdenerwowane... Zadbajmy o jego dobre samopoczucie. Zbyt wiele nerwów i stresu wpływa niekorzystnie na układ immunologiczny dziecka, nie pozwala się zrelaksować, wypocząć i tak się koło zamyka. Pamiętajmy o tym, że w dzieciństwie ważna jest zabawa i przyjemności.


Preparaty z apteki.
Cokolwiek i jakkolwiek byśmy nie robili, jak bardzo nie stawalibyśmy na głowie, zawsze warto posiłkować się suplementami diety. Na pewno, pod naszą kontrolą, nie zaszkodzą, a pomogą nam zadbać o odpowiedni poziom witamin przyjmowanych przez nasze dziecko. Zawierają one witaminy i minerały niezbędne do prawidłowego rozwoju i dbania o odporność naszego dziecka. Nie zawierają konserwantów za to są w podawane w fajnej, ciekawej dla dzieciaków formie.


W nasze ręce wpadł chyba wszystkim znany (ja pamiętam go ze swojego dzieciństwa) Visolvit, ale w zupełnie nowej odsłonie. Truskawkowej.
Visolvit to saszetki z kolorowym, musującym granulatem w środku do rozpuszczenia w wodzie (z doświadczenia wiem, że dzieci wolą wyjadać go w postaci sypkiej). U nas wcześniej się nie pojawiał, bo moje dzieciaki z smakiem pomarańczowym z zasady nie przepadają, ale truskawka... truskawka to jest to, co trafiło w ich gusta.
Pamiętam z dzieciństwa, że zawsze z siostrą czekałyśmy na ten moment, gdy Mama dawała nam codzienne witaminy. W dawnych to było czasach, nie było takiej różnorodności słodyczy i łakoci więc ta saszetka z kwaskowatym proszkiem w środku była dla nas jak taki łakoć. Przyjemne z pożytecznym, bo my byłyśmy zadowolona, a i Mama spokojna, że my, niejadki podobne jak teraz moje dzieci, mają zapewnioną odpowiednią dawkę zdrowia.
Visolvit zalecany jest w szczególności w okresie takim jak teraz, w czasie, gdy małemu człowieczkowi te witaminy są bardzo, ale to bardzo potrzebne. Dodatkowo, wiosna to czas, gdy dzieci podnoszą swoją aktywność, biegają, ganiają po podwórku, ruszają się więcej niż w zimie więc potrzebują wzmocnienia. Wiadomo, owoce, warzywa, ale drobny pomocnik nie zaszkodzi.
Zachęcam do zapoznania się z dokładniejszym składem, ja tylko od siebie dodam, że Visolvit ma dużą dawkę, jakże potrzebnej w tym okresie witaminy D, ale też witaminę C i całą baterię witamin z grupy B.
A teraz dołączamy do #teamvisolvit i lecimy podbijać świat, bo wiosna wzywa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz