sobota, 31 sierpnia 2019

Farma Iluzji... czyli jak przedłużyć sobie wakacje.

Lato już powoli zbliża się ku końcowi ku mojemu ogromnemu niezadowoleniu. Zdarza się jednak i tak, że cały wrzesień możemy się cieszyć niemal upalną pogodą i wykorzystać ten jeszcze nieco lżejszy czas w przedszkolu czy szkole na wycieczki czy aktywności. Można nieco pozaklinać rzeczywistość i w tym przedjesieniu wybrać się w świat odmienny od szkolnej szarości. My rok temu właśnie tam kończyliśmy sezon i dziś, po raz kolejny chcę wam pokazać, jak tam fajnie i bajecznie. I wcale, mimo że wakacje dobiegły już niemal końca, nie nudno.
Zapraszam zatem na wycieczkę do Farmy Iluzji.



Farma Iluzji to przede wszystkim miejsce, które każdy kto ma dzieci musi odwiedzić, jak pojawi się w naszej części Polski. My odwiedzamy już któryś raz i za każdym razem odkrywamy coś, czego nie widzieliśmy do tej pory. Spędza się tam cały dzień, bo inaczej to zupełnie nie ma sensu, a bawią się wszyscy, i dzieciaki, i starszaki.




Znakiem rozpoznawczym Farmy jest oczywiście odlatujący domek, ale to nie on wita wszystkich już na samym wejściu. Tam bowiem możemy spotkać kotka, który zgrabnie wspina się na lewitujący kran. Moje dzieciaki są nim zafascynowane. Domkiem zresztą też, choć ten drugi osobę z moimi fobiami i zaburzeniami błędnika za każdym razem pokonuje. Niemniej jednak robi wrażenie nawet na zewnątrz. To już niemal symbol zabawy, kolorów i bajeczności tego miejsca.


Dalej nie wiem, jak i co opowiadać, bo jest tego tyle, że można dostać kociokwiku. Dzieciaki rozbiegają się każde w swoją stronę, chcą wszystkiego naraz. Ich reakcja na widok tego miejsca za każdym razem, gdy tam jesteśmy to coś niesamowitego. I nie mówię tylko o swoich dzieciach, ja obserwuję także inne.


Jest tu w zasadzie wszystko. Począwszy od pokazów magii czy multimedialnych, przez zagadki, labirynty, gry i zabawy, przez kolejki, z których jedna i mnie wbiła w fotel, po takie przyziemnie sprawy jak dmuchańce. Ale są też baseny, jest zwierzyniec, są place zabaw. No ciężko to ogarnąć jedną opowieścią. I w sumie po co, jak można się wybrać i zobaczyć.




A wszystko to jest bajecznie kolorowe, zadbane i bezpieczne. Gdzieś tam niewidocznie przemyka się obsługa, która pilnuje porządku i czystości.



Żeby nie było, że samą zabawą z dzieciakami człowiek żyje, to jedzenia w Farmie Iluzji też mamy pod dostatkiem. Bo prócz typowych zabawowych przekąsek można się najeść niemal na każdym kroku. Ja w tym roku odkryłam świetnie położoną pizzernię, a że mój Fifi w tym roku odkrył pizzę to posililiśmy się w scenerii starej kopalni. Ale jest też świetny bar przy plaży, który kusi egzotycznymi napojami, kawą i lemoniadą, a mnie skusił kubkiem, który potem można sobie wziąć do domu, na czo ochoczo przystałam, gdyż dzieci mają już swoje słoikokubki ze słomką, a jakoś nie mogłam się doczekać.


No co ja was tu będę dłużej zanudzać. Oglądajcie zdjęcia i przyjeżdżajcie. Farma Iluzji to miejsce mniej więcej w połowie drogi między Lublinem a Warszawą, niedaleko Ryk, ale w bok, w przepięknych okolicznościach przyrody. Naprawdę jest okazja podziwiać piękne widoki zanim wejdzie się do świata magii.



A sama Farma mieści się w miejscowości Mościska. Jest czynna do połowy października w każdy weekend i nie przestaje ciągle zadziwiać, nawet w ostatni weekend przed końcem sezonu. Wiem, bo rok temu właśnie w taki weekend ich odwiedzaliśmy. Także czasu jeszcze sporo na odwiedziny i mnóstwo zabawy zanim przyjdzie zima i przyjdzie czas na inne rozrywki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz