Ostatnie dni i tygodnie zdominowało lato, upał i wakacje. Zdjęcia się zbierały, zbierały i zbierały, a ja zupełnie zapomniałam wybrać te najistotniejsze i podzielić się nimi z Wami na blogu.
31. tydzień roku, to tydzień jeszcze umiarkowanych upałów. W Lublinie odbywał się Carnaval Sztukmistrzów i mimo mojego kiepskiego samopoczucia wybraliśmy się pospacerować po mieście. Troszkę w piątek, troszkę w sobotę, troszkę w niedzielę... Starówka, deptak, murek z kwiatami... Fi stanął na wysokości zadania i jak prawdziwy mężczyzna wręczył Mamusi kwiatucha.
Zosia w temacie spacerów też nie pozostała dłużna. Opanowała turlanie do perfekcji i znikała nam z oczu w sekundę. Żaden zakątek mieszkania nie pozostał bez odwiedzin.
32. tydzień to oczywiście wakacje, wakacje, wakacje. Najpierw szykowanie, pakowanie, planowanie, a potem już istne szaleństwo czyli jezioro, woda, koło i dzieci..., całe mnóstwo dzieci.
Fifi od początku oszalał na punkcie kąpieli i pływania, ale z czasem troszkę mu się to nudziło. Głównie nudziła mu się Mama i okupował wszystkiego rodzaju ciocie i wujków. Zosia wodę kocha i każdy kontakt z nią wywołuje niekontrolowane wybuchy radości. Niestety, upał troszkę odstraszał, ale i tak skorzystaliśmy, że hej.
Ostatni tydzień, to taki tydzień mieszany. Troszkę jeszcze wczasów, troszkę powrotów, mnóstwo emocji, sporo zmęczenia i zmiany...
Nad jeziorem było więcej luzu, nie zwracaliśmy uwagi na niektóre szczegóły, ale po powrocie widać, jak bardzo nasze dzieci się rozwijają. Jak szybko zdobywają nowe umiejętności, jak rozwija się ich wzajemna relacja, jak kształtują się ich malutkie charaktery.
Fifi niesamowicie wydoroślał w stosunku do Zosi. Mówi do niej, buja w wózku, głaszcze, gdy płacze. Przynosi jej jedzenie, niekapka czy próbuje się dzielić zabawkami. Gdy jej dłużej nie ma, bo śpi w sypialni, to tęskni. Ale potrafi też zabrać siostrzyczce zabawkę. Mały cwaniaczek.
Zosia natomiast, gdy przywieźliśmy ją do domu, położyliśmy na podłodze w salonie, zostawiliśmy na chwilkę... Zosia stanęła na czterech i poszła. Może jeszcze niesprawnie, chwiejnie, może jeszcze upadała na pupcię, ale z dnia na dzień było coraz lepiej. Jak już opanowała raczkowanie, klapnęła na tyłek i usiadła. I tym sposobem mamy w domu raczkującą i siedzącą pannicę. Zaczęło się...
Takie były nasze ostatnie trzy tygodnie...
Mam nadzieję, że to nie ostatnie takie ciekawe dni, że jeszcze w tym roku poszalejemy...
A jak u Was mijają wakacje?
Widać jaka Zosieńka szczęśliwa :) zwłaszcza w tej firance :)))))
OdpowiedzUsuń;)
UsuńOoo, to teraz oczy dookoła głowy :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze jednego dobrze nie można z oczu spuścić, to drugie zaczyna szaleć;)
UsuńMy już po remocie. Miesiąc u Babci, takie mini wakacje bo zmiana otoczenia, ale ciężko bo Ja sama, tata zasuwał na chacie.
OdpowiedzUsuńAle efekty są. Jestem ogromnie szczęśliwa :)
A prawdziwe wakacje to może od 22 sierpnia, podobno pogoda ma się utrzymać więc zabieramy dzieci do Darłówka
.
Jeny ale ta Zosia już pannica...teraz tylko czekać aż zacznie chodzić...pzdr
Ale Wam zazdroszczę remontu;) My chyba zdecydujemy się na budowę, tylko czekamy na decyzję góry czyli banku ;)
UsuńA Zosia już nam zaczyna stawać;)
Udanych wakacji!!! I pogody super życzę!!!
My w trakcie remontu ;D
OdpowiedzUsuńPlanowanie bez przerwy, wycieczki, spacery jeziorka itp ;)
Piękne zdjęcia ;)
www.kolorowe-usta.blogspot.com
My trochę z wycieczkami odpuściliśmy, bo i upał straszny i moje zdrowie kiepskawo, ale mam nadzieję, że na jesieni sobie odbijemy;) Polecacie coś fajnego???
UsuńSlodziaki..:-) a wakacje? Upal okropny,a ja uziemiona w domu... nic ciekaego,mam nadzieje,ze jeszxze to sobie odbijemy:-)
OdpowiedzUsuńOdbijecie na pewno!!! A w taki upał lepiej odpocząć... Zdrowia!!!
Usuń