wtorek, 5 czerwca 2018

Dom - takie proste słowo... czyli co powinien mieć mój wymarzony...

Pomysł budowy domu zakiełkował w nas już dość dawno temu za sprawą mojego Taty, który jakoś dla mnie niezrozumiale strasznie nas do tego namawiał. Było to dla nas tak nierealne w sensie wykonania, a jeszcze bardziej w sensie finansowym, że zwyczajnie nie wzięliśmy tego na poważnie i dalej żyliśmy sobie w swoim wygodnym bloku. Gdy na świecie pojawił się Filip powolutku zaczęło nam doskwierać mieszkanie w mieście, w centrum, na drugim piętrze, bez podwórza. Zwłaszcza, że ja większość swojego dzieciństwa spędziłam w domku jednorodzinnym, a Szanowny był z rodzicami posiadaczem działki pod miastem. Kombinowaliśmy na różne sposoby. To pojawiał się pomysł dużego mieszkania, to kupna gotowego domu, to znów kupna działki daleko, daleko od Lublina, bo taniej. Wszystko jednak było niedoskonałe i drogie, a takie rozwiązanie nie specjalnie nam się uśmiechało. Bo nie widziało nam się ładowanie w coś, co nie do końca nam odpowiada i jeszcze płacenie za to majątku. Gdy pojawił się pomysł, że możemy mieć działkę pod samym miastem, choć nie do końca budowlaną i nie do końca przygotowaną pod budowę, zapaliliśmy się do pomysłu bardzo. I wtedy właśnie wpadł mi w oko projekt naszego domu i pomimo wielu dyskusji, również krytyki, przez ten cały czas załatwiań, przez tą całą drogę przez mękę, dwa lata do rozpoczęcia budowy, pozostaliśmy mu wierni i wiedzieliśmy, że właśnie tego chcemy...


Jest spory, owszem. W dobie małych domeczków, wielkości mieszkania, to nie zaprzeczę, jest większy. Ale nie jest ogromy, jak niektórzy mówią. Jest nas czwórka, każde ma swoje potrzeby, a patrząc na geny, to każde będzie miało jakieś absorbujące przestrzeń hobby, więc miejsca nam trochę trzeba, ale nie to był argument koronny przemawiający za tym projektem. Mieszkałam i w domku i w bloku. Ani jedno, ani drugie nie było doskonałe, ale dzięki temu wiem, czego oczekuję od swojego domu i ten właśnie to ma. 

1. Piętro.
Zdecydowanie jestem zwolennikiem oddzielenia przestrzeni prywatnej, życiowej od przestrzeni dla gości, reprezentacyjnej. Wiadomo, że w domu, w którym się jest i spędza się czas te granice się zacierają, ale symboliczny podział jest i tego mi brakuje w mieszkaniu. Tutaj tą funkcję będzie spełniało właśnie piętro. Sypialnie, łazienki, pralnia - to góra, a salon z gabinetem na dole. Wiadomo, że większość czasu spędza się w salonie, a nie tylko wtedy, gdy przychodzą goście, ale o wiele łatwiej utrzymać porządek i ład, gdy nie gromadzi się w nim ubrań, dokumentów, zabawek i innych rzeczy, które teraz, w bloku znajdują się w naszym dużym pokoju.

2. Ogród.
W domu mieliśmy za mały, w mieszkaniu nie mamy go wcale... Tutaj jest ogromny ogród, oddzielony od sąsiadów drzewami, schowany za domem... Będę mogła w końcu mieć swoje warzywa, kwiaty i owoce. Wiem, że to mnóstwo roboty, ale jak przyjemnej roboty po całym dniu przy komputerze.


3. Taras.
Wyjście właśnie na ten nasz wymarzony ogród. Prosto z salonu. Poranna kawka i lektura wiadomości na świeżym powietrzu. Od razu przypomina mi się, jak w niedzielne poranki szukaliśmy Taty po całym domu, a on sobie w spokoju czytał gazetkę w kąciku tarasu. Albo, gdy w dzieciństwie, jeszcze u Dziadków, zbiegałam rano, na bosaka prosto na trawnik pod ogromną wiśnię...
W mieszkaniu mamy balkon. Nawet go sobie jakoś umeblowaliśmy, ale odkąd mamy nowego kota to strach drzwi na dłużej otworzyć, bo nie mam do niego zaufania. Dodatkowo większość miejsca najczęściej zajmuje suszarka do ubrań lub zapasy wody mineralnej ;) 

4. Garaż
Na tym samym poziomie, z wejściem bezpośrednio do domu i koniecznie z bramą otwieraną na pilota. Przestronny i jasny. I zakupy niemal same wjeżdżają do kuchni ;)

5. Spiżarnia.
Jestem typowym chomikiem w tej dziedzinie. Lubię mieć produkty na wyczarowanie czegoś na szybko i na wyjątkową okazję bez wychodzenia z domu. W domu rodzinnym była przykuchenna spiżarka, ale średnio ustawna i spiżarnia na przetwory w piwnicy, gdzie ja się bałam chodzić, a tym bardziej grzebać w pomiędzy ciasno ustawionymi słoikami. W mieszkaniu Szanowny wyczarował mi jakieś półeczki we wnęce w kuchni i wnęce w szafce w przedpokoju, ale po pierwsze są mało wygodne, a po drugie są małe... Tutaj będziemy mieli spiżarkę przy kuchni, spory schowek pod schodami, gdzie mogę gromadzić przetwory, a jak mi będzie mało, to w garażu też jest spora wnęka i mogę wyjęczeć kawałeczek miejsca ;)

6. Garderoba.
W naszym obecnym mieszkaniu ogrom powierzchni sypialni zajmuje ogromna szafa, która i tak nie mieści wszystkiego i zawsze jest w niej bałagan, bo jest nieukładna w żadną stronę i zawsze wszystko się miesza i bebeszy. Moje sukienki i koszule wiecznie wymagają prasowania, bo dzielą szafy z kurtkami wszystkich członków rodziny, a buty, choć poukładane w pudełkach i tak zawsze gubią pary. Gdy zobaczyłam na projekcie trzy pokoje z własnymi garderobami (w sypialni są nawet dwie), to się zakochałam. Pozwoli nam to ograniczyć liczbę mebli, które i tak pewnie rok po kupieniu przestałyby nam się podobać, a zyskamy przestrzeń, za którą bardzo tęsknię teraz w bloku. Każdy będzie miał swoje półki, w swoim pokoju, posegregowane według swojego gustu...


7. Pralnia.
Oddzielne pomieszczenie na pranie zawsze mi się śniło. W domu rodziców było w piwnicy. Ciemne i nieprzyjemne. Do tego trzeba było najpierw pranie znieść na dół, a potem wnosić na piętro, żeby wysuszyć i uprasować w wybranym akurat tego dnia pokoju. W mieszkaniu pralkę mamy wepchniętą we wnęce w łazience, a pranie czekające na upranie składujemy na kupie w drugiej wnęce. Sortuję je w dniu prania, bo inaczej nie ma to sensu. Suszy się albo w salonie, albo na balkonie, a na prasowanie czeka w zgrabnym pudle za biurkiem, z którego lubi się "wylewać" i cieszyć oko nasze, jaki i każdego, kto nas odwiedzi.
We właśnie budowanym domu pralnia jest mała, ale mieści się na piętrze, na tym samym poziomie, gdzie nasze sypialnie i łazienka, spokojnie można w niej również rozwiesić pranie jak i je uprasować. Nie trzeba latać po piętrach, nosić, przekładać. I może wreszcie doczekam się takich pięknych koszy na pranie ;)

8. Pracownia.
Moje największe marzenie chyba od zawsze. Jeszcze będąc dzieckiem marzyłam o swojej przestrzeni na moje "wytwory". Tata kiedyś fantazjował o takim pomieszczeniu na strychu naszego rodzinnego domu, ale ja zdążyłam się wyprowadzić zanim wcielił ten pomysł w życie. W mieszkaniu w odstawkę poszły farby, których nie było gdzie trzymać, z czasem nawet haft przestał mnie bawić, bo za dużo było z tym zachodu, składania i rozkładania. Nie mniej jednak dalej działam, coraz bardziej się rozkręcam, czasem tęsknię za innymi formami aktywności i mam nadzieję, że za czas jakiś wszystkie moje włóczki, nitki, sznurki, a nawet kredki i ołówki znajdą swoje miejsce, a ja spokój, że moje motki nie zostaną kolejną zabawką dla kotów i dzieci... No i mój ukochany manekin o wdzięcznym imieniu Bożena, nie będzie musiał się gnieździć między szafą na kurtki, a witryną na kieliszki do wina ;)

Zapewne mogłabym tu zamieścić jeszcze wiele swoich "domowych" planów. Już się na przykład cieszę na stół w salonie, bo teraz mamy jedynie ławę... Nie mogę się doczekać, kiedy moje książki wyjdą z pudeł i godnie spoczną na swoim miejscu... A kuchnia z widokiem na ogród i las, a nie na zatłoczoną ulicę, to już istny sen... Ale na razie działamy, brniemy do przodu z niemałym wsparciem duchowym od jednych i dołowaniem od drugich. Ale tak już jest, wszystkim się nie dogodzi, a dom ma być przede wszystkim dla nas, a nam się właśnie taki podoba. Może kiedyś zdanie zmienimy, może będziemy czegoś żałować, ale to pokaże czas. Na razie z optymizmem patrzymy na kolejne etapy, które są za nami, czasem się zamartwiamy, jak coś się kopie, budowa domu przeraża nas jednakowo, jak na początku, ale już nie możemy się doczekać, kiedy zjemy pierwszy posiłek w salonie, kiedy siądziemy na tarasie i kiedy spędzimy pierwszą, prawdziwą noc w nowym domu.


A Wy??? Jakie rozwiązania chwalicie sobie w swoich domach lub mieszkaniach??? Co Wam się marzy, czego brakuje, a co byście wyrzucili??? Chętnie poczytam, bo może z czegoś jeszcze skorzystamy...

PS. Obecnie dom już ma dach i okna, a za chwilkę wchodzimy z wykończeniami ;)


1 komentarz:

  1. Temat dla mnie na czasie, bo kilka miesiecy temu przeprowadzilismy sie do "nowego" domu. Tyle, ze tutaj (mieszkam w Stanach) raczej nie buduje sie domu na bazie samodzielnego projektu. Mozna kupic nowy dom od dewelopera, ale znakomita wiekszosc ludzi kupuje kilkudziesiecioletnie domy w starych, ustabilizowanych dzielnicach.
    Czytam Twoje punkty i stwierdzam, ze naprawde swietnie przemysleliscie co jest Wam potrzebne. My, kupujac juz gotowy dom, mielismy ograniczone mozliwosci wyboru tego, jaki bedzie mial uklad. Nasz poprzedni domeczek byl malusienki, mial okolo 94 m2 i tylko 1 lazienke. Najwazniejszymi punktami bylo wiec dla nas, zeby nowy dom mial pietro (mielismy dosc, ze goscie idac do lazienki musieli przejsc przez cala chalupe i zagladac nam do sypialni), byl wiekszy i mial garaz. I wszystko to ma, ale jednoczesnie moglabym troche ponarzekac. ;) Po pierwsze, pralnia. W starym domu byla w piwnicy, okropnosc. W nowym jest na... parterze. Niby lepiej, ale skoro teraz mamy pietro, to i tak musze taszczyc kosze prania na gore. ;) Dom jest polozony na gorce i garaz znalazl sie na dolnym poziomie, czyli niestety trzeba sie z niego wdrapywac do glownej czesci domu, co kiedy sie cos niesie wcale nie jest fajne. Najgorsza jednak rzecza dla mnie jest brak dodatkowej sypialni. Dom ma 3 sypialnie i okolo 160 m2. Kiedy zaczynalismy szukac, upieralam sie, ze chce przynajmniej 180 m2 i 4 sypialnie, ale uleglam perswazjom meza, ktory twierdzil, ze nie potrzeba nam az tyle metrazu, ze to dodatkowe koszty utrzymania, itp. No fakt, ze malo kiedy tu za oceanem mamy gosci, wiec ta sypialnia przez wiekszosc czasu stalaby pusta. Dom ma wykonczony pokoj w piwnicy (ale nad ziemia i z duzym oknem), ktory pelni funkcje bawialni dzieci, ale planowalismy przeznaczyc go tez na pokoj goscinny. Tymczasem niespodziewanie na wakacje zdecydowali sie przyleciec moi tescie. Uznalismy, ze glupio jest upchnac w piwnicy dwojke starszych ludzi, kiedy najblizsza lazienka (i to tylko z kibelkiem i zlewem) jest na parterze. W rezultacie oddalismy im nasza sypialnie, dzieciaki wrzucilismy do pokoju corki, a sami gniezdzimy sie w pokoju syna. Ja zas zgrzytam zebami, bo gdybym postawila na swoim, to nie mialabym takiego problemu! ;)
    A Wam gratuluje, bo macie wszystko wspaniale przemyslane i zaplanowane. No i nowy dom to zawsze radosc dla calej rodziny, szczegolnie kiedy przeprowadza sie z mieszkanka w bloku! :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń