środa, 8 sierpnia 2018

Jak powstała planeta Kumpligświst - wywiad z Kasią Nowowiejską - ilustratorką.

Książki przenoszą nas w inny świat. Dają nam odpoczynek od codzienności, pozwalają rozbudzić wyobraźnię, czarują i urzekają. Ja za każdym razem, gdy czytam, tworzę sobie w głowie obraz świata, który chciał mi przekazać autor. Każdy bohater ma swój wygląd, każde pomieszczenie jest jakoś urządzone, każde miasteczko ma swój rozkład... Ciężko potem wyrzucić z pamięci takie sceny i przejście z jednej lektury do drugiej zajmuje odrobinę czasu... Książki dla dorosłych rzadko posiadają ilustracje, zazwyczaj są to kartki zapisane ciągiem tekstu... Ale dorośli sporo już w życiu widzieli i łatwiej im wejść w świat opisywany przez pisarza. Dzieci w tej materii mają dużo fajniej, bo autorzy i wydawcy niejednokrotnie dopieszczają ich wchodząc we współpracę z artystami ilustratorami, żeby dać im przepiękne i zaczarowane krajobrazy, magiczne postaci i bajkowy świat...
Ale żeby ten świat powstał, ktoś musi się napracować i go stworzyć... Zazwyczaj zwracamy uwagę na autora tekstu zapominając o autorze ilustracji... A ja dziś mam dla was niespodziankę... Rozmowa z twórcą ilustracji do zaczarowanej opowieści pod tytułem "Kandela, Czarny Lew i planeta Kumpligświst" Kasią Nowowiejską... ;)
Zapraszam!!!



1. Jak to się stało, że zaczęła Pani tworzyć ilustracje do książek?
W czasie studiów zaczęłam zbierać stare książki dla dzieci. Na początku dlatego, że przypominały mi czasy dzieciństwa i dzięki nim mogłam odbywać sentymentalne podróże do przeszłości. Z czasem przerodziło się to w żywe zainteresowanie historią sztuki. Polska szkoła ilustracji i klasyczna polska animacja stały się moim głównym obiektem zainteresowań i to im poświęcałam każdy możliwy projekt. Zbieg okoliczności sprawił, że w tym właśnie czasie na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, gdzie studiowałam malarstwo, otwarto pracownię ilustracji prowadzoną przez prof. Jadwigę Okrassę, która niesamowicie wspierała mnie w stawianiu pierwszych kroków w tej dziedzinie. Jednocześnie w pracowni malarskiej prowadzonej przed prof. Henryka Cześnika miałam wolną rękę do próbowania swoich sił i eksperymentowania w tworzeniu własnych filmów animowanych, więc mogłam łączyć ilustrację z malarstwem i zamykać je w ruchomych obrazach. Fantastycznie wspominam te czasy. Odkrywałam coraz to nowe inspiracje i wiedziałam, co tak naprawdę chcę robić w życiu. Trudno jednak produkować filmy w pojedynkę, to żmudny i skomplikowany proces, naturalnie więc coraz częściej pracowałam nad ilustracjami.

2. Czy od samego początku wiedziała Pani, że będą to ilustracje dla dzieci?

Tak. Nie potrafię jednak odpowiedzieć na pytanie dlaczego. Po prostu wiedziałam, że to jest to, w czym spełniam się najbardziej, co przynosi mi ogromną satysfakcję i tym właśnie chcę się podzielić.


3. Dzieci nie są łatwymi odbiorcami ‒ albo im się coś podoba, albo nie. Skąd Pani czerpie inspiracje i jak testuje pomysły, zanim trafią w ostatecznej formie do druku?

Przyznam, że nigdy nie testuję gotowych ilustracji na młodych odbiorcach. Oczywiście czasami owocuje to bezlitosną krytyką ze strony dzieci i kiedy dowiaduję się, że wąsy, które narysowałam u kota są „po prostu zupełnie nie takie, jak powinny”, muszę się z tym zmierzyć i wyciągnąć wnioski. Staram się jednak zaprosić czytelnika do mojego świata fantazji. Inspiracje są wszędzie, nigdy nie szukam ich na siłę.

4. Czy postacie do książek powstają w Pani głowie przez dłuższy czas, czy jest to chwila, bach, ołówek w dłoń i już?

Czytając po raz pierwszy tekst, który będę ilustrować, już wiem, jak chcę, żeby wyglądał bohater i jego świat. Takie książki sprawiają najwięcej satysfakcji w pracy, nie trzeba szukać pomysłów, po prostu rysują się same. Czasami zdarza mi się, że przeczytam tylko tytuł i już wizualizuję sobie bohatera.

5. Jaka książka z Pani dzieciństwa najbardziej zapadła Pani w pamięć?

Były momenty, że jako dziecko czytałam bardzo dużo, ale pierwsze wspomnienie, które często do mnie wraca to „Karolcia“ Marii Kruger. Przeczytałam ją sama z zapartym tchem i wyobrażałam sobie, że i ja mam taki koralik. Bardzo to wtedy przeżywałam. 


6. Czy zwracała Pani szczególną uwagę na ilustracje w książkach, gdy była Pani dzieckiem?

Są ilustracje z dzieciństwa, które zapadły mi w pamięć na zawsze i potrafię je przywołać w każdej chwili. Mowa o ilustracjach Bożeny Truchanowskiej, Jerzego Srokowskiego, Jana Marcina Szancera czy Janusza Grabiańskiego. Nie sądzę, żebym już wtedy czuła specjalne powołanie, bo jako dziecko z bujną wyobraźnią często zmieniałam marzenia o przyszłej profesji, ale z pewnością dzięki temu, że miałam okazję wszystko to widzieć jako dziecko – później jako osoba dorosła chciałam wrócić do wspomnień z dzieciństwa.

7. Jak wygląda Pani stanowisko pracy? Czy jest to "samotnia", w której się Pani zamyka, czy raczej wpuszcza tam Pani innych, żeby zainspirowali, pomogli, podpowiedzieli?

Pracuję w domu i tylko wtedy, kiedy jestem sama. Najczęściej w ciszy. Kiedy do głosu dochodzi wyobraźnia – lubię mieć przestrzeń, żeby móc wszystko w spokoju przenieść na papier.

8. Pani dorobek ilustratorki i animatorki jest imponujący, pisze Pani, że to Pani powołanie… Czy wzięło się ono z tego, że lubi Pani dzieci i chce tworzyć dla nich, czy raczej było na odwrót ‒ najpierw była miłość do ilustracji i animacji, a potem chęć sprawienia frajdy dzieciom?

Jestem najmłodszym dzieckiem w rodzinie, nigdy nie było wokół mnie dzieci – tak po prostu potoczyło się moje życie. Fascynację ilustracją zapoczątkowało zamiłowanie do sztuki i chęć przebywania blisko niej. Dwa lata temu urodziła się moja córka Helenka, powoli staje się świadomym odbiorcą, co z pewnością wpłynie również na moją twórczość. Jak? Jeszcze nie wiem, chętnie opowiem za kilka lat.


9. Czy jest Pani spełniona w tym, co robi? Czy ma Pani jeszcze jakieś marzenia, jakiś cel artystyczny (i nie tylko), do którego Pani dąży i który chce Pani osiągnąć?

Kocham to, co robię. Książki, które ilustruję, żyją swoim życiem, spędzam z nimi jakiś ułamek czasu, a potem idą dalej w świat. Cudowne jest to, że jeszcze wiele projektów przede mną. Ilustruję książki, projektuję gry i aplikacje dla różnych kategorii wiekowych, więc nie ma mowy o monotonii. Mam kilka pomysłów autorskich, które wiem, że zrealizuję, gdy przyjdzie na to czas. Kiedyś pracowałam za dużo, w pewnym momencie straciłam lekkość i chęć do pracy. Odkąd na świecie jest moja córka, ostrożniej dobieram projekty, ale też oddaję im się bardziej, jestem mocniej zaangażowana i bardzo lubię to uczucie. Chcę mieć czas dla rodziny, moją pasją są konie, więc czas przeznaczony na pracę po prostu jest dla mnie cenniejszy i nie pozwalam sobie na przypadek.

10. I na koniec... Który z bohaterów jest najbardziej Pani? Taki ulubiony, wychuchany? Gdyby miała Pani jedną postać wkleić na Pani wizytówkę, to która by to była? I dlaczego?

To bardzo trudne pytanie i myślę, że im dłużej się zastanawiam nad odpowiedzią tym bardziej oczywiste jest, że nie mam takiego bohatera. Lubię wszystkich, choć do niektórych oczywiście mam większy sentyment. Jeśli jednak miałabym teraz coś wkleić na wizytówkę - zabrałabym się za projekt nowej postaci. Po prostu nie lubię trzymać się już "utartych szlaków", bo to ogranicza. Staram się odkrywać siebie na nowo - zawsze, kiedy jest ku temu okazja.

Bardzo serdecznie dziękuję za poświęcony mi czas i ciekawe odpowiedzi. Życzę kolejnych sukcesów i pomysłów na jeszcze wiele, wiele interesujących postaci ;)


Książka wraz z pięknymi ilustracjami Pani Kasi dostępna dzięki Wydawnictwu Skrzat. A bajkową opowieść o Kandeli, która czuje się opuszczona w świecie zabieganych dorosłych oraz napotkanym w lesie Czarnym Lwie i planecie Kumpligświst wyczarowała dla nas Iwona Wilmowska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz