Książki przenoszą nas w inny świat. Dają nam odpoczynek od codzienności, pozwalają rozbudzić wyobraźnię, czarują i urzekają. Ja za każdym razem, gdy czytam, tworzę sobie w głowie obraz świata, który chciał mi przekazać autor. Każdy bohater ma swój wygląd, każde pomieszczenie jest jakoś urządzone, każde miasteczko ma swój rozkład... Ciężko potem wyrzucić z pamięci takie sceny i przejście z jednej lektury do drugiej zajmuje odrobinę czasu... Książki dla dorosłych rzadko posiadają ilustracje, zazwyczaj są to kartki zapisane ciągiem tekstu... Ale dorośli sporo już w życiu widzieli i łatwiej im wejść w świat opisywany przez pisarza. Dzieci w tej materii mają dużo fajniej, bo autorzy i wydawcy niejednokrotnie dopieszczają ich wchodząc we współpracę z artystami ilustratorami, żeby dać im przepiękne i zaczarowane krajobrazy, magiczne postaci i bajkowy świat...
Ale żeby ten świat powstał, ktoś musi się napracować i go stworzyć... Zazwyczaj zwracamy uwagę na autora tekstu zapominając o autorze ilustracji... A ja dziś mam dla was niespodziankę... Rozmowa z twórcą ilustracji do zaczarowanej opowieści pod tytułem "Kandela, Czarny Lew i planeta Kumpligświst" Kasią Nowowiejską... ;)
Zapraszam!!!
1.
Jak to się stało, że zaczęła Pani tworzyć ilustracje do
książek?
W
czasie studiów zaczęłam zbierać stare książki dla dzieci. Na
początku dlatego, że przypominały mi czasy dzieciństwa i dzięki
nim mogłam odbywać sentymentalne podróże do przeszłości. Z
czasem przerodziło się to w żywe zainteresowanie historią sztuki.
Polska szkoła ilustracji i klasyczna polska animacja stały się
moim głównym obiektem zainteresowań i to im poświęcałam każdy
możliwy projekt. Zbieg okoliczności sprawił, że w tym właśnie
czasie na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, gdzie studiowałam
malarstwo, otwarto pracownię ilustracji prowadzoną przez prof.
Jadwigę Okrassę, która niesamowicie wspierała mnie w stawianiu
pierwszych kroków w tej dziedzinie. Jednocześnie w pracowni
malarskiej prowadzonej przed prof. Henryka Cześnika miałam wolną
rękę do próbowania swoich sił i eksperymentowania w tworzeniu
własnych filmów animowanych, więc mogłam łączyć ilustrację z
malarstwem i zamykać je w ruchomych obrazach. Fantastycznie
wspominam te czasy. Odkrywałam coraz to nowe inspiracje i
wiedziałam, co tak naprawdę chcę robić w życiu. Trudno jednak
produkować filmy w pojedynkę, to żmudny i skomplikowany proces,
naturalnie więc coraz częściej pracowałam nad ilustracjami.
2.
Czy od samego początku wiedziała Pani, że będą to ilustracje dla
dzieci?
Tak.
Nie potrafię jednak odpowiedzieć na pytanie dlaczego. Po prostu
wiedziałam, że to jest to, w czym spełniam się najbardziej, co
przynosi mi ogromną satysfakcję i tym właśnie chcę się
podzielić.
3.
Dzieci nie są łatwymi odbiorcami ‒ albo im się coś podoba, albo
nie. Skąd Pani czerpie inspiracje i jak testuje pomysły, zanim
trafią w ostatecznej formie do druku?
Przyznam,
że nigdy nie testuję gotowych ilustracji na młodych odbiorcach.
Oczywiście czasami owocuje to bezlitosną krytyką ze strony dzieci
i kiedy dowiaduję się, że wąsy, które narysowałam u kota są
„po prostu zupełnie nie takie, jak powinny”, muszę się z tym
zmierzyć i wyciągnąć wnioski. Staram się jednak zaprosić
czytelnika do mojego świata fantazji. Inspiracje są wszędzie,
nigdy nie szukam ich na siłę.
4.
Czy postacie do książek powstają w Pani głowie przez dłuższy
czas, czy jest to chwila, bach, ołówek w dłoń i już?
Czytając
po raz pierwszy tekst, który będę ilustrować, już wiem, jak
chcę, żeby wyglądał bohater i jego świat. Takie książki
sprawiają najwięcej satysfakcji w pracy, nie trzeba szukać
pomysłów, po prostu rysują się same. Czasami zdarza mi się, że
przeczytam tylko tytuł i już wizualizuję sobie bohatera.
5.
Jaka książka z Pani dzieciństwa najbardziej zapadła Pani w
pamięć?
Były
momenty, że jako dziecko czytałam bardzo dużo, ale pierwsze
wspomnienie, które często do mnie wraca to „Karolcia“ Marii
Kruger. Przeczytałam ją sama z zapartym tchem i wyobrażałam
sobie, że i ja mam taki koralik. Bardzo to wtedy przeżywałam.
6.
Czy zwracała Pani szczególną uwagę na ilustracje w książkach,
gdy była Pani dzieckiem?
Są
ilustracje z dzieciństwa, które zapadły mi w pamięć na zawsze i
potrafię je przywołać w każdej chwili. Mowa o ilustracjach Bożeny
Truchanowskiej, Jerzego Srokowskiego, Jana Marcina Szancera czy
Janusza Grabiańskiego. Nie sądzę, żebym już wtedy czuła
specjalne powołanie, bo jako dziecko z bujną wyobraźnią często
zmieniałam marzenia o przyszłej profesji, ale z pewnością dzięki
temu, że miałam okazję wszystko to widzieć jako dziecko –
później jako osoba dorosła chciałam wrócić do wspomnień z
dzieciństwa.
7.
Jak wygląda Pani stanowisko pracy? Czy jest to "samotnia",
w której się Pani zamyka, czy raczej wpuszcza tam Pani innych, żeby
zainspirowali, pomogli, podpowiedzieli?
Pracuję
w domu i tylko wtedy, kiedy jestem sama. Najczęściej w ciszy. Kiedy
do głosu dochodzi wyobraźnia – lubię mieć przestrzeń, żeby
móc wszystko w spokoju przenieść na papier.
8.
Pani dorobek ilustratorki i animatorki jest imponujący, pisze Pani,
że to Pani powołanie… Czy wzięło się ono z tego, że lubi Pani
dzieci i chce tworzyć dla nich, czy raczej było na odwrót ‒
najpierw była miłość do ilustracji i animacji, a potem chęć
sprawienia frajdy dzieciom?
Jestem
najmłodszym dzieckiem w rodzinie, nigdy nie było wokół mnie
dzieci – tak po prostu potoczyło się moje życie. Fascynację
ilustracją zapoczątkowało zamiłowanie do sztuki i chęć
przebywania blisko niej. Dwa lata temu urodziła się moja córka
Helenka, powoli staje się świadomym odbiorcą, co z pewnością
wpłynie również na moją twórczość. Jak? Jeszcze nie wiem,
chętnie opowiem za kilka lat.
9.
Czy jest Pani spełniona w tym, co robi? Czy ma Pani jeszcze jakieś
marzenia, jakiś cel artystyczny (i nie tylko), do którego Pani dąży
i który chce Pani osiągnąć?
Kocham
to, co robię. Książki, które ilustruję, żyją swoim życiem,
spędzam z nimi jakiś ułamek czasu, a potem idą dalej w świat.
Cudowne jest to, że jeszcze wiele projektów przede mną. Ilustruję
książki, projektuję gry i aplikacje dla różnych kategorii
wiekowych, więc nie ma mowy o monotonii. Mam kilka pomysłów
autorskich, które wiem, że zrealizuję, gdy przyjdzie na to czas.
Kiedyś pracowałam za dużo, w pewnym momencie straciłam lekkość
i chęć do pracy. Odkąd na świecie jest moja córka, ostrożniej
dobieram projekty, ale też oddaję im się bardziej, jestem mocniej
zaangażowana i bardzo lubię to uczucie. Chcę mieć czas dla
rodziny, moją pasją są konie, więc czas przeznaczony na pracę po
prostu jest dla mnie cenniejszy i nie pozwalam sobie na przypadek.
10.
I na koniec... Który z bohaterów jest najbardziej Pani? Taki
ulubiony, wychuchany? Gdyby miała Pani jedną postać wkleić na
Pani wizytówkę, to która by to była? I dlaczego?
To bardzo trudne pytanie i myślę, że im dłużej się zastanawiam nad odpowiedzią tym bardziej oczywiste jest, że nie mam takiego bohatera. Lubię wszystkich, choć do niektórych oczywiście mam większy sentyment. Jeśli jednak miałabym teraz coś wkleić na wizytówkę - zabrałabym się za projekt nowej postaci. Po prostu nie lubię trzymać się już "utartych szlaków", bo to ogranicza. Staram się odkrywać siebie na nowo - zawsze, kiedy jest ku temu okazja.
Bardzo serdecznie dziękuję za poświęcony mi czas i ciekawe odpowiedzi. Życzę kolejnych sukcesów i pomysłów na jeszcze wiele, wiele interesujących postaci ;)
Książka wraz z pięknymi ilustracjami Pani Kasi dostępna dzięki Wydawnictwu Skrzat. A bajkową opowieść o Kandeli, która czuje się opuszczona w świecie zabieganych dorosłych oraz napotkanym w lesie Czarnym Lwie i planecie Kumpligświst wyczarowała dla nas Iwona Wilmowska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz