Jednymi z moich najwcześniejszych wakacyjnych wspomnień są wspomnienia z wakacji u dziadków... Dziadków, którzy mieli sad pełen jabłek... Pamiętam te jabłka, skrzynki, starego żuka, który to wszystko woził, komórkę pełną narzędzi... Potem, gdy już zabrakło rąk do opieki nad jabłkami, sad zdziczał i zarósł, ale gdzieś tam w głębi pozostały porzeczki. Gdy przychodził na nie czas, tata zabierał nas między te zarośla i pozwalał zbierać je sobie na zarobek... Było tego tak dużo, że spokojnie wystarczyło dla nas, dla rodziny i dla babci, która robiła przetwory na zimę... Soki, dżemy, kompoty... Ciężko zliczyć pomysły jakie przychodziły jej do głowy. Ja najbardziej lubiłam galaretki, ale zawsze wydawało mi się, że zrobienie ich to jakaś czarna magia i ogrom roboty... Aż do czasu...
Oto sposób...
- 1 łubianka czerwonych porzeczek = ok. 2 kg z groszami,
- 0,5 kg (lub więcej, jak ktoś lubi bardzo słodkie) cukru.
Porzeczki obieramy, wrzucamy do garnka i gotujemy... Gotujemy, gotujemy, gotujemy aż puszczą sok i się rozbreją... Przecieramy wszystko sitkiem... Gotowy sok (ok. 1 kg.) gotujemy jeszcze 10-15 minut z cukrem... Cukier musi się rozpuścić, a całość ma mieć gęstą, konsystencję. Gotową miksturę wlewamy do wyparzonych słoików i ustawiamy do góry dnem na czas jakiś...
Łatwe, prawda???
Zdecydowanie najlepszy sposób na dodatek do dań dla dzieci, które nie przepadają za "farfoclami".
Zdecydowanie najlepszy sposób na dodatek do dań dla dzieci, które nie przepadają za "farfoclami".
PS. Można oczywiście dodać nieco więcej cukru jeśli tak wolimy lub jeśli macie zbyt kwaśne porzeczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz