W tej ciąży mam bardzo mało czasu na delektowanie się swoim stanem. Jestem zalatana z Filipem, z pracą, z przygotowaniami. Czas przecieka przez palce, pędzi jak szalony i coraz mniej go zostaje. A ja mam wyrzuty sumienia, że nie korzystam z każdej chwilki. W ciąży z Fifim pracowałam prawie do samego końca, nie użalałam się nad sobą, wręcz przeciwnie, na siłę chciałam wszystkim udowodnić, że jestem herod babą. To był błąd, ogromny błąd. Obiecałam sobie, że tym razem będzie inaczej. No i niestety na obietnicach się skończyło.
Już nie raz pisałam, że codzienność z Filipkiem jest dość intensywna, zwłaszcza, że teraz, gdy brzuszek jest już spory, jest mi zwyczajnie ciężko. Do tego jesteśmy tylko my we trójkę i musimy sobie jakoś radzić. W praktyce wygląda to tak, że jeśli ja czegoś nie zrobię, to nie będzie zrobione wcale. Staram się, dwoję i troję i w efekcie wieczorami jestem wykończona, bo popołudnia, gdy mąż wraca do domu też nie gwarantują mi chwilki odpoczynku. Fifi wtedy jakby bardziej uczepia się mnie i nie odpuszcza nawet na minutę. I tak, gdy w końcu nadejdzie ta chwila, gdy Fi śpi, a w mieszkaniu zapanuje względny ład, to padam, zwyczajnie padam na fotel i się nie ruszam.
Ale, ale. Ma to też swoje bardzo dobre strony. Wtedy właśnie mam czas na rozmowę z moim Brzuszkowym Maleństwem. Czasem czytam przy tym blogi, czasem oglądam telewizję, a czasem tylko leżę z gołym brzuszkiem i obserwuję. I wtedy zaczyna się małe bum, bum, bum. Mały akrobata zaczyna swoje tańce. A wraz z nim cały mój brzuszek. Popukam ja, popuka i Ono. Czasem rozciągnie się tak, że jedne łapki poczuję pod żebrami, a drugie w pachwinie. Ruchliwe Maleństwo jest strasznie. Do tego stopnia, że czasem jestem przerażona, bo Fifi aż tak nie dokazywał, a widzicie, co z niego wyszło. I już teraz się boję, czy nie będzie mi tych kopniaków brakowało, jak już się Kruszynka urodzi. Ale za chwilę przypominam sobie, jak to było z Filipem i się uspokajam.
Chyba żadnej mamusi nie muszę mówić, jakie cudne są takie małe kopniaczki. Nawet te troszkę mocniejsze mają swój niepowtarzalny urok. Parę razy próbowałam opisać to uczucie mężowi, ale tego się nie da zrobić. Jest to jedno ze zjawisk nieopisywalnych. Kto nie przeżył ten nie wie. I mimo, że momentami jest mi już ciężko, to dla tych chwil mogłabym być w ciąży jeszcze 5 lat. No i coraz częściej pojawia się myśl, że to chyba nie jest ostatni raz, kiedy dane mi czuć te małe stópki kopiące w mój brzuch od wewnątrz.
Chyba żadnej mamusi nie muszę mówić, jakie cudne są takie małe kopniaczki. Nawet te troszkę mocniejsze mają swój niepowtarzalny urok. Parę razy próbowałam opisać to uczucie mężowi, ale tego się nie da zrobić. Jest to jedno ze zjawisk nieopisywalnych. Kto nie przeżył ten nie wie. I mimo, że momentami jest mi już ciężko, to dla tych chwil mogłabym być w ciąży jeszcze 5 lat. No i coraz częściej pojawia się myśl, że to chyba nie jest ostatni raz, kiedy dane mi czuć te małe stópki kopiące w mój brzuch od wewnątrz.
Oj pamiętam te niezwykłe kopniaczki :)
OdpowiedzUsuńOszczędzaj się ile możesz!
Pozdrawiam!
Staram się jak mogę, ale przy Filipie czasem to jest trudne. Choć już powoli zwalam niektóre sprawy na męża.
UsuńCzytam i zazdroszcze, tak pozytywnie:-):-) ciaza to piekny i cudowny czas, pod warunkiem ze wszystko idzie dobrze. Sciskam!
OdpowiedzUsuńU nas na szczęście wszystko po raz drugi idzie gładko i bez komplikacji, choć nie ukrywam, że już zaczyna być mocno ciężko.
UsuńOj ja już kopniaków lokatora przyjemnie nie odczuwam. Niekiedy aż mnie z bólu skręca. Choć nie zmienia to faktu, że i tak te ruchy są słodkie i jedyne w swoim rodzaju.
OdpowiedzUsuńU mnie też już niektóre są mniej przyjemnie. Zwłaszcza, jak trafiają gdzieś pod żebra.
UsuńAh takie kopniaczki są cudowne:) Powoli dojrzewa we mnie myśl,żeby je czuć ponownie...:)
OdpowiedzUsuńJeszcze gdyby było więcej czasu, żeby się nimi delektować;)
UsuńOj pamiętam , aż za dobrze te cudowne małe kopniaczki. Doznania niesamowite. Więcej odpoczynku zyczę. Buziaki !
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam;)
UsuńCudne były...Myśmy się śmieli bo Niuniek gdy był w brzuchu zwiewał od ojca, a że brzuszek jak piłka fajnie to wyglądało. Mąż kładł rękę na młodym a on zwiewał w drugi kąt brzucha, za to Niko Ciągnął do taty mógł mi zrobić garba na plecach by tylko być bliżej męża....eh to są cudowne chwile
OdpowiedzUsuńMoje dziecię, jak mąż kładzie rękę na brzuchu, to się uspokaja;) Ale tylko na chwilę, bo zaraz znów kopie jak szalone;)
UsuńO tak kopniaczki są super :) Teraz Alicja po tej stronie brzuszka też mnie kopie :p Jak śpi to tak wierzga, biega że oboje z mężem jesteśmy skopani :)
OdpowiedzUsuńMnie Fifi też kopie, także jestem okopana podwójnie;) Dziś akurat Fi w nocy wylądował u nas w łóżku więc mam wrażenia na bieżąco;)
UsuńSpokoju i odpoczynku Ci życzę :) Ja ewolucje w brzuchu wspominam niezbyt miło, bo Marycha wariowała przeważnie między 23 a 2 w nocy. Kopała zarąbiście mocno :/
OdpowiedzUsuńMoje Maleństwo też bardziej dokazuje w godzinach wieczornych i nocnych, ale jakoś zazwyczaj mi to nie przeszkadza. Czasem, jak zasypiam, to chwilę mi zajmie znalezienie takiej pozycji, by nóżka nie lądowała w bardziej bolesnych miejscach.
UsuńTaka chyba kolej rzeczy , że każdą kolejną ciążę przeżywa się jakby mniej intensywnie bo najzwyklej w świecie jest się zbyt zajętą. Też to przerabiałam:)
OdpowiedzUsuńMoje drugie dziecię kopie dużo mocniej niż Filip więc jak już w końcu mam czas na przeżywanie mojego stanu, to przeżywam go bardzo intensywnie;) Ale faktycznie, teraz wszystko jest bardziej na wariackich papierach. Nie ma czasu na roztrząsanie wszystkiego tak, jak za pierwszym razem;)
UsuńCIąża to piękny czas ;) Zazdroszczę i życzę powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
Usuń