czwartek, 2 czerwca 2016

Podróż z dziećmi czyli, jak sobie ułatwić...

O tym, że wyjazd z małymi dziećmi na wakacje jest możliwy, już było TUTAJ. O tym, jak zaplanować i przygotować taki wyjazd, żeby było łatwiej, sprawniej, też już było TUTAJ. Dziś będzie o tym, jak taki wyjazd, a dokładniej podróż sobie ułatwić, uprzyjemnić, jak korzystać z okazji, żeby mieć co nie co z wyprawy i nie przypłacić jej nerwami czy zmęczeniem. Jak wykorzystać nadarzające się sytuacje, jak skorzystać z różnych możliwości, jak wyluzować i odpocząć. Troszkę się powtarzam, ale doświadczenia zdobywa się z czasem i tymi nowymi doświadczeniami się z wami chcę podzielić.

Po pierwsze trzeba się do wakacji dobrze przygotować. Jak planujemy z wyprzedzeniem, nie ma problemu, mamy czas, ale jeśli lubimy last minute, to dobrze mieć w zanadrzu większość potrzebnych nam rzeczy, żeby ostatnie dni i godziny nie upływały nam na gorączkowym bieganiu po sklepach. Nic dobrego z tego nie wynika oprócz wydanych zbyt wielu pieniędzy, nerwów, a i tak skończy się na tym, że coś będziemy dokupować już na miejscu za trzy razy (żeby tylko) większą cenę. 

Dobrze jest też wcześniej pomyśleć o transferze na lotnisko i z powrotem. My mamy kawałek, bo z Lublina musimy dojechać do Warszawy lub Rzeszowa. Na szczęście nasze dzieci dość dobrze znoszą takie podróże, ale swoboda swojego auta i kierowca gotowy zatrzymać się na zawołanie, to zdecydowana wygoda. Kiedyś prosiliśmy o pomoc kogoś z rodziny lub znajomych, ale to nie to samo. Znakomitym rozwiązaniem okazał się parking na lotnisku. Jedziemy sami, zostawiamy samochód, dowożą nas pod sam terminal, nikogo nie musimy prosić, jedziemy jak chcemy, kiedy chcemy. Pamiętam raz, gdy wylądowaliśmy o 6 rano, ktoś nas odebrał, po całej nocy na lotnisku i w samolocie, a potem droga wyglądała tak... pięć postojów na papierosa, na siku, na rozprostowanie nóg. A my chcieliśmy dojechać szybko do domu. Ale co było powiedzieć, ktoś nam robił "przysługę", trzeba było siedzieć cicho z wdzięcznością. Od tej pory stwierdziliśmy, że wygodniej jest zapłacić parę złotych i jechać i wracać własnym rytmem. Tak trafiliśmy na Parking Modlin (http://modlinparking.pl/) i od tej pory nie wyobrażam sobie jeździć inaczej niż we własnym zakresie.

Czas na bagaż podręczny. Zrezygnujmy z książek dla siebie, z różnych popierdułek i tak z nich nie skorzystamy. Weźmy wszystko co się da dla dzieci. Coś do picia i jedzenia też, na wszelki wypadek, gdyby w samolocie zabrakło. Nam się tak zdarzyło, ale mieliśmy szczęście, że siedzieliśmy w trzecim rzędzie i udało nam się dostać ostatnią kanapkę i ostatnią wodę w butelce. Lepiej kupić na lotnisku niż potem zostać z głodnymi dzieciakami.  Co do zajmowaczy dziecięcego czasu, nas zdał egzamin tablet i gra, w której Masza wrzuca leśne owoce do koszyczków. Fifi grał, a Zosia się śmiała w głos. No i naklejki, które dla Filipa się nie sprawdziły, Zosi zajęły czas na dłuższą chwilę.
Dobrze też mieć jakąś podusię i poprosić o kocyk. My w pierwszą stronę nie wiedzieliśmy, że możemy poprosić i Fi strasznie marudził, bo bez kocyka ani rusz. W drugą stronę bardzo pomocna obsługa wszystko nam przyniosła, pomogła i zagadała dzieciaki, gdy zaczynały marudzić.


 I tutaj pojawia się kolejny punkt. Korzystajmy z pomocy każdego, kto chce nam pomóc. Wiem, że są ludzie, którzy hejtują, narzekają na dzieci na lotnisku, w samolocie czy potem w hotelu, ale jest też cała masa ludzi życzliwych, którzy rozumieją, że rodzinom z dziećmi też należą się wakacje, że z dziećmi nie zawsze jest różowo i, że odrobina ciepłego spojrzenia czasem działa cuda. Po pierwsze na lotnisku. Pytajmy, prośmy, korzystajmy z pierwszeństwa. Na pewno znajdzie się ktoś, kto warknie, komu się to nie spodoba, ale nas z tłumu na lotnisku wysupłała pani, która nie miała z obsługą nic wspólnego, stała przed nami w kolejce i zwróciła nam uwagę, że powinniśmy przejść do przodu.  Ulżyło nam, bo chwilkę już staliśmy i dzieci zaczynały się niecierpliwić.
Po drugie, w samolocie. Ktoś zagaduje nasze dzieciaki, ok, fajnie, zawsze to jakaś atrakcja i chwila spokoju. Filipa na kolana wzięła jakaś pani, której będę wdzięczna do końca życia, i czytała mu książeczkę. Potem przyszedł steward, pogadał, poopowiadał, znów atrakcja. A pani z sąsiedniego fotela poczęstowała dzieciaki lizakami, gdy podchodziliśmy do lądowania i wszystkim okropnie zatykało uszy. Choć wszyscy byliśmy już zmęczeni, to z pomocą obsługi i współpasażerów udało nam się przetrwać podróż.

I takie ostatnie moje spostrzeżenie na koniec. Wybierajmy miejsca przystosowane dla dzieci na cel naszej podróży. Wtedy mamy pewność, że w podróży będzie nam towarzyszyć większa liczba rodzin z dzieciakami, a co za tym idzie, mniej będzie osób patrzących spode łba na nasze, nie do końca czasem spokojne pociechy. I choć wiele mówi się o tym, że matka matce wilkiem, że rodzic dla rodzica wrogiem, to ile razy podróżuję z dziećmi, to widzę, że potrafimy się solidaryzować, pomagać sobie, ułatwiać w trudnych sytuacjach. Zawsze milej jest pogadać z innym rodzicem, podzielić się doświadczeniami, nawet, gdy musimy przekrzykiwać wrzeszczące dzieciaki (żarcik).


Podróż z dziećmi może bywa bardziej absorbująca, wymagająca i męcząca od podróży, jakie odbywaliśmy w czasach przed dzieciowych, ale przecież dzieci, to teraz część naszego życia. Nie zostawimy ich przecież i nie pojedziemy sobie w siną dal. Powiecie, że przecież nie musimy nigdzie jeździć. No, może i tak, ale dlaczego, skoro takie wakacje nie są tylko dla nas. Nawet takie małe dziecko, jak nasz Fifi, strasznie się cieszy z takich atrakcji. On tak opowiada, tak przeżywa, że jak dla mnie cały ten ambaras związany z podróżą był wart swojej ceny.

A Wy jakie macie sposoby na podróżowanie z pociechami? Podzielcie się, bo ja już wiem, że to nie są nasze ostatnie wakacje z dzieciakami, a chętnie skorzystam z każdej porady.

6 komentarzy:

  1. My w podróży ratujemy się książkami, bierzemy spory zapas do samochodu/pociągu (w tym zawsze jedną nową) i na czytaniu mija nam miło każda (nawet najdłuższa) podróż:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje dzieci zbyt szybko się nudzą więc tych książeczek musiałoby być strasznie dużo, żeby nam upłynęła na nich podróż, ale zawsze też coś mamy w zanadrzu ;)

      Usuń
  2. Podróż samolotem jest najlepszym i najwygodniejszym rozwiązaniem. Samochodem jest jak dla mnie zbyt męcząca. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My samochodem jeździmy po Polsce, dalej się nie odważyliśmy i chyba nie odważymy. Ale parę godzin spokojnie da radę ;)

      Usuń
  3. Osobiście nigdy nie byłam z Kacperkiem w ciepłych krajach a przed porodem bywałam jedynie w Chorwacji, gdyż tam nie trzeba lecieć samolotem :D Podziwiam ludzi, którzy dają się zamknąć w tek maszynie na 2-3 h - u mnie atak klaustrofobii gwarantowany :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób, ale przyznam, że zawsze mam obawy przed lotem ;) Nie ze względu na zamknięcie, bardziej ze względu na wysokość i prędkość ;)

      Usuń