środa, 22 czerwca 2016

Dobry biznes czyli usługi skierowane dla dzieci i ich rodziców...

Mówi się, że są dwie rzeczy pewne na świecie, śmierć i podatki. Mówi się także, że biznes pogrzebowy, to najlepszy i najstabilniejszy biznes, bo nie da się temu zaprzeczyć, on się nigdy nie skończy. Trochę to przykre, ale tak jest.
Ale skoro ten biznes jest taki opłacalny, to czemu by nie sięgnąć po tematykę odwrotną. Bo przecież tak samo pewną sprawą są narodziny. Dzieci się rodzą i co by nie krzyczeli politycy z telewizji jakoś ciężko mi uwierzyć w niż demograficzny. Wszędzie, z każdej strony otaczają mnie małe szkraby. Gdzie nie pójdę, wszędzie widzę dzieci, wózki, rodziców, rodziny. Cały czas wpadam na panie w ciąży. Już nawet się śmiałam, że coś mi ewidentnie daje znać, że to już czas. Mało tego, dzieci już nie tylko są, dzieci uczestniczą w naszym życiu, mają swoje miejsce w naszym domu, mają swoje zajęcia, swoje potrzeby. 

No właśnie, wiemy, że lekarz dla dzieci to pediatra. Wiemy, że zabawki, place zabaw, małe ubranka. Ale jak się tak dobrze rozejrzeć, rynek usług okołodzieciowych jest już tak rozbudowany, że w zasadzie ciężko znaleźć dziedzinę, w której nie byłoby jej dziecięcego odpowiednika. Niektóre są jak najbardziej potrzebne, bo fajnie jest załatwić coś w miejscu specjalnie dla dzieci przystosowanym, inne troszkę wydumane, ale pewnie też znajdujące odbiorców, skoro istnieją i utrzymują się na rynku.

No więc pediatra jest pediatra i nikt nie ma w tym temacie wątpliwości, ale od jakiegoś czasu mamy też lekarzy różnych specjalności, którzy specjalizują się w małych dzieciach. Po pierwsze oczywiście lepiej znają się na dzieciach, ale też mają podejście, ich gabinety i poczekalnie są przystosowane do małych pacjentów, są kąciki zabaw, nagrody za wzorową postawę, telewizory z bajkami. Wszystko co dzieciom ma uprzyjemnić wizytę u doktora. My z Filipem nie raz trafialiśmy do lekarzy bez podejścia i teraz mamy problem, bo mały ma uraz i wpada w histerię, jak tylko ubzdura sobie, że idzie do lekarza. Mało tego, trafiliśmy na dentystkę, która nie potrafiła mu zajrzeć do buzi więc orzekła, że nic mu nie jest i nie wymaga żadnych działań. No i sławetna awantura z pobieraniem mu krwi... Na szczęście dana przychodnia poszła po rozum do głowy i teraz umawia małych pacjentów do pań, które wiedzą, co robią. Nie zmienia to faktu, że Fi przeszedł swoje i nic tego nie cofnie. Ale wracając jeszcze raz do stomatologów. Też udało nam się znaleźć "panią tystkę", którą dzieci uwielbiają. Co prawda, Fifi ma dwie czarne plamki i wymaga lapisowania, ale za to sam siada na fotelu, otwiera buzię i pozwala sobie robić wszystko. Zosia też ostatnio zawędrowała do gabinetu na wizytę adaptacyjną i nie było strachu, grymasów i bólu. Aż miło się patrzy, jak ktoś taki zajmuje się naszymi dziećmi.


Kolejna usługa, która mi osobiście kojarzyła się z traumatycznymi przeżyciami, to fryzjerstwo. Pamiętam, jak tata ciągał mnie do takiego pana, który z uporem maniaka ścinał mnie, jak od garnka. Wyglądałam, jak Kudłaty ze Scooby Doo i tak samo wołały za mną dzieci na podwórku. Zawsze płakałam i dlatego zwlekałam dość długo z zabraniem Filipa do fryzjera. Nawet sobie nie zdawałam sprawy, że są takie specjalne zakłady, przystosowane dla dzieci, ze specjalnym cennikiem dostosowanym do charakteru dziecka. Są tam zabawki, fotele fryzjerskie w kształcie samochodów i koników, cukierki w nagrodę za grzeczność i bardzo miłe panie, które szybciutko i bez zbędnych ceregieli obsłużą małego klienta i wszyscy są zadowoleni. Filip teraz sam przypomina, że już czas iść do pani fryzjerki, a ja nie mogę się doczekać, kiedy będę chodziła na stylizację z Zosią.

A że teraz lato, za chwilkę wakacje więc kolejna usługa przychodzi mi na myśl. Oczywiście oferta hotelowa i wakacyjna dostosowana dla najmłodszych. Ja nawet sobie nie zdawałam sprawy, że jest tyle miejsc, które, po pierwsze są dostosowane dla rodziców z dziećmi, a po drugie oferują specjalne pakiety z atrakcjami, dodatkowymi posiłkami dla pociech, z zajęciami dla dzieci. Duże sale zabaw, baseny ze strefami dla maluchów, place zabaw, animatorzy, opiekunki, żeby rodzic mogli odpocząć. Ostatnio trafiłam na hotel, który na jednym z kanałów telewizyjnych ma podgląd na basen i bawialnię, żeby rodzic będący w pokoju, mógł widzieć co się dzieje z jego dzieckiem. Wiadomo, specjalne menu dla dzieci, kąciki zabaw w hotelowych restauracjach, plastikowe naczynia, kolorowe słomki. Wyjazd w takie miejsce niejednokrotnie jest łatwiejszy niż weekend u dziadków, u których nikt nie pomyśli o zabezpieczeniu kontaktów czy o zapewnieniu maty antypoślizgowej do wanny.

Trzymając się w klimacie rozrywkowym przejdźmy do restauracji, kawiarni, bawialni dla dzieci. Wyrosło tego tyle, że nawet w naszym niedużym Lublinie już nie mogę się w tych miejscach połapać. Oferują wszystko, od zabawy dla dzieci, przez chwilę oddechu dla rodziców, po przyjęcia, kinderbale, urodziny, sesje zdjęciowe, imprezy okolicznościowe. W zasadzie rodzic nie musi już o niczym myśleć, pracownicy zadbają o wszystko, o wystrój, o atrakcje, o poczęstunek. Wiadomo, wszystko za odpowiednią zapłatą... Biznes jest biznes.

I skoro odpoczynek i rozrywka, to ja ostatnio trafiłam na ofertę SPA dla dzieci. Mamy więc masaż brzuszka czekoladą, mamy manicure dla małej księżniczki, mamy kolorowe maseczki. Ba, jeden z hoteli, których ofertę ostatnio przeglądałam organizuje dla dziewczynek urodziny w SPA. Takie trochę piżama party w stylu amerykańskim. Basen, sauna, masaże, wszystko w szlafroczkach, a do tego oczywiście lemoniada ze słomką, malowanie pazurków i mnóstwo dobrej zabawy. Szczerze? Jeszcze to do mnie nie przemawia, ale kto wie, jak Zofia dorośnie, to już mi się to opatrzy.

Ale wracając na ziemię. Jest cała feria zajęć dodatkowych dla dzieci, atrakcji, aktywności. Baseny dla niemowlaków, piłka dla dzieci od 6. miesiąca życia, karate, judo, zajęcia z matematyki, z robotyki, angielski, kółka miłośników lego, gier planszowych, programowanie, jazda konna, gimnastyka... Pewnie pominęłam milion innych, bo z miesiąca na miesiąc wpadają mi w ręce coraz to nowe reklamówki, coraz to nowe dziedziny, coraz to nowe miejsca, coraz to nowe pomysły. Dzieci są traktowane jako potencjalny klient i biznes się o nich upomina. A prawda jest taka, że to wszystko kosztuje. Jedni płacą i o nic nie pytają, inni się buntują i psioczą na czym świat stoi. Ale nie oszukujmy się, takie usługi mają prawo mieć swoją cenę. Dziecko nie jest łatwym klientem, trzeba mieć podejście, trzeba włożyć dużo pracy i pieniędzy, żeby miejsce do dzieci dostosować, żeby zadbać o ich komfort i przede wszystkim o bezpieczeństwo.  Nie zmienia to faktu, że dobrze przygotowana usługa dla małych odbiorców na pewno się sprzeda, a wieść o niej rozniesie się pocztą pantoflową i zrobi furorę nie tylko wśród dzieci, ale i wśród ich rodziców.

A Wy? Na jakie usługi dla dzieci się natknęliście? Były wśród nich jakieś, które Was zdziwiły? Podzielcie się, bo chętnie się dowiem, co jeszcze człowiek jest w stanie wymyślić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz