piątek, 24 lutego 2017

O odpowiedzialności czyli zwierz w dom...

O zwierzętach już się u mnie pojawiało. Zawsze miałam zwierzęta, zawsze wiedziałam, że mieć je będę, nigdy nie wątpiłam, że będą ważnym elementem naszego życia. Wiecie, taki obrazek, mama, tata, synek, córeczka i pies. U nas psa nie ma, czy jeszcze, to się okaże. Na razie jest kot. Około 14-letnia kocica, podrzucona pod gabinet mojej mamy lata temu. Miała nie przeżyć, ale przeżyła. Najpierw w piwnicy u moich rodziców, a potem u mnie w mieszkaniu, gdzie byłam sama więc przydał mi się towarzysz. Przeżyła nasze początki, przeżyła moje wyjazdy, potem nasze wyjazdy, potem drugiego kota, potem Filipa i Zośkę. Jest z nami zawsze choć ostatnio trochę zaniedbywana. Chodzi, śpi, je, czasem się przymili, czasem dzieci ją poganiają, czasem ona pogania je. Czasem mam jej dość. Zwłaszcza, gdy patrzę na nasze meble czy wygrzebuję jej futro z moich robótek. Ale jest i nie mam ochoty myśleć, co by było, gdyby jej zabrakło. Przywiązałam się do niej, wkurza mnie, ale na swój sposób ją kocham. Dzieci też nie wyobrażają sobie życia bez niej i choć wieczorem wyganiają ją od siebie z pokoju, to rano po otwarciu oczu od razu jej szukają.

Ale nie o tym chciała. Chciałam powiedzieć, że zwierzę w domu, prócz niewątpliwych korzyści niesie za sobą również obowiązki i z czasem coraz bardziej się o tym przekonuję. Gdy był tylko kot, to karmiło się tylko kota, sprzątnęło się kuwetę, czasem odkurzyło futro. Teraz są dzieci, praca, dom i czasem ten kot jest taką dokładką, która zaczyna delikatnie ciążyć. Nie zrozumcie mnie źle, nie zaniedbuję obowiązków wobec naszego domowego pupila, nie mam w planie się jej pozbywać, mówię tylko, że czasem wolałabym mieć tych obowiązków mniej. A to jest tylko kot, który naprawdę niewiele wymaga. A gdybym miała psa i musiała z nim jeszcze biegać na spacery? 

Z czasem, gdy Filip coraz więcej rozumie i coraz częściej wspomina o różnych zwierzątkach, coraz częściej idzie nam mierzyć się z tym dylematem, co robić. On by chciał pieska, kotka, chomiczka. A ja? Ja, która jeszcze parę lat temu nie zawahałabym się i wzięła takie zwierzę, teraz zaczynam mieć wątpliwości. Bo decyzja o zwierzaku, to bardzo poważna decyzja i wymaga przemyślenia. Pomyślcie sobie o jakimkolwiek wyjeździe. Ja naszą Bestię zostawiam na jedną noc samą, ale już na więcej przecież nie zostanie. Zawsze musi być ktoś, kto zajrzy, nakarmi, posprząta, a czasem nawet pobędzie troszkę w domu ze zwierzęciem. No właśnie, to jeden z głównych powodów, który nakazuje mi zweryfikować nasze plany związane ze zwierzyńcem w naszym domu, bo przecież my często wyjeżdżamy. Do tego należy dołożyć futro, podrapane meble, rozkopane ogródki. Wszystko to nakazuje mi dać sobie czas na zastanowienie. Jedno wiem na pewno, póki mieszkamy w bloku, nie ma szans na nic innego jak rybki czy świnka morska.


No właśnie, rybki... U nas kiedyś też były rybki. Nawet spore akwarium. Pamiętam ile zachodu było z czyszczeniem, ile to trwało, ile trzeba było się natrudzić, narozstawiać słoiczków, miseczek, przelewać, przesiewać. Teraz akwaria mogą być niemal bezobsługowe. Ba, nawet karmienie stworków można sobie zaplanować i zaprogramować, więc można swobodnie wyjeżdżać. A same akwaria można tak pięknie urządzić, że nie można od nich oderwać wzroku. No i mogą być świetną ozdobą salonu czy pracowni. Szanowny zasypuje mnie takimi argumentami, gdy tylko mówię, że potrzebuję oddechu od zwierząt, że to obowiązki, że to bałagan i kłopot. Podsuwa mi adresy internetowe, strony takie jak plantica.pl i przekonuje, że warto przy projektowaniu swojej przestrzeni życiowej zaplanować sobie miejsce na takie cudo. A ja mu mówię, że owszem, że chętnie, ale pod warunkiem, że on zastanowi się nad moim wymarzonym ragdollem... To jedyne zwierze, jakie przyjęłabym pod swój dach bez mrugnięcia okiem... (żart)...

Tak sobie gadamy, tak sobie dowcipkujemy, ale jedno jest pewne, zwierzę to żywa istota. Wymaga nie tylko jedzenia i dachu nad głową. Wymaga uwagi, zainteresowania, swojego miejsca i swojego pana. Każda decyzja o przygarnięciu takiego stwora, to decyzja na całe jego życie dlatego musi być przemyślana w każdym względzie i musi być skonsultowana z każdym domownikiem. Ja wiem, że pewnie z czasem i na psa przyjdzie czas, i na rybki, i znając moje dzieci, to przekonają mnie jeszcze na jakąś świnkę morską, bo mam do tych zwierzątek straszny sentyment, ale nie zrobię nic pochopnie. Patrzę czasem na moją Bestię, która zawsze jest na szarym końcu do czułości, która ładuje mi się na kolana, jak już dzieci zasną i sierści mi robótki, i jest mi żal, że nie poświęcam jej tyle czasu, co kiedyś. Ale wiem też, że mimo swojej wredności, to mądre zwierze i wiele rozumie. Dlatego pamiętajmy, zwierzak to pełnoprawny członek rodziny i jak już do niej trafi to tak powinien być traktowany.

1 komentarz:

  1. My mamy chomiczka i ostatnio tak mi chodzi po głowie kot, ale ciągle się waham...Nie wiem czy to dobry pomysł przy dwójce małych dzieci, a z drugiej strony brakujemi takiego konkretnego zwierzaka w domu

    OdpowiedzUsuń