poniedziałek, 4 września 2017

Po któreś... NIE WYŚMIEWAJ!!!

Już nie raz pisałam tutaj, że nasz Filip jest bardzo wrażliwym dzieckiem. Jest rozrabiaką, trzpiotem, uśmieszkiem, ale też wszystko przeżywa, bierze do siebie, robi się skryty i nie raz muszę sporo się natrudzić, żeby wyciągnąć z niego, co go trapi. Sama całe życie zmagam się z chorobliwą wręcz momentami nieśmiałością, wiem, jak to może uprzykrzyć życie, ale też po części zdaję sobie sprawę z tego, skąd te moje lęki się wzięły, dlatego już dawno temu obiecałam sobie, że będę chroniła swoje dzieci przed czynnikami, które mogą takie obawy i zachowania powodować. Niestety, przed wszystkim ich nie uchronię, ale zawsze warto próbować. A zacząć najlepiej od siebie i swojego otoczenia czyli, nie oszukujmy się, od rodziny, bo to ona ma największy wpływ na kształtowanie psychiki takiego małego człowieka.


Jakiś czas temu moje dzieci zgodnym chórem zakochały się w kucykach na swoich blond główkach. Ucieszyłam się ogromnie, bo Zosia w końcu zaczęła przypominać dzieweczkę, a nie chłopczycę, ale troszkę się zaniepokoiłam, bo w ślad za nią poszedł Filip ze swoimi po lecie zapuszczonymi, bujnymi lokami. Oba zażyczyły sobie kolorowe gumeczki i mini kitki, a ja posłusznie im je zawiązałam, machając ręką na Filipa. Jak chce, niech ma. Przerabiałam już wiele takich fanaberii, były torebunie, różowe kucyki, piżamki w serduszka, specjalnie się tym nie przejęłam, a że jego radość była tak wielka,  aż się serducho ściskało ze szczęścia. Nosiły, przeglądały się, spały w kucykach, poprawiały, podziwiały siebie nawzajem. Miło było na to patrzeć więc, gdy przyszedł czas na wyprawę do rodziny, wyszykowałam ich tak, jak stały czyli z tymi ogonkami. Miałam trochę złe przeczucie, bo już wcześniej słyszałam w kierunku Filipa komentarze, co wypada robić chłopcu, a co dziewczynkom (na przykład takie zmywanie naczyń jest dla chłopca kategorycznie zakazane?!), zwracałam na to uwagę mężowi, ale może się nie przejął, może po innych spłynęło jak po kaczce, nie wiem. Grunt, że Fifi za swoje gumeczki został wyśmiany... Nie, nie dowiedziałam się tego od razu... Mój zamknięty w sobie synek po prostu gumki wyrzucił, powiedział, że są głupie, a on chce już jutro iść do fryzjera obciąć włosy... Długo go podchodziłam, długo rozmawiałam i wypytywałam, żeby dowiedzieć się, co się stało, skąd taka zmiana nastroju, aż wydukał, że został nazwany "dziewczyną", "Zosią" itp... Niby nic, ale od kogoś teoretycznie bliskiego, komu chciał się pochwalić jak wygląda, to był cios, który go bardzo zabolał, a gdy w końcu mi to opowiedział, z trudem powstrzymywał łzy. A mnie, jak się o tym dowiedziałam, coś pękło w sercu. Jak można w minutę zgasić w dziecku radość? Jak można je tak zranić? Bo co? Bo to takie męskie? Takie odpowiednie? Bo chłopaki, nie powinny nosić kucyków? A kto tak powiedział? A dziewczynki powinny i co? A spróbujcie utrzymać je Zośce na głowie dłużej niż 10 minut. Niech każdy robi co chce. Wyśmiewaniem się takich spraw nie załatwia.

No właśnie... Bo dobry humor, żart, uśmiech, to podstawa. Dziecko powinno być wychowywane w radosnej, czasem żartobliwej atmosferze, trochę zabawy i śmiechu nigdy nikomu nie zaszkodziło. Ale weźmy pod uwagę jedną rzecz, że dzieci mają jeszcze bardzo kruche poczucie własnej wartości, czasem coś, co my uznamy za głupi żart i się tym nie przejmiemy, zostanie w dziecku na bardzo długo... Wyśmiewanie się czy ironizowanie jest zwyczajnie złośliwe, a wykorzystywanie sytuacji komicznych z udziałem dziecka do sprawienia mu cierpienia, a zawstydzenie jest w pewnym stopniu dla niego cierpieniem, jest formą przemocy. Dziecko czuje się upokorzone, jego wartość leci w dół, zamyka się w sobie, staje się lękliwe, niepewne siebie, zakompleksione. Ciężko potem takiemu dziecku zdobyć się na szczerość nawet wobec nas, bo skoro raz, drugi, trzeci zostało wyśmiane, to może zostać wyśmiane po raz kolejny, a powoli traci pewność komu może zaufać, a komu nie. 

Ja wiem, że czasem sami nie zwracamy na te sprawy uwagi, bo skoro teraz dziadek docina wnukowi, to zapewne synowi też docinał, a dla niego z czasem staje się to normalne. Skoro babcia wiecznie wypomina wnuczce, co źle robi, to zapewne podobnie wypominała córce. Takie wzorce przechodzą z pokolenia na pokolenie i żeby je powstrzymać, trzeba jasno i wyraźnie stawiać granice. Stawać w obronie dziecka, nie pozwalać na wyśmiewanie, na podważanie jego wartości, na podważanie naszego autorytetu, na łamanie zasad, które dziecko ma wpajane w domu. Wszystkie te zachowania burzą poczucie bezpieczeństwa naszego dziecka, a to jest bardzo trudno odbudować. 

Owszem, z czasem przyjdą takie sytuacje, w których nie będziemy w stanie interweniować. Będą koledzy w przedszkolu czy szkole, będą obcy na ulicy czy w innych miejscach, będą porażki, które zabolą i osoby, które nie docenią.  Ale to właśnie tu, w rodzinie, dziecko powinno się nauczyć, że jest wartościowe, odważne, piękne, mądre, a co najważniejsze, że w nas ma zawsze oparcie i, że zawsze może nam wszystko powiedzieć lub pokazać. Dla nas nigdy nie będzie to powodem do żartów czy kpin. To my tutaj i teraz mamy mu przekazać wzorce godne naśladowania, a potępić te, które na to naśladowanie nie zasługują. Potem to one, nasze dzieci, pójdą w świat i będą najlepszym świadectwem tego, co dostały w domu, w rodzinie. Tak samo silne będzie ich poczucie wartości, jak silna i bezpieczna jest rodzina, którą od nas otrzymują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz