wtorek, 17 lipca 2018

Mundial, mundial, mundialeiro... - czyli subiektywny komentarz bieżący.

Kurz po mundialu powoli opada, zwycięzcy wracają triumfalnie do domów, przegrani już dawno wygrzewają tyłki w egzotycznych krajach, chwalą się umięśnionymi ciałami i ślicznymi jak z obrazka rodzinami. Ci pierwsi na długo będą pamiętać swoje zwycięstwo, zapewne przejdą do historii nie tylko wśród swoich rodaków, ci drudzy, zapomnieli o swojej porażce już na dzień po i postanowili żyć dalej zgodnie ze starą zasadą "co cię nie zabije, to cię wzmocni". Niestety, chyba cała reszta narodu postanowiła tę zasadę nieco zmienić i udowodnić im, że co ich nie zabije, to ich upokorzy i zaczęła się kolejna wojna polsko-polska między tymi tymi co "są za" i tymi co "są przeciw".


Na Pudelki czasu nie mam, odkąd nie jadam obiadów u babci nie śledzę również pisemek typu Na Gorąco, otaczające mnie towarzystwo też raczej nie skore do plotek na tematy bulwarowe... Nie wnikam czemu, może nie mają czasu, może ich to nie interesuje, może mało ze sobą rozmawiamy i jak już to się stanie, mamy lepsze tematy do rozmów. Nie płaczę nad tym jakoś szczególnie, bo wyrosłam już z życia życiem innych, nawet najsławniejszych i najpiękniejszych (wyjątkiem jest Rodzina Królewska, na których zwyczajnie lubię patrzeć), ale nawet gdybym się bardzo broniła przed pomundialowym szaleństwem, to chyba bym na tym polu przegrała.

No bo przecież każdy widział Anię L. przytulającą padającego ze zmęczenia, smutnego po porażce męża... Każdy też wie, że na pewno już sama rozpaczała, bo koło nosa przeszedł jej słoneczny Madryt i chcąc nie chcąc nadal będą musieli mieszkać u tych złych i niedobrych Niemców, gdzie tylko piwo i kiełbasa, a przecież każdy szanujący się i dbający o siebie Polak przed tego typu używkami ucieka... A ucieczka nabiera tępa zwłaszcza w długie weekendy. 
Wielu również zastanawiało się, skąd oni biedni teraz wezmą na kolejny drogi wózek dla córeczki... Ba, teraz to już na pewno nie doczekamy się kolejnego potomka naszego najlepszego napastnika... Przecież każdy świadomy rodzic powinien najpierw kalkulować finanse, a potem sprowadzać na świat syna bądź córkę, a teraz ich status materialny na pewno ucierpi...
Niestety dla niektórych państwo L. już niedługo udowodnili wszystkim, że za bardzo oszczędzać nie zamierzają, i wyjechali na egzotyczne plaże, również zapewne niezasłużone...

Nie ma chyba też w Polsce człowieka, który choć raz, choć mimo chodem nie usłyszał o palcu w tyłku Krychowiaka. Jednych to oburzyło, innych zniesmaczyło, inni odnieśli się do tego jak do żartu i radosnych igraszek. Nie ten palec jest jednak najważniejszy, a okoliczności przyrody, w jakich filmik został nagrany i oczywiście czas, w jakim się to działo. A działo się, jak każdy może się domyślić, zaraz po, co tu dużo mówić, nie najlepszym występie naszej kadry na mundialu. Ba, Krychowiak, a raczej jego narzeczona, jako pierwsza ze wszystkich pochwaliła się swoim wypoczynkiem czym od razu wzbudziła falę zainteresowania gawiedzi. No bo, skoro oni mieli grać dalej, takie było przecież założenie..., skoro mieli wyjść z grupy, mieli awansować, mieli walczyć o mistrzostwo, to jak do jasnej cholery zaraz po odpadnięciu (niespodziewanym oczywiście) udało im się trafić lot, hotel, wczasy...? No jak? Odpowiedź nasuwa się sama przez się... Oni mieli to zaplanowane, zwyczajnie, jak przeciętny Kowalski, wykupili sobie first minute już w listopadzie tamtego roku i te mistrzostwa nie pasowały im ni w kij... Takie wczasy na Bahama nieco kosztują, żal było tracić pieniądze i coś trzeba było wymyślić... No i bach... Był pomysł, szybka realizacja i po meczu z Japonią (honorowym, żeby nie było) myk do samolotu...
I nic by się nie wydało, gdyby nie ta narzeczona, co to musiała, po prostu musiała od razu tym luksusem i tym szczęściem zakuć w oczy...

Próżno nam za to szukać zdjęć z wakacji naszego trenera. Tak lubianego, tak szanowanego, podziwianego i przez wielu uznawanego za cudotwórcę. Przyznam się szczerze, że na piłce znam się jako tako albo jeszcze mniej, ale wydawało mi się, że to co robił Nawałka było dobre z punktu takiego typowo ludzkiego. Pokazał nam, zwykłym śmiertelnikom, jak piłka zawodowa wygląda od kuchni, dzięki niemu te wszystkie gwiazdy zabłysły w czasie, kiedy on w zasadzie trzymał się z boku i nie wychylał przed szereg. Uważam, że wykopsanie go w tej chwili nie było dobrym rozwiązaniem choć zdania są podzielone co do tego czy został on wykopsany czy jego wykopsali. Ja obstawiam jednak to drugie, a sam trener wycofał się jak zwykle po cichu i z klasą. 
Nie cichnął też głosy, że nasza rozpieszczona już całkiem kadra zwyczajnie zaczynała mu włazić na głowę. Na zasadzie, daj palec, a zeżre całą rękę. A Nawałka nie mogąc sobie z tym poradzić zaczął tracić ich respekt. Ba, wymagano od niego, żeby sobie poradził i jeszcze zrobił to po cichu i bez rozgłosu... Przykładne wydalenie jednego z przystojnych bramkarzy kilka lat temu chyba też nie poskutkowało i na nic się zdało, bo nie cichły głosy o coraz to nowych "incydentach", które trzeba zamiatać pod dywan albo, gdy już się nie da, obracać w żart. A Nawałka, jak i cały sztab naszej kadry rozpieszczał nadal... I zawodników, i sponsorów, i żony sponsorów, i wszystkich naokoło, żeby w momencie kiedy ci najważniejsi, czyli kibice powinni być rozpieszczeni, zawieść po całości.

I stało się, mleko się rozlało...
Ku rozpaczy jednych... Satysfakcji drugich... czy obojętności jeszcze kolejnych.
Internet i plotkarskie media aż huczą od coraz to nowych sensacji, profile instagramowe partnerek naszych orłów są zalewane falami rozgoryczenia, Ania L. blokuje swój profil, potem go odblokowuje, jest jeszcze gorzej... Tworzą się grupy przeciwników, zwolenników... Jedni każą drugim pokazać jak się gra, skoro są tacy mądrzy. Drudzy odszczekują się tym pierwszym, że to przecież za nasze pieniądze...
I tak w koło Macieju...
Wszystkim nie dogodzisz... Choć może, gdyby choć wyszli z tej grupy... Może, gdyby posypali głowy popiołem, a nie grzebali nóżkami w gorącym piasku... Może...

Ale to nic, bo...
Już za cztery lata, już za cztery lata...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz