czwartek, 19 kwietnia 2018

Kapitan Majtas ratuje wieczorne czytanie... czyli nie taki komiks straszny, jak go malują... + KONKURS!!!

Z czytaniem dzieciom jest tak, że wiadomo, że trzeba, że to kształci, rozwija, buduje więź i relację między nami. Ale z czytaniem dzieciom bywa i tak, że my chcemy ambitnie, z polotem, niekomercyjnie, a słuchacze mają to w poważaniu, stają na głowach, chichoczą, rozłażą się po kątach, a w efekcie i nas coś trafia i one z tego nie wyniosą nic. Czasem nam się nie chce po całym dniu jeszcze przekonywać ich do wysłuchania jakiegoś dzieła wysokich lotów, a kolejny rozdział przygód jakiegoś bohatera i tak by w takich warunkach był do powtórki... Może więc warto od czasu do czasu sięgnąć po coś mniej górnolotnego, coś co nie jest może zbytnio złożone, ale na chwilkę przyciągnie uwagę, rozbawi, zainteresuje, a do tego nie jest zbyt absorbujące i nie przytłaczające po męczącym dniu. Po co się napinać przed snem, jak można się dobrze bawić...

U nas na takie sytuacje zawsze najlepsze są krótkie wierszyki lub bajki oraz dostępne niemal wszędzie króciutkie opowiastki o ulubionych bohaterach z kreskówek. Niezastąpiona jest Świnka Peppa, Masza i Niedźwiedź, Smerfy czy Psi Patrol. Książeczek jest tyle, że nigdy się nie nudzą i wszyscy dobrze się przy nich bawią...


Ale to nie wszystko, bo czas jakiś temu w nasze ręce wpadł wspominany już u nas wcześniej Kapitan Majtas (pisałam o nim TUTAJ). Byłam do niego sceptycznie nastawiona, bo Szanowny już kiedyś próbował w Filipie zaszczepić miłość do komiksów. Ja też miałam nadzieję, że będę miała okazję odświeżyć sobie swoje lektury z dzieciństwa (a nasza małomiasteczkowa biblioteka była bardzo dobrze zaopatrzona właśnie w tego rodzaju literaturę"). Niestety z marnym skutkiem. Tytus, Romek i Atomek zostali olani całkowicie, a o innych tego typu pozycjach nawet nie chciał słyszeć. Ale z Majtasem było inaczej... 

Po pierwsze, spodobał mu się sam tytuł. Nie oszukujmy się, dla pięciolatka słowa "majtki", "tyłek", "kupa" czy "kibelek" to słowa na pograniczu tego co można mówić, a tego co nie można. Ciocie w przedszkolu upominają je za ich nadużywanie, ale nie karcą jak za przekleństwa. Często szepczą więc sobie między sobą konspiracyjnie zaśmiewając się przy tym do rozpuku. Gdy do tego wpleść te słowa w opowiastkę, którą czyta mama... Ubaw po pachy, mama uważana za równą babkę, i uwaga przykuta na mur beton.


Po drugie, nie jest to sam komiks, przy którym trzeba się skupiać i na tekście i na rysunkach czego akurat Fifi wyjątkowo nie lubi. Obrazki przeplatają się z treścią więc można popatrzeć, ale i postawać na głowie, pogłaskać kota czy poukładać misie w międzyczasie do snu.

Po trzecie, przygody bohaterów są może i abstrakcyjne, może do tak małych dzieci nie dociera ciąg przyczynowo skutkowy, ale sam zarys jest powtarzany niemal do znudzenia i idea sama w sobie się nie gubi. Prosto, jasno i z humorem do tego stopnia, że nawet mnie to wciągnęło i, gdy Filip po raz kolejny kazał mi wracać do swojego ulubionego fragmentu (oczywiście o siusianiu do kibelka, a jakże), to potem, gdy już wreszcie posnęły, podkradłam im Kapitana Majtasa i sama doczytałam sobie, co było dalej.

*****
Na koniec chciałabym przedstawić wam dwa najnowsze tomy przygód Harolda i Georga wraz z ich dyrektorem vel. Kapitanem Majtasem ;)


Tom 8. "Kapitan Majtas i kretyńskie kombinacje kosmitów z karmazynowego kibelka".

Czy George'owi i Haroldowi kompletnie odbiło? Wehikuł czasu, znany jako Karmazynowy Kibelek, zabrał ich w zwariowane miejsce, gdzie nauczyciele są zawsze sympatyczni, jedzenie w stołówce szkolnej jest pyszne, a dyrektor szkoły Pan Krupp uważa, że chłopcy są zabawni. Coś tu jest bardzo nie w porządku, a będzie jeszcze bardziej, kiedy ich ulubiony pterodaktylek Krakers i cybernetyczny chomik Sulu zostaną porwani przez złych sobowtórów George'a i Harolda. Teraz każdy chłopiec musi stanąć oko w oko ze swoim najsprytniejszym jak dotąd wrogiem: SAMYM SOBĄ! Czy to jest może robota dla Kapitana Majtasa?

Tom 9. "Kapitan Majtas i straszliwy spisek Stefana Spodniosika"

Jak może pamiętacie z ósmej Wielkiej Powieści, George i Harold mieli właśnie pójść do więzienia na całe życie. Czy może być jeszcze gorzej? A gdyby tak wydostał ich z więzienia podróżujący w czasie przebiegły Stefan Spodniosik?
Chłopcy cofają się teraz w czasie do beztroskich przedszkolnych lat, kiedy to wcale nie bali się jeszcze szalonego i złego naukowca ani nikczemnych kucharek z kosmosu, tylko łobuza z szóstej klasy nazwiskiem Kipper Krupp, który był siostrzeńcem ich dyrektora szkoły, pana Kruppa.
Ponieważ George i Harold nie wynaleźli jeszcze wtedy Kapitana Majtasa, ponieważ pojawił się on dopiero, gdy przeszli do czwartej klasy, dwójka zmyślnych przedszkolaków musi poradzić sobie samodzielnie. Czy wystarczy im sprytu, żeby pokonać groźnego Spodniosika?

PS. 
Na funpage Borsuczkowo trwa konkurs, w którym do wygrania są dwa komplety tych właśnie książeczek. Śpieszcie się, bo czasu coraz mniej ;) Zapraszam!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz