środa, 30 grudnia 2015

Minął rok... i co dalej?

Minął rok odkąd jestem podwójną mamą i minął kolejny rok mojego "niby" urlopu macierzyńskiego. Urlopu, a raczej zasiłku za ten okres nadal nie otrzymałam, ale fakt przebywania z dzieckiem w domu nie da się zepchnąć na dalszy plan. Łącznie mojego przebywania z dziećmi w domu można się naliczyć już prawie trzy lata i, choć w tym czasie kalałam się pracą, a raczej formalnie, pomocą merytoryczną w prowadzeniu firmy, prawda jest taka, że mam już delikatnie dość. 

Nie, nie siedzenia z dziećmi w domu. Nie opieki nad nimi. Nawet nie samego zajmowania się domem. Mam dość pracy z dzieckiem uczepionym nogi zawsze i wszędzie. Kto próbował skupić się na czymś, nawet na płaceniu rachunków, z dzieckiem wiecznie czegoś chcącym, wie, że nie jest to łatwe, prowadzi do pomyłek i do matczynej frustracji. Zawalanie sobie każdej drzemki i każdego spania dzieciowego papierami i obowiązkami też nie jest rozwiązaniem. Zwyczajnie, z czasem zaczyna brakować tych drzemek. Dlatego marzy mi się takie miejsce, gdzie na początek raz, może dwa razy w tygodniu będę mogła znaleźć ciszę i spokój na ogarnięcie wszystkiego, z czym w domu nie mogę się zebrać przez tygodnie. Na skupienie się tylko na pracy, a nie na dzieciach, obiadach, spaniach, praniach i sprzątaniach. 

Owszem, mój powrót na łono firmy łatwy nie będzie. Potrwa to pewnie jeszcze jakiś czas, ale żeby do czegoś dojść, trzeba działać i to właśnie jest moje postanowienie noworoczne. Małymi kroczkami, powolutku szykować się do powrotu do pracy.

I tak oto:

Musimy wyszykować sobie takie miejsce, gdzie będę mogła się zaszyć sama, ale i z dziećmi, gdy będzie trzeba. Prace już trwają, powoli zmierzają do takiego punktu, gdzie będę wkraczała ja czyli urządzanie. Biuro i salonik już prawie są, ale w miejscu kuchni i łazienki jest dziura. Wiem, że to jeszcze trochę potrwa, ale już nie mogę się doczekać wybierania kolorystyki i dopieszczania szczegółów. Wizja własnego domu oddala się wielkimi krokami więc wizja takiego swojego kącika, od początku do końca takiego, jaki ja chcę, bardzo mnie cieszy. Swoją drogą, nawet nie miałam pojęcia, że można takie cuda wyczarować, jak na przykład nadruki na szkle.

http://www.cels.pl/
 
Po drugie, musimy się zastanowić, co z opieką nad Zosią. Wiadomo, najlepiej byłoby mi jeździć z nią. Najlepiej dla mojej delikatnej matczynej psychiki i pewnie dla Zośki, która jest uczepiona mojej nogi strasznie. Nie to, żeby lamentowała przy każdym zostawieniu, ale obcych się boi więc i ja się boję ją zostawiać. Do żłobka na razie nie mam w planie jej posyłać, bo wydaje mi się to za wcześnie, ale nie mówię też, że chcę z tym czekać jakoś strasznie długo. Pożyjemy zobaczymy. Jak na razie, dwa razy została z opiekunką, jak ja jechałam do firmy i jakoś dały radę więc trzeba to przemyśleć i dopracować.

Po trzecie, moja jazda samochodem, a raczej jej brak. Prawo jazdy mam dość długo, o ile dobrze pamiętam, jazda nie sprawia mi szczególnych problemów, samochód posiadam, ale jakoś się boję. Problem jest spory, ponieważ do pracy mam 50 km. w jedną stronę. Przed dziećmi jeździliśmy razem, nie było z tym problemu, ale teraz wygodniej byłoby mieć wolność godzin pracy, a nie być uwiązanym do pracy męża. Dodatkowo, Zosia rośnie, zaraz i ona będzie miała zajęcia dodatkowe i jeden, biedny, zmotoryzowany małżonek może ze wszystkim nie wyrobić. Co tu dużo mówić, w tej kwestii uniezależnić się trzeba.

To jest takie moje główne postanowienie noworoczne. Mam jeszcze jedno, ale niestety ostatnio musiało zejść raczej w strefę marzeń niż postanowień więc nie będę się z nim wyzewnętrzniać. Pozostaje mi tylko prosić was o trzymanie kciuków, a samej dążyć do realizacji celów realnych, a tymi nierealnymi się nie przejmować.

A Wy? Jakie macie postanowienia? A może lepiej nic nie wymyślać, po co sobie stawiać jakieś cele? Co ma być, to będzie...

9 komentarzy:

  1. U mnie wyszło spontanicznie. czyli jak zwykle po mega awanturze. Będzie przemeblowanie. Będę miała własny kąt na swoje kreatywne pomysły :). Wiem doskonale jak to jest z dziecmi w domu. Ani praca ani bycie z dziećmi.
    Dlatego życze ci kochana powodzenia w realizacji planów i wszystkiego najlepszego na 2016 rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zawsze wychodzi po awanturze ;) Inaczej się nie da ;)
      Spełnienia marzeń w 2016...

      Usuń
  2. To trzymam kciuki i za jeżdżenie i za mioejsce dla siebie i większość niezależność Zosiową. No i za to niepowiedziane. Oby się spełniło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to ostatnie marzenie to trzeci bobas? Trzymam kciuki za wszystkie postanowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bobas też gdzieś z tyłu głowy siedzi, ale nie, na razie raczej nie ;)

      Usuń