piątek, 15 stycznia 2016

Zosia i Filip 2016: 1/52, 2/52.

Długo się zastanawiałam czy kontynuować projekt, z którym jestem związana już od dwóch lat. Jest to jednak pewnego rodzaju uwiązanie. Przeglądając inne blogi i czytając Wasze komentarze doszłam do wniosku, że to fajna sprawa i warto przy niej pozostać. Nie ukrywam też, że mi wybieranie i dzielenie się z Wami naszymi tygodniowymi zdjęciami z krótkimi podsumowaniami sprawia wiele frajdy. Bardzo miło się potem wraca do tych zwięzłych tekstów i przypomina sobie co wtedy robiliśmy, jak się u nas toczyło życie. Większość tekstów na blogu jest bardziej ogólna, nie zagłębia się w to, co robiliśmy, jak się czuliśmy, a w tych podsumowaniach właśnie takie szczegóły się pojawiają. Będę zatem dalej co tydzień, dwa, może czasem trzy umieszczała tutaj posty pod wspólnym tytułem "Zosia i Filip 2016"...

To co? Zaczynamy?
To zaczynajmy...

1. tydzień roku 2016...
Powoli staramy się wrócić do normalności i rutyny zachwianych przez dość długie święta, a wcześniej przez przeciągającą się chorobę dzieciaków. Filip wraca do przedszkola, a po przedszkolu więcej frajdy sprawia mu zabawa w domu. Już się tak nie nudzi, już jest mniej jęczący, chętniej się bawi z Zosią. 
Z Zosią natomiast staramy się przywrócić jako taki rytm dnia i jedzenie normalnych posiłków. Troszkę nam się udaje, troszkę nie, ale potem nadciągają zębiszcza w ilości hurtowej i wszystko wywraca się do góry nogami.


2. tydzień roku 2016...
Nie będę się tu rozpisywać, że drugi tydzień roku to przede wszystkim stado zębów wyłażących Zośce naraz lub osobno. To nieprzespane noce i dnie spędzone przy cycku. To powrót nudzącego się Filipa, domagającego się atrakcji, do jakich przywykł przez święta...


Drugi tydzień stycznie to przede wszystkim pierwsze śniegi i pierwsze mrozy naszych dzieci. Jak widać po minie Zosi, nie bardzo przez nich lubiane. Filip narzeka, że mu zimno, że rękawiczek nie chce, że za dużo ubierania. A Zosia narzeka, bo nie potrafi chodzić w butach, a tu starzy ją w nich instalują, bo wielkie ubrania krępują jej, i tak nieudolne, ruchy, bo wkurza ją cały rytuał odziewania. Mam jeszcze nadzieję, że nastanie taka zima, która spodoba się wszystkim. Niezbyt mroźna, śnieżna i słoneczna... z bałwanem, sankami i spacerami po działce. Na razie wcale się nie dziwię dzieciom, bo i mi ta zima nie podoba się wcale.


1 komentarz:

  1. Haha, wymagające te dzieciaki, co nie? Mamy to samo z rękawiczkami ;)

    OdpowiedzUsuń